Los - 3 - Tajemnicza kobieta i nowe znajomości

Krótka nota

 

Jakby ktoś się zastanawiał czemu używam takiego *swojego* języka albo czasem nie urozmaicam tego jak należy to mam dla ciebie prostą odpowiedź. Swoich opowiadań nie edytuje, nie piszę szybkiej notatki. Każdę potknięcie, błąd ( który zauważe ) poprawiam a całą reszte wymyślam pisząc, a gdybym miał edytować pewną zawartość tekstu potem wydawało by mi się, że historia ta nie miałaby żadnego sensu. A jak wiemy historia, którą napiszemy, opowiemy powinna nam się podobać. Opowiadanie jest złożone z całego kolejne fragmentu i kawałka tego co nie udało mi się dodać w następnym. Dziękuje i życzę miłego czytania :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Powiem wam, że poranek w nowym świecie, był inny niż mogło mi się zdawać. Obudziły mnie trele ptaków o kształtach, których nigdy w życiu nie widziałem. Miały i kolorowe pióra jak i odznaczały się tylko jednym. Blask słońca dał się we znaki chociaż tylko promyki dostawały się do moich oczu. Teraz mogłem zobaczyć, przyjrzeć się niesamowitemu światu który mnie otaczał.

Pogoda była cudna. Jak z bajki wzięta. Śladów krwi na ciemnoszarej ziemi już nie było a jasna trawa potrafiła przykuć moje oko. I to powietrze...lekkie chodź mogło się wydawać, że jest potwornie duszne. To nie był jakiś tam las. Był on magiczny, inny niż wszystkie.

- A pomyśleć, że wczoraj stoczyłem walkę na śmierć i życie, zabiłem wielkiego kuraka przy ogromnej burzy z piorunami nad głową. - pomyślałem radośnie. - Mógłbym przez cały dzień bujać w obłokach ale jeśli zostanę znów mnie coś zaatakuje? Nie ten moment abym umierał, jeszcze przede mną cały świat do zwiedzenia – powiedziałem podnosząc się na duchu.

Mijałem kolejne drzewa, krzewy, które rodziły swoje owoce ( a nawet niektóre dało się zjeść ), zwierzęta, szare, białe króliki. Niektóre były malutkie a inne, dość duże. A może to nie były króliki? W magicznym lesie wszystko może być inne, albo inaczej, możliwe... .

Mógłbym dłużej wpatrywać w różnorodność natury ale zauważyłem dziwną sylwetkę pomiędzy drzewami. Była oddalona ode mnie na tyle, że mogłem zauważyć tylko zarys twarzy, klatki i kawałek bucika, który był bardzo malutki a, że słońce padało mi prosto na twarz zdawało mi się, że miała ona złote buty. Później jak się okazało były to normalne czarne trzewiki rozmiaru 38. Postać ukazała się na chwile po czym schowała za drzewem i zniknęła. Tak dawno chyba nie widziałem płci pięknej więc teraz dostałem jakiś omamów. Może to była jakaś tęsknota za kimś?

Nagle usłyszałem jakieś głosy. Myślałem że to jakiś kolejny etap omdlenia. Ale te głosy nie pojawiły się i nie zniknęły. One były coraz bardziej słyszalne.

- Co tym razem? - pomyślałem.

Po krótkiej chwili, zastanowienia dotarło do mnie, że ja nadal oddycham, czuje i widzę. Więc nadal żyję ale w realnym świecie a nie gdzieś po granicach wyobraźni. Mój wyraz zdziwienia zamienił się teraz w niepokój i strach. Kilka mini sekund stałem jeszcze jak wryty ale potem dotarło do mnie, że powinienem się ukryć a nie stać jak jakaś piczka. Pode mną znajdowało się przewrócone drzewo więc nie musiałem się dłużej zastanawiać co zrobić. Upadłem na ziemię tak samo szybko jak i cicho. Nawet nie miałem ochoty podnieść głowy nad spróchniałe drzewo. Modliłem się, aby nikt tutaj nie poszedł.

Po głosach wydawało mi się, że byli to starsi ludzie o nad wyraz silnym głosie. Prawdopodobnie kogoś szukali. Miałem nadzieje, że nie mnie...

Po około trzech minutach głosy zawędrowały o wiele dalej. Postanowiłem powoli wychylić się i zobaczyć czy kogoś nie ma w pobliżu. Najpierw powoli kucnąłem, spoglądając na lewo prawo i przede wszystkim prosto, potem powoli zacząłem wstawać, niemal się wyprostowałem i poczułem czyjś dotyk na lewym barku. Przerażony spojrzałem za siebie i jedyne co mogłem pamiętałem to jego słowa,

- Tutaj kolejna świnka się schowała. - powiedział po czym zamachnął się i uderzył mnie czymś bardzo twardym po czym straciłem przytomność.

Dam sobie rękę uciąć, że tamci ludzie ciągnąć mnie po ziemi nie zważali na to czy będę miał obdartą skórę ( którą właśnie miałem ) czy coś wejdzie mi do oka, czy może moje jaja nie zatrzymają się na jakimś kamieniu i nigdy nie będę mógł mieć prawdziwej rodziny.

 

Stare śmierdzące kałem miejsce. Zarzygane kąty i wszechobecna woń potu. Gdzie byłem? Gdzie się znajdowałem? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. Musiała mi wystarczyć tylko jedna. Tu gdzie trafiłeś nie ma wyjścia. Jest tylko śmierć, która bawi całą publiczność.

- To tutaj kończy się moja historia? Nie wiedziałem że koniec może być tak okrutny – powiedziałem cicho, chodź jedna osoba ją usłyszała,

- To jeszcze nic. Zobaczysz gdy wypuszczą Cię z tej klatki do cyrku.

- Cyrku? Czym jest ten cyrk? O co Ci chodzi, starcze? - wywnioskowałem to po jego głosie bo był nad wyraz suchy jak piasek na Sacharze, chodź nie powiem, ostatnie słowo, wypowiedziałem z obawą.

- Słuchaj synku. To co Cię czeka za tamtymi drzwiami to tylko i wyłącznie śmierć. Nie przeżyjesz tam nawet minuty.

- Więc co to jest, arena? - zapytałem srogo

- Tak w rzeczy samej. - powiedział to i ze strachem i ze spokojem. Chyba on wiedział, że tego nie przeżyje, więc ze spokojem czekał na swoją kolej.

- A czym jest ten cyrk o którym wspomniałeś, jeśli wolno spytać..? - Starzeć wyciągnął rękę z mroku, ( była ona bardzo chuda, jak patyk ) zaczął coś malować na powierzchni gdzie dochodziło światło mówiąc, że ta cała arena to cyrk. Ludzie podziwiają, śmieją się, buczą lub wiwatują na cześć zwycięzcy. Arena jest dość duża. Nie ma tam lwów, a całą atrakcją stanowi zabijanie i wybijanie na wszelaki sposób ludzi.

- Okrutność – dodałem przerywając starcowi, który najpierw spojrzał na mnie z wrogością a potem lekko, kiwnął głową. Prosiłem go aby kontynuował. Opowiadał, że widział jak ludzie tam umierają. Strażnicy króla Salomona czyli władcę tego grodu..grodu właśnie skąd gród w magicznym lesie. Zadałem to pytanie lektorowi. Nagle, jego ręka opadła a on sam wyszedł ze swojego mroku, wyciągnął ręce w moim kierunku i złapał mnie za moją obdartą tunike.

- Przybyłeś magicznego lasu? Dokładnie skąd?

- Obudziłem się na bardzo dziwnej plaży. Zabiłem wielkiego kuraka i podziwiałem widoki tego lasu – kontynuowałem, a on coraz bardziej ściskał moją tunikę. W końcu otworzył spierzchniałe usta i powiedział,

- Ludzie od setek lat wierzą, że nadejdzie człowiek ze strony morza. Przejdzie przez Farlig og drømmeaktig skog ( niebezpieczny i zjawiskowy las ), wypędzi Golmunów i pogodzi dwa ogromne księstwa Blå i Grønn, ( co w naszym języku oznacza niebieski i zielony. A to tylko dlatego że jeden kraj leży na wyspach pomiędzy wodami a drugi na urodzajnych zielonych terenach stworzonych przez matkę naturę )

Nie wiedziałem o co mogłem zapytać ale na pewno o to czy mógłby już puścić moją tunikę. Oczywiście to zrobił po czym dalej powiedział,

- Nie wyglądasz na takiego, który miałby ocalić nasz świat. Ile masz lat chłopcze?

- 19 – powiedziałem z niepokojem

- A powiedz jeszcze tylko jak udało Ci się dostać do tego miejsca.. i oczywiście jak przeszedłeś przez ten niebezpieczny las?

- Zostałem tutaj, w sumie nie mam pojęcia. Dostałem czymś mocno w głowę, straciłem przytomność i obudziłem się tutaj. A przez las przeszedłem spacerkiem.

Stary człowiek zaśmiał się pod nosem po czym powiedział że dobry ze mnie żartowniś. Powiedział też, że gdy jeszcze mieszkał w swoim rodzinnym domu, zawsze o ustalonej godzinie spotykał się ze swoim synem, który mieszkał kawałek drogi od niego ze swoją narzeczoną. A on sam był bardzo zabawny.

- A użyłeś magicznego zaklęcia wywołującego ogień, egge fire? - zapytał spokojnym głosem.

- Skąd wiesz? - zapytałem nagle,

- Użyłeś czy nie? - zapytał srogo,

- Mogę panu ufać? - spytałem,

- Po prostu powiedz czy tak.

Opowiedziałem mu jak bardzo się bałem w tamtej chwili. On wsłuchiwał się coraz bardziej mocniej i mocniej aż w końcu dodał,

- Musisz odpocząć młodzieńcze. Za niedługo pokażesz wszystkim, że 'magiske' nadal istnieje.

Nic nie mówiąc, jeszcze raz spojrzałem na starca, który wpatrywał się teraz w sufit, mamrocząc coś pod nosem. Wziąłem głęboki wdech i przekręciłem się na bok z nadzieją, że zasnę i obudzę się w takim miejscu gdzie będę mógł dożyć starości. A, że byłem padnięty i z obolały, z trudnością przyszło mi na mój sen, który nie był już taki fajny jak go sobie wcześniej wyobrażałem.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • kondzialek 04.09.2015
    Wybaczcie ten początek
  • KarolaKorman 08.09.2015
    Zauważyłam, że przed ,,a'' nie robisz przecinka, a powinien być zawsze :)
    ,, Miały i kolorowe pióra jak i odznaczały się tylko jednym. '' - Przed ,,kolorowe'', przecinek jest niepotrzebny. Czym jednym się odznaczały?
    ,,lekkie chodź mogło się wydawać, że jest potwornie duszne.'' - więc lekkie czy duszne?
    ,,Mógłbym dłużej wpatrywać w różnorodność'' - wpatrywać się
    ,, ludzie ciągnąć mnie po ziemi'' - ciągnęli
    ,,- Cyrku? Czym jest ten cyrk? O co Ci chodzi, starcze? - wywnioskowałem to po jego głosie bo był nad wyraz suchy jak piasek na Sacharze, chodź nie powiem, ostatnie słowo, wypowiedziałem z obawą.'' - co wywnioskowałeś i po czym? Sahara przez ,,H''
    ,,padnięty i z obolały'' - padnięty i obolały
    ,,Była oddalona ode mnie na tyle, że mogłem zauważyć tylko zarys twarzy, klatki i kawałek bucika, który był bardzo malutki a, że słońce padało mi prosto na twarz zdawało mi się, że miała ona złote buty. Później jak się okazało były to normalne czarne trzewiki rozmiaru 38. Postać ukazała się na chwile po czym schowała za drzewem i zniknęła. ''
    - Zarys klatki? Jakiej? Na ptaki? Tu mogłeś napisać torsu.
    - Kawałek bucika. który był bardzo malutki, a za moment piszesz jego rozmiar. To było śmieszne, a chyba nie powinno być. Rozmiar 38, to nie malutki rozmiar i jak to sprawdziłeś?
    W tych zdaniach były same niezgodności, zwłaszcza, że za moment zniknęła bezpowrotnie.
    Dobrze, że łapiesz wenę w locie i tworzysz, ale czasem przed dodaniem sprawdź jak wygląda całość tekstu.
    Jestem ciekawa czy będzie kontynuacja, bo podejrzewam, że może to być całkiem ciekawa historia :)
    Niestety tę część mogę ocenić tylko na 3
  • kondzialek 09.09.2015
    Przykre :(
  • Anonim 14.10.2015
    Tajemnicza kobieta, a tu tak malutko o niej, trochę smutłam, myślałam, że wprowadzić jej więcej i zahaczy tutaj o jakiś romans, Ewentualnie flirt, a tutaj nic nam nie podałeś. Co więcej owy bohater został porwany na jakąś arenę, cyrk, mam nadzieję, że w następnych rozdziałach dokładnie wyjaśni się cóż to za miejsce i o co chodzi z tą wyspą i tym Egge Fire - jeśli dobrze zapamiętałam nazwę. Ciekawi mnie to :)

    Co do błędów:
    Kondziałku jestem po rozszerzonej geografii, za parę lat pójdę prawdopodobnie na studia związane z geografią, dlatego "Sacharze" mówię stanowcze nie. Saharze, już tak.
    " Mógłbym przez cały dzień bujać w Nie ten moment abym umierał” - bujać w... co dalej? Kondziałku nie wiem co miałeś namyśli, aczkolwiek się domyślam, tylko coś musiało ci tutaj uciąć.
    "spierzchniałe" - spierzchnięte
    Prócz tych masz tutaj duży brak przecinków (Ef wzdycha, bo czuje się jak czytelnik jej opowiadań - przecinki to moja zmora), pomoże tutaj ci ta strona: https://www.languagetool.org/pl/
    Nie bój się jej, a traktuj jako spore ułatwienie, potem sam będziesz w staie dawać przecinki tam gdzie trzeba. Praktyka i nauka czynią mistrza :)
  • kondzialek 14.10.2015
    Nie mam nic do poprawek. Strony uzywam od czesci 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania