Los - 2 - Pierwsza krew

Szedłem wtedy tą jakby wyznaczoną ścieżką, zagłębiając się na kolejne metry w nieznany mi świat. Burza za plecami dudniła mi wciąż w uszach, a dające się we znaki bóle kostki, przysparzały mi kolejne niesamowite trudy i wysiłki. Poddać się nie mogłem, słabeuszem przecież nie jestem.

Powtarzając co chwile te słowa, trafiłem na ślad. Nie był to wcale normalny ślad. Był to odcisk stopy, a bardziej czegoś, co mogło przypominać stopę. Nie był to na pewno odcisk zostawiony przez człowieka. Chciałem się głębiej zastanowić, co za stworzenie zostawiło takie ślady, ale nie mogłem, bo sama odpowiedź ukazała się niebawem.

- Co to jest? - Zapytałem sam siebie, gdy ujrzałem cień w krzakach kilka metrów dalej.

Stwór, wy gdakał coś, wierzgnął jak koń i z głośnym tupotem ruszył na mnie, jak byk za czerwoną płachtą. Moje zmysły wciąż nie były przytomne (na zdrowych myślach odskoczył był na bok, aby uniknąć ataku), więc jedynie co udało mi się zobaczyć w pierwszej chwili to czerwone jak dojrzewające jabłko oczy i pióra, jak u kurczaka. Kurak (bo tak go nazwałem, miał budowę pół koguta i pół strusia. Wyróżniał się jedynie tym, że miał jaskrawe oczy, szarą sierść, która zasłaniała jego gruby brzuch i nogi jak kura tyle, że trochę większe. A i okropnie śmierdziało mu z ust lub tego czegoś, czym jadł, przykra sprawa) dotykając już swoim paskudnym pyskiem, odepchnął mnie o kilka metrów w tył. To, drzewo mnie uratowało, bo jeśli poleciałbym dalej, to na pewno trudno by mi było wstać, a wtedy przeciwnik miałby łatwy posiłek.

- Chciałeś mnie przewrócić, dobić, a potem zjeść co? - wykrzyknąłem. - Co z ciebie za stworzenie? Nie umiesz lepszego planu wymyślić? - pytałem go, wzmacniając coraz bardziej jego ogień zemsty. - Właśnie o to chodzi. - mówiłem spokojnym głosem. - No dawaj popaprańcu – krzyknąłem. Kurak zrobił to, co chciałem. Nie wiedziałem, czy mój plan pozwoli mi wygrać. Nie wierzyłem wtedy w moje szczęście, lecz w to, że mi się uda. Przeciwnik ruszył. Wiedziałem, że jedno jego uderzenie i jest po mnie. Moje zmysły, myśli wymyśliły niezłą pułapkę, zamach, dzięki któremu mogę przechylić wagę zwycięstwa na swoją stronę.

Poczułem chłodny powiem na swoim ciele, wróg już się przymierzał do ciosu, rąk nie miał, więc atakował swoją paszczą. Podniósłszy łeb do góry, aby z hukiem wbić zęby w moje ciało popełnił błąd, a że jego szyja, była cienka i daj Boże, że mięsista, sztylet, który zabrałem od jednego z topielców, odciął jego mózg od reszty ciała. Rękojeść weszła w ciało jak w masło. Kurak padł z wielkim hukiem na ziemię a ja razem z nim, z tą różnicą, że ja nadal żyłem a on..on był już w swoim świecie, na drugim końcu mostu, tam gdzieś gdzie powinien się znaleźć, według jego przeznaczenia.

Oszołomiony całą sprawą, ledwo uniosłem głowę do góry. Zmrożonymi oczami spojrzałem na trupa przede mną. O mało co się nie porzygałem czując smród, wydobywający się z martwego ciała kuraka. Postanowiłem zabrać kawałki mięsa, jako że czułem jak mój żołądek prosi, by go nakarmić a ciało potrzebuje ciepła, wody i snu, wpadłem na pomysł, aby rozpalić małe ognisko. Blask grzmotów nadal oświetlał co nieco drogi, ale dzięki lasowi krople deszczu zatrzymywały się magicznie gdzieś wyżej i rzadko kiedy coś skapnęło na twarz. Łatwo znalazłem patyki, kamienie i liście, które posłużyły mi za rozpałkę ogniska i w razie, gdybym miał trochę dorzucić, aby żar był przez dłuższy czas. Przyszedł czas na uporządkowanie miejsca, ułożenie kamieni i postawienia tzw. namiotu z patyków. W środku pozostawić rozpałkę, suche liście i patyczki. Została jeszcze kwestia wzniecenia ognia. Wiedziałem jak można rozpalić takie ognisko, nie mając zapałek lub magicznych kamieni wzniecających iskrę. Nie pamiętam, skąd to wszystko wiedziałem, bo gdy się obudziłem na tej plaży, wszystkie wspomnienia zniknęły. Pewnie to sprawa jakiegoś maga, który rzucił na mnie zaklęcie. W każdym razie wziąłem dwa patyki. Zacząłem nimi poruszać kilkoma seriami o rozpałkę pod moim namiotem z patyków. W pewnym momencie wypowiedziałem zaklęcie, które pamiętam do tej pory, ale nie używam go już tak często. Uznano by mnie wtedy za jakiegoś czarnoksiężnika z piekieł a moja głowa pewnie zawisłaby na jakimś pale.

- Egge Fire – wymamrotałem, po czym nagle ściółka zapaliła, jakby ktoś, podpalił ją pochodnią.

Od razu poleciałem do tyłu z obawy, że to coś, co wywołało to zamieszenia, będzie chciało coś zrobić z moim ciałem. Stałem tak oddalony od ogniska i patrzyłem jak namiętnie się ono pali. Nic się nie działo. Spojrzałem na lewo, potem na prawo, a nawet za siebie. Nikogo nie widziałem ani niczego nie słyszałem...prócz żarzącego się ogniska. Wstałem, ale tak cicho, żeby nikt mnie nie usłyszał. Podszedłem powoli do ogniska i z obawą usiadłem. Poczułem się wtedy nie swój, ale dobrze. Ból w kostce nie był już taki bardzo odczuwalny niż przedtem. Byłem z jednej strony zmęczony i głodny, lecz z drugiej wiedziałem, że jeśli dziś nic nie zjem, rano mogę się odwodnić. Podszedłem do zabitego stworzenia i z niechęcią, wbiłem sztylet w ciało. Oskórowałem zwierzę, zabrałem krwiste mięso a resztę z trudem przeniosłem w miejsce gdzie resztki mogą się łatwo rozłożyć. Przygotowałem coś wyglądem przypominającego tackę, na której upiekłem mięso (jak się okazało smakowało jak kurczak) a resztę wziąłem ze sobą. Tak właściwie zabrałem ze sobą prawie wszystko, co udało mi się zrobić na moim magisk brann. Popiłem przegotowaną wodą i poszedłem spać.

 

Tak zakończył się pierwszy dzień w nowym świecie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • kasia 03.09.2015
    Super opowiadanie.
  • Małgorzata 03.09.2015
    Bardzo ładny tekst. Czyta sie fanie, bo jest super napisany :)
  • kondzialek 03.09.2015
    Kasia, Małgorzata. Jezu, dziękuje serdecznie :)
  • KarolaKorman 08.09.2015
    ,,Kurak ( bo tak go nazwałem, miał budowę '' - nawias jest niepotrzebny. Wystarczyłby przecinek.
    ,, śmierdziało mu z ust lub tego czegoś czym jadł, '' - jeżeli to kurak, to może dziób
    ,,.on był już w swoim świecie, na drugim końcu mostu, tam gdzieś gdzie powinien się znaleźć, według jego przeznaczenia.'' - dziwnie to zabrzmiało, bo że to jego przeznaczenie, to Twoje życzenie
    ,, zawisła by na jakimś pale.'' - palu
    ,,nagle ściółka zapaliła jakby ktoś '' - zapaliła się
    ,, co wywołało to zamieszenia'' - zamieszanie
    ,,Przygotowałem coś wyglądem przypominającego tackę, na której upiekłem mięso '' - z czego ta taca mogła być zrobiona, żeby nie spłonęła w ogniu? Może lepiej nabić mięso na patyk?
    ,, zrobić na moim magisk brann.'' - te słowa są niezrozumiałe. Czytelnik musi wiedzieć co chcesz mu przekazać.
    Zaciekawiasz. Przygoda interesująca, ale musisz eliminować błędy. Dobrym sposobem jest zostawienie tekstu na dwa, trzy dni, potem czytasz jeszcze raz na spokojnie i wyłapujesz błędy, których wcześniej nie widziałeś.
  • kondzialek 08.09.2015
    Zapamietam, poprawię, ciesze sie, ze sledzisz. Kazda uwaga jest dla mnie wazna :)
  • Anonim 10.10.2015
    "- Co to jest? - Zapytałem sam siebie, gdy ujrzałem cień w krzakach kilka metrów dalej." - w dialogach czynności gębowe piszemy małą literą, nawet jeśli występują po znaku zapytania, czy wykrzykniku
    "na zdrowych myślach odskoczył był na bok aby uniknąć ataku" - odskoczyłbym
    "która zasłaniała jego gruby brzuch i nogi jak kura tyle, że trochę większe." - nogi jak kura tyle, że trochę większe... tak mi się to trudno czyta i musiałam drugi raz przestudiować o co chodziło, więc proponuję tak: i trochę większe kurze nogi
    "To, drzewo mnie uratowało, " - bez przecinka po "to"
    "postawienia tzw namiotu z patyków" - tzw źle wygląda w tekście, skróty ogółem rzucają się w oczy.

    Nie sądziłam, że możesz tak bardzo mnie zaskoczyć, a sam bohater zachowujący się jak jaskiniowiec po tym, gdy sam wypowiedział zaklęcie, niesamowicie mnie rozbawił. Uśmiałam się, masz intrygujący styl pisania, sprawiasz, że jestem ciekawa i rozbawiona, jednocześnie pochłonięta historią. Nie mam pojęcia skąd bohaterowi wzięły się magiczne zdolności, nie mam pojęcia co do za stwór, ale ważne, że smakował jak kurczak, osobiście uwielbiam kurczaka, kocham i ubóstwiam. Inne mięso rzadko jem. Kurczak jest dobry. Twoje opowiadanie póki co jest bardzo dobre :)
  • kondzialek 10.10.2015
    Nawet w wyrazaniu opini, jestes świetna :-)
  • Anonim 10.10.2015
    kondzialek, będę wyrażać ich więcej, ale goni mnie bitwa, dlatego chwilowo stopuję siłą woli by nie czytać dalej :D Bardzo wielką siłą woli, choć póki co zajmuje się wszystkim, ale nie pisaniem :__: To boli, to przeraża, no ale cóż. Bądź pewny, że gdy tylko dzwony wybiją i ma praca znajdzie się na ringu bitwy, wrócę do twego dzieła :D
    Dzisiaj wszyscy mi chwalą, jeszcze chwila aż obrosnę w piórka i będę latać :D
  • kondzialek 10.10.2015
    Efria I believe, i can fly. Sluchaj no. Odkad czytnalem twoj jeden tekst ( a na opowi bywam nie tak czesto ), to zaczalwm czytac kazdy. Nie wiem, co i dlaczego ale bardzo mnie aie to spodobalo. I oczywiscie podoba :-) Dzieki tobie rowniez mam ochote kontynuowac dalej i z przyjemnoscią przelewac mysli za internetowy papier :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania