Manipulator i jałmużna

Kolejny dzień w szkole się zaczął. Miałem dość ciekawy plan.

– Siema Karol – przywitałem się z nim w szatni.

– No cześć.

Karol był, słowem głupi, ale nie mówiłem mu tego. Wolałem tego mu nie mówić, żeby nie psuć naszych dobrych relacji. Pokazałem mu zegarek skórzany, którego dotychczas zawsze nosiłem na lewym nadgarstku.

– Podoba ci się? – Zapytałem.

– Kiedyś oto pytałeś... Tak świetny.

– Mogę ci go sprzedać za stówę. Chcesz?

– Nie.

Wyjąłem więc z plecaka srebrny zegarek. Był to zegarek chiński. Kupiłem go za dyszkę.

– To może ten. Niedawno go kupiłem, ale jest na mnie za duży, ale na ciebie idealnie by pasował, nieprawdaż? Oferuję ci 34.99 złotych. Co ty na to?

– Okej.

No i byłem dwie dychy do przodu...

Zaczęła się fizyka. Wyjąłem swoje nowe pióro wieczne. I zacząłem nim pisać. Również bawiłem się nim, aby zwrócono na mnie uwagę. Pióro wykonano z plastiku, acz barwa przypominała drewno.

– Niezłe pióro. Ile chcesz? – Zapytał Bartosz.

– Nie, nie jest na sprzedaż. Używam go.

– Ale... No ile chcesz za nie?

– Mówię że nie.

– Dam ci pięć dych.

– Serio?

– Tak.

– No to umowa. Samym piórem nic nie napiszesz. Dam ci jeszcze atrament za darmo.

– Spoko. Trzymaj. Dzięki.

Znowu zarobiłem forsę. Ale żal mi się zrobiło. Moje życie sensu nie miało. Byłem zwykłym kłamcą, oszustem i socjopatą, no i manipulatorem. I chodź każdy chciałby mieć takiego sprzedawcę, to nie miałbym w sobie za grosz dobroci gdybym się zgodził.

Ach, cóż żem zrobił złego... Jak żałuję.

Za pieniądze zarobione zrobiłem małe zakupki. Wszystko włożyłem do torby foliowej. Znajdowało się tam podstawowe żarcie i woda. Podszedłem do bezdomnego ukrytego za dyskontem. Dałem mu to. I poczułem się jak Robin Hood. Zrobiłem w końcu coś dobrego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania