LBnR nr.30 - Słoneczniki dla rodziców
Stół
I wazon malowany
Na niebiesko
A w wazonie
Złote kwiaty-
Nazwy nie znam
Kilka prób
I wspiąć udało się
Na krzesło
Z krzesła
Łatwo do wazonu się dosięga
Biały obrus
Głośny hałas
I już w rękach
Troszkę mokrych
Tak jak plama na obrusie
Trzymam kwiaty
Których nazwy nie pamiętam
To nieważne
Nazwy kiedyś się nauczę
Słyszę kroki
Chyba tata mnie usłyszał
Zaraz wręczę mu
Ten owoc moich starań
Tata wchodzi
I zapada dziwna
Cisza
A następnie
Do pokoju
Wchodzi mama
Trzyma w ręce
Jakiś dziwny
Czarny przedmiot
Który nagle
Błyska bardzo silnym
Światłem
I rodzice się oboje
Głośno śmieją
A ja stoję z tym
Ogromnym
Złotym kwiatkiem
Fotografia w moich rękach
Źródło wspomnień
Które znikąd tak zalały
Moje myśli
A ja wiem
I nigdy więcej nie zapomnę
Że te złote kwiaty
Zwą się
Słoneczniki
Wyjdę z domu
Na ulicę
W świat uparty
Żeby wciągnąć
W szare płuca
Chłód powietrza
I w kwiaciarni
Kupię wielkie
Złote kwiaty
I zaniosę na rodziców
Grób
Na cmentarz.
Komentarze (14)
ps
mojego nie czytaj, bo w porównaniu z Twoim jest takie brudne i niesmaczne :)
Może pamiętasz, że początkowo tak właśnie mówiłam o tym co pisałeś
A teraz widzę że do wszystkiego trzeba z dystansem.
I patrząc z dystansem widzę u ciebie zawsze pomysł, zaskoczenie i unikatowe podejście ;)
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania