Lamiae Prolog

Witam :)

Oto prolog mojego drugiego opowiadania. Mam nadzieję, że przypadnie on Wam do gustu. Liczę na porady i komentarze poniżej.

Jeśli ktoś jest chętny żeby przeczytać więcej rozdziałów umieściłam blog w odpowiednim do tego miejscu - katalogu blogów. Cyklicznie będą się one tam pojawiały.

Pozdrawiam

 

1. Sięgnij po kartkę z przestrogą,

Nim podążysz własną drogą.

Dzień ten bowiem noc zastępując,

Im myśl przyćmił, Tobie odstępując.

 

2. Jasny kolor, niebieskie tęczówki,

To jedyne pomocne wskazówki.

Dzieje poznać, przeszłość sprawić,

Czas najwyższy moc naprawić.

 

3. Chodzić będzie Ona z czarną,

Przyjaciółką tą nie marną.

Tą na zawsze, tą do końca,

Mrok od zawsze lgnie do Słońca.

 

4. Mają pewność, ta jedyna,

Ta ukryta, ta prawdziwa.

Pewni swego, zgromadzeni,

Twą decyzją urzeczeni.

 

5. Czy się uda? Czy gotowe?

Co szczęśliwe, co pechowe?

Podstęp w gorycz czy się zmieni,

Plan w wadliwy się zamieni.

 

6. Jeśli odkryją dwójkę Was,

Zetrą w proch i Ją i Nas,

Ziemię zemsta Ich pokryje,

Krew rodziny Ją obmyje.

 

7. Zastanów się jeszcze raz,

Jedno istnienie to w sam raz,

I tak będziesz wygranym,

Jej życie jedynym przegranym.

 

 

Pamiętniki piszą tylko Ci, których wspomnienia warte są zapamiętania.

Właściwie, nie są one niczym specjalnym, ale posiadają w sobie tę znaną wszystkim magię, która sprawia, że nie sposób się od nich uwolnić i odłożyć z powrotem na półkę. Odsłonienie kawałka duszy innej żywej istoty. Poznanie jego najskrytszych sekretów i pragnień. W istocie, zagrabiona wiedza jest tym, co nas przyciąga.

Jednakże, głupcami są Ci, którzy sądzą, iż odkryli coś, o czym nie powinni wiedzieć. Każda osoba prowadząca dzienniczek własnego życia liczy się z tym, że zostanie on kiedyś, kiedykolwiek, ale w końcu przeczytany.

Ta historia zaczyna się jak każda inna. Opowiada o zwykłych ludziach, którzy wyszli naprzeciw niezwykłym rzeczom. O normalnych zachowaniach, ale paranormalnych zdolnościach. Tego dnia zapytałam przyjaciela, co by zrobił, gdyby nagle całe życie wywróciło mu się do góry nogami. Odpowiedział, że chodziłby po chmurach a trawę uznawałby za tak nieosiągalną jak słońce. Że spałby na księżycu i całymi dniami oddawał się ulubionemu zajęciu segregowania gwiazd. Część zostawiłby na ich miejscu, jako, że są zbyt jasne i dalekie, by je złapać. Połowę zaś zrabowałby do wielkiego worka. Zapytałam, po co? A on na to: żeby pokazać je ludziom, do których należą. Bo ta połowa nieszczęśników nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką moc w sobie noszą. Że ich światło to te gwiazdy. Istnieją, co prawda, ale oddalone, nieodkryte i nigdy niewykorzystane, powoli się wypalą.

Rozmowa z nim dała mi więcej, niż miesiące przygotowań.

Mam na imię Wiktoria i urodziłam się 31 grudnia 1990 roku. Jednakże, moje życie zaczęło się wiele lat później z chwilą, kiedy dowiedziałam się, iż umrę 31 grudnia, 2008 roku. Tego samego dnia zaczęłam pisać swój osobisty życiorys w formie pamiętnika.

Prowadzę go z myślą o mojej śmierci, bo rzeczywiście owa śmierć będzie miała miejsce za parę miesięcy. Wtedy i tylko wtedy przetrwa ten wpis. Gdyby bowiem okazało się, iż dzień moich narodzin nie stanie się dniem żałoby, strony w pamiętniku pierwsze zajarzą się ogniem. Ale ja całą sobą wiem, że tak się nie stanie.

Na razie jednak, pragnę utrwalić momenty godne podzielenia się. Mam z tym niejakie trudności, gdyż ciężko jest obrać hierarchię w opisywaniu rzeczy ważnych i tych mniej. Tym bardziej, jeśli ktoś ma udane życie. A ja, musicie mi wierzyć, posiadam tylko szczęśliwe wspomnienia. Obawiam się, że złe doświadczenie dopiero na mnie czeka, lubieżnie odliczając już sekundy do daty, kiedy mnie pochłonie.

 

 

Elegancki młodzieniec zamknął zeszyt w dłoni przerywając czytanie. Nie zwlekając już ani chwili dłużej podszedł do biblioteczki i upchnął pamiętnik na półkę, gdzie stały poukładane alfabetycznie książki z literatury angielskiej. Następnie wyszedł z pokoju, nie wysilając się nawet na dokładne zamknięcie drzwi, śpiesząc na dół, gdzie czekała go narada. Trzecia jego narada odkąd został najmłodszym członkiem Rady. Prawdę mówiąc przez moment rozważał, co zrobić, żeby na nią nie iść. Mimo to wiedział, iż opuszczenie spotkania bez podania ważkiego powodu grozi banicją, a do tego nie mógł dopuścić, dlatego niechętnie skierował się w stronę korytarza.

Nim minął hol dostrzegł szatyna o pociągłej twarzy i ostrych rysach. On również podążał na naradę. Maszerował dziarskim krokiem, rozglądając się dookoła, jakby chciał się przekonać czy jest sam na korytarzu. Bynajmniej, nie był.

- A jednak dotarłeś – powiedział nieprzyjemnie młodzieniec. Różnica w strojach owego młodzieńca i szatyna była kolosalna. Pierwszy, ubrany w stylowy garnitur i krawat, przypominał kogoś, kto zapomniał, że powinien znajdować się w tej chwili na balu. Drugi, miał na sobie spodnie moro i bluzę z kapturem, jakby dopiero co uciekł z poligonu wojskowego.

- Jednak, choć oczywiście byłoby prościej, gdybyś doniósł mi o zebraniu.

Młodzieniec uśmiechnął się sztywno; prędzej wypiłby kwas silnie żrący aniżeli rzeczywiście to uczynił.

- Naturalnie, że byłoby znacznie prościej, ale wtedy zepsułbym całą zabawę. Zresztą, wiedziałem, że to tylko kwestia czasu zanim ona ci powie.

Nozdrza szatyna poruszyły się kilkakrotnie. Wciągnął bardzo głośno powietrze, młodzieniec wyraźnie to usłyszał.

- Ona ma imię Natalia – warknął przez zęby. – I dobrze o tym wiesz – jego zimny głos przyprawiłby każdego o dreszcze, jednak młodzieniec nie zaprezentował jakiejkolwiek oznaki trwogi.

- Tak wiem, szanowna narzeczona. Jak się miewa? – zapytał kurtuazyjnie jakby pytał o samopoczucie znajomego, którego nie widział od wieków.

- O wiele gorzej, odkąd usłyszała, że przeniosłeś się do jej klasy – odparł szatyn z pozoru spokojnie. Zwęził lekko oczy, świdrując nimi młodzieńca na wylot, jakby to miało mu pomóc i młodzieniec miał się zaraz przyznać dobrowolnie do winy. – Nie będę ukrywał. Nie wiem, po co to zrobiłeś, ale wierz mi – dowiem się. A w między czasie, jeśli wykręcisz jej jakiś numer, to będę zmuszony zainterweniować – może to ze względu na ubiór, a może ze względu na fakt, iż szatyn był parę centymetrów od młodzieńca niższy, ale groźba z ust mężczyzny wcale ostrzeżenia nie przypominała.

- Kusząca oferta – mruknął młodzieniec, prawie nie poruszając przy tym ustami. Jego wzrok nie wyrażał nic innego jak tylko pogardę.

Nie czekając na swojego rozmówcę przeciął korytarz. Nie oglądał się za siebie przemierzając kolejny dystans, dzielący go od narady, w ciszy. Zszedł w ciemne podziemia, które były zupełnie puste. Jego ciche stąpanie w porównaniu z łysymi ścianami wydawało się wręcz dudnić. Kiedy dotarł do windy, nacisnął pośpiesznie guzik z numerem cztery. Nawet nie wysilał się szukać wymówki, czemu się spóźnił. Wiedział, iż żadna wymówka tu nie pomoże, nie było żadnej, która usatysfakcjonowałaby członków Rady. Po odczekaniu zaledwie kilku sekund, już znajdował się na górze.

Przed nim rozpościerał się długi korytarz, ozdobiony niespotykanymi kinkietami. Każdy z kinkietów miał swój nieregularny kształt – począwszy od spiczastej maczety, skończywszy na zygzakowatym sztylecie. Jedyne, co łączyło świeczniki to ich rodzaje – wszystkie należały do gatunków broni.

Korytarz prowadził do jedynych, masywnych drzwi w pobliżu. Młodzieniec podszedł do nich z wolna, w ogóle nie rozpraszając się osobliwymi świecznikami, które migotały przytłumionym blaskiem. Był skupiony tylko na tych jednych, konkretnych drzwiach. Stanąwszy przed nimi, wyciągnął rękę ku klamce. Co dziwne, nie nacisnął jej od razu, jakby rozkoszując się zaistniałą sytuacją. Odrysował kształt, który trzymał w dłoni, palcem. W końcu, dopełniwszy powinności pociągnął za klamkę i bezceremonialnie pchnął drzwi na oścież. Z chwilą, kiedy to zrobił, już dziesięć par oczu obserwowało jego poczynania.

A on, jakby nic się nie stało; jakby spóźnienie jego nie dotyczyło bo to inni się pomylili i przyszli zawczasu, powoli zajął swe miejsce. Tylko on przecież wiedział, iż prócz niego jeszcze jedna osoba się spóźni i gniew, który teraz czuło dziecięciu mężczyzn wokół jego osoby, zaraz skoncentruje się na szatynie. Bowiem szatyn, nie tylko ledwo dowiedział się o zebraniu, ale i nie został poinformowany, iż spotkanie z pokoju na parterze zostało przeniesione na czwarte piętro.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 16.02.2015
    Bardzo ładnie napisane. Wiersze na wstępie czasem aż napawały grozą. Błędów nie zauważyłam. Dam 5 :)
  • Gorgiasz 17.02.2015
    Dobrze napisane.
    Tylko ten wiersz....
  • Prue 17.02.2015
    To ja wypalę ale wiersz przypadł mi do gustu a jeśli chodzi o opowiadanie mam mieszane uczucia, było dla mnie na zasadzie tu poszedł, tam cos zrobił. Na razie nie wywarło na mnie zachwytu, nawet najmniejszego. Treść masz dobrą i dobrze składasz słowa w zdania. Dam 3
  • NataliaO 17.02.2015
    Fajne opisy. 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania