Literkowa Bitwa na Rymy I - Wiolinowe serce
Serce jest naszym kompozytorem
piszącym melodię życia.
Tańczymy do jego muzyki,
stajemy się nutami skaczącymi po pięciolinii.
Jesteśmy częścią przepięknej sonaty.
Czasem szesnastkami,
co biegną pośpiesznie,
zaś innym razem pauzą;
postojem między wierszami.
Chwilową ciszą.
I znowu.
Delikatne dźwięki spokojnie wędrują.
Nieśpiesznie zapowiadają koniec utworu.
Już je widać.
Tam na końcu.
Dwie czarne smugi,
jakby taktowe kreski.
Tak bardzo różnią się od skocznych nutek.
Tak bardzo inne. Odosobnione.
Przestajemy tańczyć;
nuty cichną.
Następuje bezdźwięczny koniec.
Przekraczamy parę czerniejących pasm.
Już zawsze tam będziemy;
po drugiej stronie.
Wędrując po pustej już pięciolinii
Za plecami słyszymy co rusz to nowe melodie.
Czasem krótkie;
czasem kończące się bez początku.
Zawsze rozbrzmiewają za mną etiudy
komponowane przez życie.
Takie piękne.
Szkoda, że się kończą.
Posłuchałbym jeszcze.
Komentarze (68)
subtelne rymy. Tekst ma swój rytm podobnie jak życie i muzyka... Wzruszający. 5
Dziękuję za piękny komentarz :) Cieszę się, że się podobało. Nie spodziewałam się, bo jakoś niepewnie do niego podchodziłam ;D
Dziękuję jeszcze raz :)
Nie podoba mi się to, że nie każda linijka zaczyna się wielką literą, a ponad to rymy raz są, a raz ich nie ma.
Jednakże porównania są wspaniałe i wywołuje u mnie mieszankę emocji. C: Czytało się wyśmienicie i według mnie nadaje się do podręczników do języków polskiego, nie wiem w jakiej epoce, ale powinien być. Można interpretować, że śmierć to suka lub że życie jest piękne. Albo jedno i drugie. A może to okres dzieciństwa? No bo wtedy słyszenie tej melodii to wspomnienia i nie mamy problemu z tym, że martwy słyszy.
Za największy plus tekstu uważam jego lekkość oraz pasję, gdyby był czymś bardziej materialnym niż litery, to najpewniej byłby powiewem chłodnego wiatru w upalny dzień. C:
"Nadaje się do podręczników języka polskiego". Boże, jakie to miłe, dziękuję!
Mówiłaś o pasji. Dobrze, że to czuć, pomimo, że na muzyce znam się tyle co nic :P
Mogłabyś mi jeszcze wytłumaczyć twoją interpretację okresu dzieciństwa? :)
Maja, z całego serducha - dziękuję :*
Nie wyobrażasz sobie, jakie trudne było zrealizowanie tego pomysłu, bo, jak już wspominałam, na muzyce się nie znam :P
Dziękuję za wysoką notę :)
"Nieśpiesznie zapowiadają koniec utworu.
Już je widać.
Tam na końcu.
Dwie czarne smugi," - Wpierw powiedziałaś o tym końcu utwory, a następnie powtórzyłaś "Tam na końcu" - zmieniłbym ten drugi "koniec", gdyż mimo, że to nie jest błąd, to brzmi to nie za fajnie (oczywiście tylko w moich przemyśleniach) Zostawiam oczywiście 5, a jeśli chodzi o dalsze losy Bitwy, to życzę Ci powodzenia ;)
P.S. Mam nadzieję, że dobrze napisałem tę ocenę *KIERowane do Neurotyka*, jeśli zapomniałem o czymś wspomnieć, to proszę o upomnienie mnie ;)
Dzięki za miłe słowa i porządną recenzję :D
Strasznie podoba mi się ten wiersz. Ta metafora ludzkiego życia, WOW.
"Następuje bezdźwięczny koniec.
Przekraczamy parę czerniejących pasm.
Już zawsze tam będziemy;
po drugiej stronie." < mój ulubiony fragment, zdecydowanie. Nie wiem co więcej powiedzieć... Bardzo ładny wiersz, budowy się nie przyczepię. Jest czuły i skłania do refleksji. Brawo i powodzenia w bitwie! :D
Wiersz charakteryzuję jako próbę przedstawienia utworu muzycznego, „pięciolinii” jako metafory życia, linii życia. Dróg, rozstajów, przeszkód, krańców, w końcu – ostatecznego, definitywnego końca, w formie wyrażonej w wierszu za pomocą środka zapisu nutowego: „Dwie czarne smugi, jakby taktowe kreski”; nuty, szesnastki, pięciolinia.
Podmiot liryczny opisuje podroż, swoistą gonitwę uczuć po „pięciolinii życia”, gdzie raz zwalnia się, raz przyspiesza, przeskakuje, by znowu się cofnąć. A cały rytm tej miłej przygody, która jest wnet przeciwieństwem realnej niekiedy gehenny życia, wyznacza SERCE, które pisze W NAS sonatę:
„Serce jest naszym kompozytorem
piszącym melodię życia.
Tańczymy do jego muzyki,
stajemy się nutami skaczącymi po pięciolinii”.
Następnie:
„Przekraczamy parę czerniejących pasm”.
– tak, jak otwór muzyczny ma swój koniec i bieg kończy również życie. Zapowiedzią
KOŃCA są „czerniejące pasma”, czyli wcześniej wspomniane ”dwie czarne smugi”. Nie bez znaczenia jest podkreślenie koloru czarnego, który jednoznacznie i dobitnie, bez cienia wątpliwości, nie zostawia odbiorcy złudzeń, co do charakteru KOŃCA, który jest tylko i wyłącznie śmiercią. Nie ma jakiejkolwiek alternatywy czy ucieczki z „pięciolinii”.
Kolejno:
„Wędrując po pustej już pięciolinii
Za plecami słyszymy co rusz to nowe melodie.
Czasem krótkie;
czasem kończące się bez początku.”
Pustka charakteryzuje koniec, który nastąpił, aczkolwiek słyszymy wciąż „co rusz to nowe melodie”. Mogłoby się wydawać, iż podmiot liryczny nie stwierdza odejścia całkowitego, gdyż słyszymy dalej melodie, może już inną, zdeformowaną, może dochodzą do nas tylko wybrane przez KOGOŚ dźwięki, ale jakaś część nas to wszystko słyszy. Czy to jest dusza, która opuściwszy ciało, wędruje nadal po pięciolinii, ale już pięciolinii wiecznej? Wskazywałby na to wers:
„czasem kończące się bez początku”
Gdzie byłby ów początek? Otóż, mrowiąc trywialnie NIGDZIE. Dlaczego tak? Bo wieczność nie ma początku ani końca. Owszem, melodie „kończą się, bez początku”, ale zarazem kończąc się – rodzą się na nowo. A tego prapoczątku nie ma i nigdy nie było.
Koniec:
„Zawsze rozbrzmiewają za mną etiudy
komponowane przez życie.
Takie piękne.
Szkoda, że się kończą.
Posłuchałbym jeszcze”.
– podmiot liryczny wyraża żal, że pamięta i wciąż słyszy zaszłe „etiudy”, które się skończyły i ZAWSZE się kończą. Czy chodzi o ludzkie życia i istnienia, za którymi pozostał żal i smutek, że ich już nigdy nie posłuchamy? Naszych najbliższych, przyjaciół? Chcielibyśmy jeszcze posłuchać ich wersji etiudy, ich tańca na pięciolinii życia…
Technikalia:
Strofy są przemyślane pod względem budowy, a nawet jeżeli autor, czyli Sky, spontanicznie potraktowała względy technicznie, to i tak rezultat jest dobry.
Dziesięciowersowa pierwsza strofa oraz taka sama strofa trzecia, kontrastują z ośmiowersową strofą drugą, która pełni rolę zapowiedzi ZMIAN, końca utworu muzycznego. Jest charakterystyczna jak „odosobnione i inne taktowe kreski”.
Generalnie przez aregularną, ale zachowującą wewnętrzną logikę budowę, wiersz sam się staje poniekąd sonatą.
Oceniam wysoko :)
"Wędrując po pustej już pięciolinii
Za plecami słyszymy co rusz to nowe melodie.
Czasem krótkie;
czasem kończące się bez początku.
Zawsze rozbrzmiewają za mną etiudy
komponowane przez życie.
Takie piękne.
Szkoda, że się kończą.
Posłuchałbym jeszcze."
Tu miałam na myśli, że kiedy już nasza dusza opuści ciało, dalej istnieje i obserwujemy ludzkie życie. Kochamy życie, uważamy je za piękne, dlatego żałujemy, że się kończy :)
Dziękuję za miłe słowa i trud włożony w napisanie recenzji ;)
Jak już wspomniałam kilka dni wcześniej, Twój wiersz przypadł mi do gustu :) Podoba mi się zabieg, jaki zastosowałaś, czyli przedstawienie ludzi jako nut tworzących coś niesamowitego - muzykę. Bardzo podoba mi się ten fragment "Serce jest naszym kompozytorem piszącym melodię życia." Ludzie są niezwykle tajemniczymi stworzeniami, ktore jednak najczęściej kierują się sercem. To właśnie ono nadaje rytm codziennym zmagań z losem.
W drugiej zwrotce dostrzegam koncepcję nieuchronnej śmierci, tak różnej od życia, odmiennej i nieznanej. Widać ją u kresu życia "odosobnioną" od wszystkiego innego, tego co rozumiemy, znamy - bo tak naprawdę przez cały czas życia, mamy styczność właśnie z jego esencją.
Następnie przedstawione jest przekroczenie granicy, co może oznaczać śmierć. Wizja smutna, już nie uczestniczymy w całości, nie tworzymy muzyki życia, pozostaje za nami, w pamięci, zmysłach, jednak już nie w nas samych.
Zakończenie jest jedną z lepszych części Twojego wiersza. Tęsknota a zarazem podziw wyrażone w tych kilku słowach ;)
W sumie jeden z niewielu wierszy na opowi, który sprawił, że chciałem go przeczytać parę razy - niestety, ale interpunkcja znów mi jedynie zawadzała, momentami miałem przykre wrażenie telegramowatości utworu, zdania pocięte tasakiem kropek. A mogłem sobie płynąć przez tekst swobodniej, bardziej interpretacyjne.
Tutaj również wiersz nie próbuje być odkrywczy w swym przekazie, odbieram to jako bardziej artystyczny/romantyczny poetycki opis z ręki zakropionego życiem muzyka - liczy się tutaj styl, poza, niekoniecznie sama treść i jest to widoczne na tyle, że wiersz nawet mi się spodobał. Przyjemne metaforyczne rozpisane życie na pięcioliniach - kartka kiedyś się kończy, niektóre melodie trwają krócej niż jedną nutę, coś się kończy, coś się zaczyna, muzyka, życie jest celem samym w sobie. Dla smaku dodane kilka słów z terminologii muzycznej, co, przyznam szczerze, nawet lubię.
Ogółem wybacz, że nie rozbieram wiersza na części pierwsze, ale raczej jestem na bakier ze schematami wyniesionymi z lekcji polskiego - poza tym myślę bardzie holistycznie.
Być może dam punkt, zapoznam się jeszcze z innymi wierszami.
Daję 4.
"z ręki zakropionego życiem muzyka" - nie znam się na muzyce xD
Dzięki za recenzję :)
Cóż, wiersze nie dla recytatorów powstały, a przecinki zawsze można sobie dopowiedzieć. Ale to tylko punkty widzenia ;)
Spoko!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania