LBnR 60 Przeczekanie
natrętne głosy lawirują na linii uszu
powodując pieczenie w gardle
w ślepiach mroku czerwienią się błyski
nastawione na krzyżowanie Boga
jakie to śmieszne gdy umiera kolejny świt
a ty wciąż jesteś w ciepłym schronieniu
upycham więc szepty w szczelinę podłogi
trzymając na uwięzi rozwścieczone pragnienia
kiedyś cię powieszę na pewno
na okruchach po obgryzionych paznokciach
dziś człowiek nie potrzebuje już zbawienia
zniknęły ślady stóp za Jezusem
Komentarze (17)
"upycham więc szepty w szczelinę podłogi
trzymając na uwięzi rozwścieczone pragnienia" to bardzo
Tak jakby dawal niewiernym ostania szanse. Kim jest sam?
Bardzo na tak!
Pozdrawiam!
Trwanie na uwięzi swoich pragnień i rozkładanie je na kolejne umieranie o świcie. Zbawienie jest sprawą umowną dopóki będzie w zamknięciu. Bardzo subtelnie, chociaż mocno zakreślone emocje.
Pozdrawiam pięknie
Pozdrówka
Pozdrawiam
Interesujące, jest tu jakaś myśl, podteksty, ale nie zdołałam się do nich dogrzebać.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania