Listy do Śmierci 2

Droga Przyjaciółko

Już jestem, obiecałam, że będę i oto przybywam. Widzę Cię, już prawie mogę dotknąć! Chcę tego! Chcę Ciebie! Tylko czemu nie sięgam?! Boję się. Przyjaciółko, pomóż mi proszę! Uciekasz mi! Ból mnie zabiera! Ja nie chcę żyć! Błagam! Nie pozwól mi wrócić...

Otworzyłam powoli oczy, ale mocne światło sprawiło, że szybko zamknęłam powieki. Spróbowałam się ruszyć, ale spowodowało to dużą fale Bólu. Krzyknęłam i łzy popłynęły mi po policzkach. Ku memu zdziwieniu ktoś otarł mi słone krople. Przerażona spojrzałam na mężczyznę, który siedział obok.

-Cieszę się, że żyjesz - szepnął gardłowym głosem. Intensywnie zastanawiałam się, kim on jest. Dopiero po długiej chwili przypomniałam sobie. Przecież ten facet mnie uratował.

- Odejdź, nie chcę cię widzieć - powiedziałam cicho, gdyż nie byłam w stanie wydać głośniejszego dźwięku przez ściśnięte gardło. Patrzył na mnie niepewnie.

- Pozwól sobie pomóc, dobrze? - delikatnie złapał mnie za rękę, ale szybko się wyrwałam

- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie interesuje mnie zdanie jakiegoś przypadkowego mężczyzny! - odsunęłam się jak najdalej. Niestety Brat mej Przyjaciółki przypomniał mi o swoim istnieniu.

- Żyj - szepnął i pogładził mnie po policzku

- Nie chcę! - krzyknęłam, mimo iż wiedziałam, że Ból znów przyjdzie. Otulił mnie swoimi silnymi ramionami, zmuszając do zatopienia się w Mroku. Panikowałam! Mocniej niż Ból przytulił mnie Strach. Śmierci, przyjdź! Jedyne co słyszałam, to szept mężczyzny. Był niczym maść kojąca. Złapał moją dłoń, tym razem jej nie zabrałam. On walczył za mnie. Poczułam coś rozpływającego się w żyłach. Wszystko zniknęło, został tylko Jego szept w Mroku. Zatapiałam się coraz głębiej w Nicości, czując ulgę. Wreszcie zasnęłam...

Obudziłam się kilka godzin później. Ból już mi tak nie dokuczał.

- Zostaw Śmierć, ona nie da ci szczęścia. Zostań ze mną, a pokażę ci piękno świata. Jedyne czego chce, to twojego słowa - On dalej przy mnie siedział. Wyciągnął rękę w moją stronę.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Obiecałam Śmierci, że przyjdę, a On przychodzi, niczym Anioł Życia i wszystko zniszczył... A może naprawił? Czyżby była jakakolwiek szansa, bym mogła żyć?

- Boję się - przyznałam szczerze. Bałam się zemsty Śmierci, odrzucenia przez Życie, bo wtedy jedynie zostaje mi przyjaźń Bólu i Cierpienia...

-Nie martw się. Nie pozwolę, by stała ci się krzywda. Chodź ze mną, Aniele - szepnął, zachęcając mnie niesamowicie hipnotyzującym wzrokiem błękitnych oczu, wypełnionych Nadzieją i Miłością. Wtedy też się zdecydowałam...

- Pójdę z tobą - szepnęłam, siląc się na blady uśmiech.

- Chcesz żyć? - spytał poważnym tonem, ale ja byłam już pewna.

- Chcę żyć...

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania