robotnicze rękawice - robocze :) Już kiedyś, pamiętam, napisałeś tak samo :)
Nie, no, nie! Jak to już nie wróciła? Już była martwa, to jej nie zabili, co więc się stało?
No ja uwielbiam o niej czytać :) Widzę ją, jak dokazuje - jest słodka :)
5 dodałam, ale mi ją znajdź!!!
Pozdrawiam :)
Kurde - a ja zapamietałem, i to na podstawie Twojej pomocy, że miałem robocze i mi na robotnicze kazałaś zmienić. Alem debil. Naprawię ;)
Haha, pięknie. Godzina leży tytuł, a już drugie hasło, żeby Thelmę znaleźć.
Pierwszy poza netowo. Pięknie ;)
Dzienks, K.K.
Can, ale się walnął z tymi robotniczymi :)
A dziewuszkę odszukaj, bo szkoda, żeby się samotnie szwędała po świecie, niebezpieczne to przecież dla małej dziewczynki :(
„Jednak po kilku chwilach pracy przy rolecie, uwieńczonej manualnym dostrojeniem, pokój zalał odprężający półmrok” + reszta opisu – staranny, wyważony, klimatyczne przedstawienie miejsca
„jak już któryś łaskawie zechciał, pojawiała się bariera lingwistyczna” :D (w me gusta określenie)
„niech se Polip wymyśli co innego” – kto był śprytny to zgadł, coż to za osobistość :>>>
„— I tenisówki masz.
— Noo. I nową gumkę do włosów. Fioletową” – słodkie
Nowa baba jest! Bydzie romans??? ;P
"krzyczę głośniej, niż odpala twój motor" :D
„Ubrana jedynie w czarną koszulkę na ramiączkach z czerwonym napisem "Who cares?" i białe, sportowe shorty, mogła być zajebistą alternatywą dla braku jakiejkolwiek telewizji” – opis wyglądu postaci, przewrotny, fikuśnie przedstawione detale, czyli coś czego ne umiem, gratki
„dekoracyjna sałata zaschnięta, a wędlina niemal całkiem ususzona. Chleb miał przynajmniej dzień” – ta sałata dekoracyjna to jest zmora, mam tu taką PRL’owską restaurację, z której zamawiamy żarcie na wszystkie imprezy w pracy, i ta sałata... (znaczy prawdeś napisał, ona zawsze schnie zanim dotrze do klienta, a potem zostaje na talerzach, zastanawiałam się nawet czy to nie jest sałata wielokrotnego użytku...)
„— Jestem artystą i przygotowuję się do jakiejś sztuki.
Pacnęła dłonią o czoło.
— Nie do jakiejś, tylko konkretnej, matole. Wymyśl tytuł” :D
„Kobieta spojrzała z wyrazem autentycznego zainteresowania, ubranego w miły uśmiech kokieterii” – ładnie pedziane
„— Motocyklista, artysta? — wypaliła. — I... admirał?” – taa, kto by się nie zainteresował, lesbijka chyba ino
„— Zaproponuj jej, żeby usiadła — rzuciła Thelma” – muszę dygresję w tym momencie, a propo podpowiadania Thelmy! Jeden mój uczeń, co ma 15 lat i pierwszą prawie-dziewczynę, potrzebuje w „tej” kwestii więcej pomocy, niż w matmie, a przynajmniej tak wynika z ustawienia jego priorytetów i pół lekcji podczas której ja tłumaczę nierówności kwadratowe, on próbuje zmienić charakter tej rozmowy na „a może napiszemy do NIEJ na fb, zobaczymy co odpisze i Pani mi pomoże pociągnąć rozmowę”. Ja udaję, ze na świecie nie ma nic ważniejszego niż nierówności kwadratowe i lepiej, żeby społeczeństwo się nie rozmnażało, bo potem jest ciasno na świecie, ale po pół h pękam i sruuu, on pisze to co ja podyktuje, a laska wysyła serduszkowe buźki. Pedziałam mu nawet, żeby kupił badyla jakiego, róże czy cuś i wsadził w skrzynkę na listy, to jej łeb eksploduje z zachwytu, a messenger zaleje fala serduszek, ale okazał się Żydem i ostatecznie stwierdził, że w zasadzie to on nie wie czy to ta jedyna, ale... „napiszmy jej jeszcze coś” Reasumując – powyższa scena z podpowiadaniem topornemu Polipowi jest mi bliska.
„Zgromił ją wzrokiem. Potem spojrzał na żywą” – git
„Obiecał sobie, że kiedy będzie po wszystkim, wywiesi za oknem jej gnaty” – tyż git
Ech. Polip to twarda sztuka, nie dał się podpuścić. Dialog przedni. Ciekawi, co kombinują.
Kurwa. Napisałam powyższe zdanie i miałam pisać, że więź czuć solidną i żeby tylko tych kości z plecaka nie zgubił, ale przeczytałam koncówkę... Jak nie wróciła? Wcale???
Wątpliwości:
„a pod oknem stała czteroszufladowa szafka z drewnianą lampką wyrzeźbionego całkiem ładnie Indianina” – nie rozumiem tego zdania, a raczej jego drugiej części i tego jak ta druga część łączy się z pierwszą
„obszukał dokładnie kąty. Sprawdził szafę, szuflady oraz dziury przy ścianach, a na końcu bardzo dokładnie łóżko”- „dokładnie” dwa razy dość blisko
„W jednym ręku trzymała talerz z kanapkami w drugim dwie niegazowane mineralne” – prawdopodobnie przecinek przed „w drugim”
Nie ma więcej błędów. Wciąga bardziej niż Pincet, a może też przez to, że jest kontynuacją. Jest git. Czekam na ciung dalszy :)
Ritha, no więc, błędy oczywiście obadam, tak samo konstrukcję poszczególnych zdań.
Twój off-topo z małym zydkiem przeuroczny. Gdzie mnie to zaprowadzi, pojęcie mam mgliste, ale bardzo dziękować za żywiołowe reakcje.
Pozdrowiejszyn
Hej:) Siem ucieszyłam na ten widok niezmiernie.
"...niech se Polip wymyśli co innego, bo ona ma tych nadętych umarłych buców serdecznie dość."- ona jest świetna!:) Zadziorna, mniam. W ogóle cała ta relacja między nimi jest super. Nie jest miałko, banalnie itd. Lubię. Lubię. Lubię. Ale to już pewnie pisałam gdzieś tam w milach.
"...od zadań: podaj, przynieś, Chryste, zabij tego pierdolonego pająka..."- :D masz fajne poczucie humoru i to również bardzo w Twoich tekstach lubię.
"...i spojrzeniu mówiącym: "krzyczę głośniej, niż odpala twój motor". - :D
"— Ale ja muszę się przygotować... do tej sztuki, co to się przygotowuje... do niej... teraz."- urocze, urocze:D Przezakłopotany Polip. Cudnie!
Końcówka jak to masz w zwyczaju, ale pewna jestem, że wróci. ;) Musi;) Bardzo udana część. Zresztą, tyle razy użyłam słowa"lubię", że... no:) To co, czekamy na następną. Stukaj tam paluszkami w klawiaturę:) Pozdro;)
Fajnie, że powrociłeś... Rogalowy uśmiech wypełzł mi na twarz!
Tylko Thelma nie może tak sobie odejść. Bez niej już nie jest to samo!
Lubię te dialogi przekomarzania się.
Pomoc hotelowa też mocna choć filigranowa babka... Ale kogo to obchodzi?
Uciekł mu numerek... słodka Thelma.
Myślę, że wróci mała cholera.
Pozdrawiam serdecznie
No dobrze.
Żarty się skończyły.
Przybyłam i ja.
Zza światów opowi.
Grzecznie proszę i ostrzegam.
Thelma musi wrócić!!!
Nie ma innej możliwości.
Tak się nie robi.
Bierz Polipa za fraki i niech łazi po cmentarzu żeby ją odnaleźć.
Jak nie będzie Thelmy to będzie strajk.
Chcemy Thelmy!!!
Szudracz - tak mam czasem. Sorry, ale jak mnie pierdolnie, to konie. Tak samo z Gryzak - Cyber Wiedźmy. Z pozoru zwyczajny tekst. Mors też. Tylko, że ja naprawdę czasem się poruszam za marginesem i nie udaję. Jak mi coś siądzie, to... sam nie wiem czemu, aż tak.
od razu myślałam, że to oni, ale zmyliłeś mnie tym- mogłeś wziąć coś do żarcia- heh.
Dałeś nadzieję, a ten koniec to k... co...?!
Już nie wróciła zabrzmiało trochę na ostateczność. I, gdzie jest, do ciężkiej cholery zakochany Wiwat, cały w skurwonkach?! hehe
Fajnie tak wrócić na stare śmieci
Pozdrówka
Helloł, nooo, to było przekornie rzucone tak trochę. Chciałem troszkę "niedomyslnosć" utrzymać.
Tysz mnie się widzi to i jakoś tak, nie chcę iść pod prąd. Grunt, to się bawić.
Dziękuwella
Myślę, że jednak będę się zachowywał tak, jak będę uważał za słuszne.
Póki co, to Ty mi tu wpadasz i przypominasz o czymś, co zagrzebałem dawno w pamięci. Tak więc, ten...
Ciao.
Mężczyzna ostrożnie postawił plecak na łóżku, wyjął z niego robocze rękawice i założywszy je, obszukał kąty. -> Mężczyzna ostrożnie postawił plecak na łóżku, wyjął z niego robocze rękawice i, założywszy je, obszukał kąty.
Czwartego, jak w tym kawale. Będąc jeszcze za drzwiami, rzuciła, że ma dwie wiadomości. - A nie lepiej połączyć te zdania?
Żywiołowa dusza tylko w taki spokój zbierała myśli, więc dał jej kilka chwil. - A tutaj nie powinno być "w taki sposób"?
Wow, Can! Dobra interpunkcja <3 A nad Twoją genialnością się nie rozwodzę, bo to jest oczywista oczywistość. Pozdro!
"Otworzył. Weszła przez ścianę, choć podobno tego nie lubiła, gdyż czuła się przez to "mniej żywa"." — Thelma ma charakterek i jak to lubię ;))
"Chryste, zabij tego pierdolonego pająka " — pierdolnięte pająki są w porządku ;)
"Pokój był jednak pusty.
I tak zostało. Thelma już nie wróciła." — nie tak miało być...
No dobra, łyknęłam tą część :) Czyliś taką odnogę zrobił od "mili"... super :))
Pozdrowionka
''Duże łóżko przykrywała niepachnąca narzuta w zgniłym odcieniu zieleni'' - przemyslałabym ''niepachnąca''. Tak jakos niezbyt (mi oczywiscie) to brzmi.
Nie pierwszej swieżosci?
''— Pssst, Polip. Powiedz, że jesteś artystą i przygotowujesz się do jakiejś sztuki?
Spojrzał panicznie na łóżko, dostrzegając wesołą minę dziewczynki, choć na pokaz bardzo zdegustowaną.
— Jestem artystą i przygotowuję się do jakiejś sztuki.
Pacnęła dłonią o czoło.'' - Haha. Do jakiejs, powiadasz ;)?
Hmm, ucieka mi tu kontekst. Nie znam bohaterów, a pewnie to jacys skads, cos w formie kontynuacji/powiązania...
Dobrze się czyta, ale nic o nich nie wiem.
Hej.
Na początek takie cosie (mix wrażeń):
"...szafka z drewnianą lampką wyrzeźbionego całkiem ładnie Indianina." - napisałeś tu, że drewniana lampka jest/była wlasnoscią całkiem ładnie wyrzeźbionego Indianina :) Gdybyś napisał: "...lampką w kształcie Indianina", byłoby chyba lepiej. Oczywiście mógłbyś dodać coś o ładnie wyrzeźbionym kształcie.
"Po pomieszczeniu bezczelnie hasały cztery pasy nieprzyjemnego światła. Jednak po kilku chwilach pracy przy rolecie, uwieńczonej manualnym dostrojeniem, pokój zalał odprężający półmrok." - ależ Ty się lubujesz w tej zabawie w słowa ;) Fajne.
"...i spojrzeniu mówiącym: "krzyczę głośniej, niż odpala twój motor". - tak, Ty już chyba słyniesz z takich obrazowych porównań. Miodzio.
"Spojrzał panicznie na łóżko, dostrzegając wesołą minę dziewczynki, choć na pokaz bardzo zdegustowaną." - ale tu nie wiem, jak ta mina w końcu była. Myli mnie to "na pokaz". Czy to oznacza tyle co: "zazwycza"?
"Przetarł spoconą twarz. Następnie zwinął ręcznik w kulkę i w nią rzucił. Uchyliła się." - jeśli się czepiam, sorry. Ale tu wyraźnie stoi, że rzucił zwinietym ręcznikiem w spoconą twarz, a ona się uchyliła ;)
"...na jeden raz." - ja bym zostawił "na raz", przecież raz nie może być podwojony. Jakieś tam masło.
Ale, co Ci powiem, to Ci powiem, to się nie czyta, lecz smakuje, wiesz? Przez to się nie leci na łeb, na szyję, byle dalej, szybciej, bo to tak, jakby pić zacne wino z zatkanym nosem.
Tyle w temacie wina.
Pozdrawiaki ;)
Taaa, z tym indianinem to coś nie tak faktycznie. Nie pierwszy jesteś. Kurde, jednak co w garnku, to nie na stole. Obadam. Zresztą wszystkie wąty-(pliwości) obadam, jeno pewnie już jutrem. Twoja logiczna atomizacja nie raz już mi wyprostowała parę spraw. Dzięki ogromne sir AT.
TAAAAAK!
TO BYŁA DELMA! I POLIP!
ALE MIŁA NIESPODZIANKA!
Dobra, wyłączam ten głupi caps lock i już zachowuję się normalnie. Chociaż nie, nie będę się zachowywała normalnie, bo przez całą część miałam szeroki uśmiech na twarzy, a przy końcówce... jak mogłeś mi to zrobić?
Jak... jak Delma mogła odejść?
Jakim cudem ten pokój był pusty?
JAK?!
Drżą mi usta, bo chce mi się płakać. Kurczę, już tak się cieszyłam, że moi ulubieni bohaterowie będą tu grali pierwsze skrzypce i co? Ledwo się przywitałam z Delmą i już musiałam się z nią pożegnać.... :(
"— Skończony debil. Numerek mogłeś mieć." - tutaj idealnie widać, że świetna była! Taka sympatyczna i zabawna, chociaż cholernie wredna.
No nic, lecę dalej w nadziei, że znajdę tam Delmę... :(
"Brązowa szafa odstawała od ściany, obnażając niefachowość majstrów kładących kiedyś podłogę." - zgrabne to to.
"W progu stała Ana, dwudziestokilkuletnia pomoc motelowa od zadań: podaj, przynieś, Chryste, zabij tego pierdolonego pająka czy nagrzej wody." - to też mi się podoba. Parskłam :P
"W końcu znikła kompletnie, wypływając tuż obok. — I coś do picia — dodała." - bardziej pasuje mi "zniknęła". Swoją drogą, słodka ta mała.
Hihihi, w poprzedniej części taki macho, buraki z portierni przy nim sikają, a tu się biedny jąka, bo duszek dziewczynki daje mu w kość swoimi docinkami <3 :D
"Przyjrzała mu się, krzywiąc twarz w dziwnej minie, jakby zdziwiona, że musi doprecyzować oczywistość." - dziwnej, zdziwiona. No nie.
Końcówka! O nieeeee, Thelma! A już ją kurdę polubiłam. Po kilku pierwszych zdaniach była moim faworytem :( No nic, może będzie w następnej części. Ten tekst czytał mi się dużo lepiej, płynniej, chociaż przyznam od razu, że z punktu widzenia innego piszącego, ten był łatwiejszy do napisania. Mniej postaci, jedno miejsce. Wtedy jest wygodniej, więc może stąd to wszystko. Tamto, widziałam, ciut poprawiłeś, bo czytałam dla odświerznia. Jest bardzo git. Opis z kaktusem na początku też mi się mega podobał. Twój sposób przedstawiania rzeczywistości jest indywidualny i ma w sobie "to coś". Pozdro!
Po pierwsze lub drugie:
"Przyjrzała mu się, krzywiąc twarz w dziwnej minie, jakby zdziwiona, że musi doprecyzować oczywistość." - dziwnej, zdziwiona. No nie." - matko Boska. Sto procent racji.
Z tym zniknęła - też.
Nie żebym się na chama" anąsował", ale Thelma to w" pincet" powstała.
Dziekns, Kim
Miło z rana.
Kim, nie, bez "sęsu". Cenie se Twe zdanie i już w chuj dzięki Tobie poprawiłem, ale nic na chama.
Jak nie siedzi, ni ma co się męczyć.
I tak mi miłą niespodziankę zrobiłaś.
Ale, że już tak wcale nie wróciła :-(
Ja tylko chwilę patrzyłam przez okno, bo 15 furgonetek policji jechało i 5 karetek, a Thelma znika. Nieładnie.
A tak na serio, to bardzo dobra część. Thelmę i Polipa zapamiętam na bardzo długo, kto wie czy nie na zawsze, bo czasami jak się skupię to i wierszyk z podstawówki sobie przypomnę.
Kurczę, nie sposób ich nie polubić :-)
Komentarze (70)
Dzienks, Marg.
Nie, no, nie! Jak to już nie wróciła? Już była martwa, to jej nie zabili, co więc się stało?
No ja uwielbiam o niej czytać :) Widzę ją, jak dokazuje - jest słodka :)
5 dodałam, ale mi ją znajdź!!!
Pozdrawiam :)
Haha, pięknie. Godzina leży tytuł, a już drugie hasło, żeby Thelmę znaleźć.
Pierwszy poza netowo. Pięknie ;)
Dzienks, K.K.
A dziewuszkę odszukaj, bo szkoda, żeby się samotnie szwędała po świecie, niebezpieczne to przecież dla małej dziewczynki :(
„jak już któryś łaskawie zechciał, pojawiała się bariera lingwistyczna” :D (w me gusta określenie)
„niech se Polip wymyśli co innego” – kto był śprytny to zgadł, coż to za osobistość :>>>
„— I tenisówki masz.
— Noo. I nową gumkę do włosów. Fioletową” – słodkie
Nowa baba jest! Bydzie romans??? ;P
"krzyczę głośniej, niż odpala twój motor" :D
„Ubrana jedynie w czarną koszulkę na ramiączkach z czerwonym napisem "Who cares?" i białe, sportowe shorty, mogła być zajebistą alternatywą dla braku jakiejkolwiek telewizji” – opis wyglądu postaci, przewrotny, fikuśnie przedstawione detale, czyli coś czego ne umiem, gratki
„dekoracyjna sałata zaschnięta, a wędlina niemal całkiem ususzona. Chleb miał przynajmniej dzień” – ta sałata dekoracyjna to jest zmora, mam tu taką PRL’owską restaurację, z której zamawiamy żarcie na wszystkie imprezy w pracy, i ta sałata... (znaczy prawdeś napisał, ona zawsze schnie zanim dotrze do klienta, a potem zostaje na talerzach, zastanawiałam się nawet czy to nie jest sałata wielokrotnego użytku...)
„— Jestem artystą i przygotowuję się do jakiejś sztuki.
Pacnęła dłonią o czoło.
— Nie do jakiejś, tylko konkretnej, matole. Wymyśl tytuł” :D
„Kobieta spojrzała z wyrazem autentycznego zainteresowania, ubranego w miły uśmiech kokieterii” – ładnie pedziane
„— Motocyklista, artysta? — wypaliła. — I... admirał?” – taa, kto by się nie zainteresował, lesbijka chyba ino
„— Zaproponuj jej, żeby usiadła — rzuciła Thelma” – muszę dygresję w tym momencie, a propo podpowiadania Thelmy! Jeden mój uczeń, co ma 15 lat i pierwszą prawie-dziewczynę, potrzebuje w „tej” kwestii więcej pomocy, niż w matmie, a przynajmniej tak wynika z ustawienia jego priorytetów i pół lekcji podczas której ja tłumaczę nierówności kwadratowe, on próbuje zmienić charakter tej rozmowy na „a może napiszemy do NIEJ na fb, zobaczymy co odpisze i Pani mi pomoże pociągnąć rozmowę”. Ja udaję, ze na świecie nie ma nic ważniejszego niż nierówności kwadratowe i lepiej, żeby społeczeństwo się nie rozmnażało, bo potem jest ciasno na świecie, ale po pół h pękam i sruuu, on pisze to co ja podyktuje, a laska wysyła serduszkowe buźki. Pedziałam mu nawet, żeby kupił badyla jakiego, róże czy cuś i wsadził w skrzynkę na listy, to jej łeb eksploduje z zachwytu, a messenger zaleje fala serduszek, ale okazał się Żydem i ostatecznie stwierdził, że w zasadzie to on nie wie czy to ta jedyna, ale... „napiszmy jej jeszcze coś” Reasumując – powyższa scena z podpowiadaniem topornemu Polipowi jest mi bliska.
„Zgromił ją wzrokiem. Potem spojrzał na żywą” – git
„Obiecał sobie, że kiedy będzie po wszystkim, wywiesi za oknem jej gnaty” – tyż git
Ech. Polip to twarda sztuka, nie dał się podpuścić. Dialog przedni. Ciekawi, co kombinują.
Kurwa. Napisałam powyższe zdanie i miałam pisać, że więź czuć solidną i żeby tylko tych kości z plecaka nie zgubił, ale przeczytałam koncówkę... Jak nie wróciła? Wcale???
Wątpliwości:
„a pod oknem stała czteroszufladowa szafka z drewnianą lampką wyrzeźbionego całkiem ładnie Indianina” – nie rozumiem tego zdania, a raczej jego drugiej części i tego jak ta druga część łączy się z pierwszą
„obszukał dokładnie kąty. Sprawdził szafę, szuflady oraz dziury przy ścianach, a na końcu bardzo dokładnie łóżko”- „dokładnie” dwa razy dość blisko
„W jednym ręku trzymała talerz z kanapkami w drugim dwie niegazowane mineralne” – prawdopodobnie przecinek przed „w drugim”
Nie ma więcej błędów. Wciąga bardziej niż Pincet, a może też przez to, że jest kontynuacją. Jest git. Czekam na ciung dalszy :)
Twój off-topo z małym zydkiem przeuroczny. Gdzie mnie to zaprowadzi, pojęcie mam mgliste, ale bardzo dziękować za żywiołowe reakcje.
Pozdrowiejszyn
"...niech se Polip wymyśli co innego, bo ona ma tych nadętych umarłych buców serdecznie dość."- ona jest świetna!:) Zadziorna, mniam. W ogóle cała ta relacja między nimi jest super. Nie jest miałko, banalnie itd. Lubię. Lubię. Lubię. Ale to już pewnie pisałam gdzieś tam w milach.
"...od zadań: podaj, przynieś, Chryste, zabij tego pierdolonego pająka..."- :D masz fajne poczucie humoru i to również bardzo w Twoich tekstach lubię.
"...i spojrzeniu mówiącym: "krzyczę głośniej, niż odpala twój motor". - :D
"— Ale ja muszę się przygotować... do tej sztuki, co to się przygotowuje... do niej... teraz."- urocze, urocze:D Przezakłopotany Polip. Cudnie!
Końcówka jak to masz w zwyczaju, ale pewna jestem, że wróci. ;) Musi;) Bardzo udana część. Zresztą, tyle razy użyłam słowa"lubię", że... no:) To co, czekamy na następną. Stukaj tam paluszkami w klawiaturę:) Pozdro;)
Pozderro.
Pozdrawiam
Dzięki za wizytę, Justyska.
Pozdrox
Tylko Thelma nie może tak sobie odejść. Bez niej już nie jest to samo!
Lubię te dialogi przekomarzania się.
Pomoc hotelowa też mocna choć filigranowa babka... Ale kogo to obchodzi?
Uciekł mu numerek... słodka Thelma.
Myślę, że wróci mała cholera.
Pozdrawiam serdecznie
No ładnie. Napisałbym, że nie żyje, ale w jej przypadku to wszystko jedno.
:))
Miłego dnia
Nie chciał puknąć tej abnegatki w obecności ducha, tylko Ty mogłeś to napisać. (shame)
Żarty się skończyły.
Przybyłam i ja.
Zza światów opowi.
Grzecznie proszę i ostrzegam.
Thelma musi wrócić!!!
Nie ma innej możliwości.
Tak się nie robi.
Bierz Polipa za fraki i niech łazi po cmentarzu żeby ją odnaleźć.
Jak nie będzie Thelmy to będzie strajk.
Chcemy Thelmy!!!
Noo, wszystko co w planach, to... w planach.
Dałeś nadzieję, a ten koniec to k... co...?!
Już nie wróciła zabrzmiało trochę na ostateczność. I, gdzie jest, do ciężkiej cholery zakochany Wiwat, cały w skurwonkach?! hehe
Fajnie tak wrócić na stare śmieci
Pozdrówka
Tysz mnie się widzi to i jakoś tak, nie chcę iść pod prąd. Grunt, to się bawić.
Dziękuwella
Póki co, to Ty mi tu wpadasz i przypominasz o czymś, co zagrzebałem dawno w pamięci. Tak więc, ten...
Ciao.
Przeczytałam komentarze.
Jak to... Delma odeszła?
I W OGÓLE, O MATKO BOSKA JEDYNA! To serio kontynuacja 500 mil?!
(moje uwagi co do tamtej historii wciąż się piszą).
Pozdro, Can!
Przeczytasz, ocenisz, Elo.
Piszą się, kurde. No ładnie :)
Delma. Cudna nazwa
Pozdrox
Ogólnie, mam mega dużo zaległości...
Czwartego, jak w tym kawale. Będąc jeszcze za drzwiami, rzuciła, że ma dwie wiadomości. - A nie lepiej połączyć te zdania?
Żywiołowa dusza tylko w taki spokój zbierała myśli, więc dał jej kilka chwil. - A tutaj nie powinno być "w taki sposób"?
Wow, Can! Dobra interpunkcja <3 A nad Twoją genialnością się nie rozwodzę, bo to jest oczywista oczywistość. Pozdro!
Pozdrówka.
"Otworzył. Weszła przez ścianę, choć podobno tego nie lubiła, gdyż czuła się przez to "mniej żywa"." — Thelma ma charakterek i jak to lubię ;))
"Chryste, zabij tego pierdolonego pająka " — pierdolnięte pająki są w porządku ;)
"Pokój był jednak pusty.
I tak zostało. Thelma już nie wróciła." — nie tak miało być...
No dobra, łyknęłam tą część :) Czyliś taką odnogę zrobił od "mili"... super :))
Pozdrowionka
Dzienks, Aga
''Duże łóżko przykrywała niepachnąca narzuta w zgniłym odcieniu zieleni'' - przemyslałabym ''niepachnąca''. Tak jakos niezbyt (mi oczywiscie) to brzmi.
Nie pierwszej swieżosci?
''— Pssst, Polip. Powiedz, że jesteś artystą i przygotowujesz się do jakiejś sztuki?
Spojrzał panicznie na łóżko, dostrzegając wesołą minę dziewczynki, choć na pokaz bardzo zdegustowaną.
— Jestem artystą i przygotowuję się do jakiejś sztuki.
Pacnęła dłonią o czoło.'' - Haha. Do jakiejs, powiadasz ;)?
Hmm, ucieka mi tu kontekst. Nie znam bohaterów, a pewnie to jacys skads, cos w formie kontynuacji/powiązania...
Dobrze się czyta, ale nic o nich nie wiem.
I tak, dzienks
Na początek takie cosie (mix wrażeń):
"...szafka z drewnianą lampką wyrzeźbionego całkiem ładnie Indianina." - napisałeś tu, że drewniana lampka jest/była wlasnoscią całkiem ładnie wyrzeźbionego Indianina :) Gdybyś napisał: "...lampką w kształcie Indianina", byłoby chyba lepiej. Oczywiście mógłbyś dodać coś o ładnie wyrzeźbionym kształcie.
"Po pomieszczeniu bezczelnie hasały cztery pasy nieprzyjemnego światła. Jednak po kilku chwilach pracy przy rolecie, uwieńczonej manualnym dostrojeniem, pokój zalał odprężający półmrok." - ależ Ty się lubujesz w tej zabawie w słowa ;) Fajne.
"...i spojrzeniu mówiącym: "krzyczę głośniej, niż odpala twój motor". - tak, Ty już chyba słyniesz z takich obrazowych porównań. Miodzio.
"Spojrzał panicznie na łóżko, dostrzegając wesołą minę dziewczynki, choć na pokaz bardzo zdegustowaną." - ale tu nie wiem, jak ta mina w końcu była. Myli mnie to "na pokaz". Czy to oznacza tyle co: "zazwycza"?
"Przetarł spoconą twarz. Następnie zwinął ręcznik w kulkę i w nią rzucił. Uchyliła się." - jeśli się czepiam, sorry. Ale tu wyraźnie stoi, że rzucił zwinietym ręcznikiem w spoconą twarz, a ona się uchyliła ;)
"...na jeden raz." - ja bym zostawił "na raz", przecież raz nie może być podwojony. Jakieś tam masło.
Ale, co Ci powiem, to Ci powiem, to się nie czyta, lecz smakuje, wiesz? Przez to się nie leci na łeb, na szyję, byle dalej, szybciej, bo to tak, jakby pić zacne wino z zatkanym nosem.
Tyle w temacie wina.
Pozdrawiaki ;)
TO BYŁA DELMA! I POLIP!
ALE MIŁA NIESPODZIANKA!
Dobra, wyłączam ten głupi caps lock i już zachowuję się normalnie. Chociaż nie, nie będę się zachowywała normalnie, bo przez całą część miałam szeroki uśmiech na twarzy, a przy końcówce... jak mogłeś mi to zrobić?
Jak... jak Delma mogła odejść?
Jakim cudem ten pokój był pusty?
JAK?!
Drżą mi usta, bo chce mi się płakać. Kurczę, już tak się cieszyłam, że moi ulubieni bohaterowie będą tu grali pierwsze skrzypce i co? Ledwo się przywitałam z Delmą i już musiałam się z nią pożegnać.... :(
"— Skończony debil. Numerek mogłeś mieć." - tutaj idealnie widać, że świetna była! Taka sympatyczna i zabawna, chociaż cholernie wredna.
No nic, lecę dalej w nadziei, że znajdę tam Delmę... :(
"Brązowa szafa odstawała od ściany, obnażając niefachowość majstrów kładących kiedyś podłogę." - zgrabne to to.
"W progu stała Ana, dwudziestokilkuletnia pomoc motelowa od zadań: podaj, przynieś, Chryste, zabij tego pierdolonego pająka czy nagrzej wody." - to też mi się podoba. Parskłam :P
"W końcu znikła kompletnie, wypływając tuż obok. — I coś do picia — dodała." - bardziej pasuje mi "zniknęła". Swoją drogą, słodka ta mała.
Hihihi, w poprzedniej części taki macho, buraki z portierni przy nim sikają, a tu się biedny jąka, bo duszek dziewczynki daje mu w kość swoimi docinkami <3 :D
"Przyjrzała mu się, krzywiąc twarz w dziwnej minie, jakby zdziwiona, że musi doprecyzować oczywistość." - dziwnej, zdziwiona. No nie.
Końcówka! O nieeeee, Thelma! A już ją kurdę polubiłam. Po kilku pierwszych zdaniach była moim faworytem :( No nic, może będzie w następnej części. Ten tekst czytał mi się dużo lepiej, płynniej, chociaż przyznam od razu, że z punktu widzenia innego piszącego, ten był łatwiejszy do napisania. Mniej postaci, jedno miejsce. Wtedy jest wygodniej, więc może stąd to wszystko. Tamto, widziałam, ciut poprawiłeś, bo czytałam dla odświerznia. Jest bardzo git. Opis z kaktusem na początku też mi się mega podobał. Twój sposób przedstawiania rzeczywistości jest indywidualny i ma w sobie "to coś". Pozdro!
Po pierwsze lub drugie:
"Przyjrzała mu się, krzywiąc twarz w dziwnej minie, jakby zdziwiona, że musi doprecyzować oczywistość." - dziwnej, zdziwiona. No nie." - matko Boska. Sto procent racji.
Z tym zniknęła - też.
Nie żebym się na chama" anąsował", ale Thelma to w" pincet" powstała.
Dziekns, Kim
Miło z rana.
Jak nie siedzi, ni ma co się męczyć.
I tak mi miłą niespodziankę zrobiłaś.
Ja tylko chwilę patrzyłam przez okno, bo 15 furgonetek policji jechało i 5 karetek, a Thelma znika. Nieładnie.
A tak na serio, to bardzo dobra część. Thelmę i Polipa zapamiętam na bardzo długo, kto wie czy nie na zawsze, bo czasami jak się skupię to i wierszyk z podstawówki sobie przypomnę.
Kurczę, nie sposób ich nie polubić :-)
Pozdroxix
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania