Madman (2 i 3) (seria krótkich opowiadań gdzie głowny bohater niszczy wszystko za kasę inspiracją był Lobo

Godzina 17 była kiedy ktoś zadzownił do mnie na telefonu

-kto tam?

- Madman?

- tak a czego chcesz?

- chce byś zklikwidował pewnego goscia ktory zabija w leśnym domku

- ile dostanę?

- 10.000 dolarów

- dobra

Kiedy dostałem zdjęcie zlecenia nie miałem wątpliwości znów jakiś zakompleksiony kulfon potrzebuje ołowiu w dupie.

Nikt nie wie jak wyglądam więc się opiszę jestem niczym Arnold Swraceneger tyle że młodszy, włosy moje są czarne jak krucze gówno, a moje płuca wyglądają jakby zamieszkało z rakami, twarz mam opaloną piecem i w ogule zemnie dobry gość oczywiście z cygarem.

Wziąłem ważne informacje, przyszykowałem swoje uzbrojenie i udałem się na polowanie do domku zabójcy , minąłem kilka zbędnych fortec zwanych burdelami gdzie nie mogłem odmówić, po krótkich ale jakże ciekawych wyskokach doszedłem do domku zabójcy , był to domek przypominający domek baby jagi z bajki o piernikach, przed nim stało dwoje dzieci, podszedłem i zapytałem

- Co Tu robicie łobuziaki buraczane ?

- nie łądnie pan mówi?

- a co was to obchodzi jak mowie- chwyciłem jednego maślaka i pytam ponownie

- po co tu do jasnej ciasnej jesteście?

bbooooboo czczczekamy na Pana stracha który da nam ciasto

- ja wam dam ciasto to wam w tyłki wejdzie. uciekać mi stąd

- kiedy to powiedziałem młody zrozumiał i uciekł razem ze swoja panna, ja zaś zapukałem do drzwi

- kto tam?

- ja twoja babcia- odpowiedziałem

- nie mam babci

Wnet wywarzałem drzwi, wszędzie poleciały drzazgi niczym w matrixie

Na stole leżały wiewiórki, niektóre były wykorzystywane seksualnie, pomyślałem biedaczki, pora to zakończyć

- Kim jesteś- zapytał?

- Jam jest Madman przybyłem Cie zlikwidować

- miło mi jestem Josef Glindfregerf, mnie niby czemu?

- jesteś złym człowiekiem,a do tego molestujesz wiewiórki

- nie prawda oni wszyscy sami tego chcą, zresztą sam nie jesteś lepszy, jesteś złem które przysłali by zniszczyć takie samo zło jak ja.

Usiadłem na kanapie w domu panował smród wiewiórczych odchodów, gdzie niegadzie widziałem czaszki .

- może herbaty?- zapytał

- dobrze jeśli to twoja ostatnia wola to proszę o herbatę

Josef wyglądał jak zmutowany kebab który miał bliskie spotkanie z pokemonistycznymi rebeliantami Asha. A tak naprawdę był to stary strup, który miał, stara strupową brodę i miał stare okulary wyglądając na starego palanta

Burak udał się do kuchni wiedziałem, że coś wsypie do herbaty by mnie ogłuszyć a póżniej zemnie zrobić ludzką stonogę, po chwili przyszedł

- może her Madman wypiję herbatkę przed moja egzekucją?

- a wypiję, wypije, a jeśli okaże się trucizna ,to ci do tyłka wleje tą her herbatkę ty her palancie

- proszę się nie denerwować her Madman, to jest moja ulubiona herbatka

Wziąłem łyk poczułem,że w mojej głowie Slash zaczął grać solo, więc już byłem pewny, że ta herbatka byłą zatruta, rzuciłem filiżankę o podłogę wyjąłem mojego shootguna i zacząłem strzelać, jednak herbatka nieźle naplątała mi w głowie bo Josefa nie mogłem ustrzelić

- gdzie jesteś patafianie z krainy Oz?

Moje oczy przestały współpracować świat zaczął rozmywać się.

W oddali słyszałem nagrania filmowe , wziąłem nóż i rozciąłem sobie czoło by nie usnąć, mimo bólu miałem pewność, że nie usnę i znajdę drania, który gdzieś się ukrywa

Krew tryskała na schody mimo to szedłem dalej by odnaleźć her buraczanego kulfona ktory łapał dzieci do swych niecnych praktyk

Zeszedłem do piwnicy, gdzie były duże stalowe drzwi, otworzyłem, za nimi ludzie byli związani tyłkami i twarzami w ludzka stonogę

Zapytałem ludzkiej kuponogi

- gdzie jest wasz pan?

- mmmmmsmmmm mmmm

Wziąłem nóż i rozciąłem twarz dziewczynie która przewodziła temu wybrykowi

- może teraz odpowiesz?

- jjjjjjjjjest zazzazazaza tyyyymi drzwiami

Zostawiłem poczwarę w spokoju i udałem sie do drzwi szybki strzał schotgunem w drzwi już miałem zaproszenie do środka, Josef dostał w brzuch i osunął się na ziemie

_ pora ginąc- powiedziałem po czym wyjąłem moj piękny nóż do wybebeszania,

- nie możesz mi nic zrobić her Madman jestem twórca!

- a ja jestem twoim piekłem żryj mój granat, po czym podeszłęm z uśmiechem na twarzy wsadziłem mu w usta granat, wyjąłem zawleczkę Josefowi, następnie oddalając się zacząłem palić cygaro z uśmiechem na zakrwawionej twarzy moja misja się zakończyła

A morał z tego taki ze bądź normalny

 

 

Dawno nie miałem zleceń aż do dziś , było to najbardziej dziwaczne zlecenie ze wszystkich

Miałem zllikwidować planetę Meow i bossa Bama.

Zadzwoniłem po Simona by mi skołował jakiś lot na ta schizowaną planetę

- te Simon załatw mi lot na planetę

- na Meow?

- tak , jak chcesz to mozesz lecieć zemną muszę tam zlikwidować pewnego buraka

-ok za 5 godzin lot

- spoko - odłozyłem słuchawkę i zaczałem trening, pierw zrobiłem sobie kawusie , pózniej kupę,i zaparzyłem zupkę chińską, trening zakończyłem, byłem gotów na najwiekszą rozpieduchę galaktyki

Simon przyszedł przyniósł jakiś różowy skafander i powiedział

- Mad musisz to załozyć inaczej zginiesz

- Madman nie lęka sie braku tlenu zresztą moje kochane cygaro nie raz mnie dotleniało

Udaliśmy się do rakiety wyglądała jak zardzewiały traktor, ale jakoś wleźliśmy do niego.

Pokład wygladał jak by stado roztańczonych oposów robiło imprezę do rana,głosząc słowo guru, nie lubiałem ciasnych pomieszczeń , chciałem coś rozpierniczyć ale nie doleciał bym na planete by skopać dupę temu gnojowi

Rozpoczeło się odliczanie 10...9...8..7..6...5..4...3..3..2..1.0 start

rakieta wzbiła sie w niebo teraz nudziłem się , po jakimś czasie dostaliśmy wiadomość

„Ratujcie nas jesteśmy na planecie YXD134„

Postanowiłem polecieć tam, tym bardziej ,że po drodzę jakaś rozpierducha może będzie, ogólnie nudziłem się, a to zawsze jakaś była by przygoda przed głównym zadaniem.

Kazałem Simonowi leciec na tą planete

Dolecieliśmy jakoś wysiedłiśmy, panowały egipskie ciemnoście, zawołalem do Simona

- podaj latarkę bo tu ciemno

Włączyłem, siatło dawało nikłe światło, po chwili usłyszałem za plecami syczenie, był to trzy metrowy stór bez oczów z dziwnie wysunietą do tyłu czaszką chwycił mnie i chciał wbić swe zęby w mój mózg, oczywiście moję pięści nie były bierne i odrazu stworek dostał po mordzie, nabrałem życia na taką rozwalankę, cios za ciosem stór upadł, wnet wyjąłem mój kochany nóż i zrobiłem mu ładny uśmiech chociaż jego krew była kwasem i tak dokończyłem dzieło, niedaleko niego było jajo, pomyśłalem wezmę jedno na pamiątke zawsze się sprzyda , zabezpieczyłem jajko obadaliśmy systuacje czy ktoś przeżył na planecie i wróciliśmy do rakiety , mijały godziny aż dolecieliśmy na palnete meow była tak słodka że odrazu pusciłem pawia , wysiadłem wziałem mój asortyment oraz mała niepodziankę kiedy nagle za krzaka wyskoczył kucyk pony i zapytał

- icha Co tu robisz wędrowcze?

- przybyłem zobaczyłem rozpierniczyłem

-słucham?

To cio słyszysz a terqaz żryj ołow z mojego Shota

kula w pyszczek i odrazu z rózowego kucyka, zaminił się w czerwonego trupa, jestem czarodziejem

Simon zajął się gremlinami podeptał je szybkim krokiem tańczać do muzyki 4 osiemnastek

Weszlismy głebiej w las nagle usłyszeliśmy

- kim jesteście?

jesteśmy akwizytorzy nie widać?

za drzewa wyskoczył ludek przebrany za kota i dalej coś plecie

- jesteście na świetej ziemi , co was srpwadza?

- zaprowadz nas zwiędły koci obważanku do waszego przywódcy, musimy mu dać pewną nagrodę

Niedorozwinięty gość zaprowadził nas do wioski pełnej chorych ludzi udająch koty i miałczyących do siebie, a przed nimi stał on Bam boss

- zabijcie ich moje kochane kotki

- mam zadanie więc muszę je spełnić a teraz pora na rozpierduchę

wyjąłem gnata , Simon też i została garstka ktora nie chciała walczyć, kopnąłem Bama w piszel oczywiście bronił się wzywając latające kanapy by uciec, ale kanapa dostała headshoota między poduszki i daleko nie poleciała. Simon strzelił w ręke by nie mogł się bronić, zaś ja wyciąłem na nim mój autograf, oraz położyłem jajo koło niego zapaliłem cygaro, jajo otwarło, się wypełzło cos co chwyciło za gardło Bama wiedziałęm ze zamieni sie w stfora którego zabiłem.Spojrzałem na Simona i powiedziałem:

-ale była fajna rozpierducha pora wracać Simon

A morał z tej opowieści taki nie igraj z filmem bo Madman nie lubi leciec w kulki

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Revollo 20.02.2016
    Opowiadanie chaotyczne, interpunkcji to, to nie widziało. Relacja popieprzona. Ale to komplement. Opowiadanie idealnie odwzorowuje chaos jaki dzieje się we łbie bohatera. leci 5 :)
    Oczywiście się uśmiałem xD
  • maglownik 20.02.2016
    Fajnie, że ten wybryk się podobał :) ale chyba pisanie komedii to nie jest dla mnie;)
  • maglownik 20.02.2016
    Poczytaj inne opowiadania i wiersze:) pozdrawiam:)
  • Angela 20.02.2016
    Pełno byków, że nawet dyslektyk się dopatrzy. Interpunkcja leży, literki pojadane, wypowiedzi dialogowe z małej litery, a za to,
    to nawet ja stawiam 1
  • maglownik 20.02.2016
    Dziękuję za komentarz i ocenę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania