Lot miłości

Nela przysięgła nie wychodzić za mąż z powodu niechęci do zajęcia miejsca jej ojca przez mężczyznę pokroju Antoniego czy też innych wyrafinowanych pięknisiów, z którymi się kochała. Podobnie nie widziała ich, nawet w najśmielszych snach, jako ojca swoich dzieci.

Teraz zaś, przytulając Krzysztofa, czując drżenie miłości, jaką ją obdarował, i widząc upojenie jej pocałunkiem, wiedziała, że tego właśnie szukała. To była ta świętość, którą skrywała na dnie serca, nigdy się do tego nie przyznając.

Dopiero gdy uniosła twarz, chłopak odważył się na nią spojrzeć, a wtedy pomyślała, że żaden mężczyzna nie promieniałby tak nieziemskim szczęściem, jakby słońce i wszystkie gwiazdy użyczyły mu swego blasku. Chwilę wpatrywał się w nią, a potem, z jękiem bardziej wymownym niż słowa, ukrył twarz w jej ramieniu.

Nela przytuliła go mocniej, mówiąc nieco niepewnym głosem:

- Powiedz mi, co czujesz!

- Wydaje mi się... że umarłem - odparł - i jestem w niebie.

- Chciałam, abyś tak właśnie to odbierał - przyznała. - Myślę, kochanie, że wyjaśnienie jest całkiem proste: Kochasz mnie!

Po krótkim milczeniu Krzysztof powiedział cichuteńko:

- Kocham cię... oczywiście, że cię kocham... ale nie chciałem, abyś się o tym dowiedziała.

- Zauważyłam to już dawno temu, chociaż nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno cię kocham. Tak, kocham cię! - powtórzyła z naciskiem Nela. - Byłam taka głupia, tak bardzo, bardzo głupia, Krzysiu. Nic nie spostrzegłam, gdy mnie pielęgnowałaś w Warszawie, ani później, gdy byliśmy razem.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania