Lamentacja Adolfa (Wiersz)
Nie dawno odnalazły się dzienniki mojego pradziadka Józefa, który walczył podczas drugiej wojny światowej. Dziś mój tato odkrył w jednym z nich wiersz, który napisał dziadek. Spodobał mi się tak bardzo, że muszę się nim podzielić. Postanowiłem go więc opublikować mimo, że nie jestem jego autorem (wątpię by dziadunio miał coś przeciwko)
Oryginalna pisownia zachowana.
Nad brzegiem morza, wódz Adolf stoi -
Gorzko zalewa się łzami …
Wpatrzony w przestrzeń łzy swe ociera
Boć to dziś krucho z Niemcami.
Pocóż ach pocóż wszcząłem tę wojnę
Zła dola moja już taka -
Chciałem rabować, palić, zabijać
Dostaje za to kopniaka.
Z Polską – myślałem – będzie zabawka,
Co złapię nikt nie zabierze
Lecz na nieszczęście swe zapomniałem
Że tam Polacy – Rycerze.
Ach na mój rozkaz – generałowie
Już Polskę mi zagarniali -
Co wymordują – dwieście Polaków
Tysiąc wyrasta mścicieli …
Chciałem Polaków razem zadusić
W moim serdecznym uścisku -
A oni tylko zemnie się śmieją
Bombami piorąc po pysku.
Chciałem wychować – jak grzeczne dzieci
Szwabską narzucić kulturę -
Nicz nie pomaga – kula i obóz
Polak ma twardą skórę.
Tak się cieszyłem z tej pięknej ziemi
Taki już byłem z niej dumny
Dzisiaj zaś czuję, co mnie tam czeka.
Przez sitko wleją do trumny,-
Wierszyk ten napisałem Adolfkowi gdy rozpoczęła
się inwazja na kontynent Europejski.
Tel-Aviv,dnia 30.XI.1944
Komentarze (41)
Bardzo mi się podoba. Klimat tego wiersza jest bardzo, bardzo fajny. :)
5 dla pradziadka. :)
Zazdroszczę Ci trochę w sumie. :D
5!
Świetny wiersz, wyobraziłam sobie całą otoczkę, w którym został napisany, to powoduje, że całość nabrała dla mnie jeszcze bardziej osobistego wyrazu. Na pewno nie jest to interpretacja młodszego pokolenia, a coś w tamtym czasie teraźniejszego, dzięki czemu mam chochliki w oczach.
"Polak ma twardą skórę" ! Byleby coraz więcej takich było.
Zazdroszczę takiego zagłębienia się w korzenie rodziny, takie dzienniki, ah!
Tak trafiłam na pierwszy utwór ze strony członka rodziny, zobaczymy co będzie następnym razem :D
Poza tym, ja uważam, że Hitler się wyślizgnął jak wąż - samobójstwem. Hitler mnie generalnie swego czasu fascynował, fascynowało mnie mianowicie: jak tak absurdalny i oderwany od rzeczywistości pomysł Hitlera mógł zajść tak daleko i jak to jest, że taka skala masowego okrucieństwa była wgl możliwa, bo Hitler wycyganił jakąś teorię, i jak on zatruł mózgi całego Narodu, że to wgl przeszło
I że takie konsekwencje. Więc czytałam dużo apropo, tam od ''Medalionów'' począwszy na jakichś listach wielbicielek Hitlera do Hitlera skończywszy, rozmawiałam nawet ze studentami historii w pubie , ale nieszczególnie chcieli o Hitlerze :c. Cóż fenomen ten i fanaberia oraz urzeczywistnienie owego absurdu - nie zostało w moim umyśle wyjaśnione.
Aż do czasu Rzeźni Numer Pięć, bo potem zaczęło mi się wydawać, że tam nikt już za bardzo nie wiedział, po co, na co, za co i gdzie walczy w którymś momencie, i na Wojnę spojrzałam z zupełnie innej perspektywy, zakochując się natychmiast w Rzeźni, porzucając Hitlera i studiując Vonneguta.
5 dla pradziadka :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania