Ląd duszy
Stał na rufie statku. Fale rozbijały się o drewnianą konstrukcję. Jego czarny płaszcz łopotał w podmuchach wiatru. Przy sobie miał księgę, lecz jej tytuł skrywał dłonią. Niebieskimi oczami spoglądały czujnie na ląd rozciągający się przed nim. Za sobą zostawił wszystko; ludzi, miejsca. Nie było ich wielu, a przynajmniej niewielu było godnych uwagi. Przez lata zawiódł się na tylu ludziach, a ci, na których mógł polegać, odwrócili się od niego. Nic go już nie trzymało. Nie było tam już dla niego miejsca. Musiał więc znaleźć sobie nowe. Teraz natomiast spoglądał na nie z nadzieją. Miejsce tak różne od wszystkiego, co znał. Ludzie wyglądali w nim inaczej, podobnie jak budynki z dziwnymi, wygiętymi dachami. Nie obawiał się jednak tego. Dla niego właśnie zaczynało się nowe życie. Czy miało ono być lepsze? A może przeciwnie? Wszystko miało się okazać.
Komentarze (6)
"a ci, na których mógł polegać[,] odwrócili się od niego."
To osobna miniatura czy wstęp do czegoś więcej?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania