Lalkarz

Od śmierci mych rodziców mieszkam w Warszawie. Tam powinnam mieć

znajomych. Tam powinnam być szczęśliwa. Tam powinnam zapomnieć, bo przecież dlatego ich opuściłam.

Jedyną pamiątką z przeszłości, była kolekcja porcelanowych lalek zmojego

dzieciństwa. Miałam ich czterdzieści pięć, każda piękna i uśmiechnięta w swym barwnym stroju. Całe dnie spędzałam na czesaniu ich włosów, zmienianiu ich pozycji. Tylko w tedy czułam się jak w starym domu na przedmieściach Katowic, gdy byłam małą dziewczynką.

 

Było jednak ze mną coraz gorzej. Popadałam w klatkę czasu. Zaczęłam ubierać się jak ta mała dziewczynka, wiecie kolorowe sukienki i dwa kucyki. Przestałam chodzić na zajęcia, nikt chyba nawet tego nie zauważył, po prostu zaczęłam żyć w swoim własnym, samotnym świecie. Nie chodziłam do pracy, bo wciąż miałam rentę po rodzicach oraz ich oszczędności (byli bardzo zamożnymi ludźmi).

 

Gdy wychodziłam z domu to zawsze ze swoją ulubioną lalką. Nazywała się Kiri, miała piękne czarne, lekko kręcone włosy ze złotą kokardą, Białą sukieneczkę ze złotymi zdobieniami oraz czarne buciki. Była piękna w każdym znaczeniu tego słowa. Jej śliczne brązowe oczka były tak przyjazne, tak radosne, że jedyne czego chciałam, to żeby wyglądać jak ona. Wiem, głupie marzenie ale w tedy tylko moje lalki się liczyły, zwłaszcza ona. Popadłam w paranoję.

 

Pewnego dnia, nie, nie pewnego, dokładnie trzydziestego maja stało się coś strasznego. Usadziłam moje lale przy oknach by podziwiały pięknu dzień. Jednak gdy zawiał wiatr to moja Suzi, jasno włosa laleczka ubrana w błękitną suknię balową, spadła na drewnianą podłogę, rozbijając się przy tym. Chciało mi się płakać. Moja mała laleczka rozbita z mojej głupoty! Pozostałe lalki szybko poustawiałam na pułkach, jak najdalej od okien.

 

Zabrałam moje dwie lalki i wybiegłam z domu. Wiedziałam doskonale gdzie jest sklep połączony z naprawą porcelanowych lalek. Chodź właściciel sklepu nie należał do tych wyglądających na miłych, to ,,życie" mojej lalki było ważniejsze. Gdy wpadłam z impetem do sklepu, od razu ujrzałam wysokiego mężczyznę w czarnym ubraniu. Na szczęście nikogo nie było w środku więc od razu powiedziałam mężczyźnie o zaistniałej sytuacji. Na jego twarzy widniało jeszcze większe przerażenie stanem lalki niż na mojej. Powiedział abym wróciła do moich laleczek, a on wracając nazajutrz z pracy osobiście mi ją przyniesie bo chce ujrzeć mą kolekcję.

 

Nie kłamał, przyszedł około dwudziestej z Suzi. Gdy mu skończyłam pokazywać me lalki, złapał mnie za rękę. Byłam dziwnie spokojna, jak gdyby w transie.

,, Byłabyś piękną lalką..." powiedział.Czułam się jak po zażyciu jakiegoś leku nasennego. Wszystko działo się tak powoli, a ja na wszystko mu przytakiwałam.,, Zwą mnie lalkarzem, bo cudne tworze lalki. Wyglądają jak prawdziwe, tak bardzo realistyczne. Czy zostaniesz moją lalką?" spytał, wspominałam już, że miał nade mną kontrolę? Tak zgodziłam się, rozciął mi nadgarstek, lecz nie czułam bólu, tylko uczucie lekkości, jak gdyby moje mięśnie nie musiały już pracować, a zastąpiły je cieniutkie żyłki.

 

Lalkarz wiedział co i jak zrobić by doprowadzić mnie do stanubierności.

Gdyby teraz to się stało, to nie zgodziłabym się, nie popełniłabym tego ,,samobójstwa" jak to nazwali śledczy. To było morderstwo. Teraz występuje w teatrze, a w śród publiki widzę lalkarza...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Lotta 09.09.2016
    Spodobał mi się ten tekst. Jest kilka małych błędów, które nie utrudniają czytania, więc zostawię 4,5. :)
  • Mirra Von Arrow 09.09.2016
    Bardzo dziękuję za tak wysokie noty i komentarz :D Co do błędów to postaram się ich w przyszłości nie popełniać :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania