Księżycowa Pożoga

Wśród poruszeń i szelestu żyta

bladolica wzdycha do księżyca

Niczym opętaniec szepce łzami

Obawy szczuje zmyślonymi psami

 

"Blasku co płyniesz z wolna nieba

Piękno Twe i szyk tak mnie onieśmiela

Niebiosów czarny, błyszczący Panek

Tyś jest królem, najpiękniejszy śmiałek"

 

Wtem zmyślone psy ogony swe zjeżyły

Warknęły ostro, zęby wyprężyły...

Przyszedł rycerz w zbroi jak jeżyny

a psy skowyły, choć ponoć nie żyły

 

"Zatrzymuję Cię w imieniu prawa!

O zdradę Pana potoczy się sprawa

Blask księżyca Cię już nie obroni

Niech opatrzność przed stosem cię słoni!"

 

Tej nocy zniknął miłościwy Bóg

Stos złożono ku przestrodze sług

Błysnęła dziewka - pochodnia nocna

A noc księżycowa była mocna

 

"Ah! Tak pięknie blask mnie ten kołysze!

Czy głos psów mych z zaświatów słyszę?

Radośnie błyskać będę na ognistym niebie!

Był to jedyny sposób, by zbliżyć się do Ciebie?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • reksio 27.07.2016
    Jeeeju...wzdychanie do księżyca może być niebezpieczne
    I do tego poświęcenie jest konieczne
    Aby błyszczeć tak radośnie jak on

    Pan Twardowski także dał się zauroczyć
    Postanowił tam swym kogutem skoczyć
    I wciąż skacze na kogucie
    "W jednym kapciu w drugim bucie"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania