Let me love you
88..89..90..- Kończyłam robić ostatnie powtórzenie pompek w tym dniu- 96..97..98..99..100
-Uff.. Skończyłam.
- May’a jestem twoim przyjacielem jak i trenerem i mówię ci, że trochę przesadzasz.. Ty nie ćwiczysz.. Ty po prostu katujesz swoje ciało.
- Oj przesadzasz. To, że codziennie robię 3 powtórzenia brzuszków, nie oznacza od razu, że się katuję.
-Dobrze rób jak chcesz.. Tylko żebyś potem do mnie nie przychodziła z płaczem, że zemdlałaś i okazało się, że przez te ćwiczenia coś ci się stało
-A ty jak zwykle musisz wszystko wyolbrzymiać…
- Niczego nie wyolbrzymiam.. Po prostu się o ciebie martwię.
- Oj.. No dobra.. Zbieram się, zaczyna się już robić późno. Pa, do jutra.
- Pa. Uważaj na siebie mała.
- Ty duży też na siebie uważaj. – Odpowiedziałam i z pośpiechem zabrałam swój ręcznik
I bidon na wodę.
Poszłam do szatni i szybko się przebrałam. Wychodząc z siłowni pomachałam Max'owi na pożegnanie. Wyciągnęłam swój telefon i puściłam składankę piosenek Green Day’a.
Wsłuchując się w piosenkę „21 Guns” nie zauważyłam jak z ogromną prędkością jedzie samochód. Pojazd z piskiem opon zahamował tuż przed moim nosem. Ja jak oparzona odskoczyłam na chodnik.
Z czarnego matowego Lamborghini Gallardo, wysiadł wściekły, młody blondyn.
-Jak łazisz kobieto?! Mogłem cię rozjechać jak jakiegoś pieprzonego jeża! Ty jesteś jakąś daltonistką, że czerwonego światła nie widziałaś?! – Krzyczał
-Przepraszam, ale jakbyś ograniczył prędkość to na pewno nie doszłoby do tego wypadku!
-Słucham?! Gdybyś to ty uważała i przechodziła na zielonym to do niczego by nie doszło!
-Powinni ci zabrać prawko za taką jazdę!- Krzyknęłam
-Eh kobiety! Dobra zaczekaj tu, muszę zadzwonić- odpowiedział i oddalił się.
Po 10 minutach wrócił już opanowany
- Jedziesz ze mną- podszedł do drzwi auta i je otworzył
- O nie, nie, nie nigdzie nie pojadę z psychopatą, który mało, co mnie nie rozjechał- odpowiedziałam i zaczęłam iść w kierunku domu. Dopiero teraz poczułam jak mocno boli mnie prawa noga.
-Nie ma żadnego, „ale”, jedziesz ze mną. Lekarze muszą sprawdzić, czy wszystko z tobą okay.
- Wszystko jest okay, nic mi nie jest. –Odpowiedziałam przyśpieszając. Próbowałam nie zwracać uwagi na rozdzierający ból.
- Tak na pewno nic ci nie jest. Wsiadaj do auta, albo zaraz wpakuję cię do niego siłą.
-Ehh już idę. – Odwróciłam się przy okazji zaliczając glebę.
-Pierdoła.- Krzyknął chłopak
- Stul dziób! – powoli się podniosłam i powoli szłam do blondaska
Gdy byłam już przy samochodzie stanęłam koło chłopaka i spiorunowałam go wzrokiem.
-Nie patrz tak na mnie, tylko wsiadaj- powiedział
-Dobrze, dobrze mamusiu –powoli usiadłam na wygodnym czarnym fotelu
-Daj torbę.
- Nie. –odpowiedziałam przyciągając do siebie worek.
-Daj mi tą torbę, wrzucę ją do bagażnika, a potem ci ją oddam.
-No dobra, trzymaj –podałam torbę chłopakowi, wpierw wyciągając telefon i portfel.
Po spakowaniu się, chłopak ruszył w kierunku najbliższego szpitala.
-Justin Bieber, miło mi.- uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi
- May’a MacConery.
- Ładne imię.
-Dziękuje- opowiedziałam szybko
-Za pięćdziesiąt metrów skręć w prawo- powiedział głos w GPS’ie
Chwilę potem dojechaliśmy na parking szpitala.
-Dziękuje, że mnie odwiozłeś. Już poradzę sobie sama.
-Nie, idę tam z tobą. –Wziął moją torbę z bagażnika i zaczął iść w kierunku recepcji
Chciałam dogonić chłopaka, ale ból nogi mi to uniemożliwił.
-Jaj- wypaliłam i złapałam się za łydkę
-A mówiłaś, że nic ci nie jest. –Justin zawrócił się. Będąc blisko mnie zarzucił moją torbę na ramię, a mnie podniósł wkładając jedną rękę pod moje kolana, a drugą kładąc na plecy..
-Ciężka jesteś- powiedział wrednie się uśmiechając
- No dziękuje- odpowiedziałam udając obrażoną.. Coś mi raczej nie wyszło, bo po chwili oboje ryknęliśmy głośnym śmiechem.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? –Zapytała młoda pielęgniarka
-Moja koleżanka, miała mały wypadek…z tego, co mi mówiła boli ją łydka
- Dobrze, proszę poprosić swoją koleżankę, aby wypełniła te papiery. Lekarz zaraz przyjdzie.
Justin wziął kartki i długopis. Usiedliśmy w poczekalni.
Kiedy skończyłam wypełniać różne rubryczki, przyszedł lekarz z wózkiem inwalidzkim?
Pielęgniarka pomogła wsiąść mi na wózek.
-Dzień dobry, jestem Anton Dowell będę pańskim lekarzem. Proszę mi powiedzieć, co pani dolega.
- Boli mnie łydka.
- Dobrze. Mario daj jakieś leki przeciwbólowe i przygotuj rentgena.
-No to się mała załatwiłaś- Justinowi naprawdę było do śmiechu
- Po pierwsze: Nie jestem mała
Po drugie: Gdybyś wolniej jechał to na pewno nie siedziałabym teraz w szpitalu
Po trzecie: Oddaj mi torbę.
- No dobrze, dobrze
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania