Liść

W środku wciąż krwawię

słaby jestem jak liść

od drzewa oderwany

targa mną wiatr codzienny

Raz skromnie i cicho

Raz jak wichura zdradliwie

 

Unoszę się i spadam

porwany przez kurz codziennych popędów

poznaję wciąż nowe człowieka oblicza

patrzę na nieszczęście

by móc radością łzy suszyć

 

Wlatuje w ciemną ulicę

Pusto Pustka Puści

twarze blade wielokrotnie wyprane

w kamienicy wesele

ktoś i nic są nowym małżeństwem

A wyżej dwa pietra

presja i sznur potomka spładzają

 

Na koniec lecę nad staw

przy nocnych pereł milionach

i świetle dziennej latarni

spoglądam w odbicie niekształtne

i widzę liść podarty z zeszytem u boku

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Neurotyk 26.05.2017
    Bardzo przypomina w sensie oj wiersz:

    Może jestem sam tutaj?
    Może ludzie to liście tylko.
    Przylecą z wiatrem. Słucham
    jak szeleszczą. Migają, nikną.

    I może jestem w niebie?
    To w końcu chyba już jest pora
    - być znowu obok Ciebie.
    W zieleni korony jawora.

    A w górze zadumani
    nad losem pokruszonych liści
    będziemy wiecznie trwali,
    jak zawsze młodzi, strzeliści.

    Podmuch nie jest oddechem.
    Wiem jak chciałaś tu zimę przeżyć...
    Jak chciałaś być mym echem
    w prośbach wspólnych naszych pacierzy.

    :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania