Koniec

KONIEC

 

Ciemna plama na podłodze zmniejszała się powoli tak jak plama na jej koszuli. Odstąpiła od jej stóp, cofając się aż na dywan, a następnie rozpoczęła powolny odwrót przez kwieciste wzory w przydymionych kolorach. Kolory będą inne, żywe i przyciągające wzrok, kiedy będzie kupować ten dywan na straganie od ruska, ale to za wiele lat. Teraz, mimo tego, że będzie trzepać ten dywan co miesiąc, widać tylko kwiaty, żółto-brudne. Cofa się plama do dziury, do ciała, do którego należy, które nagrzewa się z każdą minutą. A ona patrzy, w milczeniu, na ścianę obok, nie sięgnie po telefon, nie krzyknie. Patrzy, jakby nie żyła.

Zegar, co stoi na szafie, czysty od frontu, ale zatłuszczony w miejscach, które ciężej szmatą dosięgnąć, odmierza dwie godziny, od trzeciej do pierwszej w nocy. Kurz unosi się z niego powoli, szybując pod sufit, by później osiąść na pościeli, co ma być dziś wytrzepana. Wreszcie, gdy plamy na podłodze niemal zupełnie już nie widać, a ciało, co leży na środku dywanu, stało się ciepłe jak ciało żywego, oddech jej zaczyna drżeć, a ona cała napina się, niby czekając na atak dzikiego zwierzęcia. Wstaje, a jej nocna koszula jest porwana na plecach, ze śladami krwi.

Wstaje i podchodzi do zlewu, patrzy na galaktykę czerwonych kropel wokół odpływu i na talerzach, które nabierają wody na suszarce. Patrzy na nóż, rzucony obok kranu, do którego każda z czerwonych kropel lgnie, jak magnes do gwoździa. Podnosi go do oczu w słabym świetle wiszącej nad zlewem jarzeniówki i odwraca się powoli. Człowiek na podłodze zaciska dłonie na swym brzuchu, lecz zaraz je rozluźnia, po czym podnosi się do pozycji siedzącej. Jej oddech staje się szybszy, a serce wali tak szybko, że w uszach nie słychać nic prócz szumu jej krwi. Mężczyzna na podłodze połyka wypowiedziane szeptem przekleństwo i wstaje, odbijając się od szafki, w której trzymają garnki. Patrzy na ranę tuż nad swoim pępkiem. Podnosi wzrok na nią, przerażony, lecz mętny. Przykłada zakrwawione ręce do dziury w brzuchu. Dziury w swojej kurtce, co jej nie zdąży nawet zdjąć, grubo tkanym swetrze, koszulce na ramiączkach, skórze, jelitach i wątrobie. Opuszcza wzrok i podnosi, a grymas na jego twarzy zmienia się powoli z przerażenia we wściekłość. Szurając wolno butami po dywanie, zbiera błoto na swoje podeszwy, zbliżając się do niej nieubłaganie. Centymetr po centymetrze, coraz bliżej drżącego ostrza noża.

Jej policzki zaczynają owiewać podmuchy powietrza pachnącego tanim alkoholem. Oczy ma szeroko rozwarte i wpatrzone w jego twarz, wykrzywioną w pełnej pijackiego rauszu nienawiści. On postępuje jeszcze jeden powolny krok do przodu, wkładając nóż prosto w dziurę w swoim brzuchu.

A potem ona szarpie rękojeść, wyrywając ostrze z jego wnętrzności, zostawiając za sobą nienaruszone ubranie. Szybki obrót i nóż znajduje się z powrotem na zlewie, gdzie będzie nasiąkał wodą obok talerzy. On skacze w tył przez całą szerokość pomieszczenia, zatrzymując się dopiero pod szafą ze złamanym kluczem. Ona chwieje się przy zlewie, lecz po ułamku sekundy podąża w ślad za nim, tyłem, do szafy, a pod jej stopami ostre fragmenty talerza ze sztucznej porcelany zmieniają konfigurację na dywanie.

Połykają kolejne przekleństwa. Głośne, sąsiedzi je słyszeli, ale żaden się nie zainteresował. Nigdy nie będzie się interesował. On zasłania twarz ręką, akurat w momencie, kiedy tysiąc ostrych jak igła kawałków ceramiki rusza z podłogi prosto w jego kierunku. Kilka z nich muska jego skórę na twarzy, łatając podłużne rozcięcia na policzkach i wokół oczu. Jednocześnie: Tysiąc kawałków porcelany składa się w jeden biały talerz z niebieskim szlaczkiem na brzegu, który ona szybkim ruchem odsuwa od jego twarzy i odkłada na szafkę w zasięgu ręki; on odsłania twarz i tą samą dłonią chwyta ją za gardło, przyciskając do szafy. Złamany klucz odnajduje drogę przez rozerwany fragment jej koszuli wprost w ranę na jej plecach. Za chwilę, kiedy oboje, szamocząc, przetaczają się w kierunku drzwi, klucz przestaje być złamany. Rana na plecach i dziura w koszuli przestają być.

Odstępują od siebie dopiero przy drzwiach wejściowych. On odsuwa się o krok, za próg mieszkania, ona trzyma klamkę, zagradzając mu przejście. Wciągają do płuc ostre słowa, oskarżenia i obelgi. Wreszcie, ona zamyka drzwi z impetem, po czym jego pięść wielokrotnie odbija się od ich grubego drewna. Stoi tam, waląc głośno, po to, by w końcu odstąpić, krok, drugi, trzeci, w tył, w mrok nocy.

Znika w barze. Siedzi z dwójką kumpli, wypluwając z siebie kolejne kieliszki wódki. Wzrok im poważnieje, tak jak i tematy ich rozmów. W końcu, wstaje, trzeźwy i wychodzi na światło zachodzącego słońca. Zupełnie nieświadomy, że przecież jeszcze niedawno, zanim alkohol przestał tańczyć w jego tętnicach, był martwy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bajkopisarz 26.03.2020
    Ładne opowiadanie. W sumie to chyba nawet optymistyczne, wystarczyło odwrócić bieg wydarzeń, by z dramatu zrobił się happy end. Gdybyż tylko można było jak w grach – zrobić „save” przed kolejnym etapem i wrócić do niego w razie kłopotów.
    A jeszcze mi się skojarzyło - gdzieś czytałem, że gdyby ludzkie życie toczyło się od starości to byłoby znacznie przyjemniejsze, a kończyło się orgazmem ?
  • Wymaga Czasu 28.03.2020
    To mógł powiedzieć Benjamin Button ;) Dziękuję!
  • Clariosis 26.03.2020
    Co za ciekawa konwencja, by napisać opowiadanie "od tyłu" :0
    Interesująca historia, która opowiada o czymś, co wielu z ludzi chciałoby mieć - móc zawrócić czas, naprawić błąd którego nie można naprawić, sprawić, że historia potoczy się inaczej... Tragedia, która opowiedziana od tyłu staje się historią o bardziej pomyślnym zakończeniu, naprawdę pozostawia po lekturze w stanie zadumy...
    Bardzo podoba mi się również budowa zdań, bardzo przyjemnie się czyta. Bardzo sprawnie napisane.
  • Wymaga Czasu 28.03.2020
    Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz. Tak jak Bajkopisarz wspomniał wyżej, czasem w życiu chciałoby się wrócić do poprzedniego momentu, cofnąć czas i postąpić inaczej. Nie wiem tylko, czy kobieta z opowiadania chciałaby zmienić cokolwiek w tej historii. Może to, że powinna się skończyć (zacząć) wcześniej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania