"Kroniki Levelar" tom 1 "Trzy kryształy" rozdział 1 "Dwóch braci" cz.1

Krótkie wprowadzenie:

Akcja toczy się na planecie Levelar, która po wojnie magicznej dawno temu została podzielona na piętra.

 

Rozdział 1

Dwóch braci

 

Baza danych:

Las latających drzew

 

Las latających drzew to kraina na północnym wschodzie zerowego "piętra" planety Levelar. Położona na pagórkowatym terenie jest poprzecinana licznymi wartkimi rzeczkami, a cały teren jest "zadaszony" przez latające drzewa olbrzymich rozmiarów zasłaniające prawie całe światło słoneczne. Na ziemi rosną fluorestencyjne grzyby, mech i krzaki bulwy crax. Fauną lasu latających drzew są ogromne pająki Scrat polujące tylko w nocy oraz zagrzebane w ziemi Wrapery, które po nastąpnięciu na nie zawijają się więżąc swoją ofiarę w najeżonym kolcami rulonie, miażdżąc ją i powoli trawiąc zmiażdżone zwłoki.

 

***

W lesie latających drzew był dzień. To powinno oznaczać nieskazitelną ciszę. Ale tak nie było. Powietrze rozdzierał terkot karabinów maszynowych i wizg magii. Przez las skacząc po korzeniach unoszących się w powietrzu kolosów przemykała ciemna postać w jasnym, beżowym stroju. Za nim po ziemi pędziła grupa postaci w czarny pancerzach i hełmach. Byli to łowcy nagród. Strzelali do postaci skaczącej po drzewach z karabinów i prostych, niezaawansowanych zaklęć. Postać odpowiadała im zaawansowanymi zaklęciami miotanymi z długiej, przezroczystej, czerwonej różdżki zwieńczonej kryształem. Przy każdym zaklęciu, różdżka rozbłyskiwała szkarłatnym światłem. Postać w beżowej szacie maga przystanęła schowana za pniem drzewa.

Był to młody mężczyzna z rasy upadłych. Jego idealnie czarna, popękana skóra lśniła od potu. W pęknięciach błyszczało jasne, czerwone światło. Jego jarzące się na czerwono oczy szukały kryjówki przed łowcami nagród, którzy zaskoczyli go gdy spał. Tylko cudem udało mu się uciec. Jego długie do ramion czarne włosy falowały na wietrze. Po chwili ruszył dalej. Biegnąc zastanawiał się kto posłał na niego najemników. Dlaczego za jego głowę wyznaczono nagrodę? Postanowił sobie, że o ile uda mu się wydostać z tego lasu żywym, to dowie się kto i dlaczego wyznaczył nagrodę. Nagle spróchniały korzeń wiekowego drzewa złamał się pod jego ciężarem i młodzieniec runął w dół razem z nim. W locie przekoziołkował i znalazł się pod kawałem drewna. Uderzył ciężko o ziemię, i upuścił różdżkę, która zmniejszyła się do kryształu wieńczącego ją. Po ułamku sekundy mag został przygnieciony spadającym korzeniem. Przed sobą usłyszał głosy najemników. Spróbował wyciągnąć rękę do kryształu, który leżał obok, w rozpaczliwej próbie ostatniej obrony. Zabrakło mu jednak kilku centymetrów.

- Szlag - mruknął pod nosem. Po chwili otoczyła go grupa łowców nagród. Zamknął oczy. Usłyszał dźwięk odblokowywanych karabinów. Leżał i czekał na swój koniec. Rozległ się dźwięk, którego się spodziewał. Strzały. Stało się za to coś, czego się nie spodziewał. Nic nie poczuł. Powoli otworzył oczy i stwierdził, że nie miał co czuć. Nie miał ani jednej rany postrzałowej. Rozejrzał się i zobaczył leżących na ziemi najemników. Wszyscy byli zabici. Mag już chciał podziękować swoim bóstwom za ocalenie, gdy zza drzewa wyszedł jeszcze jeden łowca nagród. Dymiąca lufa jego ciężkiego karabinu szturmowego Cat-3 zalśniła w jednym z niewielu docierających tu promieni słonecznych. "No tak - pomyślał mag. - Zabił ich tylko po to, by samemu zgarnąć nagrodę". Najemnik podszedł bliżej i po raz kolejny tego dnia stało się coś, czego młodzieniec się nie spodziewał. Łowca nagród opuścił broń.

- Hej Charlie! Jak leci? - powiedział, po czym zdjął hełm.

- Czaszka! - wykrzyknął mag Charlie. - Skąd się tu wziąłeś?

- Dowiedziałem się o nagrodzie za twoją głowę, a że miałem do ciebie sprawę to postanowiłem dołączyć się do poszukiwań by uratować twój tyłek.

- Wielkie dzięki - odpowiedział Charlie. - A teraz może pomógł byś mi zdjąć ten kawał drewna ze mnie?

Razem przesunęli urwany korzeń i mag wreszcie mógł wstać. Popatrzył na Czaszkę. Trochę się zmienił od ostatniego razu kiedy się widzieli. "Kiedy to było? Dziewięć lat temu?" - myślał Charlie. Był wyższy i szerszy w barkach. Tylko jedna rzecz pozostała taka sama. Jego głowa, dzięki której zawdzięczał swój przydomek. Wyglądała ona jak czaszka. Bez oczu. Bez nosa. Bez choćby kawałka skóry lub chociaż jednego włosa. Czaszka swój wygląd zawdzięczał pochodzeniu z innej planety. Z tego co Charlie się dowiedział, rodzice Czaszki rozbili się statkiem kosmicznym na jednej z latających wysepek dookoła 1 "poziomu" planety Levelar. Jedynym ocalałym z katastrofy był właśnie Czaszka. Znalazła go praczka idąca zrobić pranie nad rzeką. Przygarnęła go, a że nie znała jego imienia, przez wzgląd na jego głowę, nazwała go Czaszką.

- Idziesz czy nie? - spytał po raz drugi Czaszka wyrywając z zamyślenia Charliego.

- Idę, idę - powiedział mag ostatni raz spoglądając na martwych łowców nagród. "Będę musiał spytać go o to, kto wyznaczył nagrodę za moją głowę, pomyślał mag. Ale na to będzie jeszcze czas". Ruszył za Czaszką w stronę z której przybiegli.

Szli już od kilku godzin. W trakcie marszu minęli miejsce, w którym najemnicy zaskoczyli Charliego. Słońce było już nisko nad horyzontem.

- Nie dobrze - odezwał się Czaszka. - Po zachodzie słońca zaroi się tu od tych wrednych bestyjek - powiedział mając na myśli pająki Scrat.

- Cholerne diabelstwo - mruknął Charlie. - Nie dość, że spać nie dają, to jeszcze jak cię użrą, to ci wszystko puchnie.

- Święta prawda - odpowiedział kosmita. - O tam -powiedział wskazując na oddalone wzgórze. - Za nim stoją statki łowców nagród.

Po chwili powietrze przebiło coś błyszczącego i zatrzymało się na jego kostce. Charlie spojrzał na to ze zgrozą. Nie był to żaden pocisk ani zaklęcie. To był ostatni promień zachodzącego słońca. Chwilę po tym i on zgasł. Wtedy na drzewach rozległ się przerażający skrzek i na przyjaciół runął grad olbrzymich pająków. Po lesie poniósł się terkot karabinu i wizg czarów.

Lufa Cat-3 była rozgrzana prawie do czerwoności. Pomiędzy truchłami pająków przeskakiwały od czasu do czasu szkarłatne błyskawice. Pośrodku pobojowiska stali Charlie z Czaszką.

- Ale masakra - mruknął pod nosem mag.

- Cholerne robactwo! - narzekał najemnik. - Bestia mnie użarła! - powiedział pokazując szerokie rozcięcie wzdłuż lewej dłoni.

- I co? Będziesz teraz beczał jak dziecko? Dojdziemy do statku to cię opatrzę.

- Ej! Ciekawe jak ty byś się czuł, gdyby to ciebie użarło to cholerstwo - zakończył Czaszka.

 

C.D.N.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • aivoo 16.09.2016
    Nie mogę doczekać sie dalszych wydarzeń!! Piątka ode mnie.
  • KarolWes 16.09.2016
    Świetny pomysł na świat. Piąteczka
  • Pućek 16.09.2016
    Następny fragment jak z zeszytu przepiszę
  • Afraid13 17.09.2016
    Suuuper. Świetny pomysł i wspaniała realizacja. Oczywiście 5. I jestem pod wielkim wrażeniem twojej wyobraźni. ;)
  • Pućek 17.09.2016
    Dzięki :)
  • Dawid Wałeczek 20.09.2016
    Dla mnie bomba, jak wybuchnie dalszymi wydarzeniami to będzie niezła heca :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania