ludzie w kostiumach gołębi na rynku warszawskim o północy w południe
Pięćset pięć umysłów grających tę samą melodię na harfie o pękniętych trzech strunach, ćwierć sopranu i wiele innych głosów o pięknych barwach, co tańczą, co śpiewają, ale nawet nie mają pojęcia, gdzie tak w ogóle są, bo mogą być przecież wszędzie, nie zawsze tam, gdzie są naprawdę, bo tak właśnie to działa, tak działa nasz świat, że jak jesteś gdzieś, to w tej samej chwili jesteś gdzie indziej. W zasadzie, tak. Ale z drugiej strony nie. Tak nie działa NASZ świat, tylko parę ich, kilka zazębiających się ze sobą zębatek, zębami haczącymi o inne zębiska leżących obok zębatek, czyli światów, które pokrywają się z tym naszym, dzięki czemu istnieje przyszłość i przeszłość, i teraźniejszość, i żeby istniały wszystkie naraz, to muszą istnieć jednocześnie.
Bo życie to też taka gra w bierki, tylko czasem zamiast bierek mamy decyzje, problemy albo innych ludzi, czy coś, bierki tylko niekiedy, jak gramy w bierki w szkolnej świetlicy albo musimy dostosować kolor kredki, jaką narysujemy trawę, do naszych oczu. Ja mam piwne oczy.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania