Grr zatem mamy wygłodniałego Yetiego.
Cóż, technicznie bosko tradycyjnie. Opowieść o dość specyficznej tematyce.
Maleńki drobiażdżek - chyba już śpiąca jestem bo nie zakumałam - "Chociaż z dwojga złego Yeti bardziej bał się żelaznych ptaków." - o jakie jedno z dwojga złego chodzi? Bał się żelaznych ptaków i...
Aura - u Adama T. w Dragonflayu - imię, a u Ciebie - pogowa aura... Taka luźna dygresja, lubię to słowo ;)
Aaa i zdajsie nie pałasz miłością jakąś nadzwyczajną do tego klubu, jak mu tam: "Los Angeles Lakers" ;)
Pozdrowionka :)
W dwojgu złego chodziło mnie o
Żelazne ptaki - ekipę ratunkową.
Niemożność załatwienia potzreby filozoficznej, z racji, wiadomo jakiej.
Fakt, może i lekko niefrasobliwie podane.
mea Culpa, mea imbecyla.
Nie pałam. Nie lubię koszykówki. Z koszykarzy to... najbardziej lubię tego pana, co łazi między rzędami i sprzedaje hot-dogi.
Ty lubisz Aura.
Ja lubię Amen
Też cztery litery. Też na A.
Pozdro.
Internet w całych Andach? Szpanerskie Lamborghini na płozach? Plazma w każdej jaskini? - sprzeciw wszelkiej technice
Nie mógł jednak załatwić swojej potrzeby, bo ciecz płynąca z jego dolnego oka była niezwykle charakterystyczna w zapachu i podła w smaku, co omieszkał sprawdzić jedynie raz. - bardzo ciekawe umieszczenie cewki moczowej ( oko) Musiał bardzo cierpieć.
historię kwitoków miał w tylnym oku. Też dolnym. - No yeti to uczony historyk
rozerwał złotego adidasa i podgryzał rześko czarną stopę. - bardzo smakowity kąsek. Zaopatrzył swoją spiżarnię.
Wtedy Yeti wyjrzał i zrozumiał, czym były jęki kucającego za samolotem ludka. - No niechby koszykarz srał w kącie tak jak mu mówili.
A tak poświęcił swoje życie i drużyny z Los Angeles Lakers
A niech mnie kondory obsrają. Liga już nie będzie taka sama.
Kobe z Dallas nie zagra. On nie żyje. - komunikat poszedł w świat. Jaki zasięg? Cud techniki.
Opowiadanie jak zwykle to bywa u ciebie, porąbane i tajemnicze.
Pozdrawiam cieplutko:)
To było kapitalne :) Czytałam z wielkim zaciekawieniem od pierwszych słów :) Yeti pomimo braku oka dopatrzył się wszystkiego, co powinien i skonsumował jeden z najdroższych kęsków świata. Było nie wychodzić z tego wraku :) Pomysł przedni 5 :)
Przed chwilą pisałem, że zajebiście, że jesteś, ale se jeszcze powtórzę. No zajebiście. Nie znikaj.
Opko, hmmm. Odbiór stonowany raczej. Cieszy więc, że chociaż Tobie siadło.
Pozdro K.K.
"Tak. Należało czym prędzej tam wrócić i jeszcze z dwa ciała podpieprzyć. Przecież ekipa ratunkowa i tak się nie pokapuje. To w końcu Andy."
"Nie każdy może jeść mięso po siedem milionów dolarów od kilograma."
Uśmiechnęłam się kilka razy, gdy to czytałam, chociaż nie powinno mi być do śmiechu, bo o ile tym zmarłym było wszystko jedno, to tym żywym nie bardzo :P A Yeti to taki kumaty był.
Baaardzooo niestandardowe podejście do tematu.
Jak można było nie docenić tego dzieła?
A przecież nim, nadzwyczaj zdolny ogrodnik, mnie, kunsztownego kucharz, zachęcił do czytania fantazowatych tworów między przemieszaniem kapuchy i kręceniem zawartości salcesona do jelita.
Canulando - zwykle aby czytam i oceniam.
Dziś napiszę - to je extraño
Dziękuję.
Widocznie nie trafiłem w gusta głosujących. Sam nie uważam tekstu za jakiś mega. Jego największym walorem miał być humor. Gusta, guściki, Gustliki, czterej pancerni i Szarik.
Taka robota.
Dzięki za kilka słów. Nie często się matetializujesz. Doceniam to.
"ten nieregularny kształt w jaskrawych barwach zawsze oznacza kłopoty. Kwitoki powiadały co prawda, że daje ciepło i pozwala mięsu lepiej smakować" - czasami czytam coś oczywistego i uderza mnie myśl, że nigdy w ten sposób nie pomyślałam np. o tym ogniu. I tu: "Jak autorytetem w sprawach przetrwania mógł być ludek, którego zabijał byle ciśnięty kamień czy nawet upadek z ledwie dziesięciu metrów?" - deczko niepokojąca prawda o której na co dzień się nie myśli. Prosty świat. Wczułeś się w umysł Yeti odpowiednio :D
"a biegające w popłochu płonące ludki, wyglądały niezwykle apetycznie" :D
"Czyli, po Yetiowemu" ;)
"Zabranie się do rzeczy oznaczało trzy ważne punkty na liście punktów" :D
"Należało czym prędzej tam wrócić i jeszcze z dwa ciała podpieprzyć" :D
"Podkradł się sprytnie, bo cicho i przygarbiony. " - teraz już to zobaczyłam, w zasadzie słodki ten Yeti, co się zastanawia czy siusiu zrobić
Tak w ogóle znów śnieżny klimat, gut.
"Leżał więc dalej w śniegu i obserwował, a żeby to przypatrywanie się było raźniejsze, rozerwał złotego adidasa i podgryzał rześko czarną stopę. W takiej oto sielankowej atmosferze oczekiwał" :>
Ej Ty masz coś z tymi pudełkami samsunga, pojawia się już nie pierwszy raz :D
Ale wiesz co? Coś mi brakło... Kiedyś pod jedną częścią Lei mi Adam napisał, że mało Rithy w Ricie, bo nie napisane jak ja-Ritha, ino jak ja-rzemieślnik. I to w zasadzie było miłe, bo oznaczało, że mój pierwotny, nie wyuczony flow jest gut. I tu też - mało Cana w Canie. Technicznie/rzemieślniczo dobrze, błędów nie wyłapałam żadnych. Yeti zdobył moją sympatię. Ale flow było ciut mniej.
A może mało krwi a ja jestem już uzależniona? Można się uzależnić od czytania rzezi i zaburzyć sobie tym odbiór spokojniejszych tworów? :( Także, sam rozumiesz, nie jestem odbiorcą, który odpowiednio docenia sielankowe opka, więc się nie sugeruj :)
Komentarze (23)
Cóż, technicznie bosko tradycyjnie. Opowieść o dość specyficznej tematyce.
Maleńki drobiażdżek - chyba już śpiąca jestem bo nie zakumałam - "Chociaż z dwojga złego Yeti bardziej bał się żelaznych ptaków." - o jakie jedno z dwojga złego chodzi? Bał się żelaznych ptaków i...
Aura - u Adama T. w Dragonflayu - imię, a u Ciebie - pogowa aura... Taka luźna dygresja, lubię to słowo ;)
Aaa i zdajsie nie pałasz miłością jakąś nadzwyczajną do tego klubu, jak mu tam: "Los Angeles Lakers" ;)
Pozdrowionka :)
Żelazne ptaki - ekipę ratunkową.
Niemożność załatwienia potzreby filozoficznej, z racji, wiadomo jakiej.
Fakt, może i lekko niefrasobliwie podane.
mea Culpa, mea imbecyla.
Nie pałam. Nie lubię koszykówki. Z koszykarzy to... najbardziej lubię tego pana, co łazi między rzędami i sprzedaje hot-dogi.
Ty lubisz Aura.
Ja lubię Amen
Też cztery litery. Też na A.
Pozdro.
Nie mógł jednak załatwić swojej potrzeby, bo ciecz płynąca z jego dolnego oka była niezwykle charakterystyczna w zapachu i podła w smaku, co omieszkał sprawdzić jedynie raz. - bardzo ciekawe umieszczenie cewki moczowej ( oko) Musiał bardzo cierpieć.
historię kwitoków miał w tylnym oku. Też dolnym. - No yeti to uczony historyk
rozerwał złotego adidasa i podgryzał rześko czarną stopę. - bardzo smakowity kąsek. Zaopatrzył swoją spiżarnię.
Wtedy Yeti wyjrzał i zrozumiał, czym były jęki kucającego za samolotem ludka. - No niechby koszykarz srał w kącie tak jak mu mówili.
A tak poświęcił swoje życie i drużyny z Los Angeles Lakers
A niech mnie kondory obsrają. Liga już nie będzie taka sama.
Kobe z Dallas nie zagra. On nie żyje. - komunikat poszedł w świat. Jaki zasięg? Cud techniki.
Opowiadanie jak zwykle to bywa u ciebie, porąbane i tajemnicze.
Pozdrawiam cieplutko:)
To na bazie książki "Cud w Andach" - Właśnie N. Parrado.
Dzięki.
Opowiadanko typu: Weszło-wyszło.
Pozdro
Opko, hmmm. Odbiór stonowany raczej. Cieszy więc, że chociaż Tobie siadło.
Pozdro K.K.
"Nie każdy może jeść mięso po siedem milionów dolarów od kilograma."
Uśmiechnęłam się kilka razy, gdy to czytałam, chociaż nie powinno mi być do śmiechu, bo o ile tym zmarłym było wszystko jedno, to tym żywym nie bardzo :P A Yeti to taki kumaty był.
Baaardzooo niestandardowe podejście do tematu.
A przecież nim, nadzwyczaj zdolny ogrodnik, mnie, kunsztownego kucharz, zachęcił do czytania fantazowatych tworów między przemieszaniem kapuchy i kręceniem zawartości salcesona do jelita.
Canulando - zwykle aby czytam i oceniam.
Dziś napiszę - to je extraño
Widocznie nie trafiłem w gusta głosujących. Sam nie uważam tekstu za jakiś mega. Jego największym walorem miał być humor. Gusta, guściki, Gustliki, czterej pancerni i Szarik.
Taka robota.
Dzięki za kilka słów. Nie często się matetializujesz. Doceniam to.
"a biegające w popłochu płonące ludki, wyglądały niezwykle apetycznie" :D
"Czyli, po Yetiowemu" ;)
"Zabranie się do rzeczy oznaczało trzy ważne punkty na liście punktów" :D
"Należało czym prędzej tam wrócić i jeszcze z dwa ciała podpieprzyć" :D
"Podkradł się sprytnie, bo cicho i przygarbiony. " - teraz już to zobaczyłam, w zasadzie słodki ten Yeti, co się zastanawia czy siusiu zrobić
Tak w ogóle znów śnieżny klimat, gut.
"Leżał więc dalej w śniegu i obserwował, a żeby to przypatrywanie się było raźniejsze, rozerwał złotego adidasa i podgryzał rześko czarną stopę. W takiej oto sielankowej atmosferze oczekiwał" :>
Ej Ty masz coś z tymi pudełkami samsunga, pojawia się już nie pierwszy raz :D
Ale wiesz co? Coś mi brakło... Kiedyś pod jedną częścią Lei mi Adam napisał, że mało Rithy w Ricie, bo nie napisane jak ja-Ritha, ino jak ja-rzemieślnik. I to w zasadzie było miłe, bo oznaczało, że mój pierwotny, nie wyuczony flow jest gut. I tu też - mało Cana w Canie. Technicznie/rzemieślniczo dobrze, błędów nie wyłapałam żadnych. Yeti zdobył moją sympatię. Ale flow było ciut mniej.
A może mało krwi a ja jestem już uzależniona? Można się uzależnić od czytania rzezi i zaburzyć sobie tym odbiór spokojniejszych tworów? :( Także, sam rozumiesz, nie jestem odbiorcą, który odpowiednio docenia sielankowe opka, więc się nie sugeruj :)
Noo, mozliwe. Mi śmieszkowanie wychodzi niechcący. Jak się nastawiam na żarty, to łoooo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania