Literackie śledztwo - 2 - Autorze, o autorze!

Literacka analiza to ciągłe stawianie pytań. Chociażby słynne „co autor miał na myśli?” lub bardziej precyzyjne: „dlaczego wybrał ten, a nie inny tytuł?”. Niemniej, zanim do śledztwa przystąpimy, warto rozważyć następującą kwestię: na ile tak naprawdę podczas dokonywania interpretacji powinien obchodzić nas autor danego dzieła? Czy to, jakim jest, bądź był człowiekiem, powinno wpływać na osąd i zmieniać finalne postrzeganie jego pracy?

Na pierwszy rzut oka autor i jego kreacja wydają się tworem nierozerwalnym – gdyby nie konkretna osoba (a więc jej umysł, życiowe doświadczenia, preferencje, skojarzenia, wyobraźnia), żaden tekst nie ujrzałby dziennego światła. Z drugiej strony, kiedy na jednych z pierwszych zajęć literaturoznawczych, w jakich uczestniczyłam, ktoś nawiązał w dyskusji na temat książki do znajomości biografii autora, po sali przemknęły nieśmiałe dźwięki dezaprobaty. Jak to zatem w końcu jest?

Na początku, wartym odnotowania jest fakt istnienia kilku „szkół” (ang. approaches) krytyki literackiej, z czego każda prezentuje odmienne podejście do analizy danego tekstu. Dla przykładu: krytyka feministyczna (Feminist Literary Criticism) poszukuje w utworach odniesień w zakresie tematyki płci, traktowania kobiet i tym podobnych. Patrzenie na utwór przez pryzmat autora jest zatem niczym innym, jak następną wariacją odczytywania dzieła – następnym podejściem, z jakim możemy przystąpić do analizy. Mowa tutaj o krytyce biograficznej (Biographical Criticism).

Krytyka biograficzna przyjmuje istnienie bezpośredniego związku między życiem autora a jego tworem; zakłada, że zgłębienie życia pisarza (czasów, w których żył, jego osobowości, powiązań z innymi ludźmi) przełoży się na lepsze zrozumienie i rozszyfrowanie publikacji. Innymi słowy, podejście to postrzega daną pracę jako odbicie rzeczywistości autora. Używając go, obserwujemy, jak życie kreatora zostało zaimplementowane w poszczególnych bohaterach, miejscach lub zdarzeniach.

Przykład: Stephen King i „Lśnienie”. Mistrz horroru był uzależniony od alkoholu. Podążając ścieżką krytycyzmu biograficznego, to właśnie z powodu posiadanego problemu autor świadomie (bądź podświadomie) nadał postaci własne cechy, podzielił się z nią swoimi przeżyciami, czyniąc z Torrence’a alkoholika. Biograficzny krytycyzm zapewne rozważyłby także możliwość zaimplementowania innych cech samego Kinga w Torrence’u.

Jak każda metoda analizy, krytyka biograficzna ma zwolenników i przeciwników. Posiada też wady i zalety. Do jej ogólnie przyjętych plusów zaliczymy przykładowo wzbogacenie obcowania z opowieścią; do minusów to, że żadna biografia nie zagwarantuje czytelnikowi pełnego wglądu i obeznania z umysłem autora.

Biorąc pod uwagę wyżej wymienione informacje, trudno jednoznacznie określić użyteczność czy poprawność przedstawionego podejścia do analizy. Ocena wydaje się w tym przypadku bardzo indywidualną, subiektywną kwestią.

Osobiście uważam (zajmując się jednocześnie i pisaniem i analizowaniem tekstów), że celem dobrej analizy literackiej powinno być oddzielenie autora od dzieła oraz dążenie do możliwie jak najbardziej obiektywnego spojrzenia na tekst, a zatem do pewnej optymalizacji. Rozumiem przez to zarówno odsunięcie personalnych doświadczeń autora pracy, które czytelnik poznaje w biografiach bądź autobiografiach, jak i doświadczeń czytelnika. O ile uchwycenie pewnych elementów własnej rzeczywistości w utworze wydaje się dla pisarza czymś naturalnym, o tyle łączenie poszczególnych cech lub wydarzeń z życia autora z wyimaginowanymi, może prowadzić do ‘naciąganych’ wniosków, a tym samym skutkować przerzuceniem zainteresowania z dzieła na samą postać twórcy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • jesień2018 24.09.2019
    Jestem pewna, że mój approach ;) również ma jakąś nazwę: mianowicie uważam, że autor jest nieważny. Tak właśnie :) Nic mnie nie obchodzi, jak żył i z czym się zmagał. Jeśli jego dzieło do mnie trafia i we mnie rezonuje, biorę je sobie na własność.
    (Ok, kontekst historyczno-kulturowy warto znać, ale nic ponadto).
    Dlatego nie czytam ani biografii, ani żadnych opracowań.
    Wyjątkiem jest jedna, jedyna autorka: Lucia Berlin, którą uwielbiam. Jak ktoś wie, to wie. A jak ciekawy, to niech sobie sprawdzi, tralala.
    Bardzo mi się podoba Twój tekst, Kawko!
  • jesień2018 24.09.2019
    (Dałam 5, więc nie wiem, skąd ta ocena od czapy).
  • Cofftee 24.09.2019
    O widzisz, to mnie zaintrygowalas, muszę sobie o tej pani poczytać.
    Dziękuję za podzielenie się swoim zdaniem i odwiedziny :-)
  • kalaallisut 24.09.2019
    A ja zawsze potem sprawdzam autora, jakoś mnie interesuje co to kto i jak żył :))))
    Ps Kawusia jeszcze nie przeczytałam. Jutro
  • kalaallisut 24.09.2019
    Ps co więcej często potem " ich" widzę w sensie autorów i ich bohaterów Alter ego. Tzn zależy od książki.
  • Cofftee 24.09.2019
    kalaallisut Dobrej nocy zatem!
    P.S. Dzielenie się przemyśleniami bardzo wskazane ;-)
  • Zaciekawiony 24.09.2019
    Teoretycy literatury już jakieś pół wieku temu ogłosili śmierć autora. W tym sensie, że autor, jego myśli i biografia, przestają być punktem wyjścia, od jakiego trzeba zacząć rozważania, i do którego trzeba się odnieść w zamiarze odgadnięcia co miał na myśli; dzieło może być interpretowane samodzielnie, albo w kontekście nieosobowych odnośników (w kontekście prądów umysłowych epoki, w kontekście teorii gender itp.).
    Przy czym oczywiście dociekania oparte o biografię autora nadal są ważne, tylko że przestały być uważane za absolut.
  • Cofftee 24.09.2019
    I ja się pod tym obwieszczeniem podpisuje. Ale cóż, gdzieś tam nadal jest to wciąż żywe, przynajmniej ja mam okazję na takie interpretacje wciąż trafiać.
  • szopciuszek 24.09.2019
    "Patrzenie na utwór przez pryzmat autora jest zatem niczym innym, jak następną warjacją" - wariacją

    Znowu mi mało. ;) Będę czekać na następne części.

    Myślę, że fajne byłoby, jako zastosowanie teorii w praktyce, zinterpretowanie jakiegoś utworu literackiego, używając do tego różnych podejść. Mam na myśli coś w stylu rozwinięcia przykładu z Kingiem (nie musi to być King). Ale wiadomo, gadać to ja mogę dużo, a robić nie na komu :D

    Pozdrawiam!
  • Cofftee 25.09.2019
    O, dzięki za czujne oko!
    Przykładowa interpretację mam w planach, zobaczymy jak z czasem i czy uda się wybrać odpowiedni tytuł do tego. Zawsze możesz też spróbować sama, szopciuszku, zachęcam!
    Dziękuję!
  • Ritha 26.09.2019
    Ktoś mi kiedyś napisał (nie pamiętam kto, może kilka osób, skoro to zapamiętałam), że mam męski sposób prowadzenia narracji w opkach. I bardzo mnie to ucieszyło, bo chciałabym, aby potencjalny czytelnik chłonął „dzieło” nie patrząc przez pryzmat autora, czyli mnie, czyli, że to napisała kobieta itp., ale wiadomo, że to nierozerwalne, czytając książki człek sugeruje się przede wszystkim autorem. Choć to może w zasadzie dobrze? „Innymi słowy, podejście to postrzega daną pracę jako odbicie rzeczywistości autora. Używając go, obserwujemy, jak życie kreatora zostało zaimplementowane w poszczególnych bohaterach, miejscach lub zdarzeniach” – na pewno tak jest, w mniejszym lub większym stopniu, ale analiza tekstu przez ten pryzmat jest dla mnie jakaś odległa, tu jest jeszcze kwestia w jakim stopniu rozwiniętą wyobraźnię ma dany autor itp. itd. – talent i pracowitość są dla mnie dwoma głównymi, najważniejszymi wyznacznikami – pierwsze jest niezależne, wiec jego brak skłania do przemyśleń czy pisanie w danym przypadku nie jest czasem stratą czasu (bo może w innych branżach należy szukać talentu), z kolei pracowitość, widziana jako pokonywanie własnych barier literackich, od razu pokazuje czy z tej mąki będzie chleb czy to tylko mrzonki. A to co dana osoba przeżyła, cóż, każdy coś przeżył, kwestia kto co i w jaki sposób z przeżyć „wyciągnie” i przemieli na literki. Choć wiadomo, że czytając Kinga człowiek chcąc nie chcąc wie, że ten miał problem z alko itp. Hm, w sumie też lubię biografie czytać, tak z czystej ciekawości :)

    „Osobiście uważam (zajmując się jednocześnie i pisaniem i analizowaniem tekstów), że celem dobrej analizy literackiej powinno być oddzielenie autora od dzieła oraz dążenie do możliwie jak najbardziej obiektywnego spojrzenia na tekst” – dokładnie tak

    Bardzo ciekawy artykuł :)
  • Cofftee 27.09.2019
    Właśnie powiem Ci, że ja od zawsze miałam autora w nosie. Często nawet nie wiedziałam, kim dokładnie był - kobietą, mężczyzną, nie dbałam o imię i nazwisko. Potem mi się to zmieniło jak bardziej wsiąknęłam w czytanie dopiero :-P
    Co do talentu, myślę, że to cholernie trudne zagadnienie. Bo gdzieś tam mocno wierzę, że przy odpowiednim wysiłku człowiek jest w stanie nauczyć się warsztatu (i chęci bycia non-stop poprawianym!), a to na przykład jest w stanie wystarczyć do stworzenia powieści czy artykułu w formie "dziennikarskim". Będzie może suche, a czy dobre? Weź tu oceń jednoznacznie, jak czytelnicy tacy różni :-P
    To takie przemyślenia na gorąco po przeczytaniu komentarza.
    Dziękuję za wizytę!
  • Ritha 27.09.2019
    Cofftee nie no jasne, gorzej jak talentu brak i pracowitości brak, wtedy (według mnie) świety Boże nie pomoże.Fajne te Twoje artykuły, skłaniają do rozkminy, czekam na kolejny :)
  • pkropka 09.10.2019
    Ja często nie chcę wiedzieć, kim był/jest autor. Ani mnie to interesuje, ani mi to potrzebne.
    Jeżeli potrafi tak zobrazować świat i idee, że trafiają bez znajomości tła - to robi coś dobrze ;)

    Chociaż wydaje mi się, że stawiając pierwsze kroki warto znać tło autora. Po prostu jako ułatwienie, lub sprawdzenie innej drogi.

    Jak wiadomo, ilu ludzi, tyle interpretacji. Co jest dla mnie ciekawe w trakcie pisania, bo potraficie zobaczyć coś, o czym nie myślałam pisząc.
    I to jest piękne :)
  • Ritha 17.10.2019
    Hopsa, hopsa, może jednak come back, hm? ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania