Marność istnienia - Ludzie i Nieludzie
Superpancernik wynurzył się z roju kosmicznych much. Bezmyślne stwory wpadały do wirników i milionami ginęły przetapiane na organiczną papkę. Silniki pełne ich truchła wyłyby wściekle, gdyby nie wszechobecna próżnia, przez którą nie przebije się żadna fala dźwiękowa.
„Złoty Bóg”, tyran jedenastej floty wkroczył do sektora. Elektrownie pokładowe pulsowały mocą Alpha Centauri i kilku innych gwiazd, pochłoniętych przez paszczę złotej bestii. Cztery i pół miliona istnień czuwało nad kontrolkami statku-koczownika. Balisty plazmowe ładowano już kilka parsków przed strefą rażenia, a torpedy cyklonowe tylko czekały na wytyczenie celu.
Wewnątrz tytanowego potwora panował jednak zadziwiający ład i porządek. Nadorganizm-admirał koordynował pracę osobiście ze swojego biologicznego tronu. Mięsiste siedzisko drgało, przekazując informacje do całej załogi. Miarowe bip-bip-bip informowało, że weszli w zasięg. Nadorganizm poruszył się niespokojnie. Projektory wyświetlały rzuty niebiesko-białej kopuły. Mięśnie w ścianach "Złotego Boga" z szaleńczym impetem wysyłały informacje do każdego z milionów istnień na pokładzie. Załoga przeszła w stan gotowości...
Zadanie było proste – znajdź i zniszcz. Cel był jeden – planeta Ziemia.
Komentarze (10)
Hej! Kimkolwiek jesteś autorze, napisz coś dalej! :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania