Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
LBnP XX – Ten stan
Fabuły nie było. Jedynie szczątki.
Jeździł w kółko po parkingu. Ona miała diastemę między górnymi jedynkami i rozbiegany wzrok. Lubiła się bać, ale tylko wiedząc, że zna granice. I że ich nie przekroczy. Zarazem jednak do końca nie będąc pewną. Lekki podskórny strach przemierzał trasę wewnętrznej strony ud. Podziemny parking starej galerii, takiej sprzed dwudziestu lat, gdzie skwierczą świetlówki, a drogę wyznaczają żółto-czarne słupki. Nuciła pod nosem. Wytrzymał i tak długo, nim kazał jej się zamknąć.
Dla mnie róże...
Patrzył tak, jak chciała.
...dla ciebie bzy.
I tak, jak nie powinien.
Ty mi noce...
Przygryzła wargę, udając odważną.
... ja tobie dni.
I taką, która wie, co robi.
Dni nigdy nie nabiorą magii, jakiej dodaje mrok. Uliczny chłód szarego przedpołudnia oblepia nieprzyjemnie, niczym błotnisto-śnieżna maź, każde z pojedynczych odczuć. Rzeczywistość jak gryzący sweter, gruby i zbyt krótki zarazem, gdzie podmuchy nieprzyjemnego chłodu owiewają spocone plecy. Człowiek składający się z cząstek, nasączony subiektywnym odbiorem tych samych cząstek, pozlepianych jedynie w innej konfiguracji, tworzących wszystko to, co wokół.
Ludzie tnący sobie skórę, by uspokoić odczuwanie. Jakby zbyt dużo było ich w nich samych. Zbyt dużo człowieka w człowieku, cząstek w cząstkach. Gęstość. Tłok.
Chciała kiedyś pociąć sobie skórę, zobaczyć jak to jest, sprawdzić, czy przyjemnie.
Bała się, że zostanie ślad.
W aglomeracji siebie godziny szczytu rozchlapują uboczne produkty myśli na okoliczne trawniki. Chciała, by były idealne, zielone, równiutko przystrzyżone. Piękne, od linijki. Pierdolone, angielskie trawniki.
Tymczasem były przydechłe. Przydechłe, ale jej.
Odbitki z cudzych pragnień i wpojone, że w dany sposób trzeba ułożyć sobie z klocków własny świat. Nie miała kolorowych klocków, kolorowała je bezbarwnym słowem. Pomimo że bez pigmentu, nadawały barw.
Małe zbiory opowiadań w okładkach z ludzkich skór, z tytułem w spojrzeniu i treścią ciekawszą im dalej w głąb.
Styczniowe niebo jest jeszcze bardziej paskudne niż refreny tandetnych piosenek — tych zapadających w pamięć najtrwalej. Puzzle układające się w obrazki z innych bajek. Wersety własnego dialogu.
Bełkotu, być może też.
Nie trzeba być dzieckiem alkoholika, by puzzel DDA pasował do tej układanki. To taki stan alarmowy powodujący uczucie, że wszystko jest najbardziej okej, gdy wcale nie jest. A gdy jest, znaczy, że będzie tylko bardziej źle.
Gorzej, tak, zdawała sobie sprawę z błędnego doboru słów. Świadomość lub jej brak.
Bohater, błazen, ofiara i cień. Późne budowanie tożsamości. Nie sprawdzała, ile jeszcze pasujących cech.
Czasami po prostu zmuszanie się do trwania na pewnym torze codziennego pędu, staje się męczące bardziej niż w standardzie. Najważniejsze jest kochać, nie nurzać w nienawiści. Jak? Skoro nie ma nic bardziej wkurwiającego niż masa innych ram. Ludzi-ram.
Cisza i pusty pokój, jak Alka-Prim na kaca. Tylko ona i jej przestrzeń.
Gdyby dać broń i pozwolić – nie sprecyzowała na co – wtedy okazałoby się, kto ile ma w sobie zła. Zło jest pojęciem względnym. Jak dobro, miłość, nienawiść. A wszystko rozbija się o to, by trwać. Trwanie jest ponoć dobre, pomimo że pełne zła.
Strasznie śmieszny jest ten świat.
Tak zabawny, że nie mogła przestać się śmiać. Otwarte wszystkie furtki radości, kilka wspomagających, wstępnych faz. Nie chciała, by ten uśmiech był kiedyś tylko sztucznym tłem.
Najbardziej lubiła ten pojebany stan, gdy wszystko płynęło obok, a ona nie miała ochoty wyciskać nic z chwil, starać się, przewidywać, wyciągać wniosków, dążyć do czegoś, kształtować tę chaotyczną maź.
Lubiła ten pojebany stan.
Powtórzy to jeszcze trzeci raz.
Dym myśli, gdzie świadomość czeka w kolejce, dając pierwszeństwo tej siostrzanej z przedrostkiem "pod". Krótkie poczucie szczęścia, przelotne, nieuchwytne bardziej niż śliska ryba wymykająca się z rąk. Taka, która ma mętny wzrok i z trudem łapie oddech. Chciała przez moment łapać oddech właśnie tak. A potem wrócić i znów liczyć na sen, gdzie jakaś świetlówka zawsze bzyczy w tle.
Nienawidziła w życiu zbyt wiele. Potem pukała się w pierś. Połykała słoną łzę. Chciała krzyczeć, z trudem jednak podnosiła głos.
A potem ubierała bezbarwne słowa w kolorowe sukienki. Ustawiała je jak pionki na planszy, a one układały się w puzzle, powodując, że cieszył się wzrok.
Zwariowała dużo wcześniej, choć świetnie umiała to kryć.
Była mistrzynią jednoosobowej gry. Jedynym zwycięzcą i jedynym przegranym. W gratisie, bonusie i pro.
I znów chciała się bać. Napędzający strach, eliminujący się sam, bo jego niedobór przerażał najbardziej. Świadczył nie o braku zagrożenia, a jedynie tym, że czegoś nie wychwyciły zmysły.
Puchaty dywan i rozrzucone w bezładzie puzzle. Bezbarwna ona, bezbarwny on. Świat z matrixowych kadrów. Zieleń i czerń. Nadzieja i jej brak.
Najprzyjemniejszy jest ten krótki stan, gdy puszczają wszystkie tamy. Ten, kiedy już masz dość, kiedy mała luka, wyrywa cały wał.
Lubiła ten pojebany stan.
Chciała krzyczeć, przeklinać i słuchać tandetnych piosenek. Zamyślać się i śnić. Móc to, czego nie powinna. Być sobą. Nikim być. Płakać i się, kurwa, śmiać.
Nie musieć się tłumaczyć.
Jeszcze jest czas, jeszcze chwila, przez którą nie trzeba się zbierać.
Jeszcze krótki moment, nim znów trzeba będzie trwać.
Komentarze
Cytat powyższy jak najbardziej zajeb...sty, choć i kilka innych mnie toże urzekło, nie powiem.
Parafrazując Canulardo (cyt z linijek poniżej) — "Ale czy lepsze od tekstu imć Bordo? Oj, nie wiem, nie wiem." ;p ;)))
Pozdrowionka :)))
Proszę mi tu nie siać mrocznych dywagacji.
Agu - dziękuję, kłaniam się w pas :)
„Dni nigdy nie nabiorą magii, jakiej dodaje mrok. Uliczny chłód szarego przedpołudnia oblepia nieprzyjemnie, niczym błotnisto-śnieżna maź, każde z pojedynczych odczuć. Rzeczywistość jak gryzący sweter, gruby i zbyt krótki zarazem, gdzie podmuchy nieprzyjemnego chłodu owiewają spocone plecy.”
Masz tam wiecej fajnych rzeczy ale nie chciałem wycinać Ci co drugiego zdania. Chociaż to o słowach ubieranych w kolorowe... No jest sporo dobra w tym tekście!
Powiem krótko, świetny tekst! Czytałem trzy razy i za każdym coś tam jeszcze sobie wyłapałem ale ani jednego błędu.
Cieszę się, że tak dobry tekst powstał na tę bitwę :)
Pozdrawiam
Kłaniam się :)
Pozdrawiam :))
Jakbym miał robić trailer kinowy do Twojego opka, to by było najważniejsze.
"Zwariowała dużo wcześniej, choć świetnie umiała to kryć." - zdanie/myśl tekstu.
Bardzo ciekawa treść. Przywodzi mi na myś moralną teorię Gygesa. Być może o niej przy okazji.
Ładnie pleciesz zdania. Fajnie na chwilę opuścić własne piekło, nawet za cenę przycumowania w czyimś.
Pędzę se spać.
Ale czy lepsze od tekstu imć Bordo? Oj, nie wiem, nie wiem.
Dzieki, piekne.
No moze Borda lepsze, ale i tak spoko bylo se popisac :3
Pozdrawiam
Czuję się syta :)
Pozdrówki.
Pozdrawiam :)
Tak jakby ''skrzydełka'' przemieniły się w ''wiatraczka''→Nie można ''machać'' trzeba - chcąc nie chcąc - ''wirować''. Wzbijać się inaczej.
Ciekawe zdania→np:
''Człowiek składający się z cząstek, nasączony subiektywnym odbiorem tych samych cząstek, pozlepianych jedynie w innej konfiguracji, tworzących wszystko to, co wokół'' →''W aglomeracji siebie godziny szczytu rozchlapują uboczne produkty myśli na okoliczne trawniki''
***&**
"Toż to chluśnięcie myślami, po homo sapiącej egzystencji" - taa, lepiej bym tego nie ujęła
Pozdrawiam :)
"Najprzyjemniejszy jest ten krótki stan, gdy puszczają wszystkie tamy. Ten, kiedy już masz dość, kiedy mała luka, wyrywa cały wał." - no coś w tym jest:)
Ale lęk przed tym momentem - ogromny (u mnie:)
Pozdrawiam:)
Pozdrawiam
Piąteczka i pozdrowienia!
Dziękuje za wizytę, buziole ślę :)
...i chyba tyle. Tam jeden trzyzdaniowiec mnie silnie drapnął po osobistej, wewnętrznej strunie, i jakoś tak, nie potrafię w elaborat.
Ale, prześwietne.
pzdr
Hm, ciekawe który... No ale mnuejsza o to.
Dzięki, Rubio :))
tekst świetny, gupio mi, że tak krótki komentarz, więc dodałem w nim zdawkowe wytłumaczenie.
No. Proszę uprzejmie :)
Ej, nie trza elaborata, przyjelam do wiadomosci, ze tekst git :D
Pozdro
"Jakby zbyt dużo było ich w nich samych." - <3
Ja pierniczę, w punkt, pkropko...
Dzìekuję.
Tez mam u Ciebie zaleglosci...
"Dni nigdy nie nabiorą magii, jakiej dodaje mrok. Uliczny chłód szarego przedpołudnia oblepia nieprzyjemnie, niczym błotnisto-śnieżna maź, każde z pojedynczych odczuć." — To musiałam skopiować, bo niezwykle plastyczny opis. Pierwsze zdanie mocno prawdziwe, nocą czuje się więcej, jest specyficzna. Nocą toczy się więcej wojen ze samym sobą.
" Ludzie tnący sobie skórę, by uspokoić odczuwanie. Jakby zbyt dużo było ich w nich samych. Zbyt dużo człowieka w człowieku, cząstek w cząstkach. Gęstość. Tłok." — Nie cięłam się nigdy, ale zawsze mnie fascynowało, czy rzeczywiście nosi to znamiona ukojenia. Na pewno w ten sposób można rozładować swój gniew, niechęć wobec samego siebie. Nastolatki coś o tym wiedzą, choć pewnie i wśród starszych... ;) Podoba mi się ten cytat, w tym wszystkim siedzi jakiś ból, wstręt.
"Znów chciała się bać. Napędzający strach, eliminujący się sam, bo jego niedobór przerażał najbardziej. Świadczył nie o braku zagrożenia, a jedynie tym, że czegoś nie wychwyciły zmysły." — Tu się zatrzymałam, pierwsze zdanie sprawia, że całość to mistrzostwo. Uwielbiam uderzanie w skrajne emocje, a może inaczej: odczuwanie ich przez bohaterów.
Gdzieś tam pisałaś, że nie potrafisz w prozę poetycką. Bdzury. Tu jest tego mnóstwo. Co prawda nie pobiło to moich dwóch "ulubionych" pustostanów, ale nadal na świetnym poziomie. Czasem zazdroszczę, że tak łatwo przychodzi Ci przelewanie myśli na papier ;)
Wiesz co, łatwo i nie-łatwo przychodzi mi wylewanie mysli, staram się wyczuc moment.
Dziękuję Ci pięknie za przemiły komentarz. Budujące...
Pozdrawiam :)
Ciekaw konwersacje bliźniaczych stanów, a jak innych.
Najgorsza jest wojna ze sobą, bo niewyjaśnione do końca kto wygrywa, a kto przegrywa. Jesteśmy wtedy niewolnikami, więźniami bez smyczy i bez krat... tzw. smycz psychiczna dusi ciebie i wyzwala pewnie jakieś zło.
Lubiła ten pojebany stan... każdy ma taki stan, gdzie puzzle wysypane z ram tracą kolor i nie dają się posklejać w całość. Zawsze brakuje jednego elementu, aby stworzyć jeszcze raz od nowa obraz. Zawsze ta druga jest winna jak ocet.
Bardzo mocno negujesz tworzenie enklawy ludzi-ram, ale sami tworzymy w sobie węzły, zamykamy drzwi i bijemy się z myślami o jutro.
Kiedy czytałam ten tekst przypomniała mi się melodia z Rio Brawo grana na trąbce. Melodia ta zawsze zwiastowała jakąś zbrodnię. Twój tekst zwiastuje stan trwania i czekania... jakoś to będzie. Ech...
Ciepło pozdrawiam
Rio Bravo, muszę sobie odświezyc te melodie :)
Generalnie nie mialam jakiejś nadzwyczajnej potrzeby tego wszystkiego w tekscie wywalić, ale temat mi się spodobał i na potrzeby tematu poszlam w ten deseń (co przypłaciłam kilkugodzinnym dołem, ale wiadomoa - po pierwsze koszty musza być, a po drugie - show must go on, snickers i jedziesz dalej :))
Dziękuje Ci pieknie za wizytę i refleksje :)
Pozdrawiam wieczorowa porą :)
ps. Moja pani Marysia, u której nocowalam od lat w Szczawnicy zmarła dwa tygodnie temu... :(((
No nic, pozdrawiam raz jeszcze :)
Kobiecość podszyta rozdrażnieniem, marzeniami i entuzjazmem. Tak postrzegam Twój styl pisania.
Tekst od samego początku zapowiada się czadersko. A potem budujesz tę postać, lepisz ją, umożliwiasz tak intymne poznanie jej czytelnikowi.
Ja jestem na tak.
Bardzo fajny tekścior.
Dzięki piękne, Twoje komcie zawsze bardzo cenne, bo masz ciekawe spojrzenie.
Kłaniam się, pozdrawiam
Czujesz, że żyjesz. :)
A tak na poważnie, zaglądanie do cudzych myśli jest interesujące.
"zaglądanie do cudzych myśli jest interesujące" - to prawda
Dziękuję pięknie, pozdrawiam :)
Jak dobrze.
Poczatek. Poczatek mnie zachwyca i miazdzy.
,,Dla mnie róże...
Patrzył tak, jak chciała.
...dla ciebie bzy.
I tak, jak nie powinien.
Ty mi noce...
Przygryzła wargę, udając odważną.
... ja tobie dni.
I taką, która wie, co robi." Nieslychane to jest.
Wraz z tym wyzszym akapitem - mistrzostwo, kurwa, swiata.
,,Małe zbiory opowiadań w okładkach z ludzkich skór, z tytułem w spojrzeniu i treścią ciekawszą im dalej w głąb." - niewymownie cudowne. Boze.
Nie mam slow, by opisac jak wielki jest ten tekst.
Dziękuję pięknie, bardzo, bardzo sie cieszę, że akurat Tobie siadło. I nawet fragment ze szlagierem :) Dobra wizualizacja nasąpiła znaczy.
Oddalam się uradowana niniejszym :)
Raz jeszcze dziękuję.
Dla mnie najlepszy Hans, ale te tekst Ten stan, bo
Strasznie śmieszny jest ten świat.
Tak zabawny, że nie mogła przestać się śmiać. Otwarte wszystkie furtki radości, kilka wspomagających, wstępnych faz. Nie chciała, by ten uśmiech był kiedyś tylko sztucznym tłem.
Cieszę się, że mogłam przeczytać to opowiadanie Rithą.
Dziękuję pieknie, Aisaczku :)
Dzięki piękne za refleksje :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania