Kołysanka [Samobójców] - Roz.2
Biegł przed siebie nie zważając na nic innego. Teraz liczyło się już tylko życie dziewczyny... Ominął dąb, po czym wyciągnął dłoń w stronę samobójczyni, nie zatrzymując się. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jednocześnie kpiący, ale też miły. W jej oku pojawiła się niepewność. Coś kazało jej zejść z krzesła i powrócić do domu, a nie ginąć na jego oczach. Zdecydowanie wysunęła nogę w przód, na śliską powierzchnię i przypłaciła to... No właśnie... Jej piękne, brązowe włosy uniosły się w górę, jakby miały skrzydła. Suknia powiewała na wietrze. Jej tęczówka odbijała błękit nieba. Wyglądała jak anioł... Wtedy coś otarło się o te piękno, pozostawiając za sobą mocny, krwawy ślad. Sznur. Jej powieki zacisnęły się. Bezpowrotnie. Dało się słyszeć głośne "Nieee!", a nie kołysankę...
Światło lampy oślepiło dziewczynę. Leżała bezwładnie na łóżku, przygryzając wargi. Gdy zobaczyła siedzącego obok chłopaka, gwałtownie uniosła się. Jego twarz była blada, pełna ulgi.
- Ach. To nie tak miało być! - wrzasnęła. - Miałam usłyszeć tą piękną pieśń. Czemu? Czemu jej nie słyszałam?!
Mike zmarszczył brwi i wyszeptał:
- Przepraszam, że zniszczyłem twoje plany. Nie mogę stać bezczynnie, gdy wiem, że taka młoda, piękna dziewczyna chce się zabić.
- Nie. Właściwie i tak nie usłyszałam tej pieśni i moje samobójstwo poszłoby na marne. Dziękuję. W ogóle jestem Lee.
- Mike. - odpowiedział. - Miło mi.
Od tej pory spędzali ze sobą większość wolnego czasu. Wbrew pozorom, byli niemalże identyczni. Oboje uwielbiali rock'a, horrory i zawsze rano chodzili do tego samego sklepu, po tą samą gazetę. Co więcej, mieszkali w tym samym bloku.
Do wakacji pozostały dwa tygodnie. Uczniowie pakowali się na wyjazdy rodzinne. Nauczyciele planowali swój wolny czas, a pracownicy wreszcie czuli wolność. Mike jak zwykle rano zakupił w sklepie dzisiejszy egzemplarz "Świata", jednak tym razem nie znalazł ani jednego zdania powiązanego z samobójstwami. Czyżby nastał kres tego idiotyzmu? Nagle chłopak poczuł czyiś dotyk na ręce. Odwrócił się i spostrzegł swojego przyjaciela.
- Cris, co tutaj robisz? - zaśmiał się Mike.
- Pracuje tu moja siostra. - odpowiedział mu towarzysz. - A ty?
- Kupuję gazetę. Czytając nie znalazłem ani jednego słowa powiązanego z tą kołysanką. Chyba ludzie przejrzeli na oczy.
- Nie. Jest jeszcze gorzej... - zamilkł Cris. - Sprawa ucichła, bo córka jednego z redaktorów... No wiesz... Wbiła sobie nóż w serce... Poza tym robiąc to, słyszała tą piosenkę. Twierdziła, że jest cudowna.
Mike pobladł. "Jeśli Lee tego nie słyszała, to jak ona mogła?" - myślał.
- A jest możliwe, że ktoś jej nie usłyszy? - zarzucił.
- Raczej nie. Słyszy się ją TYLKO na łożu śmierci. A czemu pytasz?
- Tak jakoś.
To znaczy, że Lee nie umierała? Mike musi dowiedzieć się jeszcze więcej o tym dziwnym przypadku...
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania