Kobieta wołająca o pomoc

Wybiegłam z pokoju w swojej długiej koszuli nocnej, słysząc krzyki dochodzące z dołu.

Zatrzymałam się przy balustradzie z ciemnego drewna w angielskim stylu i spojrzałam na drugi koniec korytarza, który oświecały tylko kinkiety będące jedyną ozdobą tych czarnych ponurych ścian.

Mój wzrok zatrzymał się dopiero na schodach, gdzie pustym wzrokiem ojciec patrzył na szeroko uśmiechniętą matkę, a jego ręce ściskały jej szyję.

Wstrzymałam oddech i patrzyłam. Nie mogłam się ruszyć. Słyszałam w mojej głowie głosy, że to cholernie źle się skończy. Zamknęłam oczy.

Nim zdążyłam ponownie je otworzyć, usłyszałam przerażający śmiech a następnie moja matka runęła schodami w dół.

Złapałam się balustrady i wychyliłam, a moim oczom ukazała się powykręcana postać leżąca nieruchomo na środku holu.

 

Obudziło mnie walenie w hotelowe drzwi. Przeklinając pod nosem, przekręciłam się na drugi bok i przykryłam głowę poduszką. Po chwili dobijanie do drzwi na nowo mnie obudziło. Do tego dołączył dzwoniący bez przerwy telefon. Zmuszając się do otwarcia oczu spojrzałam w kierunku okien, które były przysłonięte ciężkimi, ciemnymi zasłonami w dziwne wzory. Za oknem było ciemno, słońce jeszcze nie wstało, więc kto budził mnie tak wcześnie i chciał mi zepsuć dzień? Drażniący mnie coraz bardziej dzwonek telefonu, zmusił mnie do wstania z ogromnego łóżka, w którym zmieściłyby się spokojnie cztery osoby. Było wysokie i tapicerowane w ciemnych barwach, które idealnie kontrastowało z jasnym i nowoczesnym wnętrzem pokoju. Spędzałam w nim ostatnio każdą wolną chwilę, myśląc nad historią do nowej książki, na którą wszyscy czekali o wiele za długo. Powoli usiadłam i spuściłam nogi w dół, przypominając sobie o koszmarze który znów zaczął mi towarzyszyć każdej nocy. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drugiego pokoju, który zajmował większą cześć całego hotelowego mieszkania. Wysoki, podwieszany sufit na środku którego wisiał ogromny, nowoczesny kryształowy żyrandol, po ciemku wydawał się o wiele niższy, wręcz przytłaczający a żyrandol przypominał mi o koszmarze z mojego rodzinnego domu. Zapaliłam światło i sięgnęłam po telefon który leżał na kanapie, musiałam go tam wczoraj zostawić gdy do późnej nocy oglądałam w telewizji program kulinarny. Choć nie lubiłam spędzać czasu w kuchni albo nie miałam na to nigdy wystarczająco czasu, patrzenie na wymyślne potrawy sprawiało mi niewielką radość i umilało niekiedy wiele szarych i samotnych dni. Sprawdzając wiadomości w telefonie, zabrałam się za odsłonięcie okien i jak się okazało wcale nie było tak wcześnie. Na telefonie pokazywało już 10 a za godzinę miałam być gotowa na spotkanie w jednej z pobliskich księgarni gdzie miałam podpisywać najnowszą książkę "Kobieta wołająca o pomoc" i z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem pozować do zdjęć,

 

Wybrałam numer do prezesa mojego wydawnictwa, którego po latach mogę nazwać jedynym przyjacielem. Czekając na sygnał ruszyłam do kuchni i zabrałam się za robienie kawy i śniadania. Po chwili w słuchawce odezwał się znajomy głos, który od razu zaczął się na mnie wydzierać.

- Camila cholera, czemu nie odbierasz? Od godziny próbuję się do Ciebie dodzwonić, byłem nawet w hotelu ale nie raczyłaś mi otworzyć ani dać znać, że wszystko dobrze. Za niecałą godzinę zaczynamy spotkanie w księgarni, mam nadzieję że nie zapomniałaś? Prawda? Halo? Dlaczego nie odpowiadasz?

- Mhm, pamiętam. Do zobaczenia na miejscu.

Rozłączyłam się i przyspieszyłam ruchy żeby zdążyć na czas. Niecałą godzinę później byłam już w drodze w swoim wymarzonym czarnym Mustangu, zerkając na zegarek miałam jeszcze chwilę czasu więc wstąpiłam do mojej ulubionej kawiarni Costa Coffee.

 

Dotarłam na miejsce na czas, przed księgarnią było mnóstwo ludzi. Wjechałam autem w jedną z mniejszych uliczek i tam dostałam się do księgarni bocznymi drzwiami. Po drodze spotkałam rozwścieczonego prezesa, mijając go krzyknęłam - David wynagrodzę Ci to! Na co on parsknął sztucznym śmiechem i zniknął w tłumie.

Zajęłam miejsce przy przygotowanym dla mnie stoliku na szczycie schodów, podziękowałam wszystkim za przybycie i zaczęłam kolejne nudne spotkanie z czytelnikami.

Po dwóch godzinach musiałam sobie zrobić chwilę przerwy, wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia ale zatrzymała mnie głośna awantura pomiędzy trójką fanów stojących daleko w kolejce. Odwróciłam się w ich kierunku i ujrzałam siwego faceta, który szarpie się z młodym chłopakiem a za nim próbuję się ukryć drugi chłopak, kuląc się ze strachu. Starszy mężczyzna złapał młodszego za włosy i zaczął go szarpać i do tego okładać pięściami.

Przyglądałam się tej akcji kilka minut z pustym uśmiechem na twarzy, w końcu ruszyłam w ich stronę. Stanęłam przed nimi i zwróciłam się do starszego mężczyzny - hej masz przeprosić. Spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem - przeproś.

 

- Dlaczego mam go przeprosić?

- Nie jego, mnie.

- Co?

- Zniszczyłeś moje spotkanie z fanami.

- Ja mam przeprosić gdy ten idiota nie potrafi czekać jak inni w kolejce?

Złapałam go za rękę i wykręciłam ją do tyłu, drugą złapałam go za włosy i robiłam dokładnie to co on przed chwilą temu chłopakowi. Mężczyzna zaczął krzyczeć. Fani wokół nas pełni zdziwienia, wyciągnęli telefony żeby uwiecznić nasze przedstawienie.

- Kto by nie krzyczał, gdy ciągnie się go za włosy hm?

- Zostaw mnie!

- Widzisz też krzyczysz.

Jeden z fanów podszedł do nas i zaczął bronić starszego mężczyznę.

- To wszystko wina tych dwóch młodych gnojków. Nie potrafią spokojnie czekać w kolejce, a gdy zwrócił im uwagę rzucili się na niego. To wariaci!

- Jesteś psychiatrą, że tak mówisz?

- Co? Po prostu... Inaczej tego się nazwać nie da!

Ochrona wpadła do księgarni i puściłam mężczyznę oddając go w ich ręce.

- Szurnięty...

Zaczęłam krzyczeć, ale moje usta nagle zostały zasłonięte dłonią

-Bądz cicho, wystarczająco już zrobiłaś - usłyszałam głos Davida

Młody chłopak odwrócił się do nas plecami, mocno przytulił drugiego który cały czas krył się za nim i razem wyszli. Chciałam pobiec za nimi ale czyjaś ręka ciągnęła mnie w przeciwną stronę, po czym zniknęliśmy w bocznym korytarzu i wyszliśmy na zewnątrz.

 

Wsiadłam do samochodu słysząc za sobą ciągłe wrzaski Davida na jego asystentkę, która jak się dowiedziałam z ich wymiany zdań miała mnie pilnować. Nie zwracając na nich większej uwagi, zapaliłam auto i ruszyłam widząc w lusterku jak David jeszcze próbuje za mną biec wymachując rękami w złości. Wróciłam do hotelu i położyłam się do łóżka, ukrywając się pod swoją ulubioną, puchową kołdrą. Wyłączyłam telefon i zamknęłam oczy.

 

Wpatrywałam się nieruchomo w postać która już nie przypominała mojej matki, gdy nagle usłyszałam groźny głos mojego ojca.

- Camila wróć do swojego pokoju!

Myślałam, że chociaż łzy napłyną do moich oczu ale nic takiego się nie stało, popatrzyłam na niego i wróciłam do pokoju. Ukryłam się w łóżku i czekałam. Mijały godziny, aż w końcu zrobiło się jasno. Wstałam i ruszyłam do drzwi. Starając się po cichu je otworzyć, wyjrzałam czy nie ma w pobliżu ojca po czym ruszyłam w stronę schodów. Gdy do nich dotarłam, stanęłam na ich szczycie i spojrzałam na miejsce gdzie jeszcze kilka godzin temu leżała moja matka. Nie było po niej żadnego śladu, więc zeszłam na dół. Odkąd wprowadziliśmy się do tego ogromnego zamku, który zbudował mój ojciec żeby moja matka mogła w spokoju pisać nowe powieści, szukając nowych inspiracji zawsze powtarzali mi, żebym nigdy nie schodziła do piwnicy. Będąc mniejsza bałam się tam schodzić, później byłam jej coraz bardziej ciekawa, niestety klucz do niej zawsze był dobrze ukryty. Do czasu, gdy pewnego wieczoru rodzice pokłócili się i moja matka nie wiedząc, że ją obserwuję, sięgnęła po klucz w swoim biurku i ruszyła do piwnicy. Nigdy tam nie byłam, ale domyślałam się gdzie tak szybko zniknęło ciało mojej matki. Ruszyłam w stronę dużego biura gdzie oprócz stosów książek i miejsca do pisania stało stare, drewniane biurko z kwiecistymi wzorami wyrzeźbionymi po jego bokach. Podeszłam do szuflady i otworzyłam ją. Pomiędzy różnymi papierami i przyborami do pisania, znalazłam małe pudełeczko. Wzięłam je do ręki i ruszyłam w stronę piwnicy. Stare schody skrzypiały przy każdym kroku który stawiałam a jedna słaba żarówka ledwo oświecała mi drogę więc musiałam być bardzo ostrożna. W końcu dotarłam do drzwi piwnicy, otworzyłam pudełeczko i wyjęłam klucz. Włożyłam go do starej kłódki i przekręciłam. Spadła na ziemie z hukiem razem z pordzewiałym łańcuchem. Gdy uchyliłam drzwi moim oczom ukazała się ta sama powykręcana sylwetka która przypominała moją matkę, a wszędzie wokół było pełno krwi. Patrzyłam na nią i czekałam aż obudzi się we mnie jakakolwiek emocja, żal czy smutek. Nagle usłyszałam głośne uderzenie drzwi wejściowych, przerażona odwróciłam się ku wyjściu, przymknęłam więc drzwi do piwnicy i pobiegłam na górę. Stanęłam na środku holu a w drzwiach ukazał mi się mój ojciec ubrany w typowy rybacki strój, z kapeluszem i koszulą w kratę. Spojrzał na mnie tym swoim znanym mi dobrze pustym wzrokiem ale nic nie powiedział. Po prostu minął mnie bez słowa i ruszył schodami do góry.

 

Gdy się obudziłam oślepiało mnie słońce, które było już wysoko na niebie. Byłam przerażona i spocona. Podniosłam się z łóżka i poczułam straszny ból głowy. Zmusiłam się do wstania i ruszyłam do łazienki wziąć zimny prysznic. Gdy skończyłam, łyknęłam tabletki na mój ból i rzuciłam się na kanapę. Wzięłam do ręki telefon, włączyłam go a moim oczom jak zwykle ukazało się milion wiadomości i nieodebranych wiadomości, oczywiście najwięcej od Davida. Zaczęłam przeglądać wiadomości i jedna przykuła moją uwagę.

 

Cześć to znowu ja, David prezes Twojej agencji, kiedyś przyjaciel. Mam dla Ciebie dwie wiadomości. Złą i dobrą. Zła jest taka, że po internecie krąży filmik z wczorajszego spotkania gdzie prawie połamałaś tego staruszka, Twoi czytelnicy są oburzeni i chyba zaczynasz ich tracić. W internecie powstają już protesty przeciwko Tobie. Druga wiadomość jest taka, że możemy to trochę naprawić. W sobotę masz spotkanie w szpitalu Faringdon, przeczytasz kilka stron swojej najnowszej książki na oddziale psychiatrycznym, nawet nie wiesz ile masz tam fanów! Nie martw się, nie za darmo. Do zobaczenia na miejscu o 14:00 :-)

 

Pomyślałam, że oszalał myśląc że się na to zgodzę więc nawet mu nie odpisywałam. Rzuciłam telefon na drugi koniec kanapy i zabrałam się za oglądanie telewizji. 

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania