Kręgi w zbożu, czyli tatuś wspak.

Kręgi w zbożu pojawiają się nagle w wielu krajach na świecie i są interesującym tematem dla programów informacyjnych oraz naukowych. Jesteśmy jednym z niewielu państw, w których te zjawisko nie występuje. Widocznie nie ma właściwie czego zazdrościć, sądząc po reakcjach rolników, właścicieli pól, tak ozdobionych. Jednak mamy coś, może nie unikatowego, lecz z pewnością mało powszechnego w innych rejonach geograficznych, co możemy komentować i się dziwić.

Bycie rodzicem, jak wiele osób doświadczyło, to czasami ciężki kawałek chleba, lecz z drugiej strony nie ma niczego bardziej cudownego. Tylko, jak widać i słychać niemal każdego dnia, życie rodzinne jest nieprzewidywalne, dynamiczne i pełne zaskakujących niespodzianek. Jedne dzieci mają szczęście od chwili urodzenia i trafiają im się cudowni rodzice, o których inne maleństwa mogą jedynie pomarzyć. Zazwyczaj w naszym kraju odpowiedzialnością za wychowanie potomstwa obarczana jest matka i to szczególnie wtedy, gdy ojciec dziecka ze swoich obowiązków się nie wywiązuje. Taki schemat prawie każdemu jest znany, lecz indywidualne doświadczenia i cierpienia innych już nie. Jedynym wyjątkiem są doświadczenia przyjemne, lub nieprzyjemne naszych najbliższych. Natomiast, gdy stajemy się powiernikami czyjegoś sekretu, albo zwierzeń z doświadczeń życiowych często nie wiemy jak powinniśmy się zachować i czy pocieszenie i ewentualnie współczucie, na cokolwiek się przyda. Zwłaszcza kiedy dowiadujesz się, że twój najlepszy przyjaciel jest synem księdza. W pierwszym odruchu jako facet nie winisz mężczyzny za stosunek z kobietą, lecz po chwili uświadamiasz sobie, że coś jest nie tak.

- Naprawdę twój ojciec jest księdzem katolickim?

- Tak.

- Nigdy mi o tym nie mówiłeś?

- A było czym się chwalić?

Rozmówca zakończył pytaniem, na które nie oczekiwał odpowiedzi. Przez głowę słuchającego przetaczają się różne myśli, by po chwili jedna z nich i to nie najmądrzejsza wytrysła niczym zdrój na powierzchnię.

- Utrzymywał z wami kontakt?

- Nigdy nie uznał mnie i wyparł się wszelkich kontaktów cielesnych z moją matką. Łatwo mu to przyszło, ponieważ badania o ojcostwo w tamtych czasach były mało wiarygodne. Parafianie zrobili z matki dziwkę i zatruli jej życie. Dlatego wyjechaliśmy tutaj do rodziny, gdzie odzyskała spokój, a ja mogłem się wychowywać bez otoczki skandalu.

Dobrze znałem przyjaciela i wiedziałem, że musiało coś się wydarzyć, co zburzyło jego spokój i podniosło mu niewiarygodnie ciśnienie. Gdyby wtedy wyświetlono film „Tylko nie mów nikomu”, prawdopodobnie pomyślałbym, jak bardzo na niego wpłynął ten dokument. Jednak zanim to nastąpiło musiało minąć kilka miesięcy. Dlatego zapytałem.

- Co się stało, że tak się zdenerwowałeś?

- Dowiedziałem się, że zostanę dziadkiem.

Pierwsze, co przyszło mi na myśl to, że ojciec dziecka zgwałcił mu córkę, okazał się bandziorem, pijakiem czy psychicznie chorym. Innych opcji nie brałem pod uwagę, ponieważ żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i dziecko panieńskie nikogo nie dziwi. Podobnie się dzieje z parami o różnej karnacji skóry, czy rodziców innych wyznań.

- W czym problem? – zapytałem.

- Ojcem dziecka jest ksiądz.

Przyznam się szczerze, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałem tym bardziej od osoby, które miała traumatyczne wspomnienia z takim ojcostwem związane. Nagle piwo w moich ustach straciło pierwotny smak i gardło zalał wywar z samego chmielu.

- Do tej pory spotykałem się jedynie z określeniem psychologów, że córki poszukują i wiążą się z mężczyznami podobnymi do ich ojców. Jednak w tym przypadku jak na razie nie widzę części wspólnych – powiedziałem po przełknięciu goryczy i dodałem - nie zorientowała się, że on jest księdzem.

Przyjaciel popatrzył na mnie jak na niespełna rozumu i zaczął mówić, jak do krowy na miedzy – Namieszał córce w głowie i się temu nie dziwię. Mądry, młody, przystojny, elokwentny z bogatym słownictwem, zapewniający o swoim wielkim uczuciu do niej, hojny, dobrze sytuowany, przyjacielski i o ciepłym usposobieniu. Wydawał się idealnym kandydatem na partnera na całe życie, o którym stale zapewniał. Wszystko układało się jej iście magicznie, czuła się przy nim jak prawdziwa księżniczka, aż do dnia gdy nie zaszła w ciążę. Kiedy powiedziała ukochanemu, że jest w ciąży, a on zostanie ojcem. Dopiero wtedy on poinformował ją o swoim stanie kapłańskim, i że nie zamierza wiązać się z nią. Początkowo namawiał ją na skrobankę w Czechach, za którą zapłaci. Gdy wyraziła swoje oburzenie na takie potraktowanie dziecka, które nosi pod sercem, zmienił ton i był bardziej ugodowy. Jak było do przewidzenia po takim wystąpieniu nie czuł się winny zatajenia wykonywania posługi kapłańskiej i nie poczuwał się do winy z tego powodu. Dziecka w przeciwieństwie do mojego ojca się nie wypierał i jak przyjdzie na świat to uzna je jako swoje. Doskonale orientował się w badaniach genetycznych o czym córkę poinformował i jak stwierdził już jest ojcem dwojga dzieci. Ich matki zadowoliły się dużymi własnościowymi mieszkaniami i jego comiesięcznymi wysokimi alimentami w zamian za milczenie, to i ona tak powinna zrobić. Inaczej dostanie po batalii sądowej z kurii niewielkie pieniądze, w stosunku do tych jakie on jej zapewni o ile będzie grzeczna i zrobi jak jej mówi. Tylko pomyśleć wszystko to dlatego, że w odpowiedniej chwil nie mogła kupić w aptece pigułki przed, czy po - tego nie zapamiętałem, dodał na zakończenie.

Zaledwie po kilku dniach w wiadomościach stacji zaliczanej do laickiej usłyszałem wieści ze stolicy Apostolskiej, o obowiązkach taty w sutannie. Najbardziej utkwiło mi sformułowanie jakoby koloratkowe maluchy kiedyś dorastające bez ojców, teraz mają szansę na ich pozyskanie. Przełom nastąpił za sprawą wewnętrznych wytycznych Watykanu, zgodnie z którymi ojcowie-księża powinni uczestniczyć w wychowywaniu dziecka, które spłodzili, najlepiej odpuszczając duszpasterstwo. Zanim dokument wszedł w życie już pozostawiono furtkę z wykręcenia się od założenia rodziny. Dotyczy ona kapłanów, którzy po burzliwym romansie rozstają się z matką dziecka albo w ogóle nie nawiązali z nią więzi uczuciowej, a poczęcie nowego życia było skutkiem chwilowego kryzysu. Czyżby zanim się urodzi panowie w sutannach wiedzieli lepiej, że w interesie małoletniego leży odcięcie się od genetycznych korzeni i dzięki temu ojciec zachowa VI Przykazania Dekalogu i może z czystym sumieniem pozostać w służbie Kościoła.

Prawdopodobnie w naszym kraju nie istnieje chociaż jedna osoba, która nie wiedziałaby o problemach duchownych z dochowaniem celibatu. Gdyby jednak ktoś miał z tym problem, film dokumentalny „Tylko nie mów nikomu” aż nadto to udokumentował. Życie już wkrótce dopisze kolejne scenariusze do usłyszanych i oglądanych niemoralnych postępowań mężczyzn w sutannie, z prostej przyczyny (ryba psuje się od głowy). Proces rozkładu istnieje wbrew papieżowi Franciszkowi i jemu poświęcił swoją książkę „Sodoma” francuski pisarz i socjolog Frederica Martela.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Ciekawy1 19.07.2019
    Z tego wynika że te baby poszły do łóżka z przypadkowymi facetami i nawet nie starały się zainteresować wcześniej kim są. A teraz co? Mamy rozczulać się nad ich głupotą? Temu ma służyć ten żałosny tekst.
  • Ciekawy1 19.07.2019
    Wybacz, ale ode mnie jedynka. Żeby je chociaż zgwałcono to moglibyśmy współczuć. A tak?
  • Canulas 19.07.2019
    "Przyznam się szczerze, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałem tym bardziej od osoby, które miała traumatyczne wspomnienia z takim ojcostwem związane." - jeśli pozbędziesz się pierwszego "się", zdanie zyska.

    Tekst porusza ciekawe zaganienia, ale nie jest napisany pod skandal. Treść wiarygodna i przystępnie podana, natomiast interesująca mnie akurat średnio.
    Plus natomiast ogromny za wielką poprawę w zapisie. Naprawdę progres widoczny.
    Możesz kropę z tytułu wyciąć.
    Pozdro
  • ausek 19.07.2019
    Takie sytuacje zdarzały się i będą się zdarzać nadal. Jak młody człowiek, który pod wpływem "chwili" podejmuje decyzję na całe życie może być pewny, że jej dotrzyma? Nie ma takiej siły, która zagwarantowałby mu, że wytrwa w celibacie całe życie. Takie zachowanie nie leży w naszej naturze. Owszem, zdarzają się wyjątki, ale to rzadkość. Kiedyś się o tym nie mówiło, przymykano oko, a teraz nie tak łatwo wyciszyć sprawę.
    Poruszyłeś drażliwy problem. Pierwszy komentarz już to pokazuje. Niestety w dzisiejszych czasach ksiądz nie musi chodzić w sutannie, ba, nawet nie musi zakładać koloratki. Czasami z rozmowy długo nie wynika, że mężczyzna jest księdzem.
    Dawno temu krążył taki kawał: nauczycielka zapytała chłopca kim chce zostać; odpowiedział, że księdzem jak jego tata.
    Tekst zgrabnie napisany, choć można by go jeszcze podrasować. A jak miałbyś w zanadrzu rozmowę (wywiad) z dzieciatym księdzem... Wisienka na torcie. ;)
  • Ciekawy1 19.07.2019
    Jak młody człowiek może być pewny młody człowiek, jak ślubując żonie/mężowi wierność, czy go w przyszłości nie zdradzi, nie porzuci, nie oleje. Jasne przyjmując śluby kapłańskie, zawierając małżeństwo, składając jakąkolwiek taką przysięgę ma się już grubo ponad 25 lat, częstokroć więcej. Młody człowiek, dobre sobie. Uczony przez taką matkę, która go całe życie niczego nie nauczyła, to w życiu żadnego przyrzeczenia nie dotrzyma. O co więc kaman. Do d. z taką filozofią. Klientowi nie zapłaci za towar, kredytu nie spłaci, bo skąd ma wiedzieć, że za trzy miesiące mu się nie odwidzi. W ten sposób można usprawiedliwić wszystko.
  • ausek 19.07.2019
    Ciekawy1, mam wrażenie, że rozmijamy się w postrzeganiu pewnych spraw. Wiem, że trudno jest spojrzeć na dany problem z innej perspektywy. Dla osoby mającej powiedzmy sześćdziesiąt lat dwudziestopięciolatek jest młodzikiem. Resztę sobie dopowiedz. A czemu odnosisz się do rodzicielki w taki chamski sposób? Czy matka odpowiada za czyny swojego dorosłego dziecka? Czy matka chce wychować nieudolnego życiowo człowieka? Kompletnie nie rozumiem takiego toku myślenia. Każdy z nas dostał od matki dar życia i już za to należy jej się szacunek. Nie rozumiem, jak można zakładać, że matka odpowiada za to, że mężczyzna po dwudziestu latach weźmie rozwód? Dalej, jak można zakładać że syn, który został księdzem, będzie
    ie będzie przestrzegał celibatu? I jeszcze dalej, jak można zakładać, że ukochane dziecko kiedyś nie popełni jakiejś zbrodni? Matka za to odpowiada?

    Tu nie chodzi o usprawiedliwianie. Co ma do tego nie spłacenie kredytu? Litości.
    Lubię rozmawiać z ludźmi, słuchać ich historii. Jesteśmy naprawdę skomplikowanymi istotami i ocenianie drugiego człowieka po plotkach i kilku faktach z jego życia nie powinno mieć miejsca.
    Miłego życia życzę.
  • Ciekawy1 19.07.2019
    ausek nie chodzi mi o określenie trzydziestolatka z perspektywy stu czy dwustulatka, ale o to, że postrzegasz ich jako ludzi pozbawionych jakiejkolwiek odpowiedzialności, niezdolnych do podejmowania jakichkolwiek decyzji dotyczących swojej przyszłości. Usprawiedliwiasz młodością, że im się w przyszłości może odmienić. To niech płacą za swoje błędy, a nie płakusiają. W tym tekście to winne są te baby puszczające się z pierwszym lepszym chłopem, nie starające się nawet sprawdzić, kto to.
  • ausek 19.07.2019
    Ciekawy1, tak sobie przejrzałam Twoje komentarze i mam wrażenie, że jesteś userem z kolejnym lewym kontem. Na dodatek tym, z którym nie ma sensu dyskutować, bo tylko Twoje racje są prawdziwe. Już tak jest, że te "internety" w niektórych ludziach wyzwalają gorszą stronę człowieczeństwa. Poza ekranem pewnie potulny jak baranek...
    Nie zamierzam tego ciągnąć. Szczerze - szkoda mi czasu na Ciebie.
  • Ciekawy1 19.07.2019
    Do tej pory dyskutowaliśmy na argumenty, ale jak ci się skończyły, to zaczyna się poszukiwanie haków ad personam. Co cię obchodzi jaki jestem w realu i co robię? Co to ma do rzeczy w tym temacie? Dokładnie nic. W takim razie zrobię protokół rozbieżności. Brak jakiejkolwiek odpowiedzialności w życiu uważasz za oznakę "lepszej strony człowieczeństwa". Bronienie swoich racji, uważasz za brak podstaw do dalszej dyskusji. Chciałabyś, żebym ci przytaknął, i stwierdził, że masz rację, jak jej nie masz. Chciałabyś, żebym ci napisał, że brak odpowiedzialności za swoje decyzje, to moja ulubiona dewiza życiowa. Ale tak ci nie napiszę, więc jestem trudnym partnerem w dyskusji, wobec czego można napisać "szkoda mi czasu na Ciebie". Dziękuję, że chociaż przez wielkie "C";)))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania