,,- Pojechaliśmy tam,'' - to podbij, bo dalej mówi Albert, a wygląda, że policjant
I posiedzi teraz za szczerość, takich też widać sadzają. Może przy okazji będzie miał odwyk, nie ma tego złego... :)
Jeszcze ten przedwczesny gość mnie zastanawia. Komu tak się spieszyło, że Luigi nie dokończył sałatki? Zastanawiające.
Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Myślałam, że już zapomniałaś o Lei i o tej biednej Ines i nie zamierzasz rozwiązać jej sprwy, a tu miłe zaskoczenie. Dałam 5, jak zawaliłam, to nie bij :) Pozdrawiam :)
Dziękuję ponownie:) I ponownie popełniłam ten sam błąd w dialogu, teraz łatwiej mi będzie to wyłapać, tak sądzę. Nie zapomniałam o Lei, wracam z nową energią xD Pozdrawiam :)
I dalej sie idzie przez ten tekst lekko, przyjemnie. Tam raz jest tą historie, a powinno byc tę. Ale to tam nie az tak istotne. Lubie to, ze nie wiem nigdy, doprawdy, co bedzie dalej, TY potrafisz byc zaskakujaca, zadna tam z Ciebie koala I swoja droga Albert to tez zaden koala. Jak to kiedys pieknie rzeklas - musi byc inteligentna bestia. Zeby cokolwiek xd. Tu wporzo idzie wszystko, juz dawno mialam sie zabrac, bo mam zaleglosci. Dzisiaj przez mą chora trzustke moge wreszcie usiasc do tego troszke. Caluje.
Albert to nie koala i ja nie koala, bo Albert to w 60 % ja, surprajs ;D Z tą różnicą, że ja lubię swoje prawo jazdy, ale co wyczyniam w supermarketach, żeby znaleźć piwo bezalkoholowe i na legalu je sączyć prowadząc, to już Bóg jeden raczy wiedzieć. Nom, a poza tym bardzom rada, że czytasz i komentujesz :) Grazie! Współczuję trzustki bardzo :(
Tak jakoś weszłam akurat w tę część, przeczytałam i przyznam szczerze, że bardzo mnie zaciekawiło. Przeczytam od początku, tak chyba będzie najrozsądniej ;D
"- Przyjechałem na wakacje z żoną. Odeszła, ale to zapewne nie ma znaczenia. Eee... - próbował" - z wielkiej. (tylko wtrącenia określające i odnoszące się jakoś do wypowiedzi, typu: odrzekł, pisnął, wybrzęczał, odparł, itd z małej.)
"Blondynka, ładna, dość młoda… - irytująca," - też z wielkiej.
Przestraszyłem się i się wycofałem, - tu bym coś z tym się /się zrobił. Moze: Przestraszyłem się i uciekłem? Raz, że wypada się, a dwa, że ucieczka jest bardziej adekwatna. Wycofanie się ma wymiar analizy w działaniu. Wycofanie się trąci taktyczne ściągnąć, co za tym idzie, odbiera działaniu afekt.
"a Roberto o ile się nie spóźniał, to nigdy nie przychodził przed czasem" - to zacne.
"Autogrillu przy Strada Statale 18." - nie jestem pewien czy zapis cyfrowy, to dobry pomysł. Pozostawiam pod rozwagę.
"Lea zdawała się być dość samotna na świecie." - Spoko zdanie.
W tej części podoba mi się (bardzo rzadko stosowany) logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy.
Normalnie, na kartach powieści, raczej ee dwoje, by rozwiązywali zagadki, doznawali płomiennych uniesień, ryzykowali życiem i...
I w ogóle...
U Ciebie natomiast ludek idzie po prostu na policję. Pokazuje go to w świetle małości i śmiertelności, co z kolei pogłębia i tak już głęboko osadzone podwaliny racjonalności. Zajebisty zabieg, bo teraz jak nawet wylądujesz na środku pola ufem (swoją drogą, dziwnie-śmiesznie odmienia się ufo) każdy Ci w nie uwierzy. Lub przynajmniej się zastanowi, zanim krzyknie: Aaa, gówno.
Bardzo dobra, i precyzyjnie odmierzona jest ta metodyka działań, jakie uprawiasz.
Jest git.
Tak, "uciekłem" będzie odpowiedniejsze. Co do Strada Statale 18 - już przy pierwszym zapisie nazwy tej drogi przeszło mi przez myśl, czy aby nie słownie... Sama nie wiem, na mapach jest liczbą oczywiście, no i w zasadzie tym się kierowałam, bo wszelkie inne liczebniki zapisuję słownie.
Ludek idzie na policję, taa, Albert jest dość nie skomplikowany w obsłudze, tzn. bynajmniej nie głupi, ale taki szczery chopok po prostu, co nie lubi się cackać/motać/kombinować, więc polazł na policję, bo go gryzło, mnie gryzło, jego gryzło, gryzło nas obydwoje, więc go wysłałam :D
Podoba mi się Twoje podejście i entuzjazm do pracy nad tekstem. U Ciebie już wiem, że mogę sobie darować emotikonki, ukazujące półżartobliwy ton czy coś. Są miejsca, że jak nie napierdolisz półtora kilo uśmiechu, to od razu obraza majestatu.
Do niczego w życiu nie mam aż takiego entuzjazmu, jak do pisania i pracy nad tekstem (dot. prozy). Się to nazywa pasja, czy jakoś tak ;D Nie musisz emotikonować (chyba nie ma takiego słowa :p), wystarczy że ja nadużywam iks de xD
Jeśli poprzedni fragment ani przez chwilę się nie dlużył, to ten dosłownie śmignął mi przed oczami. "Straszy pan źonę?" - to było chyba najbardziej kapitalne. Monolog pana Ruggiero również świetny.
No i ciekawe, kto przerwał Luigiemu robienie sałatki.
Bardzo fajny fragment.
Powiem szczerze, jestem zaskoczony Leą, od miesięcy zabierałem się za jej czytanie i od miesięcy nie mogłem się zabrać, w sumie nie żałuję, bo teraz tyle jeszcze przede mną, a tak już byłoby po ;))
Pozdrawiam ;)
Ps. "...przenikliwy wzrok policjanta wydawał się wyłapywać jednostki alkoholu w powietrzu z precyzją alkomatu." - oni (policjanci) to zdecydowanie inna rasa ;)
Tak, oni to zdecydowanie inna rasa ;) Widzisz - ja też myślę, że lepiej dla Ciebie, że to czytasz hurtem, bo zacinało mnie czasem na tygodnie całe... Przemiło mi czytać, że Ci się widzi i nie męczysz się czytając :)))
Pijany Alberto na policji i strzeliłam sobie dłonią w twarz. Czy ten gość używa czasami mózgu? Przecież to było cholernie nieodpowiedzialne! Ten świr - mąż Lei - depcze im po piętach. Mafia - pewnie należy - ma znajomości wszędzie. Alberto wydał Leę i siebie. Pewnie Blondynek zechce go zabić, bo coś czuję, że Lea była traktowana jak własność (bransoleta, no i cała historia Ines + tatuaż z jej imieniem na nadgarstku) i jak dowie się, że spała z kimś innym, to zaciupie - jestem pewna.
No i Alberto jest podejrzanym. Gratuluje mu!
Ptasi móżdżek :D
"Szczerość biła od niego na kilometr, a prężnie wspinający się po szczeblach kariery Cesare Ruggiero, znał się na ludziach jak mało kto."
Ostatni przecinek zbędny.
Lubię. Scena przesłuchania bardzo wiarygodnie przedstawiona, napięcie między Leą i Alberto również. Btw, nie znoszę obojga xD
Ale to akurat najmniej ważne w tym opowiadaniu.
Przecinek wyoutowany! Jesteś przecinkowym specem, Ench, ciągle nie mogę wyjść z podziwu.
Jak dla mnie - Albert ujdzie, Lei nie znoszę też :D
Dziękuję :)
Ench to w sumie tak jak ja (ze na intuicję), chociaż za czasów pisania Lei ta intuicja jakoś bardziej zawodziła niż obecnie ;) Im dalej w las może być mniej błędów. Chociaż... no zobaczymy ;)
Komentarze (36)
I posiedzi teraz za szczerość, takich też widać sadzają. Może przy okazji będzie miał odwyk, nie ma tego złego... :)
Jeszcze ten przedwczesny gość mnie zastanawia. Komu tak się spieszyło, że Luigi nie dokończył sałatki? Zastanawiające.
Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Myślałam, że już zapomniałaś o Lei i o tej biednej Ines i nie zamierzasz rozwiązać jej sprwy, a tu miłe zaskoczenie. Dałam 5, jak zawaliłam, to nie bij :) Pozdrawiam :)
Kocham Alberta za te jego "myślowe komentarze" no zajebisty!
Oczywiście 5
"Blondynka, ładna, dość młoda… - irytująca," - też z wielkiej.
Przestraszyłem się i się wycofałem, - tu bym coś z tym się /się zrobił. Moze: Przestraszyłem się i uciekłem? Raz, że wypada się, a dwa, że ucieczka jest bardziej adekwatna. Wycofanie się ma wymiar analizy w działaniu. Wycofanie się trąci taktyczne ściągnąć, co za tym idzie, odbiera działaniu afekt.
"a Roberto o ile się nie spóźniał, to nigdy nie przychodził przed czasem" - to zacne.
"Autogrillu przy Strada Statale 18." - nie jestem pewien czy zapis cyfrowy, to dobry pomysł. Pozostawiam pod rozwagę.
"Lea zdawała się być dość samotna na świecie." - Spoko zdanie.
W tej części podoba mi się (bardzo rzadko stosowany) logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy.
Normalnie, na kartach powieści, raczej ee dwoje, by rozwiązywali zagadki, doznawali płomiennych uniesień, ryzykowali życiem i...
I w ogóle...
U Ciebie natomiast ludek idzie po prostu na policję. Pokazuje go to w świetle małości i śmiertelności, co z kolei pogłębia i tak już głęboko osadzone podwaliny racjonalności. Zajebisty zabieg, bo teraz jak nawet wylądujesz na środku pola ufem (swoją drogą, dziwnie-śmiesznie odmienia się ufo) każdy Ci w nie uwierzy. Lub przynajmniej się zastanowi, zanim krzyknie: Aaa, gówno.
Bardzo dobra, i precyzyjnie odmierzona jest ta metodyka działań, jakie uprawiasz.
Jest git.
Ludek idzie na policję, taa, Albert jest dość nie skomplikowany w obsłudze, tzn. bynajmniej nie głupi, ale taki szczery chopok po prostu, co nie lubi się cackać/motać/kombinować, więc polazł na policję, bo go gryzło, mnie gryzło, jego gryzło, gryzło nas obydwoje, więc go wysłałam :D
Ufem xD Fucktycznie zabawnie się odmienia ufo ;)
Lecę reperować tekst.
No i ciekawe, kto przerwał Luigiemu robienie sałatki.
Bardzo fajny fragment.
Powiem szczerze, jestem zaskoczony Leą, od miesięcy zabierałem się za jej czytanie i od miesięcy nie mogłem się zabrać, w sumie nie żałuję, bo teraz tyle jeszcze przede mną, a tak już byłoby po ;))
Pozdrawiam ;)
- Wiem gdzie trzeba skręcić, mieszkam tu czterdzieści trzy lata
Prychnąłem aż ;)
No i Alberto jest podejrzanym. Gratuluje mu!
Ptasi móżdżek :D
Brakuje mocnego charakteru Maxa :D No chyba, że Alberto się wyrobi :D
Nie. xd
Ostatni przecinek zbędny.
Lubię. Scena przesłuchania bardzo wiarygodnie przedstawiona, napięcie między Leą i Alberto również. Btw, nie znoszę obojga xD
Ale to akurat najmniej ważne w tym opowiadaniu.
Pozdrawiam ciepło :)
Jak dla mnie - Albert ujdzie, Lei nie znoszę też :D
Dziękuję :)
Wstyd się przyznać :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania