Klucz do (nie)szczęśliwego zakończenia (one shot)

Tu nic nie ma.

 

Tu jest pusto.

 

Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo zmienił się mój dom w ciągu ostatnich miesięcy. Ale... czy to miejsce mogę nadal nazwać "domem"? Po tym jak sprzedałam wszystko co sprawiało, że był on wyjątkowym i bezpiecznym miejscem? Po tym jak zastawiłam pamiątki rodzinne i srebra?

 

Mimowolnie mocniej zaciskam rękę na białej róży.

 

"Jesteś piękna jak ta róża"- tak powiedział.

 

Dziwne, że jego słowa wciąż znaczą dla mnie tak wiele.

 

- Piękna jak róża - prycham. Z pewnością daleko mi dzisiaj do róży. Jak żałośnie muszę wyglądać w tym pustym miejscu, skulona, oparta o ścianę z policzkami zaczerwienionymi od płaczu. Przymykam oczy.

 

W tym domu nie zostało już nic oprócz ścian.

 

Wiem, że nie powinnam tak siedzieć. Powinnam... nie wiem co powinnam zrobić, ale coś na pewno! Jednak nie mogę. Dziwne bolesne uczucie promieniuje z mojej klatki piersiowej.

 

- Od dnia kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam, twoja piękna twarz ujęła mnie za serce.-mówię cicho. - Zakochałam się w tobie.

 

Po wymówieniu tych słów czuję się... lżej. Czuję natychmiastową ulgę. Skoro już zaczęłam powinnam mówić dalej?

 

- Byłeś przyczyną bezsennych nocy... Samo myślenie o tobie sprawiało, że moje serce biło szybciej... że czułam to wyjątkowe uczucie. Teraz czuję coś innego. To uczucie jest cięższe i utrudnia mi oddychanie.

 

- Gdy w końcu odważyłam się wyznać moje uczucia, ty powiedziałeś "Ja też cię kocham". Byłam wtedy taka szczęśliwa... i taka naiwna. Nie mogłeś zmarnować okazji, nie? Wykorzystałeś to. Tamtego dnia, poprosiłeś mnie o przysługę. Jak to szło? -śmieję się gorzko. - "Potrzebuję tylko trochę pieniędzy".

 

Kulę się, gdy dociera do mnie wspomnienie tamtego dnia. Ciepło wieczoru, głosy ludzi i jego twarz. Czarne włosy, błyszczące oczy i ...uśmiech, który teraz wydaje mi się być wymuszony. Wtedy wystarczał mi ten uśmiech bym była szczęśliwa. Cóż, przynajmniej wydawało mi się, że jestem szczęśliwa.

 

Wyczuwam kroplę jakiejś cieczy spływającą po mojej dłoni. Krew? Unoszę odrobinę głowę. Nie, ta ciecz jest zielona. Musiałam ściskać łodygę róży tak mocno, że wypuściła soki.

 

Okładam sfatygowaną różę na ziemię.

 

"Jeżeli będę udawała cichy kwiat, on na pewno mnie pokocha", myślałam."Jeśli spełnię jego prośbę, na pewno stanę się dla niego ważna", myślałam. Teraz widzę to, że moja głupota naprawdę przekroczyła pewne granice.

 

- Dałam ci pieniądze - uśmiecham się smutno. - Były ci potrzebne do spełnienia twoich marzeń, więc bez wahania oddałam ci wszystko

 

Czy to nie dziwne, że w chwilach tak bolesnych na naszej twarzach pojawia się tyle rodzai uśmiechu? Tak jakby nasze ciało chciało nam pomóc zmniejszyć nasz ból.

 

- Wszystko sprzedałam... Wszystko zastawiłam... Wszystko! - krzyczę. - Czy to nie idiotyczne? Ja, zrobiłam to wszystko byś ty mógł spełnić marzenia!

 

Zrobiłam to wszystko by spełnić jego marzenia. Chciałabym wiedzieć, o czym ja kiedyś marzyłam?

 

- Wiesz, najbardziej zabawne jest to, że nadal o niczym bym nie wiedziała. Wierzyłabym ci bez najmniejszych podejrzeń! Tak by było... gdybym nie zobaczyła ciebie całującego inną kobietę.-to wspomnienie jest trudne. Gdy tylko przywołuję je do siebie sprawia, nakłada na moje serce dziwny ciężar, którego nie potrafię zdjąć .- Tłum bił wam brawo.Ten dźwięk był... irytujący. - oddycham głębiej starając się przegonić to ciężkie uczucie. - Po chwili mnie zobaczyłeś. Jestem pewna, że przez sekundę mogłam dostrzec dezorientację na twojej twarzy. Ukryłeś ją prędko pod wymuszonym uśmiechem i szybko odeszłeś, razem z nią, w głąb lokalu. A podobno byłeś zajęty pracą...

Przypomniałam sobie wtedy twoje słowa "potrzebuje tylko trochę pieniędzy".

I zrozumiałam!

Dotarło do mnie jak bardzo byłeś fałszywy! - krzyczę, a głos mi się łamie. - Szkoda tylko, że zrozumiałam to tak późno.

 

..........................

 

Gdy otwieram drzwi, na progu widzę niezwykłą postać. Osoba, która stoi przede mną ma na sobie czarny garnitur, a twarz chowa za malowaną maską królika.

 

Milczy. Przygląda mi się? Ocieram oczy i policzki, starając się ukryć pozostałości łez. Czuję się źle. Na tyle źle by nie dziwić się nikomu i niczemu.

 

-To jest podarunek od pani Wonderlandu- mówi postać męskim głosem. Wyciąga przed siebie otwartą walizkę. Jest ona po brzegi wypełniona banknotami.-Wykorzystaj go zgodnie z własnym życzeniem.

 

Co proszę?

 

A zresztą...

 

-Dziękuję- przyjmuję walizkę z rąk przybysza. Nie planuję ich wykorzystać. Mogłabym z pomocą tych pieniędzy odbudować dwór i zacząć życie na nowo. Mogłabym... ale nie mam już na to siły.

Teraz, te wszystkie banknoty są dla mnie niewiele warte.

Są przypomnieniem wszystkiego co poświęciłam.

 

-Jeszcze tylko ten drobiazg -postać podaje mi małą prostokątną skrzynkę.-Użyj go właściwie- mówi i znika. Rozpływa się, zostawiając mnie z walizką i skrzynką.

 

Moje ręce w tajemniczy sposób same otwierają skrzynkę. W wykładanej zielonym materiałem skrzynce, pod czerwonym materiałem leży w niej klucz do szczęśliwego zakończenia.

 

...............................................................

 

O północy postać w granatowym płaszczu puka do drzwi pewnego domu. Gdy młody niebieskooki mężczyzna otwiera jej drzwi, ona uśmiecha się i mówi :

 

- Mam tutaj to, czego pragniesz.

 

On dostrzega walizkę i bez wahania wpuszcza ją do domu. Gdy drzwi zamykaj się za nią, dziewczyna w czerwonej sukni wtula się w pierś ukochanego. Na ziemię spadają białe płatki. Biała róża przypięta do jej piersi już wcześniej wydawała się trochę pomięta.

 

- Tak bardzo mi ciebie brakowało - mówi cicho dziewczyna.

 

- Ja również tęskniłem, Anno - on odgarnia jej włosy i czule całuje ją w policzek. Ona uśmiecha się delikatnie. Jej palce zaciskają się na spuście.

 

Chłopak upada na podłogę. Drogi dywan barwi się szkarłatem. Kobieta w czerwonej sukni oddała strzał z podarowanego pistoletu.

 

- Kto stwierdził, że cichy kwiat jest dobrym kwiatem? - pyta ze słyszalną ironią patrząc na chłopaka, który wykrwawia się na ziemi.

 

Klęka obok niego i delikatnie dotyka jego policzka.

 

- Skoro mówiłeś, że będziesz mnie kochać aż do śmierci, to proszę, przyjmij teraz mnie całą.

 

Jedną ręka odgarnia jego czarne włosy. Drugą przyciska broń do jego skroni. Widząc jego przerażone spojrzenie pyta:

 

- Czyżbyś nie był szczęśliwy? Dziś nas dwoje otrzymało szczęśliwe zakończenie.

 

TylkoToWszystko

------------------------------------------------------------------------

 

 

No, więc to jest mój pierwszy one-shot, którym dzielę się z wami.

 

Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu :-)

 

 

Proszę o szczerą ocenę opowiadanie

i umieszczam link do mojego bloga totylkotowszystko.blogspot.com,

gdzie również publikuję to opowiadanie.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 31.05.2018
    Ok. To wpadłem. Z linku do bloga raczej nie skorzystam, bo... No, bo coś ;)

    Teraz tak.
    Najpierw nieprzyjemności... ale takie drobne.

    - nie pilnuje sz poprawnego zapisu dialogu, nie dajesz odstępu po myślniku. Takoe samo niechlujstwo występuje przy zapisie wielokropku.

    Tu wyjmę:

    "Czy to nie dziwne, że w chwilach tak bolesnych na naszej twarzy pojawia się tyle rodzai uśmiechu?" - na naszej twarzy czy twarzach. Jeśli chodziło Ci o uczucie, które się aż ociera o bliźniacze jedność, wtedy zapis ok, ale nie sądzę.

    Ostatnią kwestią jest czasem wyrazowa wtórność. Kłania się użycie synonimu.


    No, ale mając to już za sobą, to...

    Naprawdę bardzo ładne. Lubię takie - napisane z pogranicza poetyckiej prozy - teksty. Uwiodł mnie początek, bo jest zwięzły i tajemniczy. Popłynąłem.
    Ładnie malujesz obrazy. Masz zalążek ciekawego stylu.
    Jestem ogólnie na tak.

    Pozdroxix

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania