Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Literacka bitwa na prozę II - Pamiętnik erotomana

Dziś zadziały się dwie ważne rzeczy - skończyłem 30 lat ( nie mam pojęcia, czy chwalebne to, czy żenujące ) i wróciłem właśnie z pierwszych zajęć z uczelni. "Pierwszych"... no właściwie nie do końca, kiedyś już podejmowałem takową próbę, na zupełnie odmiennym kierunku, ale zamiast zajmować się nauką - zajmowałem się koleżankami. No, piękne to były czasy... ale zacznę od początku.

 

Mam na imię Władek, ale ze względu na kompletną ignorancję moich rodziców ( kto dziś nosi imię Władysław ), używam swojego drugiego - Paweł.

Nie przemęczałem się w życiu, szkołę i pracę traktowałem zawsze jako zło konieczne i z naklejką "zdolny, ale leniwy", bez większego wysiłku ślizgałem się od szkoły do szkoły i od pracodawcy do pracodawcy. Z wiekiem uciekały ambicje, przychodzili młodzi, zdolni "tabelkowicze" i tułając się po Europie za lepszym pieniądzem, finalnie wylądowałem w polskiej stoczni ze szlifierką i wiaderkiem na szlam w garści. Pieniądz był nienajgorszy, odpowiedzialność żadna, brak umowy chronił przed zajęciami komorniczymi za OC przehandlowanych aut, do momentu kiedy w alkoholowym amoku z "przyjaciółmi" z brygady wylądowałem w melinie na obrzeżach Gdyni,gdzie podobno miałem dobierać się do blisko sześćdziesięcioletniej lumpiary zawołanej na pół litra z przyblokowego śmietnika.

 

"Ja to walę niezłe pasztety, ale to co ty chciałeś odpierdolić to już lekka przesada" - pięćdziesięcioletni Jan zarykiwał się w poniedziałek ze śmiechu podczas śniadania, wypluwając ze świstem spomiędzy sczerniałej reszty uzębienia wilgotne kawałki chleba z niedzielnym mielonym. Zawtórowała mu większość wiary i coraz większa ilość niedogryzionej, śniadaniowej brei pstrzyła stół akwarelową barwą przemielonej marchewki z groszkiem, czy makaronu z chińskich zupek. Poczułem się obrzydliwie obnażony i chociaż wiedziałem, że prawda jest - a przynajmniej bywała - inna, w poniżeniu krzyknąłem:

- Wy głupie chuje, co ja pierdoliłem, to wam jutro przyniosę zdjęcia. Nie będziecie wiedzieli co z kutasami zrobić.

 

Tak się jednak nie stało, bo postanowiłem wyrwać się z tego gówna i pójść po rozum do głowy, ku wielkiej uciesze moich rodziców i rodzeństwa, bardzo już mną zmęczonych jak mniemam.

Wróciłem zatem na "ścieżkę cnoty", ale piętno tamtych wydarzeń skłoniło mnie do napisania historii prawdziwej. Niechże będzie mi dane - na złość tym karaluchom - zapisać na tych kartach me życie erotyczne, niechże ja Paweł B. uwiecznię tu fakty poczynań męskich i erotomaństwa od początków do dnia dzisiejszego, a Jan niech dalej wali pasztety...

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

- Waliłeś kiedyś konia? - zapytał Kędzior.

- Jak konia? Co to znaczy?

- Ty debilu, staje ci fajka?

- No staje i co?

- No i co robisz?

- Nic, szczać mi się strasznie chce jak już opadnie.

- Bo se musisz ulżyć! Wiesz ja to robię prysznicem.

- Że jak prysznicem?

- No ściągam sobie skórę z kutasa i leję wodę ciepłą z prysznica, no i się spuszczam.

- Jak spuszczam?

- Oj, kurwa z tobą gadać. Spróbuj sam dziś wieczorem i powiesz mi jak było.

 

Mieliśmy po 9 lat i dla mnie ten temat był zupełnie obcy, więc zanim wróciłem do domu, poszedłem do sąsiada. " Dorosły" był - miał 14 lat i motorynkę... i dziewczynę.

 

- Cześć Jac.

- Cze młody, co tam.

- Jac, mi kolega powiedział, że wali konia prysznicem.

- Jakim kurwa prysznicem? Młody, bierzesz chuja w łapę, obciągasz skórę i ruszasz nią przód - tył, przód - tył, aż się nie zwalisz.

- Jak zwalisz?

- Zobaczysz jaka przyjemność, nawet jak ruchasz, to walenie jest waleniem, no spadaj bo nie mam czasu.

 

Wieczorem, przy wannie zastosowałem się do rady Jaca.

Przyjemność była nie do opisania, gwiazdy stanęły mi przed oczami, coś wyleciało, lepkie, białe, a później strach i poczucie winy...

- I jak? - zapytał rano Kędzior

- Gówno wiesz jak się wali - odpowiedziałem.

 

Odtąd waliłem konia codziennie, dwa razy dziennie, trzy razy dziennie, wycinałem "gołe baby" z gazet, podciągałem ojcu świerszczyki. Kiedyś niechcący skleiłem mu dwie strony... Świerszczyki zaraz potem zniknęły. Znaczy też walił, ale nieźle się krył.

 

W szóstej klasie zorganizowali spotkanie na "pornosa" u Buka, ale jakoś nie miałem czasu, czy coś tam. Okazało się, że postawili na środku stołu "miskę szczęścia", stanęli dookoła i walili do środka. Nawet wtedy to była "kurwa lekka przesada". Pirania trochę utknął mózgowo, przez dragi i czasem przy piwie przypomina wszystkim ów wyczyn piejąc z zachwytu. Skutkiem tego spotykamy się z nim wyłącznie w męskim gronie, bo kiedyś dziewczyna Orzecha porzygała się na stół w pubie i tyle było ze związku.

 

W siódmej klasie zafascynował nas przypadek Binka, który nie mógł dotąd walić, bo cierpiał na przypadłość zwaną "stulejką". Po zabiegu zwanym potocznie obrzezaniem całe osiedle musiało obejrzeć jego przyrodzenie, bo w czasach ciemnogrodu był to ewenement na skalę województwa. Popularność zyskał chwilę później - najpierw opowieściami jak to wkłada wątróbkę między żebra kaloryfera i "rucha" ( ciekawe czy jedli to później ), później zaś słynną akcją z pogotowiem ratunkowym, kiedy to nałożył sobie jakieś łożysko czy coś w podobie i tak napuchł, że rozcinali mu to na sali operacyjnej. Dziś ma szóstkę dzieci z czterema kobietami i uciekł do stolicy przed alimentami.

 

Tak waląc sobie czas upływał, aż podczas pewnej imprezy osiemnastkowej - starszego brata Pupy - chłopaki zamówili panienkę z agencji w celu rozprawiczenia jubilata. My piętnastoletni wówczas, zaprawieni w boju "koniarze" bardzo zazdrościliśmy, ale okrojone finanse nie pozwalały na takie szaleństwa. Prestiżem samym w sobie było już "bycie" na takiej imprezie. Wojtek wszedł więc do pokoju z zaproszoną damą, w wieku lekko balzakowskim, muzyka ucichła, a wszystkie uszy i głowy znajdowały się jak najbliżej klamki. Wizyta zakończyła się po jakiś trzydziestu sekundach, gdy pani z gracją otworzyła drzwi i wyrzekła z szyderczym uśmiechem : "Ledwo dotknęłam skóry i było po wszystkim". Wojtas do dziś ma ksywkę "skóra", a tylko nieliczni wiedzą o co chodzi.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Moja inicjacja miała miejsce rok później, na wczasach, gdzie przebywała na obozie treningowym grupa tancerek - reprezentantek Polski w tych wszystkich rumbach, sambach i klasycznych wygibasach. Oj, piękne to były dziewczyny i zgrabne, oj były. Agnieszka zaś miała kruczoczarne włosy z fryzurą na chłopaka, wielkie piwne oczy, usta Angeliny Jolie, piersi twarde, nieduże, okrągłe "niczym jabła w sadzie", lekko muskularne nogi "tenisistki" i była kompletnym przeciwieństwem mojego gustu - słodkich blondynek z niebieskimi oczami i włosami do pasa. I tak się stało, że gdybym mógł to opisać - opisałbym.

Ale za cholerę nic nie pamiętam, było cudownie, ale co ja robię nie mam do dziś pojęcia. Chyba było ok, bo nie dała mi odczuć w żaden sposób mojej amatorszczyzny, na drugi dzień były pocałunki, czułe pieszczoty, ale na tym musiało się skończyć, bo po obiedzie obóz zwijał manatki... Widzieliśmy się jeszcze dwa razy - pojechałem na dwa turnieje - rodzice mnie zawieźli. Było sztywno, krępująco, źle. Mamusia jej bowiem wcisnęła jej w życie partnera od tańca, bo z bogatego domu był... Wiele jednak lat utrzymywaliśmy kontakt, skończyło się depresją, psychiatrykiem, uzależnieniami, aż uciekła do Grecji, gdzie mieszka do dziś.

Wspominając nie raz sobie waliłem.

 

Przedziwnym faktem jest, że pierwsze pierdolenie - jakie by nie było - bardzo podnosi męskie ego i później już idzie jak z płatka.

 

Druga też była Agnieszka, zapoznana w sklepiku osiedlowym. Musiałem jednak walić przez prawie pół roku i chodzić ze starszymi kolegami do "bałaganów" zanim dostąpiłem zaszczytu poruchania. Koledzy chętnie mnie brali, bo milczałem na "wiadome" tematy, a jak raz mnie "dokoptowali" - przez przypadek - do towarzystwa, tak poszłooooo. Dzień, w którym dobrałem się wreszcie do muszelki Agnieszki, kosztował mnie sporo, bo i drogi pokój w hotelu, i szampana i świece. Połamaliśmy dwie deski w łóźku pod materacem, ale jakoś mnie nie obciążyli. W tamtych czasach nikt nie spisywał danych, tylko brali gotówkę i jak nie było demolki, olewali temat. Prawie żałowałem wydanych pieniędzy, kiedy dowiedziałem się, że jej półroczna cnotliwość wynikała z wyruchania pierwszy raz po pijaku w stogu siana na jakimś weselu. Kobiety nie powinny przyznawać się do takich wtop. Jednakże związek zaowocował ponad dwuletnim dymaniem ( a cycki miała... ), z nutką dreszczyku - rodzice za ścianą, siostra w łóżku obok, łąki ukwiecone... Nasza ulubiona zabawa to było oglądanie pornosa w samej bieliźnie i czekanie, kto pierwszy pęknie. Ileż to moje łóżko przeżyło powodzi. No i rekord - pięć razy, z tym że kolejne dwa dni czułem taki ból między jajami, a dupą, że postanowiłem nie powtarzać. Znudzony pierdoleniem, wobec braku wspólnych tematów i zainteresowań, zakończyłem związek, poznając Anię.

 

Ania była jeszcze bardziej pusta, gdybym miał porównać do kogoś do chyba do Kelly Bundy, chociaż to była blondyneczka, pięknej urody, o cudownym ciałku. Ponieważ była z osiedla obok, utworzyły się nowe pary, nowe imprezy i tylko Binek chciał strasznie wyruchać jej matkę - pielęgniarkę, a przyznać muszę, że była to wówczas rycząca czterdziecha po rozwodzie, utrzymana z całą klasą na lat dziesięć minus co najmniej. Po trzech miesiącach jednak zauważyłem, że koleżanka Ani - Ola tak pięknie gra na gitarze i śpiewa, że któregoś wieczora oddaliliśmy się od towarzystwa na plaży - tylko ja, Ola i gitara. i tak pięknie śpiewaliśmy pół roku, ale zawiść Anny pokonała miłość podstępem. Być może śpiewalibyśmy do dziś.

Ze smutku, na znak protestu, ciąłem więc kapucyna do zimy, aż poznałem w pubie Annę - siedem lat starszą nauczycielkę. Ta to mnie nauczyła... Takich pozycji, to nawet kamasutra nie widziała, ale ciągnęła mnie wprost do ołtarza. Za stara dupa, więc z nauczycielki przerzuciłem się na przyszłą nauczycielkę - Ewelinę, co daleko mieszkała i dom wielki miała. Nudna była jak flaki z olejem i cycki jakies takie jak na ten wiek klapciate. Zanudziła mnie Platonem i Seneką, więc wróciłem się z tego wyedukowanego świata i w warzywniaku poznałem Ździśkę. Ta to lubiła podwójną penetrację i piła za siebie i za mnie razem. Po kilku miesiącach stałego kaca, postanowiłem pobyć sam. Oczywiście waliłem.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

" Samotność - cóż po ludziach?" Nie trwała długo, bo zjawiła się Katarzyna, żeby kupić jej alkohol, bo niepełnoletnia jeszcze... Ależ to był rok! W samochodzie, w windzie, na kiblu i pralce u znajomych na imprezie, nawet w pociągu pomiędzy wagonami. A że nie wspomnę o kinie i autobusie PKS z tyłu na siedzeniach. Nimfomanka pierwsza klasa, a do tego tak umiała obciągnąć z połykiem, że niemal mdlałem. Pomnóżcie sobie orgazm razy cztery. Usunęła... po cichu... Wydało się po powikłaniach.

Poszedłem wypłakać się do kuzynki, gdzie zobaczyłem Anetę, z którą bawiłem się jako dziecko. Teraz Aneta miała dziecko. Faceta pogoniła ,bo chlał i do pracy się nie garnął i tak przemieszkałem pół roku z Anetą i małą Krysią. Nie była idealna, ale będąc na górze miała coś z anioła, seks był jak namaszczenie, każdy ruch to była świętość, złote włosy okalały jej piersi, pochylając się nade mną tworzyła swoją postacią coś niebiańskiego. Szeptała "kocham" i czuć było prawdę... i piwo. I chociaż robiła najwspanialsze kanapki - takie z ogórkiem, pomidorem i szczypiorkiem, to w nocy ja wstawałem do Krysi, i chowałem całe stosy puszek przed babcią zamieszkującą skromny pokoik w drugim końcu olbrzymiego mieszkania.

 

Syn marnotrawny powrócił i wyjechał w obce kraje za pieniądzem i miłością. Tam poznałem Megi ( Marzenę ), która na co dzień les była, bo przyrzekła sobie, że dawać będzie tylko krajanowi i tak cztery miesiące zleciały nam na niezobowiązujących przyjemnościach. Aż trzasnął mnie piorun, bo pojawiła się ani ładna, ani zgrabna - nazwę ją - Iskierka, która przywrócić mogłaby mnie na zawsze na drogę cnót wszelkich, dając nowe tchnienie życia w mą erotomańską duszę, ale opornie mnie nie chciała. Dla niej kolegą i przyjacielem być mogłem, ale przejrzała, żem ladaco, a to powodem powrotu mego się stało, gdyż żyć tam dalej nie umiałem z sercem i duszą obolałą.

 

Tak po powrocie groszem szastając, w gościnie u starych przyjaciół pojawiła się Anna, lat dziewięć starsza ode mnie kobieta, której urodę podziwiałem od zawsze, ale że zamężna była, gdzieś tam tylko myślą ku niej czasem wracałem, pod wrażeniem jej urody. Okazało się, że sprawa rozwodowa i coś mnie podkusiło miłe słowa napisać jej na karteczce. Oj było wtedy, było. Nim rozwód się skończył mąż zazdrosny wieczorem z krzaków z kastetem wyskoczył, raniąc mnie okrutnie. Przyczynkiem to jednak się stało do żarliwego wybuchu namiętności ze strony Anny, przewrotny dając skutek. Z Anną wszystko było pierwsze, nieśmiałe z obu stron, delikatne i romantyczne. Wygolona była, wybalsamowana, czekać trzeba było godzinę i więcej, ale było warto. Ciało mimo wieku zwarte i bez cienia rozstępu, skóra jedwabista, i te jej wielkie oczyska. Laski mężowi nie robiła, bo mówiła, że strasznie grubego miał i do wymiotów jej się zbierało, a i podczas ruchania ból jej sprawiał. Na mnie nie narzekała.

I tak dwa lata kolejne minęły, lecz wiek niełaskawym jest dla pięknych kobiet, ze wstydem uciekłem... Mąż drugą ma żonę i dziecko, a ja nie widuję już "swojej Izoldy kolorowej".

 

Kończąc na dziś już mój wpis, Drogi Pamiętniczku, bo pisać jest o czym - te 78 imion - w moim zaledwie trzydziestoletnim życiu, ale wspomnę jeszcze Monikę, co piersi miała takie wielkie, że siedząc przy stoliku opierała je o blat. Dwie ręce nie były jednej w stanie obłapić i pod spodem aż ciężko było oddychać, to jednak... Ach Monika i te jej mokre orgazmy, po dwa, po trzy - a przestraszona była jak ja po pierwszym zwaleniu. Coś pięknego. I charakterna była, i mieszkanie dawała..., ale uciekłem, bo po miesiącu - mamusia, tatuś, stypa, urodziny cioci... Za szybko.

 

I tak wciąż jestem sam.... i walę.

 

Ciąg dalszy może nastąpi.

(Wszystko jest fikcją literacką i nie ma w zamiarze obrażać kobiet, oraz ich uczuć )

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Adam T 10.10.2017
    Jest piosenka, zespół taki sobie, ale kiedyś, kiedy jeszcze liderował mu Jacek Pałucha, było czego posłuchać. Nagrali wówczas piosenke Palę faję, którą zawsze spiewałem przez "w" na początku (czyli "walę..."). Taki "dygres".
    Czytając, miałem skojarzenia z Porno Koterskiego, filmu bardzo niedocenionego moim zdaniem.
    Panie Adamie, humor jest, swada jest, tekst jędrny i w treść brzemienny, styl luźny i o to chodzi. Mnie się podobało i nie raz się uśmiechnąłem.
    Przy okazji, ktoś mi ostatnio pisał o straconym obiedzie, a tu proszę, piękny fragment o "niedzielnym mielonym" ))))
    Jestem na tak. 5
  • riggs 10.10.2017
    Adasiu, oj tam - mielony, jak na pisanie do kotleta przystało ;)))
  • Violet 10.10.2017
    Nie mam czasu napisać komentarza, ale króciótko: bardzo dobrze. Z pazurem, jajem i humorem. Pięć gwiazdek i pozdrawiam.
  • Pasja 10.10.2017
    Oj nie wiedziałam, że tak ciekawe i urozmaicone jest życie faceta erotomana. Same smaczki i to w jakim wydaniu. Pozdrawiam i nie inaczej jak5:)
  • Witamy pierwsze opowiadanie zgłoszone do naszego konkursu literackiego na Opowi - Literkowej Bitwy na Prozę.
  • riggs 10.10.2017
    Dziękuję bardzo za dobre słowa. Ciężko przy takim temacie o zachowanie w miarę dobrego smaku. Mam nadzieję że niezbyt wulgarnie i bardzo się cieszę z reakcji. Kłaniam się
  • KarolaKorman 11.10.2017
    I ode mnie piąteczka :) Było wesoło, seksownie i ucieczkowo :) Ciągleś uciekał :) Od tej, od tamtej, ale czytało się przednio :)
  • Zapraszamy na Forum do zagłosowania na najlepsze opowiadanie zgłoszone do II LBnP
  • Szanowny Autorze wziąłeś udział w LBnP, więc zagłosuj do 22.00
  • riggs 26.10.2017
    Cały czas w biegu, nie zdążyłem przeczytać wszystkiego... wstyd, przepraszam, ale Adasiowi już pogratulowałem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania