Wszyscy kłamią, dokładnie :( To ma twardy orzech do zgryzienia Cesare, ale widzę, że wątpliwości nie dają mu tak obojętnie przejść do kolejnego dnia. Drąży, drąży i mam nadzieję, że, jako zawodowiec, nie spocznie na laurach póki nie dotrze do prawdy. Pozdrawiam :)
Cesare zachłannie dąży do celu, szuka, a jego myśli wciąż nie dawają mu spokoju. Odrobinę z niego pracoholik. Bardzo ciekawa postać.
Dialogi bardzo przyjemnie się czyta, pozazdrościć. :) 5
Dzięki, mam na to taki pomysł, że sama się motam w rozważaniach. Muszę se zrobić plan, jak Mar :) Kupilam sobie nawet zeszyt z okladka w skaly wystajace w morza (jak w pierwszej części xd), w którym zapisuje pomysly, bo skurczybyki pojawiaja się i znikają w 5 sekund jak bańki mydlane :/ Dziękuję za opinię:)
Po przeczytaniu dwóch najświeższych rozdziałów czuję się, jakbym przez wszystkie starsze tkwiła w głodówce, poprzednią część zaś porównałabym do ogromnego talerza spaghetti, zaś tę do poobiedniej sjesty. Żałuję, że nie przedstawiłaś przesłuchania z matką Lei tak, bym ja, a nie Cesare czy Albert, mogła wysnuć wnioski. Jakbyś chciała pójść troszkę na łatwiznę, ale mogę się mylić ;) Teraz nagle zwolniłaś i wróciłaś do życiowych scen (które bardzo mi się podobają w "Lei", nie zrozum mnie źle!), w dodatku w króciutkiej formie. Twój komentarz pod wypowiedzią Tanaris utwierdził mnie, że brakuje Ci planu i to zaczyna być wyczuwalne. Rzecz jasna, dalej będę wierną czytelniczką "Lei", ale chcę też, by czytanie jej zawsze sprawiało mi tyle samo przyjemności :) Forma, tradycyjnie, bez zarzutu. Dialogi świetne, bardzo naturalne, ale sam szkielet fabularny chyba troszkę się chwieje. Lepiej, żebyś dała sobie nieco więcej czasu, niż ulegała presji :) Pozdrawiam i piątkuję w dozie wielkiego zaufania :)
Więc tak, już tłumaczę. Mam zarys planu, punktu obowiązkowe, bez kilku szczegółów (no kilkunastu xd), aczkolwiek droga od punku A do punktu B, jest albo spontanem, albo zostaje zmianiamy w trakcie samego pisania, bo coś mi się nagle umani. Noszę się z zamiarem rozplanowania bardziej szczegółowo, ale targnęła mną wena w ostatnich dniach i chciałam skończyć myśl (tymi ostatnimi rozdziałami). Teraz stopuje na kilka dni, bo taki lot weny, ma swoje minusy (poziom być może leci na łeb na szyję). Zeznania matki, hm... Właśnie chciałam, żeby był przeskok, że ona przychodzi i coś chce powiedzieć i nagle pyk, szalona noc, Lea zamiast Alberta. Ale matka się jeszcze pojawi, będzie miała swoje 5 minut ;) Mogłabym pisać o "dniu codziennym" bohaterów, ale boją się przekroczyć granicę, za którą zrobi się nudno. Pomyślę nad tym wszystkim. Komentarz bardzo cenny, bezcenny wręcz, bo pisząc jak w amoku (jestem skrajnie narwanym człowiekiem), czuję się jakbym na oślep lasem w nocy szła, bo nikt mi nie wytyka błędów w fabule, a ja potrzebuję wręcz. Dziękuję pięknie:)
"Lekki mordor w oczach", ahaha, kochana, jak milo sie czyta I znajduje analogie do jakichs naszych rozmow, oplulam sie kawa ze smiechu prawie. Nie ma to jak mordor w oczach...;))
"Lekki mordor w oczach", ahaha, kochana, jak milo sie czyta I znajduje analogie do jakichs naszych rozmow, oplulam sie kawa ze smiechu prawie. Nie ma to jak mordor w oczach...;))
"- Powiedzmy, że przyszedłem ci kwiatki podlać. Od kiedy na "ty" do starszego stopniem?
- O ile mnie pamięć nie myli, to od jakichś trzech lat. Odkąd nie mogłeś ustać na nogach, u mnie, w sylwestra." - dobre, bijta się, gryzta. (Ps. Nie mogę wstawiać literki zi, więc jak będzie nanią zapotrzebowanie, to będzie z. Coś się spierdoliło, a piszę o tym, bo wiem, że w "gryzta" powinna być. Ubolewam, ale siła wyższa.)
Prokurator nie zgadzał się twierdząc, że Marco jest tak samo podejrzany, jak kobieta sprzedająca warzywa pod komisariatem. - Tu bym się nie zgodził. Debil prokurator. No debil. Ciemny jak spód od patelni.
Teatralna, wyciśnięta przez zwoje makijażu, łza, popłynęła z przepełnionego rozpaczą oka Mariny. - A tu wracamy do zaznaczania fajności, bo tu by szkoda nie.
- Ona też kłamie. - Luigi wstał, z zamiarem otworzenia kolejnej paczki ciasteczek. - Wszyscy kłamią! - True story, Bro. Czy może raczej, Sis.
- Dzień dobry. Pan na masaż? - wysoka, opalona brunetka, w obcisłych, czarnych legginsach, krwistoczerwonych szpilkach i czarnym topie, odsłaniającym ozdobiony subtelnym wzorem obojczyk, uśmiechała się zalotnie. (Wysoka) + spoko opis. 2in1
Mogę tak do ciebie mówić? - puściła oczko, po czym nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. (Puściła)
- Odpowiedziałam. Grzać kamienie? Nie pożałujesz... - zalotny uśmiech po raz drugi. (Zalotny)
- Nie znam. Dorzucę ajuwerdyjski dotyk, moja specjalność, wykonam osobiście... - kobieta musnęła delikatnie jego przedramienia wypielęgnowaną dłonią. (Kobieta)
- Pozdrów Marca, od Rugierro. - Powiedział i wyszedł w jednej chwili, a gdy tylko znalazł się w samochodzie pożałował swoich słów. To zupełnie nie w jego stylu. Musi się przespać, pomyślał, - powiedział - z małej.
Podoba mi sie sformuowanie "Lekki Mordor w oczach.
Jeszcze jedno:
Casem coś szwankuje z przecinkami, ale żem przecinkowy pół-debil, to nic nie zgłaszam. Trza mieć czysto w domu, żeby paluchem u kogoś w chałupie ścierać kurz. Jak chcesz se na tym polu klarowności, to musisz porwać Lucindę.
A część: Idzie swoim torem. Nic nie traci na jakości, poziom utrzymany. WIelowątkowość nie robi zamieszania. Jest klarownie.
Nie mam zastrzeżeń.
No to tak tyle, na tyle. Idę coś upolować do żarcia, bo się naczytałem i...
Tera zobaczyłem wyżej zapis w komentarzach, że "Mordor w oczach" był poruszany. Zgłaszam tylko, że nie widziałem, przez co moje zaakcentowanie winno się jawić double szczerzej.
Taki mi wpadł psikus:
"...siedzieli wpatrzeni tępo w ekran telewizora, w którym Marina Rossi, z ogromnym, błękitnym kwiatem we włosach, prowadzi emocjonalną pogawędkę..." - skoro "w ekran" nieważne czego, to powinno być raczej "na którym Marina...", no i "prowadziła", bo przecie narracja w przeszłym jest czasie. Tak myślę.
Ostatnio mam antyaryjską fazę, napisałem coś nawet bardzo brzydkiego o Hitlerze, a u Ciebie "sami kłamliwi blondyni", do tego z niebieskimi oczami - Wioska przeklętych ;))
Podoba mi się Mordor w oczach (tego nie widać w Modzie na sukces, nawet w full HD. Oni tam mają teleprompter w oczach).
Ilu niewinnych poszłoby do pudła, gdyby nie pracoholizm uber alles niektórych pracowników wymiaru sprawiedliwości?
Fajna część.
zdrawiamPo ;))
Haha, dokładnie. Bledy już poprawiam - oczywiscie masz racje, niedopatrzenia. Jak bylam w podstawowce to kochalam wszystkich blondynow, potem mi przeszlo, ale jakoś w ten desen poszlam w Lei, jakos tak :) Dziękuję za opinie, pozdrawiam :)))
— Ona też kłamie. — Luigi wstał, z zamiarem otworzenia kolejnej paczki ciasteczek. —Wszyscy kłamią!" - Luigi, mój Ty ulubieńcu, w punkt!
Boże, Marco to serio jakaś gruba ryba. Odpowiednią lolitkę usadowił na stołku... Pewnie puka ją na boku, jak wszystkie lolitki we Włoszech. Co za idiota.
Ale mnie poniosło :D
No nic, Cesare też pokazuje pazury. Nie powinien raczej tak otwarcie mówić o niechęci do Marco. Nie wiadomo, jakie wtyki ma ten debil. A on ma żonę. Chce niechcący wydać pozwolenie na jej śmierć?
Och, Cesare, Cesare.
Komentarze (19)
Dialogi bardzo przyjemnie się czyta, pozazdrościć. :) 5
- O ile mnie pamięć nie myli, to od jakichś trzech lat. Odkąd nie mogłeś ustać na nogach, u mnie, w sylwestra." - dobre, bijta się, gryzta. (Ps. Nie mogę wstawiać literki zi, więc jak będzie nanią zapotrzebowanie, to będzie z. Coś się spierdoliło, a piszę o tym, bo wiem, że w "gryzta" powinna być. Ubolewam, ale siła wyższa.)
Prokurator nie zgadzał się twierdząc, że Marco jest tak samo podejrzany, jak kobieta sprzedająca warzywa pod komisariatem. - Tu bym się nie zgodził. Debil prokurator. No debil. Ciemny jak spód od patelni.
Teatralna, wyciśnięta przez zwoje makijażu, łza, popłynęła z przepełnionego rozpaczą oka Mariny. - A tu wracamy do zaznaczania fajności, bo tu by szkoda nie.
- Ona też kłamie. - Luigi wstał, z zamiarem otworzenia kolejnej paczki ciasteczek. - Wszyscy kłamią! - True story, Bro. Czy może raczej, Sis.
- Dzień dobry. Pan na masaż? - wysoka, opalona brunetka, w obcisłych, czarnych legginsach, krwistoczerwonych szpilkach i czarnym topie, odsłaniającym ozdobiony subtelnym wzorem obojczyk, uśmiechała się zalotnie. (Wysoka) + spoko opis. 2in1
- Fiuuu... - kobieta, lekko zaskoczona, uniosła brwi. - Niezła imprezka była, co? (Kobieta)
Mogę tak do ciebie mówić? - puściła oczko, po czym nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. (Puściła)
- Odpowiedziałam. Grzać kamienie? Nie pożałujesz... - zalotny uśmiech po raz drugi. (Zalotny)
- Nie znam. Dorzucę ajuwerdyjski dotyk, moja specjalność, wykonam osobiście... - kobieta musnęła delikatnie jego przedramienia wypielęgnowaną dłonią. (Kobieta)
- Pozdrów Marca, od Rugierro. - Powiedział i wyszedł w jednej chwili, a gdy tylko znalazł się w samochodzie pożałował swoich słów. To zupełnie nie w jego stylu. Musi się przespać, pomyślał, - powiedział - z małej.
Podoba mi sie sformuowanie "Lekki Mordor w oczach.
Jeszcze jedno:
Casem coś szwankuje z przecinkami, ale żem przecinkowy pół-debil, to nic nie zgłaszam. Trza mieć czysto w domu, żeby paluchem u kogoś w chałupie ścierać kurz. Jak chcesz se na tym polu klarowności, to musisz porwać Lucindę.
A część: Idzie swoim torem. Nic nie traci na jakości, poziom utrzymany. WIelowątkowość nie robi zamieszania. Jest klarownie.
Nie mam zastrzeżeń.
No to tak tyle, na tyle. Idę coś upolować do żarcia, bo się naczytałem i...
"...siedzieli wpatrzeni tępo w ekran telewizora, w którym Marina Rossi, z ogromnym, błękitnym kwiatem we włosach, prowadzi emocjonalną pogawędkę..." - skoro "w ekran" nieważne czego, to powinno być raczej "na którym Marina...", no i "prowadziła", bo przecie narracja w przeszłym jest czasie. Tak myślę.
Ostatnio mam antyaryjską fazę, napisałem coś nawet bardzo brzydkiego o Hitlerze, a u Ciebie "sami kłamliwi blondyni", do tego z niebieskimi oczami - Wioska przeklętych ;))
Podoba mi się Mordor w oczach (tego nie widać w Modzie na sukces, nawet w full HD. Oni tam mają teleprompter w oczach).
Ilu niewinnych poszłoby do pudła, gdyby nie pracoholizm uber alles niektórych pracowników wymiaru sprawiedliwości?
Fajna część.
zdrawiamPo ;))
Boże, Marco to serio jakaś gruba ryba. Odpowiednią lolitkę usadowił na stołku... Pewnie puka ją na boku, jak wszystkie lolitki we Włoszech. Co za idiota.
Ale mnie poniosło :D
No nic, Cesare też pokazuje pazury. Nie powinien raczej tak otwarcie mówić o niechęci do Marco. Nie wiadomo, jakie wtyki ma ten debil. A on ma żonę. Chce niechcący wydać pozwolenie na jej śmierć?
Och, Cesare, Cesare.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania