Malowana

To historia o miejscu, w którym Mustangi są wolne. Czas płynie tam leniwie, niespiesznie. To jedyny skrawek świata, gdzie jeszcze nie króluje zniszczenie, zepsucie i materializm. Jedyna kraina, wolna od podłości, złodziejstwa oraz kłamstwa. Jest ona bardzo szanowana i chroniona przez mieszkańców, którzy zdradzają tajemnicę jej istnienia, tylko nielicznym.

Nie znam piękniejszego widoku od tego, jaki przedstawia stado, które staje się jednością i galopuje w harmonii przez równinę. Ta mnogość maści oraz odmian oszałamia. Zadziwia zapachem, pięknem i siłą wolności. Z ogromną przyjemnością pozwalam zmysłom na chwilę zapomnienia, mogąc doświadczać szczęścia i spełnienia. Serce przepełnia radość. Chciałabym się nauczyć spokoju, jaki mają w sobie. One nie gonią za nieosiągalnym…

Do tej Rajskiej krainy, pozwolił mi wstąpić mój dobry przyjaciel - Wartki Potok. Dzięki niemu i cudownej klaczy, która stała się moją przyjaciółką i powiernicą, mogłam przeżyć na równinach ukrytych przed światem chwile, które na zawsze zostaną w moim sercu. Wiem, że jeszcze odwiedzę Wartkiego Potoka oraz Malowaną, która tak wiele mnie nauczyła. Choć na krótką chwilę oderwałam się od szarej rzeczywistości oraz wyrwałam się w europejskiego skalnego więzienia. Miałam okazję doświadczyć całkowitego scalenia ze zwierzętami, które w naszym cywilizowanym otoczeniu bezdusznie odzieramy z godności, honoru oraz dumy. Źli, egoistyczni i podli chcemy za wszelką cenę panować nad innymi gatunkami. Zniewalamy pozostałych mieszkańców planety wykorzystując ich siłę i dar, jakim jest życie. Depcząc zaufanie, którym nas obdarzają odbieramy im ich naturalne tereny, aby zatruć ostatnie piękne miejsca na ziemi z potrzeby posiadania i władania. Wstyd mi za ludzki, którzy w niekończącej pogoni za pieniędzmi zapomnieli o zasadach i wartościach. Tym bardziej dziękuję losowi za możliwość obcowania z Mniejszymi Braćmi. Stworzeniach niewinnych oraz czystych.

*

Wartki Potok, pochodził z plemienia Likato, ale wychowywał się z dzikimi Mustangami, od kiedy pamięta. Ciągle na grzbiecie, niezmiennie czując ich pulsującą moc, pasję oraz energię. Pierwszym dotykiem, jaki poznał, poza ciepłem rąk, była miękka jedwabista grzywa. Jej zapach stał mu się bliski i znany na zawsze. Był tak jak wcześniej jego ojciec, wodzem swojego plemienia. Wiąże się to z wielkim zaszczytem, ale również masą obowiązków oraz odpowiedzialnością. Wartki Potok jest otoczony szacunkiem i swoistą aurą spokoju oraz mądrości. Chociaż czasem nie rozumiałam jego słów, ani tego, co chciał mi przekazać. Wolne chwile spędzał z końmi i innymi zwierzętami. Nie wszystkie kobiety to rozumiały. Wiele spośród tych, które spotkał nie zgadzały się z takimi wartościami i może właśnie, dlatego Wartki Potok żył nadal samotnie. Zamieszkiwał malutkie tipi, z którego roztaczał się widok na nieskończoną równinę.

Nigdy nie używał mojego imienia, miałam na zawsze pozostać „Cudzoziemką”. Często powtarzał, że nie żyje sam, wskazując na Mustangi. Był częścią Ich społeczności i wcale nie czuł się opuszczony, czy samotny. Był chłopakiem o bardzo wrażliwej osobowości. Rozdarty pomiędzy rasą ludzi, a nieposkromionym stadem. Chciał chłonąć z nimi wolność przodków, ale równie mocno pragnął porozumienia z człowiekiem. Potrzebował obcowania z końmi, ale chciał to pogodzić z powrotami do wypatrujących go oczu…

Wieczorami siadaliśmy przy ognisku i Wartki Potok opowiadał mi historię stada. Wiedział o nich wszystko. O wiele mniej mówił o swojej społeczności, która mu ufała, jednak żyła swoimi codziennymi czynnościami. Po kilku tygodniach spędzonych na rozmowach i poznawaniu uroków współistnienia z otoczeniem zaproponowałam:

- Chciałabym napisać o Twojej społeczności. Życiu Plemienia, z dala od nowoczesnych udogodnień. O Waszych zwyczajach, rytuałach, które biali Wam bezkarnie odbierali. O wartościach, które Wy kultywujecie z taką stanowczością, jaka w Europie nie jest rozumiana. Przede wszystkim chciałabym, aby w moim dokumencie obecne były Mustangi, które są nieodłącznym elementem Waszej wyjątkowości oraz magii. Zwierzęta, które w moim środowisku skazywane są na rzeź, głód i prace ponad możliwości. Są wykorzystywane i krzywdzone. Wielu z białych zapomniało o szacunku oraz moralności.

- Pomożesz mi? – Zapytałam. Patrząc przez iskierki ogniska na twarz chłopaka.

- Wybierz konia, Cudzoziemko.

Mój wybór padł na najcudowniejszego karego ogiera, który chodził samotnie pod rozłożystymi drzewami. Bunt, energia i siła - biły z jego błyszczącego spojrzenia. Każdym krokiem manifestował swoją wyjątkowość oraz piękno.

- Kocham takich buntowników, Wartki Potoku. Chłopak spojrzał na mnie i pokiwał z uśmiechem głową.

- To nie najlepszy wybór, Cudzoziemko. Mężczyzna dumny i nieprzewidywalny. Oni są niespokojni i narowiści w obyciu. Na dni i noce w siodle, zdecydowanie lepsze są kobiety. Delikatne i czułe. Potrafią miękko nosić jeźdźca i omijać niebezpieczeństwa. Są troskliwe, opiekuńcze, bo znają kruchość i słabość człowieka. Wskazał na malowaną klacz. Zacmokał, a ona natychmiast do nas podeszła. Córka Nocy – tak mi ją przedstawił. Nie wytłumaczył mi znaczenia jej imienia, a ja nie pytałam - zafascynowana Jej gracją oraz sposobem poruszania. Urzekła mnie, zaczarowała. Natychmiast zauważyłam orle pióro, które miała wplecione w gęstą grzywę a które na zawsze, stało się dla mnie najcudowniejszą pamiątką z tej podróży. Zaufałam Wartkiemu Potokowi bez zastanowienia. Podeszłam do Malowanej i pogłaskałam ją czule po pysku. Popatrzyła na mnie rozumnymi oczami zapraszając do wspólnej nocnej przejażdżki.

Nigdy wcześniej nie jeździłam o tak późnej porze, ale ta noc była z wielu powodów wyjątkowa. Chciałam poczuć w płucach orzeźwiające powietrze. Instynktownie wyczuwałam, że ten spacer we dwie będzie niesamowitym przeżyciem. Dosiadłam Córkę Nocy i pozwoliłam się unieść powoli w ciemność. Po kilku minutach zatopiłyśmy się w naturalnych odgłosach, w woni życia, które toczyło się bez udziału człowieka. Mijało wymierzane swoim odwiecznym rytmem, bez zakłóceń czy niszczących macek cywilizacji. Tu, teraz - byłyśmy zdane na swoje zaufanie oraz pierwotne zmysły.

Klacz, kroczyła uważnie i czujnie. Gdy zakłusowałyśmy, wydawało mi się jakby w ogóle nie dotykała kopytami ziemi, ale się nad nią unosiła. Cudowne doznanie, niemogące dorównać żadnemu, jakie znam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam ciału zupełnie się zrelaksować. Rozluźniłam każdy mięsień. Malowana wyczuła mój stan i przeszła w lekki galop. Zrobiła to tak delikatnie, że nawet nie poczułam zmiany tempa. Puściłam całkowicie wodze, stanęłam w strzemionach, dałam ręce do góry i moje serce wypełniła radość, która rozpłynęła się po mnie ciepłymi falami. Nasze przyspieszone oddechy, materializowały się w obłoczki pary. Obydwie czułyśmy zadowolenie. Po tym biegu jedności szłyśmy spokojne, szczęśliwe i wolne. Połączone niewidzialną nicią niemego porozumienia.

Po kilku minutach delektowania się pięknem świata, o którym zapominamy w betonowych boksach bez zieleni zatrzymałyśmy się. Zsiadłam i stojąc obok, mocno przytuliłam się do miękkiego ciała.

- Cudzoziemko – wyszeptała Córka Nocy. – Chciałabym opowiedzieć Ci o naszych uczuciach. O tym, co nas trapi i co zabiera spokojny sen. Chciałabym, żebyś mnie poznała i zrozumiała, co czuje stado, które jest wolne, ale które wie, że w innych miejscach konie umierają. Wiemy od ptaków, co dzieje się w krainach białych ludzi. Latający bracia, opowiadają o okrucieństwie, jakie spotyka naszych krewnych z rąk człowieka, któremu rumaki zaufały i pozwoliły się zniewolić.

Słuchałam zaskoczona tych słów w milczeniu. Czując, że dzieją się rzeczy magiczne i wręcz nierealne – mocniej wtuliłam się w jej sprężyste ciało. Wiedziałam, co ma na myśli i rumieniec oblał moja twarz. Było mi wstyd za ludzi, którzy zapomnieli o swoim człowieczeństwie, obietnicach oraz uczuciach.

Od tamtej pory spędzałyśmy wspólnie czas w każdej możliwej chwili. Spacerowałyśmy po dolinach. Galopowałyśmy po miękkich łąkach. Wspinałyśmy się na wzgórza i z ich wierzchołków obserwowałyśmy innych mieszkańców krainy. Pływałyśmy w upalne dni w zimnym potoku, susząc się potem pod drzewami pachnącymi soczystym kwieciem.

Rozmawiałyśmy o życiu, jakie toczy się tu i które równolegle, ale całkiem odmienne toczy się po drugiej stronie świata. Wysłuchiwałam jej opowieści i widziałam wielki smutek, kiedy mówiła o mojej rzeczywistości. Jej oczy szkliły się, kiedy tematem była smutna prawda o człowieku i jego pragnieniu dominacji, niszczenia oraz panowania. Obiecałam jej, że po powrocie do domu opowiem o lepszym miejscu, które poznałam dzięki niej i Wartkiemu Potokowi i dołożę wszelkich starań, aby chociaż w minimalny sposób naprawić zło, jakie pustoszy i uśmierca inne gatunki.

Razem z nią tygodniami pisałam o tym, co człowiek musi zmienić, żeby odzyskać własny szacunek oraz godność. Córka Nocy miała wiele racji. To prawda, że wyrywamy zwierzętom serca, zamykając w ciasnych boksach, nie pozwalając swobodnie biegać. Koń staje się bezbronny i zupełnie zależny od nas. Obiecaliśmy być dla nich przewodnikami, najważniejszymi członkami stada a codziennie wykorzystujemy je w celach użytkowych czy rekreacyjnych. Posłuszny koń wiernie i bez sprzeciwu ulega. Niestety nie może nam powiedzieć, kiedy go coś boli, lub gdy się źle czuje. Nawet lew zabija szybko swoją ofiarę, a nie pastwi się nad nią. To trwa minuty, sekundy a nie jak wędrówka konia na rzeź, czasami mordercze tygodnie.

Wiele jest miejsc kaźni. W nich zwierzę przestaje być zwierzęciem, a staje się przedmiotem. O jego wartości świadczy waga, nie cechy charaktery czy piękno. Konie stoją zbite w morze głów, kopyt i ogonów. Łby mają zwieszone a w spojrzeniach widać smutek, rozpacz i błaganie o litość. Ludzie nie zdają sobie sprawy z inteligencji tych zwierząt. One doskonale wiedzą, co się z nimi stanie, ale do końca czekają z myślą, że może ktoś je uratuje. I czasami pojawia się czarodziej, który różdżką - zwaną pieniędzmi - ratuje kilka istnień. Daje szansę na lepsze jutro. Tylko, dlaczego ludzi dobrej woli jest tak mało, a więcej jest tych bez serca?

Kiedy słowa, jakie miałam głosić po powrocie były gotowe, została mi ostatnia noc na pożegnanie z moją Przyjaciółką. Wartki Potok początkowo miał mi za złe, że zatraciłam się w tej znajomości kosztem towarzystwa z nim i innymi ludźmi. Widząc jednak, że daje mi to szczęście kiwał głowa ze zrozumieniem i tylko odprowadzał nas wzrokiem, kiedy galopowałyśmy w stronę horyzontu.

Nie mówiłam nikomu o rozmowach, jakie prowadzę z Córką Nocy. Nie bałam się kpin, czy wyśmiania, ale wiedziałam, że to nasza niepisana tajemnica - na zawsze.

Gdy słońce już dawno zaszło wzięłam ją i poprowadziłam w bezkres. To Ona pozwoliła mi przeżyć na niezgłębionych równinach, chwile pełne spełnienia. Pełnie miłości i delikatności uczuć. Malowana otworzyła swoje serce przede mną i otoczyła wręcz matczyną opieką. Dzięki niej zrozumiałam, czemu chcę się poświęcić po powrocie. Postanowiłam uratować tylu jej braci i sióstr ile tylko zdołam. Nie musiałam jej tego obiecywać, ona wiedziała, że zrobię wszystko, aby była ze mnie dumna. Ostatnie godziny spędziłyśmy w milczeniu i współistnieniu. Pokochałam ją, mam nadzieje, że ona mnie też. Nie byłam w stanie się pożegnać… Całując jej aksamitne chrapy płakałam…

Nie ma dnia, żebym nie marzyła o powrocie, w to Tajemnicze miejsce, o którym mało, kto wie. Nie ma nocy, żebym nie myślała o wspólnym wtapianiu się w naturę. Na dowód naszej więzi i uczuć dostałam od Córki Nocy orle pióro, które codziennie wplatałam w swoje włosy. O tej Krainie dowiedziałam się w tajemnicy. Obiecałam jej dochować i wrócić do Wartkiego Potoku i Córki Nocy, którzy czekają na mnie…

Miałam jednak teraz wiele do zrobienia…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aisak 31.08.2019
    Cudowne opowiadanie.
    Przepiękne.
    Jestem ogromnie wzruszona.
    !!!
  • Leila 31.08.2019
    Miło słyszeć. Dziękuję bardzo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania