Królewicz i Dziewczyna. Bajka na Walentynki

Był piękny, zimowy wieczór. Za oknem cicho opadały olbrzymie, białe płatki śniegu. Dziewczyna siedziała w pokoju razem z rodzicami i bratem. Na stoliku parowała aromatem zimowa herbata, obok cichutko grało radio. Każdy pracowicie spędzał ten sobotni wieczór. Brat odrabiał lekcje, mama poprawiała klasówki swoich uczniów, ojciec pisał jakieś sprawozdanie, a Dziewczyna robiła na drutach sweter dla swojej malutkiej kuzyneczki.

I właśnie tego spokojnego wieczora do drzwi ich mieszkania zapukał Królewicz. To nie był taki zwyczajny królewicz, jakich najczęściej spotyka się w bajkach. Nie był wcale bogaty, nie miał ani pałacu, ani klejnotów, ani żadnego innego majątku. Nie chodził ani w gronostajowych szatach, ani w jedwabiach, tylko w dżinsach i zakopiańskim kożuszku. Nie przyjechał też karetą, ani nawet najskromniejszym samochodem, lecz autobusem komunikacji miejskiej. Po śmierci rodziców wychowywała go ciotka, kochająca go jak syna, ale kiedy jej własny syn poważnie zachorował i zaczynało brakować pieniędzy na kosztowne terapie, Królewicz uznał, że najwyższy czas się usamodzielnić. Wyjechał na studia i odtąd utrzymywał się ze stypendium i korepetycji.

Cóż to więc za królewicz? - mógłby ktoś zapytać. A jednak... Królewicz miał coś, czego nie posiadał żaden inny władca – bezcenne królestwo, warte tysiąckroć więcej niż jakiekolwiek nieprzebrane skarby. I choć w żaden sposób nie dało się go spieniężyć, mógł się zawsze nim dzielić, a wtedy w magiczny sposób królestwo jeszcze się rozrastało. Przy tym może nie był piękny, jak inni królewicze z bajek, ale miał miłą, budzącą zaufanie twarz i wesołe oczy.

I on to właśnie dzwonił tej zimowej soboty do drzwi. Dziewczyna pobiegła otworzyć.

- Jak miło, że wpadłeś – ucieszyła się. - Mamo, Tatusiu, to jest Tomek, mój kolega z roku – przedstawiła. Królewicz powiesił swój kożuszek i wszedł, zacierając ręce.

- Strasznie zimno dzisiaj, a ja zgubiłem właśnie rękawiczki.

- Kiedyś zgubisz głowę – zaśmiała się dziewczyna – poczekaj, zaraz zrobię ci pysznej, gorącej herbaty!

- Pomogę ci. - Królewicz zerwał się mimo protestów dziewczyny i poszedł za nią do kuchni.

- Wiesz, tak właściwie mam bilety do kina, może poszłabyś ze mną?

- Masz bilety? To świetnie! Na siódmą? No to jeszcze zdążymy wypić tę herbatę i pójdziemy. Zgoda?

- Fajnie! - ucieszył się Królewicz.

Kiedy wychodzili z kina, zaczynała się na dobre śnieżna zadymka. Trzymając się za ręce przebiegli szybko kilka ulic i wpadli do malutkiego, ciepłego baru. Gryząc gorące pampuchy raz po raz parskali śmiechem, przypominając sobie sceny z obejrzanej przed chwilą komedii. Za szybą wiatr przycichał. Płatki śniegu wirowały coraz wolniej, opadając na zebrany już na chodniku gruby dywanik.

Wyszli na zewnątrz.

- Strasznie fajnie było Tomku, wiesz? Cieszę się, że mnie wyciągnąłeś. Do zobaczenia w poniedziałek na wykładach! - Dziewczyna cmoknęła Królewicza w policzek i pobiegła do autobusu.

- Cześć! - krzyknął jeszcze, patrząc za oddalającą się sylwetką. Trochę się bał, żeby nie stała jej się jakaś krzywda, ale cóż mógł poradzić. Znał reguły tej gry. To nie była randka, jeszcze nie. Nie mógł się upierać, że ją odprowadzi. Może kiedyś?

Mijały dni. Dziewczyna spotykała się czasami z Królewiczem, bywali w kinie i na ślizgawce, ale nie stroniła też od wypadów za miasto czy do klubów całą dawną paczką. Na Wielkanoc Królewicz wybierał się do Rabki, gdzie ostatnio przebywała ciotka z chorym synem. W ostatniej chwili stwierdził jednak, że szkoda pieniędzy na dwudniowy wyjazd. Rodzice Dziewczyny zaprosili go więc na świąteczne śniadanie i obiad. Wszyscy już go bardzo polubili, nawet mała kuzyneczka chciała się bawić tylko z nim. Od tej pory Królewicz zaczął częściej bywać u dziewczyny. W czasie sesji uczyli się razem, a wieczorami wychodzili przewietrzyć skołowane głowy.

Aż wreszcie przyszedł dzień, w którym Królewicz powiedział Dziewczynie:

- Wiesz, że nie jestem bogaty, nie mam książeczki mieszkaniowej ani samochodu. Ale bardzo bym chciał dzielić z tobą moje królestwo i będę szczęśliwy, jeśli się zgodzisz.

Dziewczyna bardzo lubiła Królewicza, a jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę z jego sytuacji.

- Królestwo... No dobrze, ale cóż mi po jego królestwie? Żadnych widoków na przyszłość. Marna pensyjka w jego zawodzie nie wystarczy ani na ładne sukienki, do których przywykłam, ani na podróże po świecie, które mi się marzą... Może gdybyśmy wyjechali razem na prowincję, moglibyśmy chociaż liczyć na służbowe mieszkanie. Ale czy ja mogłabym mieszkać w jakiejś zapyziałej dziurze? Gdzieś, gdzie jak kichniesz na jednym rogu na innym mówią ci "Na zdrowie"? Nie, mój mąż musi mi zapewnić odpowiednią pozycję. Najlepiej, żeby był lekarzem, albo inżynierem!

Królewicz poszedł szukać innej dziewczyny, która zechce dzielić z nim królestwo. A Dziewczyna wróciła do swojej paczki; kina, kluby, domówki – to były wesołe lata. Ale powoli wesoła paczka zaczęła się rozpadać na pary, spędzające czas we dwoje. Studia się skończyły, a z nimi beztroski czas imprezowania. Pojawiły się pierwsze małżeństwa, później dzieci. Tylko Dziewczyna wciąż była sama. Nagle okazało się, że nie ma z kim wyjść do klubu, czy pojechać na wymarzoną wycieczkę, na którą uciułała pieniądze. Znajomi coraz rzadziej ją zapraszali, bo dawne koleżanki dostrzegły w niej potencjalną rywalkę. Jak na starą pannę przystało, przygarnęła sobie kota. Miała przynajmniej po co wracać do swojego wymarzonego mieszkania, które w końcu dostała i z którego tak się cieszyła, a teraz ziało pustką. Miała się wreszcie do kogo odezwać wieczorami i kogo przytulić. Ale nie było nikogo, kto by ją wspierał w trudnych chwilach, albo rozweselił w momentach smutku.

Wreszcie mądrzejsza o wszystkie dotychczasowe rozczarowania zrozumiała, że tak jak Królewicz nie mógł spieniężyć swojego królestwa , tak też ona nie kupi go nigdzie i za żadne pieniądze.

 

Królestwem, którego nie chciała dzielić, było Wielkie Serce ze stolicą w Miłości.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • zsrrknight 3 miesiące temu
    Niby bajka, ale też proza życia. Morał prosty, ale ładny i całość prezentuje się dobrze. Ogólnie napisane bardzo porządnie
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Dzięki
  • izostworek 3 miesiące temu
    Niby proza życia, ale inżynier też kokosów nie zarabia, tylko pracuje i pracuje. Lekarz może jeszcze się znajdzie :) a kot to zawsze kot, mysz złowi, mieszkania przypilnuje, powodzenia dla Księżniczki. Morał jest, bajka fajna, krótka, ale trafia tam gdzie trzeba :)
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Inżynier prędzej może pójść w dyrektory 😉
  • Dekaos Dondi 3 miesiące temu
    Skorpionka↔Ładnie napisana bajka, z pasującym zakończeniem. Taka życiowa i nieco→baśniowa:)
    Poza tym→mało zaimka→się, którego nie cierpię i od jakiegoś czasu, nie stosuje, wcale↔Pozdrawiam🤠
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Bajka powinna być baśniowa choć trochę. Taki był zamysł. Dzięki wszystkim za komentarze, cieszę się, że się podobało. (Jak to napisać bez się?)
  • Dekaos Dondi 3 miesiące temu
    Skorpionka↔ Np: Wiele we mnie radości, z racji trafienia tekstu w gust.↔Pozdrawiam🤠
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Dekaos Dondi Brawo!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania