Koko
Pod dachem kurnika, siedząc w wiklinowych fotelach, kura wiedźmy i kogut Stanisław Ignacy Zdyb, popijali przez słomki wodę z jednego kubka. Kubek z wodą był jeden i wcale to nie przeszkadzało. Słomki były tak długie, że gdyby wstawić w nie soczewki i zmienić w lunetę, z łatwością można by dostrzec księżyc.
Kura wiedźmy była jedyną kurą w kurniku, który na kurzej łapie przycupnął tuż obok chaty pod lasem. Stanisław Ignacy Zdyb był kogutem do towarzystwa, specjalnie sprowadzonym z miasta, by kurze nie doskwierała nuda. Tak idiotyczną rzecz mogła wymyślić tylko wiedźma, bo przecież wiadomo, że kury się nie nudzą.
- Jesteś elojem - Stanisław Ignacy przyjrzał się kurze i splunął na rozgrzany piasek, z którego wystawiały głowy zaciekawione kupki - przyjdą morloki i skończysz w rosole.
Wiedźma wcisnęła wiedźmi łeb do kurnika, patrząc spode łba na kurę, którą godnie nazwała Kurą i koguta Stanisława.
- Nie pyskuj tylko jazda do roboty, nie po to ci płacę, żebyś bąki zbijał - przyjrzała się krytycznie wiklinowym fotelom, które wyglądały jak gołębie gniazdo, czyli nie najlepiej. - Jajek mi brakuje do sernika. Jak się będziecie ociągać, to na rosół ubiję, bo kto to widział, żeby kogut z kurą wodę popijał. Kurczaków, kurczaków potrzebuje, bo przez jedno z drugim zbankrutuje - nie wiedziała, jak przemówić tym kurzym móżdżkom do rozumu. Nie po to brała kurę, żeby nie mieć jajek, a bez jajek nie mogła piec serników, a bez serników to i kury nawet nie wyżywi!
Zresztą mówili, że jedna kura z kogutem wystarczą do stworzenia imperium kurcząt, przyszłych kur do składania jajek. A ona głupia posłuchała.
Kura wiedźmy zeskoczyła z fotela i zakręciła różowym kuprem. Pióra na tyłku miała wzorem ostatniej mody wydepilowane. Stanisław Ignacy Zdyb ją do tego namówił.
W nocy zniosła czarne jajo, z którego wyskoczył nekromanta i zapukał do drzwi chatki.
Ponieważ nie lubił tracić czasu, wlazł do środka, zamiótł glinianą powałę czarnym piórem satynowego kapelusza i zagaił.
- Dom nie jest zabezpieczony kręgiem z soli, ale tym zajmiemy się później. Tymczasem wskaż mi łoże. Podoba mi się twoja niebanalna uroda. Będę cię owijał wokół szyi i zabierał na bale.
Wiedźma uniosła pierzynę, pod którą wzorem kury, rozkokosiła się nieco i spojrzała zdziwiona na nekromantę.
- Ledwo się wykluł, a już pyskuje - ziewnęła i poprawiła sterczące w każdą stronę włosy - jak dorośniesz to porozmawiamy o tym owijaniu wokół szyi, bo chwilowo to ja mogę cię owinąć wokół palca. - Spójrzmy prawdzie w oczy, kto by się bał nekromanty, co ledwo się z kurzego jaja wykluł? Kurze jajo jest niewielkie, jak kurzy zad, więc tak samo niewielki był nekromanta. Prawda boli, ale nie chciała go uświadamiać, aż tak dobitnie. Poklepała tylko poduszkę, na której spała. - Łoże jest jedno, zapraszam.
- Wszędzie to samo - nekromanta westchnął w duchu tak ciężko, że ten miast wzlecieć nad poziomy, skurczył się w sobie - znów trzeba będzie odrabiać pańszczyznę za miskę strawy, dach nad głową i miłe słowo, gdy wszyscy we wsi już śpią, a płomienie świec na nocnej szafce zgrabnie kołyszą biodrami.
Nigdzie nie można było być samemu, wszędzie ludzkość i ludzie, niby robaki pełzające po ziemi. Tylko wśród martwych ożywał naprawdę. Był sobą, prawił bon moty, czuł pełnię i łączność z nicością bez formy i treści.
- Ostrzegam mam trypla - powiedział, żeby nie zostać wykorzystanym, bo wiedźma wiadomo, najpierw wykorzysta, a później zje na śniadanie.
Owinięty czarną peleryną, której nigdy nie zdejmował, ułożył się w łożu i leżąc na plecach, spoglądał w deski powały. Przymknął prawą powiekę sposobem, jaki nauczył go doktor Infernus i spłynęła na niego kaskada mroku, a lewa ręka ciemności czule pogładziła po jajowatej głowie.
Zenza
Komentarze (14)
Kropki pewnie wydziobały kury :P Dzięki :)
Oryginalny, zabawny, lekko napisany.
Fajnie mi się czytało.
Dziękuję za uśmiech Tjeri.
Pozdrawiam🤠:)
Pozdrawiam i ściskam w imadle :D
Szybko się kończy, bo jestem leniem i szybko się nudzę. Pomysłu starcza na kartkę papieru i przypadki, gdy napisałem coś dłuższego można policzyć na palcach jednej ręki. Być może kiedyś, pod koniec życia stworzę epopeję. To będzie moje opus magnum. Tymczasem przygotowuję się do tej roli. Hmm. No może trochę popłynąłem. Do niczego się nie przygotowuję. Ale sama myśl, że mógłbym coś takiego stworzyć, napełnia mnie rozkoszą.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania