Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Lothar - zakazany owoc.

1. Niezrównana Olga

 

Wieczór Panieński mojej siostry był sztywny, jak zdechły kot. A przynajmniej taki mi się wydawał, gdy weszłam do klubu i zobaczyłam, co się dzieje. Moja siostra, znając moją fantazję i fantazję moich przyjaciółek powierzyła organizację tego szczególnego wieczoru pańskiego swoim koleżankom z pracy. Może nawet dobrze się stało, bo gdybym to ja organizowała to piekło, w rodzinie wszyscy by gadali, jak bardzo spieprzyłam jej ten wieczór. Tak przynajmniej nie będzie na mnie.

 

Nie musiałam organizować tego pieprzonego wieczorku zapoznawczego, miałam być tylko świadkiem na ślubie mojej siostry. Miałam wyglądać pięknie i grzecznie stać przy ołtarzu wraz z druhnami. Do tego właśnie ograniczać się miała moja rola.

Trudno dziwić się rodzicom i Madzi mojej siostrze, że tak postanowili, ale to ja w rodzinie uchodziłam za tą bardziej niezrównoważoną i nieokiełznaną siostrę. Cóż, tak przecież było naprawdę. W osiemdziesięciu procentach wypadków z moim udziałem, które komentowali moi bliscy winę ponosił zły los i przypadkowe zbiegi okoliczności, a tylko dwadzieścia procent tego co robiłam, było świadomie i skrupulatnie przeze mnie wyreżyserowane.

 

Weszłam więc do wymuskanego klubu, pełnego ekskluzywnych boksów z aksamitnymi siedziskami, aby nie przyklejały się do tyłka i w najdalszym kącie wypatrzyłam smutne miny imprezowiczek.

Moja siostra blond piękność z wielkimi, niebieskimi oczami, siedziała z czymś dziwnym na głowie wplecionym w zgrabnie skręcony koczek. Po prawej siedziały jej koleżanki, sztywniary z pracy, a po prawej nasze dwie kuzynki i jakieś dziewczyny. Magda chyba z nimi chodziła do ogólniaka.

W drugim boksie siedziały ciotki, które przyjechał na wesele z różnych krańców Polski i chyba po raz pierwszy od wieków widziały, jak można się bawić. Zaś w trzecim boksie usadowiła się teściową mojej siostry, jej kuzynki i ciotki, które przyjechały na jutrzejsze wesele aż z Niemiec - to rodzinka pana młodego. Nie w ząb słowa po polsku nie znali.

 

Tak szczerze powiedziawszy, gdyby to na mój wieczór panieński przyszła moja teściowa też bym miała minę bliską płaczu tak, jak moja siostra. Gdyby ta sama teściowa przyszła na mój wieczór panieński z całą resztą starszych panien i ciotek, pewnie podcięłabym sobie żyły. Chociaż, są łatwiejsze sposoby na samobójstwo.

 

Wiedziałam, że nie na darmo tu przyszłam. Powinnam ratować to towarzystwo i własną siostrę. Cała sala tętniła życiem, ludzie tańczyli, wywijali tańce wygibańce, a te sztywniary siedziały! Że też mnie Bóg pokarał taką siostrą! Ale, czy tak miał wyglądać ostatni jej wieczór wolności? Przecież Magda była moją jedyną siostrą! Byłam jej coś winna. Przez te wszystkie lata opiekowała się mną, tłumaczyła się za mnie i czasem ... wstydziła się za mnie. Musiałam się jej jakoś odwdzięczyć.

 

Na szczęście zabrałam tu swoją ekipę z akademika, bo wiedziałam, że nie wpiszę się w towarzystwo mojej siostry. Byłyśmy we trzy. Tak, trzy rewelacyjne sztuki i wierzcie mi, zdecydowanie wiedziałyśmy, jak rozkręcić każdą imprezę. Były z nas zawodowe imprezowiczki i żadne towarzystwo nam się nie oparło.

 

Wypatrzyłyśmy cel i ruszyłyśmy w tamtym kierunku. Po mojej prawej stronie szła Viola. Rewelacyjna brunetka z ustani Angeliny Jolie i nawiedzona fanka fitnessu. W czarnych spodniach biodrówkach i króciutkim topie prezentowała swój idealny płaski brzuch i wypracowane pośladki. Nie było faceta, aby się za nią nie obejrzał. Po mojej lewej stronie kroczyła Nina. Miała fantastyczne długich włosach w kolorze wiśni i czarną, krótką sukienkę bez ramiączek. Wyglądała rewelacyjnie. Za to ja, niezrównana Olga musiałam się wyróżniać. Moje włosy były w kolorze Barbie róż, a na dodatek założyłam na głowę opaskę z długimi uszami króliczka z playboya. Moja czarna sukienka była wąska, wiązana na karku, ale odsłaniała prawie całe ramiona i plecy.

 

Warto w tym miejscu dodać, że to ja byłam tą najspokojniejszą i najbardziej rozważną z całej trójki. One szalały, ale to ja scalałam je do kupy i próbowałam zapanować nad naszym chaosem.

 

Szłyśmy równo, w takt wspaniałej dyskotekowej muzyki, okrążając parkiet pełen tańczących ludzi i rozglądając się uważnie po wszystkich mijanych boksach. Szkoda by było nie uśmiechnąć się i nie pomachać do jakiegoś przystojnego faceta, a takich było tu sporo. Przystojnych, eleganckich, nadzianych i tych zupełnie nijakich. Zanim dotarłyśmy do celu, już zebrałyśmy kilka przeróżnych ofert i znaczny fanklub obserwatorów. Jak zwykle zresztą.

 

- Ale będzie jazda! - wtrąciła Violka, wypatrzywszy super napakowanych facetów.

 

- Ty mi nie uciekaj do nich! - zagroziłam jej. - Najpierw musimy rozruszać wieczorek panieński mojej siostry. Tamtych zostaw na deser.

 

- Poczekaj chwilę! - zaśmiała się Nina. - Myślę, że w ciagu piętnastu minut połowa tych facetów będzie się z nami bawiła.

 

- Daj im chociaż pół godziny - oburzyłam się z przewrotnym uśmiechem na ustach.

 

Nina zaśmiała się radośnie.

 

- Jak przyjdą za piętnaście minut ty pijesz karniaki i tańczysz z ciotką z Niemiec, a jak przyjdą za pół godziny, to ja piję te karniaki i ja tańczę.

 

Skinęłam głową.

 

- Umowa stoi! - powiedziałam głośno, aby przekrzyczeć muzykę.

 

Dotarłyśmy wreszcie do mojej siostry. Madzia była cholernie zdziwiona, ale dosłownie po trzech długich sekundach na jej twarzy pojawił się uśmiech. Poznała mnie dopiero po chwili i skoczyła w moją stronę.

 

- Rany, Olga! Wyglądasz rewelacyjnie! - krzyczała, abym ją słyszała. - Co zrobiłaś z włosami?

 

Przybliżyłam usta do jej ucha i wykrzyczałam:

 

- To peruka!

 

Madzia zaśmiała się i od razu przywitała się z moimi przyjaciółkami. Znały się doskonale. Potem zabrała nas i przywitałyśmy się z naszymi ciotkami, a na końcu z drugą częścią rodziny, tą niemieckojęzyczną. Oczywiście każda z nas preferowała angielski i zdecydowanie udawałyśmy, że nie znamy niemieckiego. Żadna z nas nie trawiła tego języka, bo kojarzył nam się z naszym wykładowcą panem Byczkiem. Nie, zdecydowanie podaruję sobie jego opis, bo to całkowita porażka. Wystarczy, że muszę uśmiechać się do starszych pań, a na trzeźwo nie bardzo mi to wychodzi.

 

Nim minęło dziesięć minut, Violka zakręciła się tak, że już miałyśmy drinki od barmana zakochanego w jej tyłku. Oczywiście ta wariatka stanęła między naszymi trzema boksami i zakrzyknęła:

 

- Moje drogie panie! Zdrowie panny młodej! - i oczywiście musiała tak krzyczeć po niemiecku w chwili, gdy jeden kawałek się kończył, a drugi na dobre nie zaczął. Znaczna cześć sali podchwyciła jej słowa, wykrzyczane od razu jeszcze po polsku i wśród gwizdów i radości piliśmy już pierwszy toast, a za nim zaraz drugi.

 

Nim się obejrzałam, już miałyśmy towarzystwo i panowie ciągnęli nas na parkiet. Nie miałam na co czekać! Pora zacząć tańce.

 

- Olga! - zawołała do mnie Nina, tonąc w ramionach jakiegoś przystojniaka. - Ty pijesz i tańczysz. Przegrałaś!

 

Zaśmiałam się. Jak zwykle Nina miała rację. Po piętnastu minutach miałyśmy się z kim bawić i od razu wciągnęłyśmy do zabawy inne stoliki i skostniały układ towarzyski mojej siostry. No, może w wyjątkiem jej teściowej i dwóch opornych ciotek, ale i tak było dobrze. Przecież teściowa była tu, aby pilnować przyszłej synowej i bacznie ją obserwować, a ciotki pewnie mają nadciśnienie i dlatego z nami nie tańczą. Jednak, gdy wrócą do swoich domów za Odrą i Nysa Łużycką, będą miały co wspominać na spotkaniach emerytów.

 

Za to ja, gwiazda wieczoru, wraz ze swoimi koleżankami, siostrą i innymi sztywniarami, bawiłyśmy się rewelacyjnie. Taniec, alkohol i mężczyźni. Wszystko było idealne. Zabawa rozkręciła się w najlepsze, a my wprost nie umiałyśmy odgonić się od facetów i drinków. Dobrze, że o północy w klubie był pokaz taneczny dwóch par sportowych. Byli rewelacyjni kreśląc na parkiecie niesamowite kroki i figury. Jednak taniec na rurze był gwoździem dzisiejszego programu. Zbulwersował trochę nasze starsze koleżanki od kieliszka, ale po pokazie Nina zrobiła po stolikach rundkę z kieliszeczkiem i już było dobrze. W żaden sposób nie byłybyśmy sobą, gdyby moja ekipa nie odstawiła na parkiecie erotycznych tańców, prawie takich, jakie robiła wcześniej pani na rurze. Kobiety lubią tak tańczyć, a mężczyźni lubią patrzeć, jak ocieramy się o siebie w rytm muzyki. Ciotki tego nie lubią! Po prostu gromiły nas wzrokiem. Ups! Znowu wpadka!

 

Niczym się nie przejmowała. Najważniejsze, że dobrze się bawiłyśmy, a w oczach mojej siostry pojawiła się radość. Przytuliła się do mnie i powiedziała.

 

- Kocham cię Olga - pociągnęła nosem i z serwetnika wyciągnęła chusteczkę.

 

- Ja też cię kocham - odpowiedziałam. - Tylko mi tu nie rycz, bo makijaż ci spłynie.

 

- Nie wiem, jakbym przeżył ten wieczór, gdyby nie ty - ciągnęła dalej Madzia. - Jeszcze tylko jutro to przeklęte wesele i będzie po bólu. Tylko mi się nie spij! - przygroziła mi. - Musisz tam być, bo inaczej oszaleję. Obiecaj.

 

Zaśmiałam się serdecznie.

 

- Oczywiście, że cię nie zostawię - zapewniłam siostrę. - Możesz na mnie liczyć.

 

Madzia miała fajnego faceta. Nie wiem co dokładnie robił Martin, ale był jakimś dyrektorem w jednej z międzynarodowych firm, która miała filię we Wrocławiu. Przystojny, bogaty, obyty w świecie i znał tylko parę polskich słów, więc zupełnie się z nim nie dogadywała. Powiem więcej, nie przepadałam za nim. Jego matka i reszta rodziny siedziała przy stoliku obok, ale na szczęście to nie z nimi Madzia jutro brała ślub. Gdyby tak było, nigdy bym do tego nie dopuściła.

 

Ja oczywiście musiałam wypić w końcu swoje karniaki i zatańczyć z niemiecką ciotką. Do tego tańca nie starczało mi zwykłej odwagi. Usiadłyśmy przy barze. Otoczył mnie wianuszek imprezowiczów, a barman postawił na stole niebieskie szoty. Już nieźle byłam wstawiona, ale niebieski alkohol szotów nęcił moje oczy. Przecież po czymś takim nikomu nic się nie stało.

 

Wystartowałam i jeden po drugim, wśród wrzawy odliczających głosów, wypiłam po kolei pięć kieliszeczków. Spojrzałam w błyszczące radością oczy mojej siostry, ucałowałam ją i ruszyłam do stolika sztywnej niemieckiej teściowej i jej, jak się okazało, dwóch sióstr.

 

Mieszaniną pijackiej odwagi, polsko, niemiecko, angielskim miksem słów narzucałam się tak długo, że w końcu Monica, teściowa mojej siostry, powiedziała:

 

- Alda, Tanze mit ihr, weil sie nicht aushakt.

 

Bla bla bla. Alda zatańcz z nią, bo się nie odczepi. Tyle jeszcze zrozumiałam. Nie byłam aż tak pijana i niedouczona. Zabrałam moją nową koleżanką Aldę i ruszyłyśmy na parkiet. Ale było fajnie! Świetnie bawiłyśmy się wśród naszej ekipy, a ja z okrąglutką, niewysoką Aldą odstawiłyśmy mini erotic tanzen. Śmiałyśmy się i cieszyłyśmy się chwilą. Szalałam i kręciłam się, a Alda raźnie podrygiwała, jak na swoje ... sześćdziesiąt parę lat.

 

Sama nie wiem kiedy, zawirowało mi w głowie i w jednym momencie prawie bym runęła na ziemię, gdyby nie okrąglutkie plecy Aldy. Wsparłam się na nich, ale moje palce zjechały po śliskim materiale na jej łopatki. Czułam, jak lecę i próbowałam uchwycić materiał jej sukienki, aby się nie przewrócić. Wtedy zobaczyłam, jak pęka zamek na plecach sukienki Aldy! Tylko nie to! - krzyknęłam w duch. Było już jednak za późno. Upadłam na parkiet, wprost zdzierając z niej tę sukieneczkę, a Alda stała na parkiecie wśród tłumu ludzi w samej prześwitującej haleczce. Jej białe majtki i stanik świeciły w fosforyzujących lampach dyskoteki.

 

Podniosłam głowę i zobaczyłam entuzjastyczną wrzawę tłumu, potem przerażone, pełne łez oczy mojej siostry Magdy i usłyszałam krzyk jej teściowej Moniki, która podbiegła i pomagała Aldzie wciągnąć na siebie sukienkę.

 

- Du ekelhaft Lesbe!* - powiedziała do mnie i zniknęła z klubu ze swoją rodziną i moją siostrą.

 

Tyle właśnie pamiętam, a jutro miałam się z nimi spotkać na ślubie.

 

* Ty obrzydliwa lesbijko!

==========================================================================

2. Ślub

 

Ostrów Tumski zabytkowa część Wrocławia, był piękny o tej porze roku. W zasadzie nie tylko o tej porze. Nawet tak jak teraz, gdy byłam na wielkim kacu, a stukot moich szpilek drażnił mi uszy, doceniałam uroki tego zakątka. Lipcowe słońce cudownie oświetlało budynki, a czerwień cegieł, z których wzniesiono budynki i katedrę była głęboka i przyjemnie kojąca.

 

Lubiłam tu przychodzić. W upale sobotniego popołudnia wystawiałam twarz do słońca i cieszyłam się z każdego podmuchu rześkiej bryzy znad rzeki.

 

Od czterech lat mieszkałam i studiowałam we Wrocławiu. Chciałam być dentystką, ale ostatnio mi odbiło i bez przerwy myślałam o dziecięcej chirurgii szczękowej. Na razie jednak miałam wakacje i ślub własnej siostry na głowie.

 

Na swoje nieszczęście doskonale pamiętałam wszystko, co wydarzyło się wczoraj w klubie i gdy tylko o tym wspominałam, moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Narozrabiałam, a dzisiaj będę musiała spojrzeć tym ludziom w oczy.

 

Moja matka wykonała do mnie z rana z dziesięć telefonów z tysiącem wymówek i pytaniem, jak mogłam im coś takiego zrobić. Wydzwaniała do mnie w chwili, gdy naprawdę potrzebowałam wypoczynku i snu, a ona truła i truła bez końca. Dlatego teraz, podchodząc pod katedrę Jana Chrzciciela, gdzie moja siostra miała mieć ślub, nie czuła się zbyt dobrze. Swój niezaciekany wygląd maskowałam dużymi okularami z różowymi szkłami. Tak naprawdę byłam blondynką, a wczoraj założyłam tą wystrzałową różową perukę na znak protestu... dla koloru sukienek dla druhen, które wybrała powiedzmy, że moja siostra. Nie będę przecież tu wspominać, że za namową swojej teściowej Moniki. Suknie były długie, zwiewne i w ogóle nie pasowały do stylowego wnętrza katedry, w której miał odbyć się ślub. Na dodatek ja i każda inna kobieta, wyglądałyśmy w takiej sukni, jak w worku. Albo ktoś nie miał gustu, albo chciał nas oszpecić. Podejrzewałam jedno i drugie.

 

Nie spodziewałam się tylko tego, że moje cudowne współlokatorki przerobią sukienkę po swojemu. Nina miała taki zmysł, że cokolwiek chwyciła w swe ręce, w momencie potrafiła to przerobić w coś olśniewającego. Dlatego teraz, zamiast iść na ten ślub w różowym worku, szłam po Ostrowie Tumskim w sukni sięgającej mi zaledwie do połowy uda i sterczącej na boki jak beza. Śmiało mogłabym w tym ciuchu tańczyć Jezioro łabędzie.

 

Nina wykorzystała każdy skrawek z obciętej długości, aby tak napuszyć sukienkę. Dopasowały bardziej gorset i na gorącym kleju poprzyklejały do dekoltu błyszczące klejnociki. Poradziłyśmy sobie z moim makijażem i tylko z włosami było trudno zrobić cokolwiek. Musiałam je umyć, bo po ściągnięciu peruki wyglądały koszmarnie. Puszyły się więc teraz obłędnie i nawet prostownica nie do końca potrafiła je ujarzmić. Moje wspaniałe współlokatorki wymyśliły, abym założyła na głowę wczorajszą opaskę z uszkami króliczka playboya, tylko odwróciły ją tak, aby uszka były od spodu i nie podnosiły się. Tworzyły delikatne, subtelne pasma w moich falujących włosach. Dodatkowo przykleiły do opaski gorącym klejem kwiatki, które wyrwały z mojego bukieciku druhny. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam rewelacyjnie. Dokładnie tak, aby moja matka i ojciec dostali zawału, a siostra się popłakała. W tym przebraniu czułam się lepiej niż w tym worku i idąc do kościoła czułam wzrok mijanych ludzi na sobie i zagadywanie płci przeciwnej.

 

Przed wejściem do katedry tłoczyło się sporo ludzi. Większość z nich to turyści, chcący zobaczyć przepiękne wnętrze kościoła, jego ołtarz i witraże. Inni to też gapie czekający na ślub. Wielu ludzi zatrzymywało się w tym miejscu chcąc zobaczyć przyjazd pary państwa młodych i olśniewającą białą suknię oblubienicy. Po sukni mojej siostry nie spodziewała się niczego ciekawego. Dlaczego? Pewnie się domyślacie. Wybierała ją ze swoja teściową!

Podeszłam bliżej i przeciskała się w tłumie, aby wejść do środka. Weszłam i stanęłam z boku. Pierwsza część głównej nawy była ogólnie dostępna, a druga cześć była oddzielona i właśnie tam była moja rodzina. Obserwowałam ich przez dłuższą chwilę, jak się witają, jak ważni się czują i jak pięknie wyglądają. Uściski, całusy i uśmiechy. Wszystko wystudiowane i wyreżyserowane, jakby każdy chciał się pokazać z najlepszej strony. Wielojęzyczna, międzynarodowa śmietanka towarzyska w eleganckich ubraniach.

 

Spojrzałam na siebie. Chyba tam nie pasowałam. Postanowiłam zaczekać tu na końcu i nie pokazywać się im. Gdyby matka zobaczyła mnie już teraz, pewnie kazałaby mi lecieć się przebrać i tym sposobem przegapiłabym ślub siostry. Jednego byłam pewna. Magda by mi tego nigdy nie wybaczyła. Jeszcze wczoraj przypominała mi, że choćby się paliło i waliło, muszę tu dzisiaj być i ją wspierać. Patrzyłam, jak goście wchodzą do ławek, jak zajmują swoje miejsca i dopiero w chwili, gdy nastała cisza, a pod drzwi kościoła podjechał wielki czarny samochód postanowiłam ruszyć się i zająć swoje miejsce przy ołtarzu obok trzech innych dziewcząt. Weszłam do środka i dumnie szłam środkiem głównej nawy. W panującej tu ciszy stukot moich szpilek był doskonale słyszalny. Zauważyłam mojego przyszłego niemieckiego szwagra. Czekał już ze swoją świta na pojawienie się mojej siostry. Słysząc jednak jak nadchodzę, odwrócił się zaciekawiony i z niedowierzaniem spojrzał na mnie. W ślad za jego spojrzeniem podążyli kolejni goście i ławka po ławce odwracali sie w moją stronę. Z trudem przełknęłam ślinę. Czyżbym przesadziła? Spojrzałam na rodziców. Oni też, właśnie się odwracali. Ojej! Czyżbym znowu narozrabiała?

 

Z wrażenia wypadł mi z rąk mój mały bukiecik druhny. Schyliłam się po niego szybko, ale zaraz się wyprostowałam. Miałam przecież cholernie krótką sukienkę. Nie chciałam, aby uczestnicy wesela poczuli się zgorszeni widokiem moich majtek. Podniosłam się powoli i stwierdziłam, że wszyscy zszokowani patrzą na mnie! Nie! Nie na mnie, a gdzieś poza mnie! Odwróciłam się i zrozumiałam, że patrzą na mężczyznę, który stał w pewnej odległości ode mnie.

 

Przystojniak w garniturze stał z rękami w kieszeniach spodni i przyglądał się ... chyba otoczeniu, bo przecież nie mi i moim nogom. Spojrzałam w jego oczy. Cholera, tak myślałam, chodziło mu o moje nogi! Muszę przyznać, że był niezły. Kim był? Nie miałam pojęcia i szybko uciekłam na swoje miejsce. Niech wszyscy patrzą na niego. Uff! Teraz grzecznie powinnam czekać na przybycie mojej siostry. Tylko, że cholernie mnie korciło, aby spojrzeć i odszukać tego faceta.

 

Podniosłam wzrok i mój Boże, szedł środkiem nawy na sam przód, do nas i z zadowoleniem wszedł do ławki, gdzie siedzieli teściowie mojej siostry, Monica i Arthur. Powiedział coś do kobiety, ucałował ją w policzek i przywitał się z Arthurem. Teściowa ewidentnie zasłabła osuwając się na ramię męża. Pomyślałam, że facet jest przystojny i niesamowicie elegancki, ale żeby robić na Monice aż takie wrażenie? Cóż nie mi o tym dywagować. Przystojniak jednak na tym nie poprzestał. Spojrzał na mojego przyszłego szwagra. Skinął mu na przywitanie głową, a potem jego niebieskie oczy utkwiły we mnie. We mnie? Uśmiechnął się rozbawiony. W tym momencie prawie padłam z wrażenia. Tak cudownego uśmiechu jeszcze nie widziałam. Mówię to ja, przyszła dentystka, zawodowiec i ... kobieta! Przystojniak potarł z zakłopotaniem swoje policzki dłonią i pokazał mi ukradkiem dwa palce. Jakby znak V, a potem wskazał skrycie na moją głowę.

 

Zmrużyłam z zaciekawienia oczy. O co mu chodziło? Wtedy mnie olśniło! O rany! Panikując pomyślałam od razu o uszkach i sięgnęłam ręką, aby dotknąć mojej opaski. Uszka króliczka playboya stały w pionie w najlepsze! Może nie były na szczęście tak wysokie jak wczoraj, ale skubane stały! Przecież matka mnie zabije. Szybko je zgięłam i przyklepałam na włosach. Musiały się wyprostować, gdy się schyliłam po bukiecik i oby już więcej nie próbowały się podnieść. Z wrażenia i zakłopotanie było mi cholernie gorąco. Spojrzałam na przystojniaka, aby mu podziękować. Stał tam poważny, z grobową miną i muszę przyznać, nikt nie miał tak posępnego oblicza na tym ślubie jak on. Może jeszcze jego matka i ojciec i mój szwagier Martin. Coś tu zdecydowanie było nie tak! Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Będę drążyła ten temat do śmierci, bo facet był dla wszystkich większą sensacją pojawiając się na tym ślubie niż moje stojące różowe uszka króliczka. Takiej konkurencji nie mogłam tolerować!

 

======================================

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania