Kobieta o imieniu Liz - smutna wiadomość pełna szczęścia
Tekst dedykuję i przeznaczam dla wszystkich czytelników serii "Kobieta o imieniu Liz"
*****
Kliknęłaś w link i czekałaś, aż strona się załaduje. Kółeczko zagłady mieliło zawartość, która ciągle pozostawało tajemnicą. Jest! Załadowało się. A cóż to? Kurtyna? Patrzyłaś na ciężki, purpurowy materiał i próbowałaś dojrzeć, co takiego ukryto za nią.
Nagle zaczęła się podnosić. Trwała absolutna, niezmącona cisza. Przed chwilą ktoś kaszlnął, ale natychmiast go wyproszono. Deski parkietu rozświetlał jasny reflektor, lecz nikt nie pojawiał się w jego obrębie. Cisza trwała i wtedy, tuż przy bocznej kotarze, ukazała sie burza włosów, po czym natychmiast zniknęła. Za ciężkim materiałem trwała jakaś walka, szamotanina, a może dyskusja z argumentami pokroju żelaznej rury. Liz została ponownie wyschnięta na scenę, spojrzała z wyrzutem na tego kto jej w tym pomógł, po czym odwróciła się w stronę publiki.
- Dzień dobry - zaczęła lekko speszona - Eeee, ja... Ten... Za chwilę pojawią się tu... Artyści... Na przykład...
- Liz! - Chris wychylił się zza kotary - Ty nas zapowiadasz? Przecież to brzmi jak mowa pogrzebowa! - podszedł do córki, która wyglądała jak kupka nieszczęścia.
- Nie prawda!
- No tak! Mogłaś powiedzieć Chris, mąż, ojciec, artysta. Zgroza!
- Dobra, już dobra. Nie było tak źle - Alex wyszedł z drugiej strony podnosząc ręce.
- Ej! Nie gracie według scenariusza! Niszczycie mi przedstawienie! - Sam z słuchawką w uchu i plikiem kartek w ręku wpadła na scenę.
- No to jesteśmy w kąplecie - Chris przewrócił oczami.
- Jeszcze ja! - DeeDee wbiegła na środek, a Alex wziął ją na ręce i posadził sobie na barana.
Nagle wszyscy zamarli i spojrzeli na publikę. Stanęli w szeregu i uśmiechając się czule każde powoli wyciągnęło dużą kartkę z kolorowym napisem. Tak powstało:
"Dziękujemy za wszystkie wspólnie spędzone chwile. Nie istnielibyśmy bez was"
Chwilę tak stali, po czym rzucili plakaty i zeszli ze sceny, wprost do publiczności. Ludzie z nimi rozmawiali, przytulali się, robili sobie zdjęcia. Gdy już wszyscy ponownie znaleźli się na deskach sceny, Liz wyciągnęła nowy plakat, ale zawierał tylko urywek wiadomości. Alex podszedł ze swoim i dołączył nową cześć. Chris dopasował kolejny element, a potem Sam i DeeDee.
"Do zobaczenia. W innej formie"
Ukłonili się i machając wszystkim na pożegnanie zniknęli za kurtyną.
*****
Chciałem wszystkim bardzo podziękować za śledzenie tej historii. Wasze opinie, odczucia, rady były niezwykle cenne. Pomogliście mi tworzyć tę opowieść. Niestety więcej rozdziałów "Kobiety o imieniu Liz" nie pojawi na Opowi. Piszę tę wiadomość, ponieważ są osoby, które czekają na ciąg dalszy. Wam dziękuję w szczególności. Dlaczego Liz już tu nie zagości? Kochani, Liz została wybrana na kolegium wydawniczym i jej ciąg dalszy będziecie mogli poznać w księgarni! Tak! Moja słodka Liz doczeka się wersji papierowej.
Osobą zainteresowanym będę mógł podać szczegóły, ale przygotowania potrwają dość długo. Dziękuję Wam jeszcze raz i mam nadzieję, do zobaczenia w księgarni!
Komentarze (22)
Też chciałabym taką książkę z autografem, pokrywam koszty przesyłki i egzemplarza :)
Bardzo się cieszę, że Ci się udało!
Gratulacje, Chrisior! Będzie bestseller, zobaczysz ;)
PS. Można zapytać, jakie wydawnictwo zajmie się twoim dziełem?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania