Lekarz serc złamanych

„Jestem już w drodze tyle lat

Mam taki bardzo rzadki fach

Odnawiam duszę...”

Ta piosenka dźwięczała mi w uszach od dłuższego czasu. Odnawiam duszę. Dusz nie odnawiam, ale mam dość rzadko spotykany zawód. Jestem lekarzem serc. Nie kardiologiem, bo takich to jest sporo. Ja leczę serca złamane.

Nikt nie docenia mojej roboty, bo kto miałby to robić. Nikt nie wie, że ja go uleczyłem. Mój dar polega na tym, że widzę, kto ma złamane serce. Wtedy podchodzę, chwilę rozmawiamy, uśmiechamy się i sprawa załatwiona. Oczywiście nie pomaga to całkowicie, bo nie da się „skleić” złamanego serca. Ale daje jakiś efekt.

Ile razy, gdy wychodzę do szkoły słyszę od rodziców: „zapnij kołnierzyk, załóż czapkę, uczesz włosy, posmaruj wreszcie te pryszcze”. Nie wiedzą, ile dobra daję innym. Nie mają pojęcia jak ważne wypełniam zadanie, a wymagają ode mnie takich drobiazgów. Musicie przyznać, że jest to bezsensowne.

Do mojej klasy chodziła pewna dziewczyna, która miała inny dar. W zasadzie to nie wiem, czy to był dar, ale go wykorzystywała. Potrafiła bez problemu złamać komuś serce. A tam, gdzie pojawiają się złamane serca, tam jest potencjalny klient. Zaczęliśmy więc współpracować. Ona serca łamała, ja je leczyłem.

Darzyliśmy się sympatią, ale traktowaliśmy się bardzo sarkastycznie. Byliśmy dla siebie złośliwi jak się tylko dało, mimo że wiedzieliśmy, że bez partnera nic nie zdziałamy. Bez siebie byliśmy niczym. Ona, nawet na przerwach podchodziła do chłopaków, chwile z nimi rozmawiała, a potem uśmiechnięta odchodziła. Nie pozostawało po niej nic, prócz smutku lub złości i pękniętego na wskroś serca.

Wtedy wkraczałem do akcji ja. Pocieszyłem, pogadałem, poklepałem po plecach. Odchodząc widziałem zrastające się serce. Miałem moc budowania. Potrafiłem zapanować nad każdą grupą, ale potrzebowałem do tego moją partnerkę. Ona, mimo że wszędzie gdzie się pojawiła zastawiała ból, kłótnie i smutek, była ogniwem spajającym. Dzięki niej można było zrobić wszystko. Dogadać się z każdym.

Jednak jak to zawsze bywa, długotrwałe wystawienie na niesprzyjające warunki pozostawia złe efekty. Fakt, że długi czas byłem wystawiony na działanie mocy niszczącej serca musiał się kiedyś na mnie odbić. Po tym jak złamała serce jednemu z chłopaków, podszedłem do niego, by spełnić mój obowiązek.

– Widziałem co ci zrobiła – powiedziałem miękkim głosem. – Ona robi tak wszystkim. Nie martw się. To przejdzie.

Chłopak spojrzał na mnie ze złością w oczach.

– To nie przejdzie, gówniarzu. Ja ją naprawdę kochałem. A teraz zniszczyła wszystko. Wiem, że współpracujecie. Wiem, że ona cię kocha bardziej niż wszystkich. Wiem, że nie dasz rady mnie wyleczyć, lekarzu!

Wykrzyczał to z taką mocą, że aż poczułem podmuch na twarzy. Gdy skończył się drzeć walnął mnie dłonią w twarz. Cały korytarz na nas patrzył. Byłem zbyt wrażliwy, by to znieść. Jednocześnie nie mogłem uwierzyć, że ona mnie kochała. Była przecież bez serca. Odnalazłem ją pod salą, w której mieliśmy mieć lekcje.

– Słuchaj czy ty naprawdę mnie kochasz? – zapytałem z nadzieją. Całe życie byłem samotnikiem. Może w końcu znajdę kogoś sobie bliskiego. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

– Nie, oczywiście, że nie. Tamtemu nagadałam tak tylko po to, by go wkurzyć. Znałam go aż za dobrze.

Tego było aż za dużo. Cała nadzieja w jednej chwili się ulotniła zostawiając pustkę. Poczułem jak serce mi pęka. Odszedłem ze spuszczoną głową. Chłopak, któremu złamała serca nie miał racji. Ona nie kochała nikogo. Nie miała serca. Potrafiła tylko niszczyć.

Wiadomo, szewc w dziurawych butach chodzi. Nie potrafiłem wyleczyć swego serca. Snułem się po szkole jak duch. Został ze mnie tylko cień kiedyś wesołego i otwartego chłopaka. Po drodze do domu spotkałem dziewczynę, którą kochałem. Byłem jednak zbyt nieśmiały, by jej to powiedzieć. Pod nosem zanuciłem:

„Choć tęsknię tak jak wiejski pies,

Muszę z daleka kochać cię,

Odnawiam dusze... „

Dziewczyna zauważyła mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Nie potrafiłem odwzajemnić uśmiechu. Szedłem dalej udając, że jej nie widzę. Ona jednak nie poddała się. Dogniła mnie i szła obok mnie. Milczała, ale się uśmiechała. W końcu nie wytrzymałem.

– Możesz mnie zostawić? Chcę pobyć sam.

Dziewczyna zatrzymała się tuż obok mnie. Spojrzała mi w oczy. Chyba widziała, co mi jest. Nie potrafiłem uciec od jej wzroku. A ona cały czas się uśmiechała.

– Źle zrobiłeś współpracując z tamtą jędzą bez serca.

– Nie bądź moim sumieniem! – krzyknąłem jej w twarz. Uśmiech momentalnie zniknął i zamienił się w wyraz powagi.

– Nie próbuję cię pouczać, tylko ci pomóc – mówiła cichym, miękkim głosem. Moja złość zaczęła uciekać znowu zostawiając pustkę. Dziewczyna jakby to poczuła. Ruszyłem przed siebie unikając jej wzroku. Dogoniła mnie i delikatnie złapał za rękę. Nie próbowałem się wyrwać. Zatrzymałem się. Spojrzałem na nią. Była piękna. Po prostu piękna. Uśmiechała się delikatnie.

– Czy ty… ? – zacząłem niezdecydowany.

– Tak? – jej cichy głos był ledwo słyszalny ale działa dziwnie uspokajającą.

– Piękna jesteś – powiedziałem siląc się na spokój, choć wiedziałem, że głos mi drżał. Milczała. Chciał bym mówił dalej.

– Kocham cię. Zawsze cię kochałem, tylko nie miałem sił, by ci to powiedzieć.

Uśmiechała się delikatnie. Zbliżyła się i lekko wtuliła w moją pierś. Odwzajemniłem uścisk.

– Ja ciebie też kocham – wyszeptała.

Staliśmy tak długi czas. Byliśmy sobie tak bliscy. Poczułem, że coś wypełnia moją pustkę. Szczęście, miłość. Moje serce się zrosło. Miłość potrafi naprawić to, co zniszczyło kłamstwo.

Ja i ona zostaliśmy parą. Razem byliśmy szczęśliwi. Ona nie miała daru leczenia złamanych serc, a jednak tego dokonała. Uleczyła moje serce. Bo miłość może wszystko. Ale byłem innym człowiekiem, bardziej ostrożnym, bardziej zamkniętym, mniej pewnym siebie. Bo nie da się wyleczyć tego, co zostało zniszczone. Miłość pomaga bardzo, ale zawszę będę czuł brak czegoś. Będę wiedział, jak to jest mieć złamane serce. Lecz mimo to, mimo że praca zniszczyła mnie, że tyle ryzykowałem, nadal leczyłem innych. Bo jak to było w tej piosence:

„Chciałem to dawno rzucić w kąt,

Lecz umiem robić tylko to...

Odnawiam dusze”.

 

Październik 2016

[tej, która będąc bez serca

łamie je wszystkim naokoło]

_______________________________________

Perfekt, "Odnawiam dusze"

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Perzigon69 14.10.2016
    Daję pięć :) Bardzo lubię takie teksty :) Mam nadzieję, że zachęciłam cię do dalszego pisania :)
  • KarolWes 14.10.2016
    Dzięki bardzo. Oczywiście, komentarze bardzo zachęcają. Nie jestem mistrzem romansu, ale jak widzę idzie mi coraz lepiej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania