Krwawy Awizator

Wokoło ciemność.

Unosząc głowę ku górze, można było dostrzec kłęby spadających gwiazd.

Z zimna drżące ręce, usiłowały wygrzebać, nieznany bliżej przedmiot, zatopiony w śniegu.

"Przyszedłem do tego zagajnika, a po co? Nie mam pojęcia, coś mnie tu przyprowadziło, ale... nie wiem. Nie panowałem nad swoim ciałem, jakby coś lub ktoś we mnie wstąpił! To było straszne! PRZERAŻAJĄCE! Co ze mną jest nie tak?! Jest środek nocy! A może tu przyszedłem przez sen? To chyba nie... Nic nie wiem, nic z tego nie rozumiem"!

Przerażony Korneliusz pod presją tego doświadczenia, zradzał w swojej głowie coraz więcej pytań, nie odnajdując choćby skrawka odpowiedzi na żadne z nich.

Chłopak schował przedmiot do kieszeni i wrócił do domu aby kontynuować sen.

O poranku postanowił przyjrzeć się swojemu znalezisku. Był to miedziany wisiorek, obdrapany, przypominał słońce, po środku wyryty miał kształt błękitnego oka.

Chłopak założył wisiorek i popędził do pracy.

Korneliusz był listonoszem, wpierw odwiedzając swoje stanowisko pracy, zabrał listy i oddał się codziennej rutynie.

W pewnym momencie, przy kontenerach ze śmieciami, zadrżała ziemia, przed stopami chłopaka pojawiła się szczelina z której wyskoczyły dwie puchate, brązowo-szare istoty.

Nie używały słów, bezpośrednio przekazywały informacje do głowy Korneliusza. "Nie bój się nas, tylko nam pomóż" wypowiadając te słowa, istoty wyparowały w powietrzu, w miejscu w którym stały, pojawił się bloczek awiz. Korneliusz wziął owe awiza i kontynuował swój dzień pracy.

Nie zwrócił jednak uwagi na fakt, iż na tych awizach brakowało informacji, o tym, że czas na odbiór przesyłki to 7 lub 14 dni, widniała jednak informacja: czas do śmierci to 7 lub 14 dni.

 

Dwa tygodnie później, dokładnie na tej samej ulicy, powietrze było ciężkie a cała okolica stała we mgle.

Zza rogu wyłoniła się mała dziewczynka. Podbiegła do Korneliusza, jej oczy były całe we łzach a załgany głos ledwo wydobywał się z gardła:

"Panie listonoszu, brązowo-szare istoty zabrały wszystkich moich sąsiadów i rodzinę, przylecieli wielkim, latającym pojazdem i spuścili wielką klatkę, wielkości tego bloku" dziewczynka wskazała palcem na dziesięciopiętrowiec "pojazd poleciał razem z klatką do nieba!" dodała.

Korneliusz pobiegł prędko na swój urząd.

W drzwiach zawołał go szef: Korneliuszu Azymucie, mam sprawę do ciebie.""Od dziś nie nazywam się Korneliusz Azymut", oczy Korneliusza stały się jednolicie czarne, a głos nabrał basu."Od dziś mów mi Krwawy Awizator!" ze złowieszczczą radością w głosie zawołał.

Amulet chłopaka zadrżał, Korneliusz prędko chwycił go w dłoń,nieświadomie dokonując teleportacji na statek brązowo-szarych istot.

"Korneliuszu Azymucie!" Krzyknęły churalnie istoty, "jesteś naszą jedyną nadzieją. Nadzieją abyśmy mogli przetrwać. Awiza które ofiarowaliśmy ci, opróżniają ludzkie ciała, a do pustych ciał wkładamy nasze własne tożsamości. Jest to jedyne wyjście, nasze aktualne ciała są już bardzo stare, rozsypują się. Pomożemy Ci, sterując Twoim ciałem. Będziemy teleportować Cię pomiędzy regionami na świecie, Ty zaś będziesz roznosił awiza tym samym tępiąc ludzkość".

 

W końcu ludzkość na ziemi dotknęła wieść o krwawym awizatorze, rozpętało to panikę.

 

Zrealizowano także mnóstwo listów skierowanych do władz, jednak i tu Krwawy Awizator nie próżnował, zostawiając władzom awiza.

 

Po ogołoceniu z ludzi już większości globu, wypranego już ze wszystkich emocji Korneliusza pochłonęła melancholia, jakby zaczynał sobie przypominać jak to jest mieć własne uczucia.

Chłopak siedział na dachu wieżowca wpatrując się w zachód słońca.

Nagle usłyszał za swoimi plecami trzask. Odwrócił głowę. Była to dziewczynka, ta sama którą spotkał już wcześniej,

"Pomóż mi odzyskać przynajmniej rodzinę, panie listonoszu, tak dawno nie widziałam innego człowieka niż pana..." wyszeptała dziewczynka.

"Już za późno, nie żyją" Odparł wesoło Korneliusz.

Dziewczynka słysząc słowa Korneliusza zaczęła głośno krzyczeć. Chłopakowi nie chciało słuchać się tego jazgotu, wziął amulet w dłoń i przeniósł się na statek istot.

Dziewczynka podeszła do miejsca w którym wcześniej siedział krwawy awizator, dostrzegła, że pozostawił swój bloczek awiz. Zabrała awiza i pognała przed siebie.

Postanowiła wypisywać awiza wszystkim napotkanym przedmiotom, zwierzętom, roślinom.

Z nieznanych przyczyn tożsamości istot, były wchłaniane przez takie ciała natychmiastowo.

W końcu ostatnie żywe istoty zniknęły z pojazdu. Korneliusz patrzył na płacze, krew i jęki które w tamtym momencie go otaczały. Sam też nie powstrzymał się od płaczu, wziął szybko w ręce kartkę i pióro i napisał list, jednak wyrzucił go przez okno w przestrzeń.

Brak żywych istot na pokładzie, sterników sprawiły, że maszyna runęła na ziemię, rozkruszając cały ziemski glob na kawałki, potężne krople ognia rozpraszały się po galaktyce.

 

Gdzieś na innej ziemi rodziny wraz z dziećmi oglądały akurat na niebie przepiękne, tajemnicze zjawisko atmosferyczne, wymieniając się wzajemnie szczęśliwymi życzeniami.

Jednak gdyby tylko chciały, mogły by poznać przyczynę tych pięknych, sprężysty płomieni wymalowanych na niebie.

 

W każdym sercu ukryte jest awizo, wystarczy zajrzeć w głąb siebie, aby je dostrzec i odczytać prawdę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Florian Konrad 12.02.2019
    ubrał wisiorek? Założył- lepiej pasuje
  • Sisi26 13.02.2019
    Tutaj tylko nauczyli się poprawiać Gorzanno każdego twórczość, po swojemu.
  • Canulas 13.02.2019
    Oo, Sissy, nadworna analfabetka, buduje kołnierz grupy wsparcia dla zwrotnej atencyjności we własnych gniotach.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania