Łóżkowy problem

Ta rozmowa wisiała w powietrzu od kilku tygodni. Unikali jej jak mogli, ale to było tylko odwlekanie tego co nieuniknione. Jeśli dalej zamiataliby to pod dywan to w przyszłości mógł ten problem urosnąć do rozmiaru, który z całą pewnością zdmuchnąłby ich małżeństwo pozostawiając dwie ciężko zranione dusze w oceanie łez, złości i wzajemnych oskarżeń. Tak mogło być, jednak postanowili zmierzyć się z tą sprawą tu i teraz.

 

„Tu i teraz” nastąpiło pół roku po ich ślubie. To była prawdziwa miłość, a nie zauroczenie jak u nastolatków. Ona, dyrektorka szkoły, lat trzydzieści, on, trzy lata starszy od niej, właściciel firmy komputerowej zajmującej się serwisowaniem sprzętu w kilku dużych przedsiębiorstwach. Poznali się na przykościelnych spotkaniach grupy „Świątynia” gdzie dyskutowali o Biblii i śpiewali pieśni religijne. To ona zauważyła jego na tych spotkaniach, jakieś pięć lat temu, i podeszła żeby się przedstawić. Zakochał się w niej od momentu kiedy pierwszy raz się do niego odezwała. Już trzy lata po tamtym spotkaniu oświadczył się jej, a półtora roku później stali na ślubnym kobiercu przysięgając sobie dozgonną miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Czuli się z tym cudownie i był to dla nich naprawdę najszczęśliwszy dzień w życiu. Oczywiście, jak na prawdziwą katolicką parę przystało, wytrwali w czystości do ślubu, co ułatwiało im mieszkanie osobno. Jednak od razu po ślubie zaczęli wić swoje własne, wspólne gniazdko.

 

Początkowo wszystko było w porządku, jednak po kilku tygodniach, a może już po kilku dniach, czy raczej nocach, kiedy bajkę stopniowo zaczęła zastępować rzeczywistość, w ich związku pojawił się problem. Początkowo go ignorowali myśląc, że to przejściowe i, że zdarza się w wielu związkach jednak, jak się okazało po kilku miesiącach, ta strategia nie zdawała już egzaminu. Zaczęli dusić to w sobie udając, że nic takiego się nie dzieje, szczególnie ona gdyż wiedziała, że jest winna całej zaistniałej sytuacji.

 

Nadeszło jednak „tu i teraz”. Sobota, wczesne popołudnie. On, siedząc w sypialni, przeglądał Internet, ale już od jakiegoś czasu przesuwał tylko kolejne strony bez czytania przypominając sobie ostatnią noc w łóżku. Wiedział, że trzeba podjąć ten temat. Rozumował, że skoro jest mężczyzną w tym związku powinien wziąć sprawy w swoje ręce, a jednak lękał się, że ona odbierze to jako atak, a on nie miał zamiaru jej krzywdzić – za bardzo ją kochał.

 

Ona, siedząc w salonie, słuchała cicho muzyki i czytała książkę jednak również wyczuwała napięcie po ostatniej nocy. Zdawała sobie sprawę, że dzisiaj nie pójdą spać dopóki przynajmniej nie porozmawiają o tym co się dzieje w ich sypialni. Czytała już po raz któryś tę sama stronę i nic nie mogła z niej zrozumieć. W końcu poczuła, że nie może tak dalej. Postanowiła pójść do niego i porozmawiać. Kiedy tylko odłożyła książkę zauważyła, że jej mąż stoi w drzwiach pokoju.

 

– Musimy pogadać – powiedział do niej głosem, który zdradzał, że musi zrobić coś czego zupełnie nie chce.

 

- Tak, też tak sądzę – odpowiedziała i poczuła swego rodzaju ulgę, że coś, czego się obawiała, nareszcie się zaczęło.

 

On podszedł do sofy, a ona odsunęła zagłówek, żeby zrobić mu miejsce. Kiedy tylko to uczyniła on usiadł obok niej. Zazwyczaj, kiedy siedzieli tak blisko siebie sięgał po jej rękę, głaskał jej włosy lub pocierał nogę, chociaż przez chwilkę jednak teraz nie było żadnego kontaktu fizycznego. Patrzyli na siebie tylko i wiedzieli, że mają coś do zrobienia i nie ma od tego odwrotu.

 

- Wiesz o czym chciałbym porozmawiać? – zapytał chociaż dobrze wiedział, pytanie jednak trochę odsunęło moment konfrontacji.

 

Ona skinęła głową i wciągnęła wargi lekko je przygryzając. Widziała też doskonale jak on się męczy i chciała mu trochę pomóc, więc wyciągnęła do niego rękę potarła jego dłoń. On odwzajemnił dotyk jednak po chwili uwolnił się od jej ręki, posłał jej niepewny uśmiech próbując zebrać myśli. W końcu zaczął.

 

- Wczoraj w nocy – chrząknął – pamiętasz, kiedy przyszedłem do ciebie i…

 

- Wiem, kochanie, wiem – pochyliła głowę i schowała ją w swojej dłoni jakby próbowała ukryć się przed światem. – Przepraszam.

 

– Rozumiem, jednak to już któryś raz i szczerze powiedziawszy zaczynam się poważnie niepokoić.

 

Kiedy to mówił to, pomimo wyraźnej ulgi, poczuł także smutek i ból, że musi powiedzieć coś takiego komuś kogo kochał najbardziej na świecie. Wiedział, że cierpiała.

 

– Mnie też nie jest z tym najlepiej, wyobraź sobie – odpowiedziała i poczuła jak załamuje się jej głos.

 

- Ależ wiem, wiem. Chciałbym tylko zastanowić się co z tym możemy zrobić bo, prawdę powiedziawszy, brakuje mi w naszym łóżku twojego – to przełknął ślinę – ciepła.

 

W tej chwili pociekła jej łza po policzku bo zdała sobie sprawę z tego, że jednak zawiodła. Pociągnęła nosem i szybko sięgnęła do kieszeni po chusteczkę bo rozpłakała się na dobre. Załamanym głosem wydusiła z siebie tylko:

 

– Przepraszam, tak bardzo mi jest przykro, ale nic na to nie poradzę, przepraszam.

 

Kiedy na to patrzył serce krwawiło mu i nie bardzo wiedział jak zareagować. Postanowił, że poczeka trochę, żeby nie powiedzieć czegoś co sprawi, że ona poczuje się jeszcze gorzej. Po chwili zastanowienia postanowił zrobić najlepszą rzecz, która przyszła mu do głowy. Przytulił ją i już po chwili jego koszula zaczęła nasiąkać jej łzami. Poczuł wtedy jakby ktoś wyrywał mu serce.

 

- No już, już, nie płacz – powiedział – wiesz przecież, że nie chcę żebyś się czuła jak ktoś, kto zrobił coś złego.

 

- Ale tak się czuję, nie rozumiesz? – wystrzeliła znienacka. – Dobrze wiesz, że to moja wina, a nie twoja – dodała i wydmuchała nos. – Nasze łoże małżeńskie musi kojarzyć ci się z lodową pustynią, nie zaprzeczaj, wiem… – ostatnie słowa mówiła już płacząc.

 

Skonfrontowany z jej zwerbalizowanymi uczuciami podanymi mu w takiej formie nie chciał reagować gwałtownie bo wiedział, że pomimo tego wybuchu dalej ma przed sobą delikatną istotę, którą łatwo zranić.

 

– Rozumiem jak się czujesz – wydusił z siebie raczej po to żeby podtrzymać rozmowę.

 

– Wątpię – kontynuowała – nie ty musisz co rano budzić się koło kogoś, kto wydaje się być rozczarowany pomimo tego, że stara się to ukryć. Jak ja czasami siebie nienawidzę za to, że nie mogę ci dać tego ciepła na które zasługujesz. Gdybym tylko umiała coś na to poradzić. Widzę przecież, jak uciekasz ostatnio rano z łóżka kiedy tylko usłyszysz budzik.

 

Nastąpiła chwila ciszy. Dało się słyszeć tykanie wielkiego zegara wiszącego na ścianie, a czas pomiędzy tik i tak z jednej sekundy wydawał się wydłużyć do dziesięciu.

 

Jej wyznanie oczyściło atmosferę i, pomimo dużej dawki bólu, który unosił się w powietrzu, można było już rozpocząć myśleć o rozwiązaniach wszak pomimo jego zapewnień, że to nie jest niczyją winą zdawał sobie sprawę, że ona ponosi całkowitą odpowiedzialność za to, co działo się w ich łóżku jednak nie miał serca jej oskarżać.

 

- Myślę, że damy sobie z tym radę – zapewnił ją chociaż, zapytany znienacka o rozwiązanie, nie byłby w stanie takowego podać. Po prostu chciał dodać jej otuchy.

 

Ona także poczuła coś na kształt katharsis jednak wiedziała, że pomimo bólu jaki poczuła była to ta prostsza część tej trudnej rozmowy. Trudniej będzie coś z ich problemem zrobić, jakoś go rozwiązać. Obecnie znajdowali się w miejscu, w którym dalsze przyznawanie się do winy i zapewnienia o przebaczeniu nie posuwało ich sprawy naprzód ani o centymetr. Wiedzieli o tym, że nie ominą następnego kroku.

 

- Może poradzimy się kogoś? – zaproponowała.

 

Popatrzył na nią i od razu było wiadomo, że nie zapalił się do tego pomysłu.

 

- Uważam, że najpierw powinniśmy spróbować coś z tym zrobić sami bez angażowania kogokolwiek z zewnątrz – zasugerował.

 

- Dobra, co proponujesz? – zapytała.

 

- Myślę, że raczej ty powinnaś coś zaproponować – odparł niepewnie.

 

- Sęk w tym, że nie wiem co mam zrobić – powiedziała to tak, jakby znowu miała zacząć płakać.

 

Zauważył to.

 

- Już, już, nie denerwuj się, kochanie – uspokajał ją. – Nie chciałem zrzucić tego na ciebie. Pomyślałem, że najlepiej gdybyś…

 

Nie dokończył bo zobaczył w jej oczach prośbę o pomoc. Postanowił rozładować atmosferę.

 

- A pamiętasz, kiedy jeszcze kilka miesięcy temu nic sobie z tego nie robiliśmy? – zboczył trochę tym pytaniem, żeby oboje złapali oddech – taki nic nie znaczący szczegół.

 

Uśmiechnęła się.

 

- Wtedy to nie był problem, dlaczego? – zapytał i także się uśmiechnął.

 

- Bo było ciepło – odparła bez zastanowienia i wytarła sobie nos chusteczką.

 

- Właśnie – odpowiedział z rozbawieniem – jednak teraz nie dam rady już w ten sposób bo nocy są coraz chłodniejsze, a skoro mamy spać przy otwartym oknie to nie możesz tego dalej robić, kochanie. Myślę, że na palcach jednej ręki byłbym w stanie policzyć noce, które spędziłem pod kołdrą z tobą. Nie mogę co rano odkrywać, że budzę się dygocząc z zimna podczas kiedy ty leżysz szczelnie owinięta jak w kokonie. Niebawem skończy się to dla mnie zapaleniem płuc. Już teraz trochę kaszlę i łamie mnie w kościach, a z ciepłą herbatką prawie w ogóle się nie rozstaję. Co więcej, chyba zacząłem częściej chodzić na siku.

 

Kiedy tylko skończył ubierać swoje myśli w słowa, nastała cisza, którą zaczęły przerywać dźwięki przypominające prujące się prześcieradło, a po krótkiej chwili w całym mieszkaniu dało się słyszeć donośny śmiech. Nie mogło być inaczej bo kiedy to, co małżonkowie tylko myśleli zmaterializowało się pod postacią słów brzmiało to jak coś, co mógł wymyślić Dave Allen gdyby przez przypadek wziął papierosy Boba Marleya.

 

Ta sytuacja trwała kilka minut powodując u najbliższych sąsiadów zaniepokojenie z powodu hałasu, a u małżonków bolące brzuchy i policzki spływające łzami i to właśnie te łzy naprowadziły ich na rozwiązanie problemu bo kiedy on zauważył jak ona chowa chusteczkę do kieszeni oświeciło go.

 

 

Kilka godzin później, w nocy, ci sami sąsiedzi mogli usłyszeć inne dźwięki, które dawały dowód tego, że pewna para miło spędza czas.

 

Po wszystkim, kochankowie poleżeli obok siebie przez dłuższą chwilę rozmawiając, po czym ona zaanektowała całą kołdrę, a on, leżąc na łóżku, wśliznął się w śpiwór.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ronja 10.09.2015
    Nauczona twymi wcześniejszymi tekstami wiedziałam, że to nie jest to, co się wydaje ;))). Obstawiałam zimne dłonie albo stopy, jakieś problemy z krążeniem, a odpowiedź była jeszcze bardziej oczywista :). Super.
  • M.A. Curse 10.09.2015
    Cóż tu się rozpisywać :-) po prostu super! Bardzo mi się podobało!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania