Łowca Demonów - Boski Bobi /w trakcie/

Pewnej ciepłej sierpniowej nocy roku pańskiego 2016, w małej mieścinie na północy Polski rozległy się strzały. Dla kogoś kto nigdy nie widział takiej walki mogło wydawać się dziwne, że pewien człowiek wydawałoby się strzela do powietrza. Tą osobą był jeden z niewielu na świecie łowca demonów o pseudonimie Boski Bobi i tak na prawdę nie oddawał strzałów w powietrze lecz próbował postrzelić demona przy użyciu kul poświęconych w Watykanie jeszcze za czasów zasiadania na Tronie Piotrowym Jana Pawła II. Walka trwała już od dłuższego czasu i łowca obawiał się, że któryś z mieszkańców w końcu wezwie policję.Po kilkunastu minutach pojedynek wkroczył w końcową fazę, demon w tym przypadku Adriael jeden z generałów dowodzący, którymś z 666 legionów byłych aniołów strąconych do piekła podczas wojny z Bogiem. Adriael broczył czarną i gęstą jak smoła krwią z kilku ran po postrzałach. Jednak z Bobim nie było lepiej, jego ulubiona skórzana kurtka była w strzępach.

-Kurwa, zabiję cię skurwysnu . Kupiłem tą kurtkę tydzień temu.

- Chciałbyś, jedyną osobą która zginie dzisiaj będziesz ty - odpowiedział drwiąco demon.

W tym samym momencie rzucił się na łowcę z nieziemską prędkością, próbując zmiażdzyć mu czaszkę swoimi ogromnymi łapskami, zakończonymi piętnastocentrymetrowymi szponami. Bobi zareagował instynktownie, odskoczył w prawą stronę, celując do Adrieala i oddając kilka strzałów. Jeden z nich na szczęście trafił i głowa demona rozprysła na tysiące małych kawałków, które wyparowały w obłoku duszącego dymu prosto z piekła.

- Jeden zniszczony, pozostało chuj wie ile - mruknął pod nosem łowca demonów - czas wracać do domu.

 

Na następne zlecenie łowca nie musiał długo czekać, telefon zadzwonił już po kilku dniach od ostatniej walki. Bobi odebrał, zdziwił się jednak nie słysząc głosu znajomego księdza, od którego dowiadywał się o pojawiających się demonach.

- Witam, mam nadzieję, że ta rozmowa pozostanie między nami - powiedział nieznajomy, który brzmiał jakby język polski był dla niego obcy - Miałbym dla Pana pracę, biskup Przeszczep skierował mnie do Pana.

- Wierzę, że wie Pan czym się zajmuję - odpowiedział łowca.

- Ależ naturalnie, byłby tylko jeden mały szkopuł - ciągnął nieznajomy .

- Jaki i z kim mam przyjemność - zainsteresował się Bobi.

- Moje nazwisko jak na razie powinno pozostać dla pana tajemnicą, a szokpuł to to, że praca miałaby się odbyć za granicą - powiedział głos.

- Stawka taka jak zwykle, adres proszę przysłać SMS-em. Dowidzenia - zakończył rozmowę Boski Bobi

Dla łowcy niemałym zaskoczeniem było gdy przeczytał adres, który po kilku chwilach przyszedł razem z potwierdzeniem z banku za przyjęty przelew.

Kutzowsky Avenue 1, Moscow Russia - mruknął łowca - to będzie ciekawe. c.d.n

 

2 dni później Boski wylądował w stolicy Rosji, nie spodziewał się jednak, że ktoś już będzie czekał na niego na lotnisku. Zobaczył kobietę stojącą na środku terminalu z wyświetlającym się na tablecie napisem po rosyjsku "???????????? ????". Bobi przeczytał tekst bez najmniejszego problemu, jako były podwójny agent KGB opanował rosyjski do perfekcji. Najwyraźniej jego pracodawca musiał go wcześniej znać. Wróćmy jednak do kobiety, trzeba przyznać, że była to kobieta nieprzyzwoitej urody. Wysoka, z długimi blond włosami i lekkim makijażem podkreślającym słowiański typ urody. Ubrana była w krótką białą spódniczkę i koszulkę na ramiączkach, która opinała się na wydatnym biuście podkreślonym stanikiem z delikatną koronką.

Łowca podszedł do niej, nie mogąc oderwać wzroku. Prawie wpadł po drodze na kilku maruderów

- Oksana - przedstawiła się kobieta - Mam Cię odebrać, zawieźć na miejsce, a potem zadbać by niczego Ci nie brakowało przed pracą.

- Boski Bobi - odpowiedział łowca - szarmancko całując Oksanę w wystawioną dłoń.

Para wyszła przed terminal, czekał tam na nich zaparkowany Chevrolet Corvette rocznik '58. Bobi był pod wrażeniem.

- To twój? - zapytał.

- Jak najbardziej, jestem fanką klasyków - odpowiedziała patrząc zalotnie na zniszczone 50 letnie ciało łowcy.

Wsiedli więc to samchodu i już mieli ruszać gdy Oksana zapytała,

- Masz już zarezerwowany hotel w Moskwie? Jeżeli nie to zapraszam do siebie, na pewno starczy dla Ciebie miejsca.

- Chciałem wykonać robotę jak najszybciej ale nie mogę odmówić i mogę się zatrzymać na kilka dni - odpowiedział łowca.

Pojechali więc na Kutzowsky Avenue 1, łowca nie spodziewał się tam biurowców i hoteli wyglądających jak w centrum Nowego Jorku. Ostatni raz w końcu odwiedził moskwę 30 lat temu. Zatrzymali się przed hotelem Ukraina, drzwi otworzył chłopak od parkowania samochodów i gdy zobaczył Oksanę tylko kiwną głową. Łowcy się to nie spodobało, skoro ta kobieta pracuje dla jego zleceniodawcy, a spotkanie ma sie odbyć w jednym z najlepszych hoteli to zaczął podejrzewać do kogo mógł należeć tajemniczy głos z telefonu przed dwoma dniami. Drzwi do hotelowego lobby otworzył starszy mężczyzna wyglądający jakby robił to za karę. On również skinął Oksanie, a ona odpowiedziała mu swoim najlepszym uśmiechem.

Kobieta i łowca podeszli do recepcjonisty. Oksana powiedziała,

- Mamy umówione spotkanie w apartamencie prezydeckim.

- Rozumiem - odpowiedział recepcjonista - Aleksjej, zaprowadź państwa do góry.

- Tak jest szefie - powiedział wielki jak szafa trzydrzwiowa mężczyzna w garniturze skrojonym na miarę.

Cała trójka wsiadła więc do windy i pojechali na górę. Podróż trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, a przecież jechali na najwyższe piętro

- Cóż za technologia - pomyślał łowca, który ostatni raz jechał windą jakieś 10lat wcześniej

Drzwi otworzyły się z cichym sykiem, przed nimi czekali na nich kolejni trzej mężczyźni w garniturach, ci mieli jeszcze słuchawkę w jednym uchu. Bobi spojrzał na Aleksjeja. On rówież ją miał, jak mógł przeoczyć taki szczegół. Oksana i łowca w towarzystwie ochroniarzy podeszli do wielkich pozłacanych drzwi apartamentu prezydenckiego. Jeden z ochroniarzy otworzył je. Na środku pokoju przy biurku siedział mężczyzna którego Łowca miał zamiar już nie spotkać w swoim życiu. Był to Jewgienij Morozow były współpracownik Bobiego w strukturach KGB.

 

- Witaj - powiedział chłodnym głosem łowca - czego chcesz, że musiałeś ściągnąć mnie aż tutaj.

- Mam dla ciebie małą robótkę, nie będzie to jednak demon, a zwykły człowiek opętany przez jednego z nich - odpowiedział Jewgienij

- Nie zabijam ludzi - odrzekł Bobi z grymasem na twarzy

- To nie ma być zabójstwo, chcę żebyś przepędził demona z tego człowieka.

- Idź więc do księdza albo popa oni ci w tym pomogą - uśmiechnął się Bobi.

- Chodzi o kogoś ważnego dla mnie i mogę cię za to sowicie wynagrodzić - powiedział były agent KGB - Poza tym wydaje mi się, że ta kreatura cię zna. On chciał żebyśmy sprowadzili twoje stare cielsko do nas. Przedstawił się jako Lucyfer.

Bobi momentalnie pobladł, miał wcześniej do czynienia z Królem Piekła tylko raz i to spotkanie zapamięta do końca życia. Przez prawie pół roku dochodził do siebie, a Najwyższy z Upadłych Aniołów uderzył go tylko raz.

- Nie zrobię tego, nie ma takiej możliwości - powiedział po dłuższej chwili Łowca - Mogę was poprzeć gdy będziecie prosili o posłuchanie u dostojników z Watykanu bo tylko oni będą sobie mogli poradzić z ogromem zła jakie ściągnie lub już ściągnął na ziemię Lucyfer.

- Miałem nadzieję, że obejdzie się bez nich - odpowiedział Jewgienij - nie chciałbym żeby ta sprawa nabrała rozgłosu, przecież pamiętasz, że zawsze wolałem pozostawać w cieniu.

Przez twarz Bobiego przemknął wyraz zdziwienia

- Oksano moja droga, pozwól tutaj i przynieś prezent dla pana Boskiego Bobiego - kontynuował Jewgienij.

Łowca kompletnie zapomniał o jej obecności, a tym czasem Oksana praktycznie bezszelestnie wynurzyła się z cienia w kącie pokoju niosąc w ręku dużą, metalową aktówkę. Położyła ją na stole przed Bobim i otworzyła. Bobiemu opadła szczęka, w walizce musiało być około 100tysięcy dolarów.

- Mam nadzieję, że ten skromny prezent, oczywiście bez zobowiązań, pozwoli ci jeszcze raz przemyśleć moją prośbę - powiedział Jewgienij.

- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy, a tak w ogóle to spadam stąd - odpowiedział Bobi

- Poczekaj - krzyknął Jewgienij.

Było już jednak za późno, Łowca nie odwrócił się nawet wychodząc przez frontowe drzwi apartamentu.

- Nie chciał współpracować po dobroci to zmusimy go do tego - krzyknął do swoich podwładnych był agent - Macie mi go tu przyprowadzić, może być ledwo żywy. NATYCHMIAST!!!

 

Tymczasem Łowca wychodził już z budynku hotelu, starając się wymyślić najszybszą drogę do opuszczenia Rosji. Pomyślał, że najlepiej będzie wsiąść w pierwszy lepszy samolot i polecieć dokądkolwiek byle było to daleko stąd, jak najdalej od tego człowieka. Złapał więc taksówkę i poprosił, żeby kierowca jak najszybciej zawiózł go na lotnisko, nawet łamiąc przepisy ruchu drogowego, co w sumie nie powinno nikogo dziwić na ulicach Moskwy. Bobi jednak nie wiedział, że zaraz za nim z hotelu wybiegli pracownicy Morozowa, oraz że widzieli jak wsiadał do taksówki.

- Pewnie pojedzie na lotnisko - powiedział do Oksany Aleksjej - wiem jak możemy dostać się tam przed nim. Wsiadajcie do Corvette'y ale ja prowadzę. Kluczyki szybko.

 

Niedługo później Łowca wysiadł z taksówki przed terminalem moskiewskiego lotniska, chcąc dostać się do kas jak najszybciej nie zwrócił uwagi na kilku smutnych panów w garniturach, którzy mu się przyglądali. Nie mógł jednak nie zauważyć, że przed drzwiami stała Oksana z Aleksjejem, któzy najwyraźniej czekali tam na niego. Bobi podszedł do nich i powiedział:

- Wydaje mi się, że moja odmowa była jednoznaczna. Nie dam się namówić na tą robotę, za żadne skarby świata.

- Nie będziemy cię do tego namawiać, my cię zmusimy - odpwiedział Aleskjej i pokazał broń zawieszoną w kaburze pod marynarką.

- Jeżeli tak stawiacie sprawę to chyba nie mam wyboru, moje życie jest dla mnie wciąż całkiem ważne. Nie mogę jednak zagwarantować powodzenia przedsięwzięcia, nigdy nie zajmowałem się egzorcyzmami. To nie moja robota - spokojnie powiedział Bobbi.

- Koniec gadania i wsiadaj do samochodu bo przestanie być miło - powiedziała Oksana, uśmiechając się jednak.

Łowca poszedł więc w asyście ludzi Morozowa do samochodu Oksany, wsiadł i ostatnie co poczuł to uderzenie w tył głowy. Potem nastała ciemność..

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania