Kołek
Lampa spadła z sufitu i wbiła się w czaszkę mężczyzny. Była piękna, wyposażona w sześć żarówek energooszczędnych (oczywiście lampa, a nie czaszka mężczyzny).
– A miałem ją wczoraj przykręcić – mruknął stojący w kącie pokoju elektryk.
– No właśnie panie Witku – odparł z grymasem na twarzy ugodzony żyrandolem.
– No tak, ale miał pan kupić kołek rozporowy.
– Oj, no fakt. Dobra, skoczę teraz. Niech pan obsadzi w tym czasie gniazdka.
– Robi się, panie Ryszardzie. (tak miał na imię ugodzony lampą)
Mężczyzna założył kurtkę i na wszelki wypadek wziął parasol. W miejscowości, w której mieszkał często padało. Właściwie można powiedzieć, że padało codziennie. Nikt nigdy nie wiedział, kiedy pojawią się chmury i lunie z nich potężny deszcz. Wszyscy mieszkańcy wiedzieli, że przyczyną jest znajdująca się kilka kilometrów dalej baza wojsk północnokoreańskich. Ryszard pojechał tam nawet kiedyś ze skargą. Wkurzył się, jak ulewa zaskoczyła go podczas zbierania wysuszonych pęczków majeranku na działce. Szef bazy Yung Czung Dong, powiedział, żeby spierdalał, bo mu wyślą małego atomka na chatę i tyle. Ryszard wyszedł obrażony mrucząc pod nosem przekleństwa po polsku. Z Yung Czung Dongiem rozmawiał po szwedzku. Obaj znali ten język ze szkoły.
Kiedy Ryszard dotarł do sklepu z materiałami remontowymi, gdzie spodziewał się dostać kołki, ujrzał na drzwiach napis – REMONT.
– Co za pierdoły. Remont w sklepie remontowym – mruknął.
Zaczął uderzać pięścią w okno wystawowe, z nadzieją, że ktoś jest w środku, i sprzeda mu ten jeden cholerny kołek. Drzwi się uchyliły. Pojawiła się w nich twarz starszej kobiety.
– Aaaaaaaaa! Ratunku, kosmita – krzyknęła na widok Ryszarda z lampą w czaszce.
– Nie, nie pani kochana. Kołek chciałem.
– Kosmita, kosmita. Chłopoki chodźta, złapimy go. To od tych żółtków.
Drzwi otworzyły się na całą szerokość i wybiegło z nich czterech budowlańców.
– Jo, mówiłym, że uni tam robią jakieś eksperymenty – powiedział jeden z nich.
– Łapta go – krzyknął drugi.
Ryszard zwątpił i zaczął uciekać. Był w tym dobry. W młodości, przez sześć lat, właśnie do niego należał rekord świata na sto metrów. Występował wtedy w barwach NRD. Puścił się pędem i po kilkunastu minutach znalazł się pod bramą wjazdową koreańskiej bazy. Wartownicy dostrzegłszy go, aresztowali natychmiast i zaprowadzili przed oblicze Yung Czung Donga.
– Złapaliśmy kosmitę panie generale.
– Świetnie – odparł dowódca. – Wsadźcie go naszego prototypowego statku międzygwiezdnego i wystrzelcie w kosmos.
– Tak jest.
Pojazd, w związku z tym, że był w fazie prób, wzniósł się tylko na kilkaset metrów i zaczął krążyć bezładnie nad miastem. Ryszard rozglądał się z zaciekawieniem po kabinie. Nagle jego twarz rozjaśniła się uśmiechem.
– Jest – powiedział z zadowoleniem sam do siebie.
W jednej ze ścian kabiny dostrzegł kołek rozporowy. Wyrwał go, i wtedy statek runął na ziemię. Upadł w ogródku Ryszarda. Mężczyzna wyszedł z kabiny i pobiegł z zadowoleniem do mieszkania.
– Mam panie Witku. Będzie dobry?
– Taa, nada się.
– Gniazdka obsadzone?
– Wszystko na cacy, panie Rysiu.
Elektryk zamontował kołek w suficie i powiesił żyrandol razem z przytwierdzonym doń mężczyzną. Od tej chwili, Ryszard był pierwszą, i jak do tej pory jedyną na świecie istota ludzką, z żyrandolem w czaszce.
Komentarze (10)
Bardzo mi się podobało. Czytam jeszcze raz. Megusta :)
Bardzo mi się podobało. Czytam jeszcze raz. Megusta :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania