kropka
Płaczę na kamień, czasami śmieję się do lustra
Na pożegnanie mnie całuje studnia pusta
Mym powiernikiem jest wysoka, gładka ściana
I z klamką żegnam się każdego rana.
Słowa bez echa zawsze do mnie powracają,
Płonące węgle dłoni już nie ogrzewają.
Labirynt nieskończony nas od siebie dzieli
Im więcej myśli, tym w nim więcej jest tuneli
Dziś znów przytulę bryłę lodu na dobranoc,
Może tym razem już na zawsze z nią zostanę
Komentarze (3)
Oczywiście gdzieś, coś, bym ucial, pozmieniał.
No ale jako rdzeń pod budulec - bardzo ok.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania