Kradzieżą miesiączka zaczął życie, dziś, na koniec, co miesiąc dostaje znicze.
Dedykuję Szpilce której, szczęśliwie, nie było dane znosić go, będąc w oddali.
--------
Żadnej był godny czci
dla pisanek autorytet,
co z wyroków drwił
skryty za immunitet
Ten ich pępek świata,
z głębi służbowej gabloty,
biednym pomiatał
znosząc obelgi idioty.
Łasił się do honorów
zasługi mając liche,
błaznów nabrał do dworu
- ot, prezydent za dyche.
Obiekt pośmiewiska,
bo choć zdał maturę,
to swego nazwiska
nie mógł napisać piórem.
Wspierając spółkę braciszka
wetami sięgał pałacu kultury,
aż przyszła i nań kryska
gdy zawetował prawa natury
Śmieci się szybko wymiata
by jeszcze szybciej zapomnieć
a nie, strugając wariata,
co miesiąc o hołdy dlań skomleć.
Komentarze (9)
Nie przeszkadza Panu w Pana wieku nie mieć żadnych poglądów?
Staram się korespondować z w miarę poprawnie chowanymi userami na temat tworu a nie twórcy. Obawiam się, że wkrótce, mogę wdepnąć w ...szambo, jak zazwyczaj bywa, gdy interlokutor wskazuje przejawy chamskiej hodowli. Woląc nie ryzykowa, już zdrówka życzę i kolejnego szczęśliwego roku😃.
----------
Łatwo jest się wspiąć na szczyt głupoty. Trudność pojawia przy próbie zejścia (z powodu głupoty) i dlatego tak liczni na nim pozostają.
(ireneo, Listy do Ciemnian, 7;15)
A wie Pa, że Szwedxi beda sie skrobac?
'Wspierając spółkę braciszka
wetami sięgał pałacu kultury,
aż przyszła i nań kryska
gdy zawetował prawa natury'
Świetne z tym wetowaniem natury.
W pierwszej strofie zastosowałeś rym męski i żeński, wersy z męskim są krótsze, dlatego ładnie rytmicznie wyszło, czyli wiesz o technikaliach ◕‿↼
Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa, krucha i miła.
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
Która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
Gdym wracał zdyszany ze szkoły,
A po ulicach w lekkiej jesieni
Fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
Nieśmiertelnik żółty - październik.
To ty, to ty moja jedyna,
Przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
W parku płakałem szeptanymi słowy.
Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny,
Od mimozy złotej - majowy.
Ach, czułymi, przemiłymi snami
Zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania