Kraina Tinsin - Rozdział 1

Pewnego letniego wieczoru, wraz z przyjaciółmi wybrałam się do małej, przytulnej knajpy, znajdującej się nieopodal naszego internatu. Na pierwszy rzut oka panowała tu cicha, spokojna atmosfera, ale przysłuchawszy się dokładniej można było usłyszeć szelest papieru, zciszone rozmowy klientów, a nawet skrzypienie niewymienianych od dawna starych drzwi.

Weszliśmy do środka, a potem udaliśmy się w stronę małego, czteroosobowego stolika stojącego w kącie pomieszczenia.

- Ej Lena, jak ci poszedł dzisiejszy sprawdzian z matmy? - zapytała rudowłosa dziewczyna kierując wzrok w moją stronę.

- Trochę kiepsko - odpowiedziałam siadając w skórzanym fotelu.

- Jessica nie przyszliśmy tu, żeby gadać o szkole - wtrącił się chłopak siedzący obok niej.

- Arturze, nawet nie miałam takiego zamiaru - zaśmiała się rudowłosa.

Przez następną godzinę siedzieliśmy w knajpie śmiejąc się i rozmawiając. W pewnym momencie zerknęłam w stronę wiszącego na czerwonej ścianie zegara, który wskazywał dziewiątą.

- Ja już chyba pójdę - oznajmiłam podnosząc się z fotela.

- Jasne, a gdzie chcesz iść o tej porze? - zapytał Artur.

- Chciałabym się przejść - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

- No to do zobaczenia potem - odparła Jessica machając na pożegnanie.

Wyszłam na zewnątrz budynku, który w świetle latarni wyglądał, jak jakaś rudera. Przez kilka minut stałam na betonowym podjeździe zastanawiając się dokąd pójść. W końcu postanowiłam iść prosto przed siebie, a dokładniej do klubu po drugiej stronie drogi. "Mam tylko godzinę, więc muszę się pośpieszyć" - pomyślałam. Szybko przebiegłam na drugą stronę, ale nagle usłyszałam dźwięk rozbijającej się szyby. Dobiegał on z ciemnej uliczki, która była po mojej prawej stronie. Serce zaczęło mi walić, jak nigdy, ale moja ciekawość była silniejsza od rozumu, dlatego udałam się w kierunku dobiegającego dźwięku. Zobaczyłam tam dwóch, dobrze zbudowanych mężczyzn toczących ze sobą walkę. "Uciekaj!" - jakiś tajemniczy głos odezwał się w mojej głowie.

- Nigdzie nie idę - szepnęłam sama do siebie z ironią w głosie.

- Słyszałeś? - zapytał jeden z nich spoglądając na drugiego.

- Co? - warknął tamten.

- Nie nic, chyba się przesłyszałem.

W pośpiechu wślizgnęłam się za zgniło-zielony śmietnik. "Chyba mnie nie zauważyli" - pomyślałam opierając się o ścianę budynku stojącego tuż za moimi plecami.

- Kogo my tu mamy? - odezwał się nagle jeden z mężczyzn.

Kątem oka zerknęłam w jego kierunku. Teraz stał obok śmietnika, za którym próbowałam się ukryć. Nie miał żadnego pistoletu, maczugi czy też narzędzia, którego używali seryjni mordercy, ale jednak coś mnie w nim niepokoiło. Bez żadnego pośpiechu wyszłam z kryjówki, a gdy już stałam na równych nogach zaczęłam uciekać. "W co ja się do cholery wpakowałam?". Biegłam ile sił w nogach, ale oni byli cały czas o dwa kroki za mną.

Niespodziewanie poczułam, jak ktoś zatyka mi usta ręką. Próbowałam się wyrwać, ale mój napastnik był silniejszy.

- Cicho bądź i nie wierć się - wyszeptał zbliżając swoje usta w stronę mojego ucha. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Byłam tak blisko niego, że słyszałam bicie jego serca.

- Gdzie ona zniknęła!? - krzyczęli tamci.

- Nie mam bladego pojęcia, ale zmywajmy się stąd zanim ktoś nas tu zobaczy.

"Jeśli oni są tam, to z kim jestem tu?"- moje myśli krążyły, tylko wokół tego.

Po kilkunastu minutach głosy mężczyzn ucichły, a ręka nieznajomego puściła moje usta. Odwróciłam się do tyłu, żeby zobaczyć kto mnie uratował, ale światło latarni nie było na tyle silne, żeby mogło dotrzeć aż tu.

- Kim jesteś? - zapytałam.

- A kto pyta? - burknął pod nosem.

- Jestem Lena, a ty?

- A co mi dasz jeśli ci powiem?

"Czemu on mnie tak irytuje?" - pomyślałam.

- Nic, ale jeśli nie chcesz powiedzieć to cześć - odparłam, a potem odwróciłam się i poszłam w przeciwną stronę.

- Dobra czekaj - usłyszałam jego głos tuż za mną.

- A więc zmieniłeś zdanie?

- Jestem Bruno - oznajmił podając mi rękę.

Kiedy on wykonywał ten gest zauważyłam dziwny kształt jego uszów. Nie były takie, jak u większości zwykłych ludzi. Były dłuższe i spiczaste na końcach. Ale postanowiłam, że nie będę zadawać mu tysiąca pytań o to, co jest z jego uszami. Nie chciałam się znowu w coś wpakować.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • SisterofBlood 09.02.2017
    Wyłapałam błędy interpunkcyjne, jak na mój gust akcja dzieje się za szybko, za mało opisów i przeżyć wewnętrznych Leny :) Mam nadzieję, że nie będzie to opowiadanie w którym rycerz na białym koniu ratuje dziewczynę w potrzebie i zakochują się w sobie, a prócz wątku romansu znajdzie się tu coś jeszcze :) Na razie 4, czekam na ciąg dalszy.
  • Aliison 09.02.2017
    Dzięki ;)
  • Smile 09.02.2017
    Bardzo ciekawe opowiadanie ;) 5
  • Aliison 09.02.2017
    Dzięki wielkie ;)
  • Tanaris 09.02.2017
    Nadajnik jako "cel" na jej plecach mówi, że zdecydowanie musi coś ją ciągnąć do niebezpiecznych zdarzeń i szukania kolejnych "wpadek" xD Ciekawe, zostawiam 5 i czekam na więcej ;)
  • Aliison 09.02.2017
    Dzięki :D
  • Karawan 09.02.2017
    zgnito-zielony śmietnik.- taki kolor nie istnieje! może być zgniło-zielony. Startowe 5
  • Aliison 09.02.2017
    Ok zaraz poprawie i dzieki.
  • BeerAfterShow 09.02.2017
    Trochę się boję, że może wyjść z tego romansidło z pseudo tłem opartym na fantasy. Potrzeba więcej opisów, bo jesteś w wyjątkowo komfortowej sytuacji gdzie opisujesz wydarzenia pierwszoosobowo :)
    Mocne 4 i czekam na więcej
  • Aliison 10.02.2017
    Spróbuję skupić się na opowiadaniu fantasy, a może w tle wyjdzie romansidło ;) dzięki za opinie :D
  • Stern 09.02.2017
    Tak jak powiedział BeerAfterShow, postaraj się nie zrobić z tego takiej sztampowej powieści pseudofantasy dla nastolatków. Daję 5, na początek. Powodzenia w pisaniu :)
  • Aliison 10.02.2017
    Postaram się i dzieki za opinie ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania