Królestwo Arianny-WZW-księga 1-cz.2

Rozdział IV

Pod bokiem okrutnicy

Hori sprzedała prawie wszystko. Spały na podłodze, jadły mało, głodowały.

Musiały sięgnąć do swoich zapasów „na czarną godzinę”, czyli do zawsze świeżych jajek swojej kurki złotonioski.

Całe lato ledwo żyły. Jesienią przymierały głodem. Drżały z zimna. Musiały sprzedać pościel i wszystkie ubrania z wyjątkiem dwóch kompletów dziennych i jednej koszuli nocnej na osobę. Na samą myśl o zimie, robiło im się słabo z lęku. Nie miały prawie nic.

Hori nocami rozmyślała jak ochronić Ariannę. Była prawie pewna, że w królewskiej córce jedyna nadzieja. Nadzieja na wolność i radosne, spokojne życie. Pomijając to, dobra królowa Arissa pokładała w niej wszelkie nadzieje. Oddała jej swą córkę w wierze, że młoda elfka ochroni dziewczynkę.

Teraz Arissa żyje w niewoli. Żyje i drży o życie swego dziecka.

„Jak długo mam przed nią ukrywać, kim jest? Że nie ma na imię Azi tylko Arianna? Że nie jest wieśniaczką, tylko księżniczką?

Że nie ja jestem jej matka, lecz piękna i dobra królowa Arissa, a ojcem król Arsor?

Jak długo uda mi się to przed nią ukryć?

Jak mam ją ochronić?” – takie myśli nawiedzały Hori każdego dnia i każdej nocy.

W roku, w którym Arianna ukończyła trzynaście lat, ostatniego dnia jesieni, Hori ze smutkiem sprzedała swoją kurę i dom. Ostatniej w nim spędzonej nocy rzekła do swojej podopiecznej Arianny,:

- Azi. Jutro nas już tu nie będzie. Jeśli nadal chcemy żyć, musimy pójść na służbę do królowej Karossy.

Służba może rozmawiać między sobą, lecz niech tego nie widzi Karossa. Głowę trzymaj spuszczoną. Do królowej się nie odzywaj, chyba, że ona będzie tego chciała. Na dziwne pytania należy odpowiadać po jej myśli. Nie wiadomo, kto jest szpiegiem, więc się pilnuj. Królowa może kazać ci robić różne rzeczy. Wykonuj jej polecenia szybko i sprawnie, ale dokładnie. Nie rób nic niedbale.

- Ale mamo! Ona jest okrutna i zła. Nie chcę jej służyć!

- Nie mamy wyboru. Śpij spokojnie Azi. Jutro czeka nas ciężki dzień.

„Oby zapamiętała moje rady”

Mimo, że dziewczynka była pojętna, młoda elfka długo nie mogła spać. Myślała o nadchodzącym dniu.

 

Nastał dzień i wyruszyły w drogę do pałacu królewskiego.

W nocy zatrzymały się na odpoczynek w śpiworach, które Hori kupiła z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży pola. Po przebudzeniu ruszyły dalej. Szły w milczeniu, aż odezwała się Hori:

- Musisz wiedzieć, że z tej służby nie można odejść.

- Czy będę musiała polować na jednorożce?

- Nie, to nie praca dla dziewcząt.

- To co będę robić?

To, co ONA ci rozkaże. Pamiętasz moje rady?

- Tak

- Będziesz się ich trzymać?

- Będę na pewno!

- Gdybyśmy się rozdzieliły, spotkamy się wieczorem

- Dobrze.

- Azi, kochanie. Uważaj na siebie!

- Będę ostrożna, obiecuję.

 

I tak rozmawiając, dotarły wreszcie do pałacu królewskiego. Ten, kiedyś piękny, pałac dziś (zmieniony pod dyktando królowe Karossy) budził przerażenie.

Mimo lęku wkroczyły do potężnej budowli.

Otrzymały nocleg, a następnego dnia wezwano je przed oblicze królowej.

Gdy weszły do Sali, Arianna stanęła jak wryta. To było tak piękne, że aż zaniemówiła. Lśniąca posadzka, jedwabne dywany i zasłony, koronkowe firanki i pięknie wystrojone damy dworu.

W głębi Sali na ogromnym tronie siedziała postać piękna, a straszna, budząca grozę. Spowita była w cudowne stroje z najlepszych materiałów. Co rusz, ktoś ze służby zbliżał się do władczyni z pięknymi chustami lub wymyślnymi przekąskami. Brała w dłonie chusty, kosztowała przekąsek, lecz zaraz ze wstrętem odrzucała chusty, krzyczała na dziewczęta, które je tkały i wyszywały, a tace z przekąskami lądowały na kucharzach i kucharkach.

Towarzyszyły tym scenom wściekłe wrzaski królowej. Minęło trochę czasu, nim zarejestrowała ich obecność. Gdy to się wreszcie zdarzyło, gestem nakazała im zbliżyć się do tronu. Podeszły. Hori skłoniła się nisko i dała znak ręką swojej podopiecznej, by uczyniła to samo. Gdy Arianna pokłoniła się, usłyszała z góry zimy, dźwięczny głos:

- Kim jesteście?

- Mam na imię Hori. Przybywam z ma córką do Ciebie, pani, gdyż chcemy zatrudnić się na służbę u ciebie…

- Dość! A ty jak masz na imię? – pytanie skierowane było do Arianny

- Mam na imię Azi, wasza wysokość.

- Możecie odejść. Zatrudnić je!

Rozdział V

Spotkanie w podziemiach

 

To był dla Arianny trudny czas, lecz nie zapomniała o obietnicy danej Hori. Milczała, gdy królowa krzyczała na swe służące, które dla niej szyły.

Zaciskała zęby, gdy władczyni zmieniała ludzi w stal lub kamień.

Wstrzymywała złość, gdy odbierała wróżkom skrzydła i rozdzielała rodziny. Spuszczała głowę, by Karossa nie ujrzała buntu na jej twarzy, gdy rzucała jedzeniem podczas, gdy wieśniacy za bochenek chleba oddaliby wszystko.

Arianna starała się nie wyróżniać, jakież więc było jej zdziwieniem gdy pewnego razu królowa ją wezwała.

Gdy weszła i pokłoniła się nisko, usłyszała zimny i dźwięczny głos władczyni:

- Dziś zaniesiesz jedzenie więźniom w dolnych lochach. Zejdziesz na sam dół! Zrozumiałaś, dziewczyno?!

- Tak, pani, lecz do której celi mam iść?

- Jest ich niewiele, a pełna jest tylko jedna. Ruszaj się!!!

Arianna pobiegła do kuchni. Posmarowała kromki masłem i ugotowała na twardo dwa jajka złotonioski. Pomknęła do lochu jak strzałą. Było tam mokro, zimno i ciemno.

Szczerze współczuła ludziom, których tu przetrzymywano. „Kogo uwięziła ta JEJ JĘDZOWATOŚĆ”? - myślała ze złością dziewczynka, biegnąc przez loch.

To, co ujrzała w ostatniej celi, a raczej kogo, przeszło wszelkie oczekiwania. W celi ujrzała kobietę. Jej delikatne dłonie dotykały krat. Skromna, lecz piękna biżuteria zdobiła jej postać. Białoniebieska, luźna suknia pofałdowała się i pomarszczyła. Od postaci zdawał się bić jakiś niezrozumiały blask. Miała łagodny i jakby zatroskany, trochę smutny wyraz twarzy. Jej jasne. lśniące włosy były splecione w mocny, gruby warkocz i przewiązane jasnoniebieską połyskliwą wstążką.

Wpatrywała się gdzieś w dal tęsknym, niewidzącym wzrokiem.

Czegoś się obawiała, a przynajmniej tak zdawało się , teraz już czternastoletniej, Ariannie.

„królowa Arissa” – przemknęło jej przez myśl.

Podeszła do krat

-Przyniosłam jedzenie – szepnęła

Kobieta drgnęła. Spojrzała na nią i nagle wyraz jej twarzy się zmienił.

-Kim jesteś? Co tu robisz?

- Jestem służącą królowej Karossy.

Choć starała się powstrzymać, w jej głosie można było usłyszeć coś w rodzaju ironii.

-Jak masz na imię?

- Azi. Przyniosłam jedzenie. Ty jesteś królową Arissą. Mam mi o tobie opowiadała.

- Jestem była królową. Jak ma na imię twoja mama?

- Hori. Skąd to zainteresowanie?

- Po prostu… kogoś mi przypominasz.

- To niemożliwe. Jestem tylko dziewczynką ze wsi.

- Tak… tylko młodą wieśniaczką…

Nagle z głębi lochu dobiegł głos:

- Kto to, Aris?

- Służąca Karossy. Przyniosła jedzenie.

-Kto to był?

- Były król, Arsor.

- O nim też słyszałam.

Dziewczynka zostawiła jedzenie i odeszła. Nie wiedziała , że śledzą ją czujne spojrzenia pary królewskiej.

- Czy to była…?

- Tak, Ale jeszcze o tym nie wie. Jeszcze nie czas…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ndzg 30.04.2016
    koko
  • Ilida 30.04.2016
    Spoko ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania