Limbo - Prolog

Wnętrze starego domu pochłonął mrok. Jakaś dziwna energia duchowa, stworzyła sieci czarnego jak smoła, lepkiego osadu na wszystkich płaszczyznach. Przez korytarze budynku przebijał się jakiś dziwny dźwięk, drzwi wyfrunęły z framug... Potężna fala dźwiękowa uderzyła jego uszy, to jak ryk miliarda dusz, wydartych w prost z bram niebieskich. Mężczyźnie włosy stanęły dęba, czuł łomot serca. Słyszał szmery, coś zbliżało się powoli, powoli... Z każdym tąpnięciem, szkło w wywróconym kredensie zaczynało drżeć bardziej. Oparł ciężar ciała na tylnej nodze, całe ciało odrętwiało. Pozostał w bezruchu. Płytki wdech, płytszy wydech. Posąg, stoi jako ofiara, obelisk, kult światła na nic się zdaje, w krainie cieni... Zacisnął pięści, delikatnie podniósł głowę, miał teraz źródło przerażenia na w prost swoich oczu, serce zabiło szybciej, sprawiając mu ból... Stał jednak niewzruszony. Kącik ust, uniósł się nie znacznie, na twarzy zaistniał ironiczny uśmiech. "Zbyt prosta śmierć." Burknął pysznie i rzucił się w stronę wejścia. Zdezelowana podłoga mogła runąć pod każdym jego krokiem. Owa dziwna wydzielina zaczęła wydobywać się z ust postaci, na porozwieszanych obrazach. Pękające deski zaczynały mieć dziwne właściwości, wiły się, niczym język grzechotnika gotowego na łowy. Coś wydało sykliwy odgłos, przewracając dużą komodę, przed nogi śmiałka, podłoga zapadła się, pochłaniając go w odmęty ciemności...

"Aaaaaaaa!" Wrzasnął. Drewniany palik wbił mu się w prawe ramie, szkarłatna krew spływała powoli, zostawiając gorącą plamę na posadzce. Nie przeszło na wylot.

-Kurwa... Tylko tego brakowało... Nie ma to jak romantyczny spacer po pieprzonym limbo!-

Widok rozjaśniała mu łuna światła, to promienie księżyca wpadające na pustą przestrzeń gdzieś na przeciw jego. Zrobił nieśmiały krok w przód, nic się nie stało. Zaczął wolny marsz, doskwierała mu rana, nie mógł jednak wyjąć ciała obcego, sądził iż jest zbyt "zajebisty", by umierać w tak podłym miejscu, więc wykrwawienie się nie wchodziło w rachubę. Krok za krokiem, głucha cisza, tylko złowieszczy szmer jego podeszw. Blask jest coraz bliżej, hipnotyzuje.

*kap*

-Co do...- To znowu ta dziwna maź, spadła w prost z sufitu na buta. - To są chyba jakieś jaja... Mam nadzieję, że nagroda jest warta zniszczenia mojego płaszcza i nowej pary butów...

Dotarł na miejsce, wszedł w sam środek okręgu. Zapłonęły pochodnie, ściana za jego plecami została zrównana z ziemią... Zaczęło się... Pęd powietrza powalił go na kolana, w pomieszczeniu pojawił się demon, ogromny anioł śmierci, wydawał się wielkości bloku mieszkalnego, wleciał na swoich ogromnych czarnych skrzydłach, w ręce dzierżył długi miecz, tułów owinięty miał łańcuchami, których sam szelest mroził krew w żyłach. Nadlatywał w żółwim tempie. Jednak człowiek zachował spokój.

-Ptak bojący się lotu, co? Pokaż, co tam za dary dla mnie niesiesz- wstał, musiał jednak użyć do tego resztki sił, napór powietrza był potężny, ten jeden stwór generował moc małej trąby powietrznej. Nasz bohater wyciągnął ufnie lewą rękę. Demon pochwycił go za rękę i przebił mieczem na wylot... Zaczął pluć krwią, życie uleciało z niego parę sekund później.

 

Nagle, nastało światło.

 

-Długo Ci zajęło zrozumienie, Mat. Aczkolwiek, jestem dumny, pokonałeś strach i ból.- Znajome śnieżno białe pomieszczenie, znajoma twarz w czarnym garniturze, udało się...

-Tia, zleciało od naszego ostatniego spotkania. Trudno było się tu dostać. Jeszcze jeden taki numer i osobiście Cię zabiję, nie ważne czym jesteś.

-Wydaje mi się, że nie masz na to szans je...

-Dobra, dobra. Gadaj, jaką robotę dla mnie miał twój ojczulek.

-... Cały pieprzony Mat, następnym razem wypuszczę na Ciebie całą hordę tych stworów... Sukin...

-Tak, tak, sukinsyn, diable dziecko, pomiot szatana, śmieć i kutas, miło mi, a teraz gadaj o tym darze.

-Jestem Samael. Mój, a raczej nasz ojciec, stwórca tego świata, ma dla Ciebie zlecenie... Otóż, pamiętasz pewnie iż sprowadził kiedyś zagładę na ludzkość.

-Ta, potop, coś świta.

-Właśnie, tak więc... Świat był strawiony przez zło, jednak, zbyt was kocha aby całkiem unicestwić. Wszyscy jesteście potomkami Noego, otóż jest powtórka z rozrywki, z tym że, demony uciekły, nawet z pod woli samego króla piekieł... A tatuś, nie może tak po prostu zdmuchnąć świata... Od kąd na niebie pojawiła się tęcza, same z wami problemy, już chociaż sam symbol tęczy, jako przymierza mogliście uszanować... Marsze równości... Tfu... Nienawidzę ludzi.

-A co ja mam z tym wspólnego?

-Z ojcem wybraliśmy po jednym pomazańcu, który będzie musiał uprzątnąć ten syf. Ja wybrałem Ciebie, twoją duszę trawią skrajne emocje, jest w połowie czarna, początkowe wizje były zwykłym opętaniem. Do momentu aż pojawiła się... Wiesz kto... Nawet mi jest przykro, zostawiła Cię bez słowa, jednak uratowała Cię, odsunęła twoją duszę, przez to z pierwszą rozmową przekazałem Ci część mocy diabelskich, które pojmiesz po wybudzeniu się. Będziesz naszym "Sanctus Deamone", jednak... Ja wolę przydomek "Fantom"

-Dzięki za troskę, nigdy bym nie pomyślał że sam król podziemia będzie się o mnie martwił! Tęsknię za nią... Jebać... Dobra, wspominałeś coś o drugim pomazańcu. Kim on jest?

-I tutaj zaczynają się schody... Bo widzisz... Znasz go.

-Nie pierdol...

-Tsa, niezręczna sytuacja, wybacz że musiałeś cierpieć, w końcu od teraz musimy być kumplami, ale to był rozkaz tatka... Tak to ona.

-Tatku, obyś miał ku temu dobre motywy... Sam, gdzie ona jest?

-Sam? Czy my przeszliśmy na taki e...

-Gdzie!

-Odwróć się.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • humann 13.11.2016
    Zaciekawiona. Zostawiam 4, bo można wyłapać parę błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogów.
  • Alucard 18.08.2017
    Całkiem niezła historia. Coś jakby Painkiller i Diablo w jednym. Czekam na więcej, bo wydaje mi się to interesujące.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania