Kolejna sztuka Sakala — Szuler i Diabeł
Dokładna data nieznana, niedługo przed świtem.
Biednie urządzona izba, będąca domem jednego z mężczyzn — Przez trzy wielkie okna widać chowający się za horyzontem księżyc — Dwóch mężczyzn nieświadomych tego, że w cieniu obserwuje ich Diabeł, kłóci się ze sobą.
# AKT I scena I.
PIERWSZY MĘŻCZYZNA: (niemal krzycząc).
Łajdaku! Pieniądze ci dałem, boś mnie o to błagał, a ty miast oddać, o jeszcze prosisz?
DRUGI MĘŻCZYZNA: (skruszony).
Ależ wiesz, jak ten świat jest ułożony. Każdy musi żyć tak, jak umie. Mnie przypadła dola hazardzisty, a fortuna to kapryśna kobieta. Tłumaczyłem ci to nie jeden raz, ale widać tylko Diabeł mnie zrozumie. Jednak po porażkach musi nastąpić zwycięstwo, niech ta myśl ci zaświta.
PIERWSZY MĘŻCZYZNA: (z mieszanką lęku i gniewu).
Diabła wzywa! Głupcze, zważaj na swe słowa, bo napytasz sobie biedy! Aż ciarki mi po plecach przeszły! Tu się kryje mrok, powiadam ci!
DRUGI MĘŻCZYZNA: (niemal się płaszcząc).
Masz rację, zawitał do nas mrok. Lecz jest on dopiero cieniem. Wystarczy, że okażesz łaskę, tydzień dasz, a ja go wyplenię.
PIERWSZY MĘŻCZYZNA: (po dłuższej chwili).
Niech ci będzie, ale o kolejnych pieniądzach możesz zapomnieć!
I pamiętaj, przede mną nie masz szans schować się bądź uciec!
(wychodzi).
# AKT I scena II.
DRUGI MĘŻCZYZNA: (przerażony).
Co ja pocznę? Mam tydzień, lecz co mi po tym, skoro ani grosza mi nie dał?
Jeśli myśli, że z niczego umiem zrobić coś, to chyba biedak oszalał!
DIABEŁ: (pozostając w ukryciu).
Och, biedaczysko ty moje, biedna duszyczko, co rozpacza nad swym losem.
Ktoś ty jesteś i jakie problemy cię trapią, a ja ci pomogę, od zła wybawię.
DRUGI MĘŻCZYZNA: (zdziwiony rozgląda się dookoła).
Ktoś ty?
Gdzieś ty?
DIABEŁ: (wychodzi z cienia).
Jam jest Szatan, Pan Zniszczenia, Gwiazda zaranna, Antychryst, Diabeł, Bies, Lucyfer, Książę Ciemności, Belzebub, Upadły anioł, Kusiciel, Belial, Lewiatan, Wielki smok, Król babiloński, Władca Tyru, Syn Zatracenia, Ojciec Kłamstwa.
DRUGI MĘŻCZYZNA: (drapie się po głowie).
Tyle imion, a posiadacz ledwie jeden. Muszę wszystkich używać, Diable?
DIABEŁ:
A zwij mnie, jak chcesz, jeśli ma ci to pomóc. Nie odpowiedziałeś na me pytania.
DRUGI MĘŻCZYZNA: (ociągając się).
Me imię to Leoryk i popadłem w długi.
DIABEŁ:
Pewno wyjść z nich pragniesz?
LEORYK:
Całym sercem i duszą.
DIABEŁ:
Pomogę ci, jeśli wpuścisz mnie do swego domu, bo nie mam gdzie się podziać.
LEORYK:
Dobrze, to brzmi uczciwie. Mamy umowę. Ty mnie wyciągasz z długów, a ja udzielam ci gościny.
(wstaje słońce).
DIABEŁ:
Nastał dzień, więc ma moc już nie działa, lecz nocą udaj się do kasyna, a zarobisz po trzykroć tyle, ile co potrzeba.
(nagle rozlega się pukanie).
LEORYK: (nieco przestraszony).
Już ta godzina, ma żona wróciła. Szybko, kryj się w cieniu.
(Diabeł skrywa się w ciemności).
# AKT I scena III.
(wchodzi żona Leoryka).
ŻONA LEORYKA: (pijana).
Mężuniu mój drogi, mówże mi szybko, czy mamy jeszcze trochę wódki?
LEORYK: (rozgniewany).
Kobieto, ja tu z każdym groszem się liczę, a ty o kolejną flaszkę prosisz!
ŻONA LEORYKA:
Trzeba było sobie znaleźć pracę, leniu patentowany! Flaszka za droga, patrzcie no! Ale w karty jak grał, tak gra!
LEORYK:
Ja przynajmniej czasem wracam z monetami, a ty co najwyżej znosisz puste butelki!
ŻONA LEORYKA:
A cicho bądź, głowa mnie boli. Idę spać.
LEORYK:
To idź spać, więcej pożytku z ciebie będzie, łajzo.
ŻONA LEORYKA:
Łajzo! Patrzcie no, jak to na żonę się dziś woła! Jak wytrzeźwieję, to takie manto ci spuszczę, że pożałujesz dnia, w którym się urodziłeś!
LEORYK: (pod nosem).
Jak nastanie koniec świata, to zacznę się o to niepokoić.
(już normalnie).
A idź w końcu spać, miast ciągle ględzić.
ŻONA LEORYKA:
Skaranie boskie z takim mężem, powiadam wam! Skaranie boskie!
(idzie spać).
# AKT I scena IV.
LEORYK:
Ileż to ja bym dał, aby ta suka w końcu stała się taką kobietą, za jaką wyszedłem!
DIABEŁ: (wyłaniając się z mroku).
No popatrz, to faktycznie nie jest najlepsza kobieta pod słońcem. A że muszę z nią mieszkać, to i mnie będzie to przeszkadzać.
LEORYK:
Jesteś głupcem, jeżeli myślisz, że przekonasz mnie do tego, że zrobisz to za darmo.
DIABEŁ:
Ależ nigdy nie brałem cię za głupca. Jednak na co nam jakaś wysoka cena? Zabiorę ci jeden dzień z twojego życia.
LEORYK:
Ha! Dzień urodzin, prawda! Nie ze mną te numery!
DIABEŁ:
Skądże znowu! Masz moje słowo, że to nie ten dzień.
LEORYK:
Więc…
(długa chwila ciszy).
…Dobrze, oddam ci jeden dzień mego życia, a ty uczynisz mą żonę kobietą, którą poślubiłem.
DIABEŁ:
Więc mamy umowę.
LEORYK:
Owszem, lecz teraz, jeśli pozwolisz, też udam się na spoczynek. Całą noc próbowałem wygrać w karty, więc teraz padam z nóg.
DIABEŁ:
Ależ oczywiście.
(opuszcza pomieszczenie).
Następnego dnia, kasyno, środek nocy.
Wokół mnóstwo stolików, przy których mężczyźni grają w karty — Leoryk gra z czwórką innych graczy w pokera.
# AKT II scena I.
LEORYK: (cicho, sam do siebie).
Jak tu grać… jak tu grać. Karty mam dobre, para i trójka… chyba podbiję.
GŁOS DIABŁA (słyszany tylko przez Leoryka).
Nie, to zły pomysł. Grubas cię przebije.
(Leoryk podrywa się zaskoczony).
GRACZ PIERWSZY::
A cóż to? Wszystko w porządku, Leoryku?
LEORYK:
Tak, tak… po prostu doznałem olśnienia. Ja pasuję, panowie.
(reszta graczy odsłania karty).
GRACZ DRUGI:
Ha! Mam karetę, panowie! Wygrałem!
LEORYK:
Co za dziwy…
GRACZ DRUGI: (śmiejąc się).
A tam, przesadzasz. Zdarza się, ale dziękuję ci.
(gracze ponownie tasują karty).
GŁOS DIABŁA
A teraz podbij, ale nie za bardzo, bo ich przepłoszysz.
(Leoryk posłusznie podbija, nawet nie zaglądając w karty).
GRACZ TRZECI:
Odważnie, Leoryku, odważnie.
LEORYK:
Czuję, że mam teraz szczęście.
GRACZ PIERWSZY:
Zobaczymy. Ja sprawdzam, koledzy.
GRACZ DRUGI:
I ja.
GRACZ TRZECI:
Ja również.
GRACZ CZWARTY: (niepewnie).
A ja, panowie, spasuję.
(Gracze odsłaniają karty, okazuje się, że Leoryk wygrał).
WSZYSCY GRACZE, POZA LEORYKIEM: (śmiejąc się).
Patrzcie no, rację miał skubany.
# AKT III scena I
Żona Leoryka śpi, a Diabeł ją obserwuje.
ŻONA LEORYKA: (mówi przez sen).
Ach, bestio nieczysta, odejdź ode mnie. Nie, nie zbliżaj się! Nie… NIE!
(Budzi się gwałtownie).
Ach, cholera jasna!
(Rozgląda się dookoła).
Ech, na szczęście to był tylko sen. Diabła chyba trza, aby te senne mary przestały mnie dręczyć.
DIABEŁ: (opuszczając swą kryjówkę).
Ano trza, masz rację.
ŻONA LEORYKA: (przerażona).
Ktoś ty?
DIABEŁ:
Muszę mówić?
ŻONA LEORYKA: (gniewnie).
Pewno, że musisz! I lepiej mów, co tu robisz, bo wezwę policję!
DIABEŁ: (wykonuje teatralny gest, po czym mówi doniośle).
Jam jest Szatan, Pan Zniszczenia, Gwiazda zaranna, Antychryst, Diabeł, Bies, Lucyfer, Książę Ciemności, Belzebub, Upadły anioł, Kusiciel, Belial, Lewiatan, Wielki smok, Król babiloński, Władca Tyru, Syn Zatracenia, Ojciec Kłamstwa.
ŻONA LEORYKA: (do siebie, ale głośno).
Pokręcony jakiś, majaki ma.
DIABEŁ:
Bynajmniej. Na pewno jest coś, co mogę zrobić, byś mi uwierzyła.
ŻONA LEORYKA:
Ha! Nie dość, że majaki ma, to na głos rozsądku głuchy! Ale dobrze, dam ci zadanie, które jedynie Diabeł wykona. Gdy byłam mała, marzył mi się książę z bajki. Nigdy nikomu o nim nie mówiłam, więc jedynie ty, o ile prawdę mówisz, będziesz znał jego imię.
DIABEŁ: (przesadnie urażony).
To tak proste, że nawet za dnia nie miałbym z tym problemów. Odpowiedź to Eryk, oczywiście.
(kobieta blednie ze strachu).
ŻONA LEORYKA:
Diabeł! Przede mną stoi Diabeł!
DIABEŁ:
Owszem.
ŻONA LEORYKA:
Po co przyszedłeś, sługo piekieł? Po mą duszę?
DIABEŁ:
Skądże znowu. Doprawdy, nie mam pojęcia, czemu ludzie widzą we mnie jedynie zło. Ja przyszedłem pomóc kobiecie nękanej koszmarami.
ŻONA LEORYKA:
Już to widzę! Uczynisz to, odbierając mi życie! Albo zdolność do snu! Nie mam racji?
DIABEŁ:
Prawdą jest, że ma moc ma pewne ograniczenia i muszę zażądać zapłaty, lecz przecież nie musi być ona wygórowana. Chcę jedynie pierwszej rzeczy, którą zobaczysz w swym domu, a której się nie spodziewałaś.
ŻONA LEORYKA:
Pewno bachora mam urodzić, kłamco jeden! Dziecięcych duszyczek ci się zachciało!
DIABEŁ: (urażony).
Niech mnie niebiosa pochłoną, jeśli kiedykolwiek uznam dziecko za rzecz! Doprawdy, patrząc po tym, co powiedziałaś, uczyniłbym temu dziecku przysługę.
ŻONA LEORYKA: (zawstydzona).
Masz rację. Hmm…
(dłuższa chwila milczenia).
Dobrze więc, oddam ci pierwszą rzecz, jaką zobaczę i takie tam, a ty uwolnisz mnie od koszmarów.
DIABEŁ:
Tak, mamy umowę. A teraz, drogie dziecko, udaj się na spoczynek.
(kobieta zasypia spokojnie).
Doskonale, doprawdy doskonale!
# AKT III scena II
LEORYK: (wchodzi do domu, ma wyśmienity humor).
Ha! Głupcem jest ten, kto mówił, że z Diabła jest kłamliwa szuja! Mówił, że zarobię po trzykroć tyle, ile mi potrzeba i niech mnie grom z jasnego nieba strzeli, jeśli tak nie było!
ŻONA LEORYKA: (przez noc stała się piękną i trzeźwą kobietą).
Mężuniu mój kochany, w końcu jesteś w domu. Jak ci dzień minął?
LEORYK: (zadziwiony).
Kim jesteś?
ŻONA LEORYKA: (również zdziwiona).
Jak to, nie poznajesz mnie? A może żarty sobie stroisz?
LEORYK:
Żarty! Też mi coś! Chociaż… dużo wypiłem tej nocy, a i do tej pory jestem w szoku po wygranej… może to dlatego…
ŻONA LEORYKA:
Wygranej? To wspaniale, mężuniu! Ile to będzie, sto?
(Leoryk przecząco kręci głową).
Nie zgrywaj się, pokazuj.
(Leoryk wyciąga czek wart miliony).
Jezus Maryja! Nigdy nie widziałam tylu zer! W życiu bym cię o to nie podejrzewała!
(nagle blednie ze strachu).
LEORYK:
Co się stało…
(następne słowo dodaje niepewnie).
…żono?
ŻONA LEORYKA:
Mężuniu mój drogi, może jeszcze mamy szanse! Biegnij spieniężyć ten czek, szybko!
LEORYK:
O co chodzi?
ŻONA LEORYKA:
Nieważne. I tak mi nie uwierzysz. Biegnij!
# AKT III scena III
(wchodzi Diabeł, zamykając gwałtownie drzwi).
DIABEŁ:
No, no, no… próbować oszukać mnie? Dość odważnie, muszę przyznać. Jednak umowa to umowa, owego czeku się nie spodziewałaś, więc należy on do mnie!
LEORYK:
Że co? Szubrawcze, oszukałeś mnie?
DIABEŁ:
Wypraszam sobie, zarobiłeś te pieniądze?
LEORYK:
Miałeś mnie z długów wyciągnąć!
DIABEŁ:
Wypraszam sobie! Byłeś u niego i spłaciłeś dług?
LEORYK: (pobladły z gniewu).
Tak, ale…
DIABEŁ:
Żadnych ale, spełniłem swą część.
ŻONA LEORYKA:
Więc czemu mnie nie pamięta?! Nie płaciłam tym!
(zwraca się do Leoryka).
Łajdaku, chciałeś o mnie zapomnieć!
LEORYK:
Skądże znowu!
DIABEŁ:
Ale w zamian za twe piękno oddał mi dzień, w którym się w tobie zakochał.
LEORYK:
Odebrałeś mi miłość? Ty potworze.
DIABEŁ:
A i owszem!
(kłania się).
I tak potraktowałem was łagodnie. Pamiętajcie, że to, co wam Diabeł mówi, zawsze ma drugie dno. A na razie życzę wam miłego dnia.
(wychodzi).
Komentarze (21)
Sam tekst jest bardzo dobrze napisany. Sprytny diabeł. Tematu dodatkowego nie znalazłem. Podobało mi się.5
"Ja przyszedłem pomóc kobiecie, nękanej koszmarami." - tu bez przecinka
"Więc czemu mnie nie pamięta!" - tu jeszcze znak zapytania
No, muszę przyznać, że bardzo fajnie to wszystko skleciłeś. Pomysł też niczego sobie, przypadł mi do gustu tak samo jak bohaterowie :) Zostawiam 5, bo taki dramat to miła odmiana wśród wszystkich opowiadań :)
Mnie teżczaskoczyło "to miejsce nieznane", skoro potem rzecz dzieje się w domu i w kasynie, no ale cóż.
Z błędów wyłapałam te, co Rasia, ale i tak je wypiszę, znaczy skopiuję od Rasi :-P
Co ja pocznę." - tutaj znak zapytania
"Ja przyszedłem pomóc kobiecie, nękanej koszmarami." - tu bez przecinka
"Więc czemu mnie nie pamięta!" - tu jeszcze znak zapytania
Ogólnie tekst bardzo mi się spodobał, jest przyjemny, łatwo i szybko się czyta ;-)
Za błędy daję 9/10
Temat główny 10/10
Tekst ogółem 10
Ocena końcowa to 29/30
Nie jestem pewna, czy to dobrze oceniłam... Jeśli coś nie tak, to dawaj znać :-P
Hi hi hi. C: Szakaluś-ko nie ma aż tak sokolego oczka w swoich pracach. C:
oddam ci jeden rok mego życia
Jaki szczodry, ale umówili się na dzionek. C: Lub jak to gadają tutaj: Jakaż szczodra to oferta, lecz całkowicie zbędna. Jasno powiedziano, że zaledwie jedna doba wyrwana z życia Leoryka będzie starczająca. C:
Biegnij szybko spieniężyć ten czek, szybko!
Hi hi hi. C: Dubelek.
ŻONA LEORYKA:
A i owszem!
Ups. C: I wyszła z ciebie szowinistyczna świnia. C:
Nigdy jeszcze nie czytałam sztuki. :C Ta mi się podobała, więc dam cztery. C: Bo jednak masz błędy. C:
Prócz tych, które wypisała Rasia, ja znalazłam:
,, a zarobisz po trzykroć tyle, ile co potrzeba.'' - ile ci potrzeba
,,…Dobrze, oddam ci jeden rok mego życia, '' - Tu powinno być dzień. Jednak błędy nie przeszkadzały w czytaniu.
Pomysł: 10/10
Bardzo mi się podobał. Doceniam to, że sprytny Diabeł przechytrzył i Leoryka, i jego żonę, co nadało jego mocy i sprytowi większej mocy oraz wiarygodności.
Całokształt: 10/10
Bardzo dobrze się czytało. Didaskalia świetnie wprowadzały w nastrój i pozwalały wczuć się w każdą sytuację.
Temat dodatkowy: brak 0/5
Łącznie: 28.5/30
Błędy: 8,5/10
Wypisane, a ja nie znalazłam więcej. Nie były jakoś szczególnie rażące, tylko ten "rok", zamiast "dzień".
Pomysł: 9/10
Mi również, bardzo się podobał, tylko wydaje mi się, że dość powtarzalny. Diabeł i człowiek, składają umowę, a potem diabeł, wszystkich przechytrza. Nie mniej jednak, interesująca koncepcja.
Całokształt: 9,5/10
Ciekawe, przyjemne, płynne, sporo akcji. Poza odrobiną błędów i powtarzalnością nie mam nic, więcej do zarzucenia. Ładny klimat, a to najbardziej doceniam w opowiadaniach/sztukach.
Razem: 27/30
Tematu dodatkowego nie znalazłam. 0/5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania