Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Łowca - rozdział 9
― Nie odbiera ― powiedział Robert zrezygnowanym głosem i odłożył swój telefon na blat. ― To tak, jakby zapadł się pod ziemię.
Cała trójka przyjaciół próbowała się skontaktować z Wiktorem od samego rana, ale ten najwyraźniej nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.
― Może jest zajęty?
Robert spojrzał na Adama i wyprostował się nagle, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
― Może już nie chce mieć z nami do czynienia po tym, co mu zrobiłeś? Wydałeś go na policję!
― Uderzył mnie na oczach innych pracowników. Miałem być spokojny i udawać, że nic się nie stało?
― Myślisz, że mogło mu się coś stać? ― Laura szepnęła w stronę Majera, spoglądając na niego niepewnie. Spojrzał na nią i chciał odpowiedzieć, ale Adam znowu się odezwał, gdy przyjaciele zignorowali jego słowa.
― Teraz będziemy dla siebie wrogami, mam tak myśleć?
― Myśl, co chcesz, Adamie, ale ja nie zgadzam się, by zakazano chodzić Wiktorowi do tej kliniki.
― Ja też się z tym nie zgadzam.
Charner spojrzał kolejno na kobietę i mężczyznę, i machnął ręką.
― Jeśli większość osób nie zgodziło się na to, to ta sprawa została uchylona. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie to zebranie uważam za zamknięte. ― Podniósł się z obrotowego krzesła, po czym wyszedł z bufetu.
Laura westchnęła i pokręciła głową niezadowolona. Robert położył dłoń na jej ramieniu i potarł je opiekuńczo.
― Obraża się o byle co. Nie przejmuj się Adamem, znajdziemy Wiktora prędzej czy później. Mogę pojechać w tej chwili do jego kliniki. Nie mam żadnych pacjentów.
― Zrobisz to?
― Zrobię. ― Skinął powoli głową. ― Może jest tam i przesiaduje, próbując o wszystkim zapomnieć? Też bym się tak czuł na jego miejscu.
― Dzięki. ― Uśmiechnęła się do niego.
Robert cmoknął ją w policzek i wstał, wychodząc z pomieszczenia. Kobieta dokończyła swoją już zimną kawę i wróciła do gabinetu. Wiedziała w głębi duszy, że z Wiktorem było wszystko dobrze, ale zazwyczaj odbierał wszystkie telefony od Majera. Z jednej strony bała się, że coś mu się stało. Może leżał gdzieś nieprzytomny? Może ktoś go potrącił? Wycofała szybko myśli o alkoholu i narkotykach. Wcale tak nie chciała nawet myśleć.
Kilka minut później dostała telefon od Roberta, który szybko odebrała.
― Znalazłeś go?
― Nie przyszedł dzisiaj do kliniki. Nie było go w niej od rana. Czeka na niego masa pacjentów, a on nic. Nikt nie może się do niego dodzwonić. Martwię się o niego.
― Ja też powoli zaczynam. Może jest chory i leży w domu? Mogę pojechać do niego i sprawdzić, czy tam go znajdziemy.
― Nie kłopocz się, Laura. Zostań w klinice, bo masz dzisiaj dużo zaplanowanych operacji. Jestem wolny, więc ja pojadę i dam ci znać.
Zerknęła na godzinę i uświadomiła sobie, że za kilka minut miała ważną operację w towarzystwie Adama. Zamknęła notatnik i wstała, wychodząc z gabinetu. Poprosiła przy recepcji Weronikę, by dała jej znać, gdyby zadzwonił Robert. Poszła się przebrać. Myła z pełną uwagą ręce, gdy do pomieszczenia wszedł Adam. Przystanął obok i odkręcił kurek w drugim zlewie. Kobieta skupiła się na swoich dłoniach.
― Jesteś dzisiaj zdenerwowana.
― Dlaczego tak sądzisz? ― Zerknęła na niego. Zakręciła kurek i wytarła ręce o ręcznik papierowy.
― Gryzie cię coś, Lauro.
Sądziła, że aż tak tego po niej nie było widać.
― Nie wiem nic o Wiktorze. To mnie gryzie. ― Posłała mu szybkie spojrzenie i założyła rękawiczki, po czym szybkim krokiem przeszła na salę operacyjną. Przystanęła przy łóżku z chłopcem, który już spokojnie spał i skinęła głową do pozostałych lekarzy.
Adam dołączył do nich i zaczęli operować. Laura była myślami gdzie indziej, ale próbowała się skupić na swojej pracy. Musiała pomyśleć o jakimś wolnym dniu, aby wziąć się porządnie w garść.
― Operacja się udała, chociaż Laura była myślami gdzie indziej ― oznajmił Charner po zakończonej pracy. Laura podała mu nożyce i spojrzała na chłopca.
― Ważne, że się udała.
― Zastanawiałaś się nad tym, co by było, gdyby Wiktor skrywał jeszcze jakieś sekrety?
Spojrzała zaskoczona na przyjaciela, ale powstrzymała się od zgryźliwego komentarza. Podziękowała lekarzom z uśmiechem na twarzy i wyszła szybko z sali. Umyła ręce i rozebrała się ze stroju. Na szczęście, Adam nie przyszedł do niej i nie opowiadał o dalszych swoich przyśpiewkach. Miała już tego po dziurki w nosie. Wyszła z pomieszczenia i podeszła do Weroniki. Robert nie dzwonił, czyli pewnie nie miał żadnych nowych informacji.
Nagle w jej kieszeni fartucha rozdzwonił się telefon, wiec wyjęła go i zobaczyła na wyświetlaczu imię Majera.
― Znalazłeś go?
― Tak, był u siebie w domu. Nie mógł zasnąć w nocy, więc wziął kilka środków nasennych. Oczywiście tych naturalnych.
Zdziwiło ją coś w jego słowach.
― Mówisz prawdę, Robert? A moze chcesz mnie tylko uspokoić tymi słowami, a jest zupełnie inaczej?
― Laura, nie okłamuję cię. Gdy wrócę do kliniki, porozmawiamy, dobrze?
― No dobra. ― Przewróciła oczami i rozłączyła się.
Chciała wrócić do swojego gabinetu i trochę odpocząć, ale usłyszała za sobą głos Charnera.
― Możemy porozmawiać?
Odwróciła się i spojrzała na niego. Nie miała ochoty na rozmowę i to w dodatku z tym człowiekiem, ale była ciekawa, co miał znowu do powiedzenia.
― Jesteś na mnie nadal zła?
― Wiktor się odnalazł, ale pewnie cię to nie obchodzi, prawda? ― mruknęła i patrzyła na niego z założonymi rękoma.
― Dlaczego tak myślisz? ― Zmarszczył brwi.
― Bo doniosłeś na niego policji. Takie coś może zmienić każdego człowieka, a jeszcze bardziej może zmienić człowieka, który ma problemy. Nie powinieneś był tego robić.
― Już ci powiedziałem, że byłem na komisariacie, bo chciałem twojego dobra. Tak trudno ci to zrozumieć? ― Położył dłonie na jej ramionach, ale szybko się od niego odsunęła. Zauważyła idącego w ich stronę Roberta, więc skierowała się do niego i złapała za rękę. Odwrócił się do niej.
― Wiesz coś więcej o Wiktorze? ― Puściła jego rękę i zwilżyła usta. ― Jak się czuje?
― Z Wiktorem jest wszystko w porządku. ― Zerknął na Adama, a potem na nią. ― Nie masz się o co bać. Powinnaś zaufać Wiktorowi, bo on się bardzo stara.
― Stara się? ― Założyła ręce na piersiach i zmarszczyła brwi zaskoczona. ― Co masz na myśli?
― Myślę, że moja obecność ci przeszkadza ― wtrącił się Adam, patrząc na Roberta. ― Zapomniałeś już, ile razy pomogłem Wiktorowi? Jeśli nie chcesz powiedzieć tego mi jako przyjacielowi, to powiedz jako lekarzowi.
Majer westchnął nagle i pokręcił głową.
― Myślę, że Wiktor nas oszukał. Jestem pewien, że znowu zaczął pić.
Laura przyjrzała się dokładnie przyjacielowi. Zaciągnęła go do swojego gabinetu, aby ktoś postronny nie mógł usłyszeć ich rozmowy. Już wszyscy w tej klinice chyba dowiedzieli się o Wiktorze i nie chciała, by znali jeszcze więcej szczegółów. Oczywiście w ślad za nimi poszedł Adam.
― Co to znaczy, że znowu pije? Widziałeś go z butelką?
― Nie widziałem, ale...
― To nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków, Robert ― jęknęła i chwyciła się za końcówki włosów.
― W jego mieszkaniu zobaczyłem korek od wódki.
― I co z tego? Może miał gości? My też piliśmy wino w jego obecności, ale on się na nie nie skusił. Może teraz też było tak samo?
― To jest to samo w większości rodzin uzależnionych. Nie odróżniasz rzeczywistości, Laura ― powiedział Adam za nią, ale zignorowała jego słowa oraz obecność.
― Chciałbym się też mylić, Laura, ale widziałem go już tyle razy pijanego lub z kacem. Wiem, jak wygląda po alkoholu, jak wygląda po narkotykach. Jest dziwny i nie ogarnia świata oraz siebie.
Pokręciła głową niedowierzająco i wmawiała sobie, że to nie było to.
― Jeśli się napił alkoholu, to i weźmie za niedługo narkotyki.
― Nie, nie. ― Podeszła do biurka i spojrzała na mężczyzn. ― To na pewno moja wina. Przeżyliśmy kryzys z powodu naszej kłótni.
― Może wcale nie było kryzysu? ― Adam założył ręce, patrząc na nią. ― Może po prostu nie udało mu się wyleczyć?
Oblizała usta, czując nagłą suchość. Wytknęła Adama palcem.
― Jak możesz się tak zachować? Przecież Wiktor to twój przyjaciel! Dlaczego mu nie zaufasz?
― Mylisz się, Laura. Wiktor nie jest już moim przyjacielem od dnia, w któym cię uderzył. Zwalaj wszystko na mnie, a sama się przekonasz, jaki jest naprawdę ― wymamrotał i wyszedł z gabinetu.
Laura spojrzała z bólem w oczach na Roberta. Opadła na krzesło i schowała twarz w swoje dłonie. Mężczyzna usiadł w fotelu naprzeciwko niej.
― Myślałam, że zakochałam się w człowieku, który był przed sięgnięciem narkotyków. Myliłam się.
― Chyba mogłem ci tego nie mówić. Zaniepokoiłem cię.
― Absolutnie! ― Chwyciła jego dłoń leżącą na biurku i mocno ścisnęła. ― Bardzo dobrze, że powiedziałeś mi o tym.
― Stracił twoje zaufanie, którego teraz potrzebował.
― Część mnie przeczuwała, że nie mogę mu do końca ufać. ― Pokręciła głową i podparła rękę o brodę.
― Musimy teraz nad nim czuwać, by nie stało się nic gorszego. ― Robert spojrzał na nią, a potem w bok, gdy do środka weszła Kamila, jego szwagierka.
― Cześć wszystkim. Masz chwilę, Robert?
― Tak. ― Skinął głową. ― Zaczekaj w moim gabinecie, a ja zaraz tam przyjdę.
― Dobrze. Do zobaczenia, Laura ― powiedziała dziewczyna z uśmiechem i po chwili wyszła.
Laura spojrzała na Roberta z uniesioną brwią, a ten tylko pokręcił zrezygnowany głową. Podniósł się i przepraszając ją, wyszedł. Odsapnęła i spojrzała na zegarek, gdzie dochodziła piętnasta. Chciała, aby nastał już upragniony wieczór. Wyszła na korytarz i przeszła do recepcji. Tam zauważyła komisarz Zawidzką. Kobieta podeszła do niej, gdy tylko ją zauważyła.
― Laura Malinowska. ― Przyjrzała jej się. ― Szukam Roberta Majera.
― Jest w swoim gabinecie.
― Jest mi potrzebny. Czy mogłaby go Pani zawołać?
― Jasne. ― Laura skinęła spokojnie głową i przeszła szybkim krokiem do gabinetu przyjaciela. Gdy chciała zapukać, w tym samym czasie drzwi otworzyły się i zobaczyła obejmujących się Roberta i Kamilę. Zauważyli ją jednak szybko i od siebie odskoczyli w popłochu.
― Przepraszam. ― Zaczęła się jąkać i chciała wymknąć się, ale usłyszała głos mężczyzny.
― Moja szwagierka już wychodzi. Niestety, nie mogę ci zrobić operacji nosa.
― Zastanów się jeszcze o tym, Robert. ― Kamila uśmiechnęła się i wyszła z gabinetu.
Laura weszła niepewnie do środka, a Robert zamknął za nią drzwi.
― Niepotrzebna jej ta operacja. Przecież ma piękny nos. ― Wpatrywała się w niego, próbując się nie zaśmiać.
― Tylko nie myśl sobie, że coś mnie z nią łączy.
― Nic nie powiedziałam. ― Podniosła ręce w geście obronnym.
― I bardzo dobrze. Mój związek z Kamilą byłby perwersją.
― Nie chcesz chyba zniszczyć swojej rodziny?
― Oczywiście, że nie. ― Zmarszczył brwi i wskazał na drzwi. ― Chciałaś mi chyba coś powiedzieć.
― Zawidzka cię szuka. ― Uśmiechnęła się złośliwie i odwróciła się, chwytając za klamkę.
~*~
― To tutaj.
Ewa zaparkowała przed niewielkim domkiem na obrzeżach miasta, kiedy usłyszała głos koleżanki z grupy. Na podjeździe nie było żadnego auta, więc zaciągnęła hamulec wsteczny i wyłączyła silnik samochodu. Poprawiła broń zza szlufkami swoich spodni i wyszła z samochodu razem z Julią. Skierowały się wyprostowane w stronę drzwi i komisarz zapukała w drewnianą strukturę. Kiedy czas oczekiwania trwał za długo, Ewa spojrzała podejrzliwie na Chalę, ale kiedy odwróciła głowę, drzwi się rozstąpiły i ujrzała chłopca w wieku jej córki.
― Zastałyśmy może Blankę Hilar? ― zaczęła spokojnie, uśmiechając się do chłopca. Ten pokręcił głową.
― Nie.
― Mieszka tutaj?
― Nie wróciła na noc do domu.
― Hej. ― Ewa nachyliła się do chłopca i spojrzała na jego koszulkę. ― Lubisz Rollingstons'ów, prawda? Ja też lubię. Jesteś synem Blanki. O której ona wróci?
Chłopiec unikał wzroku komisarz, aż spojrzał zza nią. Ewa szybko odwróciła głowę i ujrzała uciekającą od nich w stronę czerwonego samochodu Blankę Hilar. Ewa wyprostowała się szybko i krzyknęła do Chali.
― Za nią! Szybko!
Wyciągnęła broń, ale nie miała czasu na oddawanie strzałów, ponieważ kobieta była już w samochodzie i włączyła jego silnik. Ewa z Julią szybko wsiadły do swojego wozu i pędziły za nią. Ewa próbowała ją dogonić. Nie mogła przepuścić okazji spuszczenia z jej oka, ponieważ była teraz główną podejrzaną w sprawie zabójstw. Była również dilerką narkotyków, więc dlatego chroniła się przed spotkaniem z policją. Zawidzka dociskała pedał gazu, nie zważając na mijane ją z naprzeciwka samochody. Miała już ją w garści, kiedy nagle przed nią zamknęły się szlabany, które zwiastowały przejazd pociągu. Zahamowała gwałtownie i uderzyła dłonią w kierownicę.
― Niech to szlag!
Z pola widzenia już dawno zniknął czerwony samochód, a Ewa mogła zapomnieć na chwilę obecną o spotkaniu twarzą w twarz z Blanką Hilar.
****
Komisarz kręciła głową, chodząc po swoim gabinecie z kąta do kąta. Nie mogła się podnieść ze swojej porażki, ale nie mogła się poddać i obiecała sobie, że znajdzie wszystko na Blankę Hilar i ją odnajdzie. Chala przystanęła przy drzwiach.
― Musimy powiadomić biuro do spraw nieletnich. Chłopiec mieszka z ciotką.
― Znamy, jakie auto posiada Blanka? Udało się dowiedzieć, jakie ma tablice?
― Nadal nad tym pracujemy.
Ewa westchnęła i zasiadła zza biurkiem. Julia wyszła, ale w pomieszczeniu pojawił się Chodecki. Komisarz rozprostowała kości w karku i spoczęła nad papierami leżącymi na jej biurku.
― Co tu robisz? ― mruknęła pod nosem. ― Pracuję.
― Co się dzieje? ― Michał położył dłonie na biodrach i wpatrywał się uważnie w kobietę.
Prychnęła kpiąco, unosząc na niego głowę.
― Ośmieszyłeś mnie. Możesz już przestać mnie nachodzić? To ja ci dałam najważniejsze informacje, a ty to spieprzyłeś.
― Zdenerwowało cię coś innego i wyżywasz się na mnie. Łowca się z tobą skontaktował?
Zamrugała powiekami i podrapała się po skroni.
― Chcę ci pomóc.
Nie wiedziała, czy dobrze robiła po raz kolejny, ale chwyciła teczkę z danymi Blanki i podała mu ją. Mężczyzna ochoczo przyjął ją w swoje dłonie.
― Dowiedz się o niej czegoś. To Blanka Hilar. Dilerka, a jej klientami są grube ryby. Była kochanką Marianny Jarosz i dilerką Andżeliki Aros.
― Ma związek z morderstwami? ― Michał uniósł brew pytająco.
Ewa rozsiadła się w fotelu, krzyżując ręce na piersiach.
― Była obecna na przyjęciu, ale uciekła z niego tuż przed morderstwem Marianny Jarosz.
― Możesz na mnie liczyć. Zdobędę dane.
Ewa podniosła się i chwyciła torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
― Porozmawiam z kochankiem Marianny Jarosz. Może coś mi powie.
Kilka minut później zjawiła się w klinice medycyny estetycznej. Weszła na główny hol i zaczęła rozglądać się wokół. Wszyscy patrzyli na nią ze strachem w oczach, ale komisarz się tylko uśmiechała pod nosem. Podeszła do recepcji, przy której nikogo nie było i spojrzała na zegarek. Nie miała za wiele czasu, więc musiała się pospieszyć. Odwróciła głowę i w tej samej chwili zauważyła kroczącą Laurę Malinowską, która na jej widok przystała i zmarszczyła lekko brwi.
― Laura Malinowska. ― Komisarz przyjrzała jej się i schowała ręce zza siebie. ― Szukam Roberta Majera.
― Jest w swoim gabinecie.
― Jest mi potrzebny. Czy mogłaby go Pani zawołać?
― Jasne. ― Kobieta odwróciła się i pospiesznie pognała długim korytarzem.
Ewa kroczyła tuż za nią, zatrzymując się w bezpiecznej odległości. Minutę później zauważyła blondwłosą kobietę wychodzącą z gabinetu doktora. Widziała ją na przyjęciu u Marianny Jarosz, była szwagierką Roberta Majera.
Laura zaprosiła ją do środka, a lekarz czekał na nią już w środku. Ewa zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po wystroju jego gabinetu.
― Nie najlepiej założyć sobie biura w klinice? Zaoszczędziłaby pani na paliwie.
Ewa dotknęła blatu jego biurka i uśmiechnęła się w jego stronę.
― Proszę się do tego przyzwyczaić. Taka moja praca.
Majer poprawił poły swojego kitla i odchrząknął.
― W czym mogę pomóc?
― Zna pan Blankę Hilar?
Mężczyźnie odpłynęła z twarzy cała krew. Komisarz zasiadła naprzeciwko niego i przechyliła głowę w bok.
― Wygląda na to, że tak.
― Znam powierzchownie ― odezwał się i wzruszył ramionami. ― Była w bliskich relacjach z Marianną.
― Jak bardzo bliskich?
― Nie interesowało mnie to.
Ewa zmrużyła oczy, przyglądając się doktorowi.
― Blanka była na przyjęciu?
Robert spojrzał na komisarz i otworzył usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Ciągnęła dalej.
― Widział ją pan?
― Blanka widziała mnie z Marianną w ogrodzie. Nie wiem, czy się pokłóciły, ale Blanka była zazdrosna, widząc nas razem. Była pijana albo naćpana. ― Mężczyzna schował twarz w swoje dłonie. ― Nie wierzę, że Blanka mogłaby być zabójcą.
Przewróciła oczami i nachyliła się nad biurkiem Majera.
― Chcę poznać świat Marianny.
― I w nim była Blanka. ― Pokręcił głową i oparł się plecami o oparcie fotela.
― Zna ją pan tylko powierzchownie. ― Uniosła pytająco brew.
― Jej reputacja jest wszystkim znana, ale ja nie znam jej za dobrze.
― Wręcz przeciwnie. Jak poznał pan Blankę?
Majer nagle pokręcił głową i wstał od biurka, podchodząc do dużego okna. Ewa odwróciła się w jego stronę, gdy zaczął przemawiać.
― Proszę mnie więcej tutaj nie przesłuchiwać. Powiedziałem już wszystko.
Komisarz podniosła się z siedzenia i poprawiając torbę na ramieniu, podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę.
― Proszę przyzwyczaić się do moich wizyt.
Wyszła na korytarz i rozejrzała się po nim. Skierowała się na prawo i nacisnęła klamkę do gabinetu Adama Charnera, ale były zamknięte. Chciała dowiedzieć się, w jakich godzinach pracował, ale niestety na drzwiach nie było żadnej widocznej plakietki z rozpiską godzin. Zaczęła szukać swojego telefonu komórkowego w torebce i wybrała numer, z którego dzwonił do niej niedawno mężczyzna.
― Pani komisarz ― odezwał się ochrypłym głosem i zastanawiała się, czy go przypadkiem nie obudziła.
― Moglibyśmy się spotkać? Zadzwoniłam, bo nie zastałam cię w klinice. Czy to nie będzie problem?
― Czekam w kafejce niedaleko komisariatu, pani komisarz.
Uśmiechnęła się do siebie. Nie mogła tego wyjaśnić, ale Adam Charner zaimponował jej od samego początku. Był naprawdę sympatycznym mężczyzną, troszczył się o przyjaciół i chciał pomóc jej w schwytaniu mordercy. Wiedziała, że nie mogła w to wplątać osób trzecich, ale właśnie dzięki niemu poznała trochę tajemnic Wiktora Szypulskiego oraz Roberta Majera, którzy mogli okazać się mordercami albo współtwórcami tej całej rzeźni.
Kilka minut później zaparkowała w parkingu podziemnym i udała się do kawiarni. W środku poczuła wiszącą w powietrzu ciepłą atmosferę i zaczęła się zastanawiać, czy to z powodu czekającego na nią Charnera. Mężczyzna zwrócił się w jej kierunku i wstał od stolika.
― Miło widzieć panią komisarz.
Skinęła do niego głową i obydwoje usiedli. Młody kelner podszedł do ich stolika i przyjął zamówienie. Adam zaproponował jej małą lampkę wina i się zgodziła. Niewielka ilość alkoholu na pewno jej nie zaszkodzi, a musiała się trochę odstresować wydarzeniami, które miały miejsce w przeciągu kilku dni. Gdy kelner zostawił ich samych, Adam zaczął rozmowę.
― Przesłuchanie przy lampce wina?
― To nie jest przesłuchanie. ― Ewa zagryzła dolną wargę i ułożyła dłonie na stoliku przed sobą. Adam uniósł brwi.
― Pani komisarz chce się ze mną przyjaźnić?
― Możliwe, panie Adamie.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w jej stronę dłoń.
― Mówmy sobie po imieniu.
Spojrzała na jego dłoń, a po chwili ją uścisnęła. Po jej ciele przebiegł niespodziewany dreszcz.
― Dobrze. ― Odsunęła dłoń i pochyliła się znacznie nad stolikiem. ― Mogę o coś zapytać, Adamie?
― O co tylko zechcesz.
― Znasz Blankę Hilar?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania