Koszmar

Mało kto wie, jak wiele może stracić w ciągu kilku głupich sekund, jak jego życie może się zmienić przez coś, co nie miało prawa istnieć, było absurdalne i nierealne. Świdrujące, świecące oczy mogły stać się czymś, przez co nie będziesz spać po nocach w obawie o swoje życie. Zwariowałam? Nie. Te maszyny odebrały mi matkę.

Wszystko zaczęło się od pewnego wieczoru. Powietrze po burzy było ciężkie i wilgotne, ale i ciepłe. Ciemne chmury nadal wisiały na niebie. Siedzieliśmy na balkonie - ja i mój ojciec. Ostatnio nie mieliśmy najlepszego kontaktu ze sobą, jednak nie przeszkodziło to w spokojnej rozmowie. Mówiliśmy o tych niespokojnych czasach. Ludzie zaczęli upodabniać się do maszyn. Niedaleko mojego domu była elektrownia. Wstęp był tam zabroniony, więc nikt nie wiedział, co tam tak naprawdę się dzieje. Czasem jednak, zza siatki widziałam człowieka, przechadzającego się w tą i ową stronę. Moje oczy nie umiały się skupić na niczym innym, jak na jego oczach - nienaturalnie szeroko otwartych i świecących jak jakieś stare żarówki. Przeszywały powietrze i wbijały się prosto we mnie, na co ja z przestrachem odwracałam wzrok i odchodziłam. Budził we mnie nieokreślony niepokój.

Wtedy jednak lęk ten został wyjaśniony. Podczas tamtego wieczoru zobaczyłam go bliżej mojego domu. Poza ogrodzeniem. Gdyby nie te świdrujące, świecące oczy, pewnie nigdy bym go nie zauważyła. Ale to był on. Szedł w naszą stronę. Przełknęłam ślinę. Moje serce mimowolnie przyspieszyło.

- Tato widzisz tego człowieka? Tego ze świecącymi oczami?

On kiwnął głową. I nie odezwaliśmy się już więcej, tylko go obserwując. Nie wiedziałam, jakie mógł mieć zamiary, lecz gdy uniósł ramię, wszystko się okazało.

Zaczął do nas strzelać! Z odległości 400 metrów, które nas dzieliły, on drasnął moją głowę! Szok mnie sparaliżował, a strach ścisnął gardło. Z oczu mimowolnie popłynęły łzy strachu.

- Padnij!!!

Głos taty przywołał moje myśli do rzeczywistości. Był równie drżący co moje ręce. Położyłam się na posadzce, kryjąc się za betonowym murkiem, będącym częścią balustrady. Co się działo? Nie słyszałam już wystrzałów, jednak nie miałam odwagi podnieść głowy, ani w ogóle się ruszyć. Drżałam. Nie wierzyłam w to, co się działo.

Gdy tata lekko uniósł głowę, aby sprawdzić, gdzie jest usłyszałam kolejny wystrzał. Moje ciało szarpnęło mimowolnie. Tata schował głowę czym prędzej i wyciągnął broń, która była teraz zalegalizowana. Dla własnej ochrony. Takie było zarządzenie władzy.

- Nie wychylaj się - powiedział. Chciałam zaprotestować. Przecież on był zbyt celny! Z takiej odległości on mnie...

Poczułam krew. Coś się we mnie zagotowało, wzburzyło. Zachowywałam się jak skończony tchórz. Przecież on ty prędzej czy później przyjdzie i nas powystrzela. Musiałam mieć plan.

Pod balkonem był taras. Zapewne tam się skieruje. Wstałam ostrożnie i skuliłam. Spojrzałam na tatę, szukając otuchy. Musiałam się otrząsnąć.

- Idzie tutaj - powiedział mi - Przeskoczył przez ogrodzenie.

Czyli był bliżej, niż przypuszczałam. Wzięłam głęboki wdech, ocierając łzy. Tata znów się wychylił, jednak strzał padł niemal natychmiastowo, przez co schował głowę. Serce waliło mi jak młot o kowadło.

- Cholera, jest za blisko. Wchodzi na taras.

Coś wpadło mi do głowy.

- Tato, daj mi nóż - powiedziałam, a gdy to zrobił, dodałam, zejdź na dół i odwróć jego uwagę. Zeskoczę na niego.

- Z tej wysokości? - oburzył się.

- Muszę spróbować. Nie umiem strzelać, więc ty to zrobisz. Idź już, bo tu przyjdzie! - był to raczej szept niż rozmowa. Nie wiedziałam, co on może wiedzieć i słyszeć, ale on nie przypominał mi człowieka. Był zbyt zimny i spokojny.

Ojciec mnie posłuchał, a ja zostałam sama. Ostatkiem sił woli nie pozwoliłam sobie na panikę i wychyliłam lekko głowę stał tam. Celował w drzwi szklane. Był dokładnie pode mną. Mogłam mieć nadzieję tylko, że tata tam na dole jest. Z gier komputerowych nauczyłam się, że najlepszą obroną jest ofensywa. Musieliśmy działać.

Wzięłam głęboki wdech i najciszej, jak umiałam wspięłam się na balustradę. Nadal był zwrócony w kierunku drzwi, więc zebrałam wolę, jak przed skokiem do wody z wysokości. Opadłam mu na ramiona, zaczęła się szarpanina, a ja chwyciłam go za szyję. Krzyczałam, wołając tatę. Ten wyskoczył zza ściany i wymierzył we mnie. Przeciwnik uniósł ramię celując w niego, ja krzyknęłam:

- STRZELAJ!

Padła seria strzałów. Dwa celne w głowę. Jeden chybił.

Posypały się iskry.

 

***

 

Długo potem nie mogłam dojść do siebie. Myślałam, że to był jakiś koszmar. Ten... robot był niemalże nagi. Jednak został zbudowany specjalnie do walki. Nie miał na sobie ubrań, w tylko w budowie przypominał człowieka. Jego szeroko otwarte oczy nie świeciły już jak wcześniej, gdyż został wyłączony. Bałam się, płakałam, trzęsłam jak na febrze, nie mogąc się uspokoić. Draśnięcie na głowie pulsowało niemiłosiernie.

- Co to, do cholery było..?

Nie udzielono mi odpowiedzi. Tata i brat milczeli.

- Dlaczego chciał nas zabić..?

Znowu cisza. Moim ciałem wstrząsnął kolejny atak płaczu. Myślałam, że nie można było wylać z siebie takiej ilości łez, a jednak.

Zniszczyliśmy cyborga-zabójcę i tata zaproponował, żebym się położyła. Obiecał, że będzie pilnował domu.

Boże, pomyślałam, Boże, ratuj...

 

***

 

Następnego dnia ojca nie było. Brat powiedział, że wyjechał na godzinę w sprawie służbowej i od razu na policję. Zadeklarowali, aby pojechał na komisję i tam złożył zeznania. W domu była za to matka, która nie wierzyła w to co jej powiedziałam. Często miałam koszmary i pomyślała, że to jeden z nich. No nic, pomyślałam, może coś takiego się już nie wydarzy...

Pomyślałam to w momencie, gdy obok naszego domu przez ulicę przechodził jakiś młodzieniec. Kaptur na głowie, blada cera, ot zwykły obywatel. Tamta sytuacja jednak sprawiła, że na każdego, kto przechodził przez kuchennym oknem obrzucałam podejrzliwym spojrzeniem. Chciałam, aby ludzie zniknęli. Na tydzień. Chciałam zostać sama... Człowiek odwrócił się w moją stronę.

Panika przeszyła mój umysł jak porażenie prądem. Zaczęłam krzyczeć "To on! To on!". Miał te same żaróweczki zamiast oczu, które zaraz zgasły i zmieniły się w zwykłe, podobne do złudzenia ludzkie oczy. Zadzwonił do drzwi. "Mamo, nie idź tam! Proszę, nie idź!". Znowu popłynęły mi łzy strachu, nie chciałam tego jeszcze raz przeżywać. Jednak moja mama była uparta. Gdy zobaczyła tego człowieka nie wzbudziło to u niej jakichkolwiek podejrzeń. Poza tym i tak na kogoś czekała.

Wyszła. Myślałam, że oszaleję z rozpaczy, czemu jej nie powstrzymałam?! No dlaczego?! Nie miałam przy sobie broni, taty nie było, brat przestraszony zbiegł. Zapytał co się dzieje, ale ja byłam głucha na jego pytania. Wrzeszczałam przez szybę, zdzierałam gardło, aby uciekała, aby odeszła od tego potwora. Nie słyszałam mnie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana. Patrzyłam, jak otwiera drzwi, a ten mężczyzna coś jej odpowiada. Tak bardzo przypominał człowieka... Serce waliło mi jak oszalałe. Tak mocno się rozpędziło, rana od nowa zaczęła pulsować. Te przerażające, świdrujące oczy...

Nie mogłam nic zrobić. Patrzyłam, jak napastnik chwyta moją mamę za kark i pochyla ją. Patrzyłam bezsilnie, jak unosi nóż i jak kilkakrotnie wbija go w plecy mojej mamy. Mojej mamy. Jak porzuca ciało przed bramą. Jak odchodzi, świecąc swoimi żaróweczkami. Wrzeszczałam, obudziłam siostrę, zdzierałam gardło. Nie miałam odwagi tam podejść, przeklinałam się za własne tchórzostwo. Nic dookoła mnie nie zostało. Nic. Czułam się złamana jak cienkie drzewo po huraganie. Moje życie zamieniło się w piekło.

 

_______________________________________

 

Jest to mój dzisiejszy sen. Świadomy sen. Teraz ty, który to przeczytał, wyobrazi sobie, że to spotkało go naprawdę. Że poczuł to na własnej skórze. Ja czułam. Nie polecam nikomu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Galthar01 31.05.2015
    Świetne, tym bardziej, że oparte na faktach. Ten dramatyzm... ach 5/5
  • Anonim 31.05.2015
    oparte na faktach? he he
  • Galthar01 31.05.2015
    Pisząc "na faktach", chodziło mi o to, że sen (jeśli wierzyć na słowo) naprawdę się jej przyśnił. he he
  • Przyśnił się, ale naprawdę, nikt nie chciałby czegoś takiego przeżyć. To było jednak tak realistyczne, że musiałam to spisać. Może to być fundament całkiem ciekawej historii. c:
  • R_ystie 31.05.2015
    Bardzo mnie to wciągnęło, pomieszanie kilku historii i filmów, które czytałam i oglądałam... Mam nadzieję, że będzie z tego jakieś dłuższe coś :)
  • Galthar01 31.05.2015
    Z jednej strony można współczuć, bo nikt nie chciałby doświadczyć tego na własnej skórze, jednak z drugiej taki sen może być wspaniałą inspiracją. Kojarzy mi się to ze Zdzisławem Beksińskim, który malował swoje chore sny, przez co zyskał olbrzymią popularność.
  • Nie słyszałam. Ale to może być dobry pomysł. Cóż, szkoda, że coś takiego się już nie przyśni, chociaż z drugiej strony nie chciałabym przeżywać tego raz jeszcze. Sny to zlepka tego, co sobie wyobrazimy, co obejrzymy, o czym się dowiemy. O czym ja myślała, aby coś takiego zaserwował mi mózg?
  • Galthar01 31.05.2015
    Koniecznie obczaj malarza, bo jest świetny :D
  • Anonim 31.05.2015
    O tak :) Beksa jest spoko
  • Angela 31.05.2015
    Snu nie zazdroszczę, ale opowiadanie wyszło świetnie : ) 5
  • Angela 31.05.2015
    Snu nie zazdroszczę, ale opowiadanie wyszło świetnie : ) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania