Koniec koszmaru
– Bilety do kontroli.
Głos konduktora wyrwał Konrada z drzemki. Skierował leniwie dłoń do kieszeni, chcąc wyciągnąć portfel, w którym miał to, czego żądał „kanar”. Nagle otrzeźwiał całkowicie. Kieszeń była pusta.
– Ktoś mnie okradł! – krzyknął.
– Nie ze mną takie numery Bruner – odezwał się konduktor.
– Pan mnie zna? – Konrad rzeczywiście nazywał się Bruner.
– To taki cytat z filmu, głupku. Wstawaj, wezwiemy policję.
– Oszalał pan? Naprawdę mnie okradli. Zresztą nich pan wzywa, zgłoszę to.
„Kanar” podszedł do motorniczego prowadzącego tramwaj i rozkazał mu go zatrzymać. Wyskoczył i poszedł do budki telefonicznej. „Nie ma nawet komórki. Palant.” – pomyślał chłopak. Po paru minutach podjechał hałasując niemiłosiernie motocykl z przyczepą i wysiadło z niego trzech umundurowanych mężczyzn. Ubrani byli w uniformy. Weszli do tramwaju. Kilkoro siedzących tam pasażerów zamilkło w przerażeniu.
– Ausweis bitte! – ryknął jeden z nich. – Czibko, czibko.
– To on – wskazał konduktor na siedzącego z tyłu Konrada.
– Papiry – zwrócił się do niego drugi z mundurowych. – Dać papiry.
– To jakaś pomyłka – odparł chłopak. – O co tu chodzi?
– Ha, ha, ha. Wy zawsie mówić, pomilka. Pojechać z nami i nie być pomilka.
Kiwnął na swoich dwóch kompanów.
– Kim wy jesteście. Zostawcie mnie! – Konrad przeraził się nie na żarty.
Zimna fontanna wody otrzeźwiła Konrada Brunera. Otworzył oczy i rozejrzał się. Leżał na podłodze w ciasnym pomieszczeniu bez okien. Z boku przyglądało mu się kilkanaście par przerażonych oczu.
– Za co cię zwinęli? – zapytał jakiś przypominający ducha mężczyzna. – Ja zapaliłem papierosa na przystanku.
– A ja nie zdążyłem sprzątnąć po psie, i oni już byli – odezwał się siwy staruszek.
– Mnie wsadzili za jedzenie nielicencjonowanego twarogu – usłyszał od rudego faceta z tyłu celi.
– Nie miałem biletu – powiedział Konrad.
– To tak, jak ja – mruknął posiniaczony nastolatek.
– Bileciki poproszę – dobiegł Konrada głos z oddali.
Oblał się zimnym potem. Otworzył oczy. Stałą przed nim szczupła, seksowna blondynka uśmiechając się miło.
– Obudziłam pana, przepraszam – powiedziała aksamitnym głosem. – Sprawdzę innych. Niech pan spokojnie poszuka.
Konrad sięgnął do kieszeni i poczuł, że portfel jest na miejscu. Uśmiechnął się z ulgą na wspomnienie koszmaru, który na szczęście się już skończył. Jak cudownie jest w tej Grecji.
Komentarze (3)
5/5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania